Jak zwykle przewrotnie – pewnie taki już odejdę – słów recenzji tytoniowej kilka, po wypaleniu… No właśnie. Różne głosy słychać, a to, że trzeba wypalić tonę tytoniu, by recenzję napisać, a to że trzeba mieć fajkę z innej epoki, a to, że musi być opalona i to od początku do końca tym samym tytoniem… a ja mówię, że recenzję można napisać, po wypaleniu jednej fajki w szklanej lufce.
Onanizować się jest rzeczą przyjemną… jednak recenzja z założenia jest przeznaczona dla innych, nie dla onanisty. Więc po udanym „zakończeniu” warto się podzielić tak szybko, jak szybko ma się własne zdanie – nie czekając na tytoniowy „orgazm”. No bo jak wyjaśnić ew. napisanie recenzji tytoniu paskudnie niesmacznego, jeśli nie jesteśmy w stanie wypalić kilkudziesięciu opakowań tegoż?
I tak oto powstała nagle idea inna od pierwotnej – by napisać recenzję tytoniu, który nie smakował; czyli po wypaleniu kilku fajek. Zaznaczam, to jest moja recenzja, więc moje zdanie – zrobi każdy z tym co chce – ja się po prostu dzielę moimi wrażeniami.
A opisywany tytoń to: specjalna mieszanka dwóch amerykańskich blenderów z serii: Two Friends – G.L. Pease’a oraz Cornell&Diehl o nazwie Bed & Breakfast.
Zanim moja opinia – warto przytoczyć opis ze strony http://synjeco.ch
Red and bright yellow Virginias are combined with fine oriental leaf, toasted Cavendish, and just a bit of rich Latakia. Bed & Breakfast is wonderful for a morning or all-day smoke. Its delicate flavors and subtle nuances delight the senses. The room aroma is smoky without being overbearing.
Mamy tu do czynienia ze wspominaną na Fajkanecie czerwoną oraz jasnożółtą Virginią w połączeniu z orientalami, Cavendishem i Latakią. Piszą, że całodzienna; że delikatna w smaku mieszanka. Może…
Postanowiłem, że do palenia tego tytoniu przeznaczę niepaloną dotychczas fajkę Petersona – ulubiony mój kształt – pot, wykonaną w latach 70-tych ubiegłego wieku. Taka nieco mroczna, bejcowana na brąz, z wcześniejszym barwieniem usłojenia na czarno. Pojemność – jak to pot – płytko ale szeroko; lubię to, bo pozwala na palenie „szeroko” i bardziej sucho oraz pozwala na wydobycie większej ilości smaków niż fajka głęboka.
Paliłem sobie ten tytoń z 5, może 6 razy. Ze dwa razy między posiłkami, pozostałe podejścia – po posiłku. Mimo wskazania mocy na stronie synjeco – w okolicach 6 w skali 10-cio stopniowej, za każdym razem kończyłem dosłownie leżąc na łóżku i umierając, wstrzymując jednocześnie odruch wymiotny – jednym słowem upalony maksymalnie. A paliłem i wewnątrz, i na zewnątrz budynku.
Smak – dość ciekawy, bo na języku mieszały się różne akcenty, od lekkiego pochodzącego od VA przez ostrzejszy orientali, aż po wędzony La. W zasadzie fajny, bogaty bukiet. Room note – nie zauważyłem marszczenia nosa obsługi baru; nie słyszałem utyskiwań współtowarzyszy przebywających wewnątrz – czyli raczej dobrze. Jednak – po 30 minutach smak zanikał – „smak” dymu wypełniał mi usta, oklejał język i wypełniał przełyk. Potem już było z górki, czyli coraz gorzej. Dobrnąłem za każdym razem do 45 min – maks. 1 godz. Potem czyszczenie fajki i szybkie ruchy w kierunku sypialni w celu wyrównania oddechu i przywrócenia równowagi wewnętrznej.
Podsumowując – drugi raz nie kupię, poczęstowany, odmówię. Nie, że zły – bo pachniał interesująco w porównaniu do tytoni na rynku dostępnych. Zapowiadał się świetnie – ale po prostu jest nie dla mnie.
W Przemyślu częstowałem – słyszałem potem pozytywne opinie. Znaczy to, że jednak nie jest zły. Ciekawy jestem jak oceniają go inni. Jak ocenia ten, kto się na puszkę w Przemyślu załapał. Podrzuciłem „kukułcze jajo” czy pozwoliłem odkryć nowy smak?
Tak oto powstała osobista RECENZJA tytoniu po wypaleniu kilku fajek. Dzielę się tym, co przeżyłem -może przyda się komuś.
„Więc po udanym „zakończeniu” warto się podzielić tak szybko, jak szybko ma się własne zdanie”
Amen!
Tooomeeeek. Plissss. Dawaj więcej tych „ezgzotów”, innych „skurczów”… No i szczerze oraz pazernie zapraszam do mnie, jak znów zahaczysz o Warszawę. Tyle jeszcze scentedów i innych mydlinek spodziewam się po Twoich saszetkach :D Częstuję obiadem! Aha, ja mam całkiem nową latakio-orientkę, tym razem z kairskiego bazaru. Allah jest wielki!
A już, już…
Następna moja recenzja to będzie:
G.L.Pease – Montgomery – jakaś taka IDEALNA nowoodkryta mieszanka amerykanskich Virginii – jest co pisac.
potem – proszę bardzo – Schurch – Onyx – Latakia – w moim odczuciu benchmarka mieszanek z La.
Może byc?
aha – a orientale… jakoś tak mało mi dobrze robią – przykro mi;
zaproszenie przyjęte – może szybciej niż myślisz to nastąpi – szykuj fajki
Pewnie, że może być. To dołożę i pisa, i skurcza do recenzowanych możliwości :) Fajki naszykowane.