Na naszym rynku sporo jest mieszanek typu „Balkan”. Oprócz popularnych i znakomitych SG Balkan Flake czy GH Balkan Mixture mamy również inne zupełnie przyzwoite bałkańskie blendy, takie jak Stanisław Balkan Latakia, Bill Balley Balkan Blend czy MB Vintage Syrian. Zaletą tego typu mieszanek jest wysoka kultura palenia, łatwość w obsłudze, przystępna moc i przyjemny kadzidlany room note. W mojej opinii tytonie te mają jednak jedną dosyć znaczącą wadę – przy ich częstym paleniu, szybko stają się nudne. Jest to oczywiście subiektywna opinia tzw. palacza niedzielnego. Mieszanka firmy Heart & Home jest tej opinii przykładem. Jedyna różnica polega na tym, że w wypadku Ten To Midnight ta wada staję się zaletą. Właśnie na ten temat postanowiłem napisać recenzję.
Jeszcze pół roku temu, mieszanki bałkańskie były dla mnie ambrozją, a Latakia tytoniem nad tytoniami. Po kilku miesiącach latakiowych eskapad, dopadło mnie znużenie tego typu blendami. Może pora roku nieodpowiednia – bardziej sprzyjająca spopielaniu słonecznych virginii i pachnących scentów, niż ciężkiej, wędzonej królowej syryjsko-cypryjskiej. A może po prostu zwyczajne znudzenie materiałem. Jest to bardziej prawdopodobne, zwłaszcza, że 75% mojej spiżarni stanowiły mieszanki z Latakią w składzie. A teraz do rzeczy.
W wyżej wspomnianej spiżarni honorowe miejsce mają trzy duże puszki z tytoniami firmy Heart & Home. Wszystkie z nich, a jakżeby inaczej, to mieszanki z Latakią. Admiralty, Larry’s Blend i główny aktor tego widowiska czyli Ten To Midnight. W ostatnim z tych trzech produktów zasmakowałem najbardziej. Nawet permanentny stan znudzenia Latakią przerywany był na czas fajkowej sesji z tym właśnie specjałem. Jak wracała mi ochotą na Latakię, to zazwyczaj sięgałem właśnie po ten tytoń.
Na początku recenzji wspomniałem, że zaletą tego tytoniu jest to, że w pewnym momencie staję się on nudny. Nuda w tym wypadku rozumiana jest jednak inaczej, bez pejoratywnych skojarzeń. Tytoń ten jest tak jakby stworzony do nudnego palenia wieczornego. Bez rozmyślania nad ukrytymi smaczkami i rozkładania mieszanki na czynniki pierwsze. Po ciężkim, męczącym dniu, kiedy ma się ochotę na odrobinę nudy bez zobowiązań, sięgnięcie po TenTo Midnight wydaję się najlepszym rozwiązaniem.
Wielką zaletą tego blendu jest to, że pali się zupełnie bez obsługowo. Można, więc palić go bez obaw o gaśnięcie, bulgotanie i strzykanie kondensatem, a samemu zająć się innymi „ambitnymi” zajęciami np. bujaniem się na obrotowym krześle (co czynie właśnie pisząc tą recenzję) lub oglądaniem maratonu paradokumentalnych seriali w TV. Jedynie przygotowanie tego tytoniu, może nam zająć odrobinkę czasu, ponieważ jest on cięty w grube płaty tzw. crumble cake. Nie trzeba jednak długo czekać, ponieważ wilgotność tytoniu jest w sam raz do palenia, a rozdrobnienie płatka zajmuje małą chwilkę. Tutaj wypada wspomnieć o czymś co może być uznawane za wadę tego tytoniu. Mianowicie po jego rozdrobnieniu, rozpada się on na bardzo drobny proszek, przypominający formę cięcia innej mieszanki H&H – Larry’s Blenda (kto palił ten wie o co chodzi). Ta forma tytoniu nie wpływa jednak negatywnie na proces palenia, Ten To Midnight pali się wolno, długo i przyjemnie.
Smak tytoniu również jest dużym plusem. Słodki, pełny i zarazem delikatny. Pozbawiony gorzkich i cierpkich posmaczków. Przyjmując terminologię znaną smakoszom win, możemy określić mieszankę H&H jako pół-słodką, bo do wytrawności trochę jej jednak brakuje. Jak podaje producent blend składa się z jasnej i dojrzałej Virginii, Turków oraz Latakii. Latakia, jak to w Bałkanach bywa, wybija się na pierwszy plan. Turkish odpowiada za wyczuwalną w mieszance słodycz. Ja jednak zastanawiam się nad delikatnym toppingiem wyczuwalnym podczas palenia tej mieszanki. Nie wiem, czym i jak została ona doprawiona, w każdym bądź razie smak – w mojej opinii – nie pochodzi tylko z naturalnych liści tytoniu.
Moc tytoniu ulokował bym na średniej półce. Można spokojnie załadować dużą fajkę, bez obaw o własne zdrowie. Ja przeznaczyłem pod tą mieszankę duża Savinelli Capri EX – napełniam fajkę po sam rim i mogę się cieszyć kilkugodzinnym, przyjemnym paleniem.
Podsumowując, jest to produkt dobry na długie, monotonne wieczory lub na bezsenne noce spędzone przy wciągającej lekturze. Mieszanka ta, potrafi dobrze wtopić się w sytuacje – możemy skupić się na kontemplacji nudy, mając pewność, że obecność tytoniu nie zakłuci nam idealnej ciszy.
Bardzo fajna recenzja, z którą się w znacznej mierze zgadzam, bo dzięki uprzejmości Autora miałem szansę wypalić próbkę. Z ww trójcy faktycznie chyba najciekawszy. Pełny jak Nightcap, ale nie tak przytłaczający.
Dla uczestniczących w plenerze – to jest to, co miałem jako próbkę z próbki. Niech się ci, którzy próbowali wypowiedzą ;)
A – IMHO wbrew opisowi, to nie jest crumble cake, tylko gruby flake ;) Gdzie tam on jest rozkruszony. A po pokruszeniu powstaje pył, bardzo niewdzięczna forma tytoniu.
Skoro Daybreak wg opisu na TR miał być kopią EMP, to nazwa Ten to Midnight kojarzy mi się jako odpowiednik Nightcapa. Jeszcze nie próbowałem, ale wg tego co napisałeś skojarzenie to może nie być bezzasadne.
Pełna recenzja,już czuję ten smak. Nie znam tego tytoniu, ale muszę go mieć, tylko gdzie on ? Czekam właśnie na Panią listonosz która przyniesie mi tytoń Condor ( rewelacja,paliłem i napiszę kiedyś recenzje) oraz Amsterdamer-tego jeszcze nie znam. Pozdrawiam.