Bardzo mdły tytoń, z bardzo słabym smakiem. Lekko słodkawy, lekko pieprzny, z pojawiającymi się od czasu do czasu burleyowymi orzechami. Ale te wszystkie smaki, to jakby ich własny cień, a nie smak. Zapach tytoniu w torebce obiecuje więcej.
Tytoń łagodny, niezbyt mocny, o niezłym room note. Oczywiście, jak każdy Davidoff, technicznie bez zarzutu. Pali się od pierwszego zapalenia, równo i do końca. Nie przygasa i nie zostawia kondensatu. Trudno wyrazić o nim opinię. Aromaciarzy, szukających konkretnych smaków w rodzaju chemiczno-landrynkowej wiśni, nie zadowoli. Nie-aromaciarzy odrzuci z oczywistych względów. Raczej dla koneserów, potrafiących wydobyć z tytoniu najbardziej wysublimowane smaki, niż tytoń codzienny dla zwykłych nikotynistów.
Moim zdaniem może być niezły dla początkujących fajczarzy, ze względu na bezproblemowe palenie i łagodną moc. Tyle, że ja wolałbym Colt Gold lub Captain Black, które palą się równie dobrze, smakują równie delikatnie (to eufemizm na brak smaku), a kosztują zdecydowanie mniej. Jest w charakterze dość podobny do Petreson Sunset Breeze lub Sweet Killarney. Jedyną przewagą Davidoffa jest minimalnie niższa cena (tak na prawdę bez znaczenia, bo różnica to 3 zł).
Naprawdę nie potrafię jednoznacznie go ocenić, bo nie można o nim napisać, że jest zły. Nie jest, ale dobry też nie jest. Za 56zł, które kosztuje, wolałbym wybrać coś bardziej wyrazistego z asortymentu SG lub GH. Nawet nie namawiam nikogo na próbowanie, bo nic mnie w nim nie zachwyciło.
Najnowsze komentarze