Od dłuższego czasu, zastanawiając się nad tym tytoniem, w głowie kłębiły mi się same negatywy lub co najmniej obojętne myśli. Aż do chwili obecnej, ale o tym napiszę później. Najpierw cofniemy się o kilka miesięcy.
Stanwell Honey and Caramel to tytoń, który w polskich trafikach nie występuje. Ja swoją puszeczkę przywiozłem od naszych zachodnich sąsiadów trochę przypadkowo. Jak wiadomo, trafiki niemieckie są bardzo dobrze zaopatrzone. Miałem okazję się o tym przekonać odwiedzając przydworcowe stoisko z tytoniem i fajkami. Zaopatrzyłem się w nim głównie w mieszanki własne owej trafiki. Celem mojej wycieczki, był jednak sklep, o którym informację znalazłem wcześniej w Internecie. Po dotarciu na miejsce zacząłem w amoku i z wielkim podnieceniem przeglądać rozliczne fajki, umieszczone w koszyku z napisem „sonderpreis”. Po długim namyślę, wybrałem dla siebie przecenioną fajkę DB. Zadowolony podszedłem do lady i wziąłem się za wybór tytoni. Po mojej stronie lady znalazły się: Germain’s Special Latakia Flake, Mc Lintock Syrian Latakia i niedostępny wtedy w Polsce Rattray Red Rapparee. Niestety ta transakcja nie doszła do skutku, ponieważ terminal nie chciał zaakceptować mojej karty. Z fajki nie zrezygnowałem, więc na tytoń zostało mi… 5 euro. Mogłoby się wydawać, że za takie pieniądze mogę sobie jedynie kupić roczny zapas filtrów lub wyciorów. Na szczęście moją uwagę przyciągnęły ładne puszki z logiem Stanwell. Cena – 4.95€. Poprosiłem o puszeczkę Stanwella Honey and Caramel, na co zdziwiony sprzedawca powiedział „to jest bardzo słodki tytoń”. Nie kłamał.
Zaraz po otworzeniu puszki owa słodycz zaatakowała moje nozdrza. Podobnie podczas palenia, tj. miód, marcepan, cukierki, olejki waniliowe. Jak podaje producent – mieszanka składa się z Virginii, Burleya i Black Cavendisha z aromatem karmelu, miodu i lekką nutką wanilii. W zasadzie palić się dało, nawet bez większego niesmaku, ale i bez wielkiej przyjemności. Tytoń potrafił od czasu do czasu chlusnąć kondensatem, ale niezbyt obficie. Spalał się przyzwoicie, nie nagrzewał fajki, nie gasł. Co ważne, smak tytoniu nie był jakiś wybitnie chemiczny, jak w przypadku innych znanych mi „miodków” i „wanilii”. Wielkim negatywem było to, że z każdą chwilą stawał się coraz mniej smaczny, by na końcu fajkowej sesji poczęstować nieprzyjemnym smakiem podobnym do przypalonego karmelu (takie mi się nasunęło skojarzenie). Krótko mówiąc – tytoń pod koniec palenia robił się śmierdzący.
Jeszcze kilka dni temu zdecydowałbym się na tym skończyć recenzję tego specyfiku. Stanwell jednak poddać się nie chciał. Tutaj wracam do początku recenzji, bowiem siadając do pisania nastąpiła okoliczność łagodząca moją krytyczną opinię o tym blendzie. Nie mam w swoim zbiorze wielu fajek przeznaczonych pod aromaty, a katowany sztucznymi syropami Butz Choquin domagał się dłuższego wypoczynku. Z braku laku sięgnąłem więc po kukurydziankę. I tu nastąpiła niespodzianka. Tytoń smakował w niej bardzo dobrze. Słodycz stała się mniej nachalna. Spod karmelowo-miodowego aromatu przebijała delikatnie nutka wanilii. Obok popielniczki brakowało mi tylko talerza z wadowicką kremówką lub innym tego typu ciachem. Znikł też nieprzyjemny smak spalenizny, o którym wspominałem wcześniej. Po raz pierwszy dopaliłem ten tytoń do końca, czerpiąc z tego nawet jakąś przyjemność.
Podsumowując – Stanwell Honey and Caramel jest tytoniem typowo deserowym, mocą nie powala. Pasuje do porannej kawy zagryzanej łakociami. Podejrzewam jednak, że to pierwsza i ostatnia puszka tego tytoniu kupiona przeze mnie. Wspomnienia pozostaną, wstyd się przyznać, pozytywne.
Bardzo sympatyczna recenzja, gratuluję. :) i nie ma się czego wstydzić jeśli o aromaty chodzi, to czasem fajne tytonie potrafią być.
Superowe zdjęcie! Bardzo sympatyczna kompozycja. Dziękujemy, prosimy o więcej. ;)
Dobra recenzja, ciekawa konkluzja (z kukurydzianką).
Czy mogę wiedzieć, gdzie jest ten sklep? Zaopatrzenie wygląda bardzo przyzwoicie… kupiłbym Orlika Golden Sliced, Capstana, Three Nuns i pewnie jakąś „Eigene Mischung” ;)
Oraz dunhillowskie Flakes, bo wydaje mi się, że były (widać fragment prostokątnej puszki na półce z Dunhillami…). Oraz Punchbowle.
…fajki DB bym nie kupił ;)
Teraz to i ja bym fajki DB nie kupił. Ale wtedy kupiłem. Sklep jest w Berlinie, z tego co pamiętam niedaleko Dworca Zoo. Mieli tam więcej tytoni niż na zdjęciu, podobnie z fajkami. Z tym że ten sprzedawca (a była to kobieta) nie był zbyt sympatyczny. Traktował mnie trochę tak jakbym przyszedł coś ukraść. Fajek spokojnie oglądać nie mogłem bo co chwile pytała czy się już namyśliłem. A jak mówiłem, że nie to kiwała głową ze zdziwieniem. Być może mają jakieś nieprzyjemne doświadczenia z Polakami. Ale przecież na czole nie miałem napisane, że jestem z Polski (chociaż zdarzało mi się używać Polskich słów typu „Sto grams” :))
Dzięki za informacje.
A te doświadczenia w Niemczech z naszymi rodakami są, jakie są. Niestety, nielegalnych emigrantów i sezonowych pracowników było tam w swoim czasie sporo i najlepiej się nie kojarzą. A Polaków się po akcencie dosyć łatwo rozpoznaje zazwyczaj ;)
Jeśli chwilowo Ci nie po drodze do Dojczlandii to polecam http://www.tecon-gmbh.de choć pewnie ich znasz… Capstana od nich jednego miałam, na Three Nuns się nie odważyłam ;)
A Three Nuns widziałem też w przydworcowym sklepie i w jakiejś trafice w galerii przy Hamburger Bahnhoff.
Intrygujący opis Three nuns, Capstana i Condora tu… http://www.thebackyshop.co.uk/products/bells-three-nuns-pipe-tobacco-50g-pouch#
Leżą sobie u mnie trzy puszki nowego Three Nuns i czekaja, aż się nad nimi zlituję :)
Oby nie było rozczarowania. Jak ostatnio z jednym takim Dunhillem, co to bym go chętnie na Rattraysa wymienił…
Ostatnio w ogóle mam wrażenie, że tak zwani „średniacy” lepiej trzymaja jakość i jakis tam w ogole smak niz legendy, przed którymi wszyscy klękają, z przyzwyczajenia.
Dlatego nie rozumiem Twojego wstydu, że ten tyton pozostawił u Ciebie pozytywne wrażenia. Czego sie boisz? Znawców, czy stereotypów?
Pozbądź sie lęku :)
Maćku, ja się nie lękam. Tak tylko napisałem, że wstyd się przyznać. Taka kokieteria :). Co do Rattrayi to także bardzo je lubie, ale jakby Ci Three Nuns nie podszedł to chętnie bym się wymienił :).
Jeszcze go nie otworzyłem. I pewnie zejdzie mi z miesiąc, bo mam do wypalenia własnie dwa Rattraysy, Dunhilla i jeszcze jedna puszeczkę z podobna mieszanką. Nie chce, żeby mi to zbyt podeschło, chociaż trzymam jak należy. Ale jak mi nie podejdzie, to trzymam Ciebie w pamięci, podobnie jak na Allegro wśród ulubionych sprzedawców (zagapiłem sie z tym Vauenem i ktoś mnie o złotówke przelicytował, co za pech!!!).
Artykuł bardzo fajny i ciekawy. Pozdrowienia dla autora i prośba o więcej.
Jestem fanem aromatów i potwierdzam to co napisał autor. To czysta, najczystsza prawda w postaci świetnej recenzji. Kupuję ten tytoń bo trzyma jakość. Nie z górnej półki aromatów ale świetny. Miło się pali, nie zasmradza fajki, nie chlusta kondensatem, palony wolno ujawnia cały swój urok a ma go dużo. I o to chodzi.