Zaciekawił mnie ten tytoń, bo należy do kategorii Cavendish Based. Krótko mówiąc: Black Cavendish stanowi bazę, a reszta jest tylko dodatkiem. Ponadto jest najtańszy (56 zł) z całej stawki tytoni Davidoff’a, dlatego też degustację postanowiłem zacząć właśnie od Red Mixture.
Skład i wygląd
Podstawą jest Black Cavendish z dodatkiem Virgini, całość przyprawiona wanilią. Format Ribbon, a więc mieszanka drobnych tytoni o przeważającej barwie czarnej i od ciemnobrązowej do jasnobrązowej.
Zapach z puszki
Davidoff Red Mixture, to istna poezja zapachów! Mamy tutaj mieszankę suszonych owoców i kwiatów. Całość jest spowita słodyczą. Coś pięknego.
Smaki
Otwarcie… myślałem, że kupiłem gorące powietrze w puszcze… na szczęście z każdym pyknięciem jest trochę lepiej. Pojawia się lekka, delikatna nuta owocowa i płatki kwiatów róży. Raz poczułem nawet nieśmiałą wanilię. Jest bardzo delikatne muśnięcie słodyczą. Ogólnie cieniutko smakowo. Smaki są bardzo słabo wyraziste.
Moc tytoniu
Davidoff Red Mixture to tytoń słabiutki ,,mocowo”.
Technikalnia
Tytoń pali się łatwo, lekko i przyjemnie.
Room note
Największym zaskoczeniem jest dla mnie to, że Davidoff Red Mixture podczas i po paleniu pozostawia w pokoju zapach klasycznej mydlanki z Kendal – pachnie jak kwiaty/ogrody z Kendal.
Podsumowanie
Davidoff Red Mixture to delikatny, słabiutki, leciutki aromacik, tak smakowo jak i pod względem mocy, który nie przysparza żadnych problemów technicznych podczas palenia. Kolejny aromat, który lepiej pachnie na zimno niż smakuje. Taki ,,aromatyczny cienkusz”.
Dzięki za recenzję. Wyrok Sądu Okręgowego w stosunku do Ciebie nie obowiązuje. Na pocieszenie – pozostało Ci jeszcze 6 naboi; może znajdziesz coś dla siebie. Pozdrawiam ;)
Piotrek, na pewno coś się znajdzie;-) Jestem jednak bardzo ciekawy Waszych opinii na temat Davidoff Red Mixture.
Opis, jak opis, ale mam taką uwagę odedytorską, którą pozwolę sobie napisać, choć rzadko mi się to zdarza, ale trend jest silny, a w powyższym tekście wydał mi się osiągnąć pewne apogeum. Zatem, Szanowni Użytkownicy Fajkanetu, ten portal, pomimo swojej wielkiej liberlaności, nie jest przede wszystkim czatem, czy czymś w rodzaju forum, dlatego dbajmy również o formę publikowanych tu artykułów. Nie sprowadzajmy tej formy do poziomu podobnego facebookowej gimbazie. Używajmy słów, nie piktogramów (opornym: mam na myśli emotikony), miejmy świadomość jak bogatego języka używamy, miejmy szacunek dla naszych Czytelników, którzy są ludźmi inteligentnymi i doskonale radzą sobie z odczytaniem ironi, żartu, paraboli. Nie trzeba tego za każdym razem zaznaczać. Myślę, że w porządnie napisanym tekście, w ogóle nie trzeba tego zaznaczać. I na koniec – myślmy również o tych, którzy dbają o formę publikacji i którzy muszą się z tymi figurami mierzyć. Miejmy w głowie, co naprawdę chcemy pokazać środowisku, światu.
PozdrawiamY,
Ps. Niegramotnym podpowiem: pisałem wyłącznie o publikacjach, nie komentarzach, wpisach na gadaczkę, nawet w dziale „Zamiast forum” emotikony znoszę dość dobrze, ale miejcie litość, bo nam się Jacek w grobie zacznie przewracać.
Szeryfie Pawle. Jestem jednym z niegramotnych, który użył emotikonu w komentarzu do recenzji. Naganę przyjmuję (mam nadzieję, że nie zostanie mi ona wpisana do akt). Rozumiem i popieram Twoje intencje dotyczące emotikonów w treści artykułów (patrz moje własne wpisy i ich literacką staranność), zaś jeśli mówimy o komentarzach, proszę usuń emotikon z mojego komentarza. Przepraszam, naruszyłem netykietę.
Piotrek, z komentarzy nic nie będę usuwał. Natomiast emoty w artykułach będą tępione. Howgh!
To mówiłem ja Blada Nerka o Świtaniu Y,