Niedzielne popołudnie, piękna pogoda, nie za gorąco, rodzinny obiad na tarasie. Tak jak lubię. Rutyna? Nie cotygodniowy rytuał, stały punkt programu, pozwalający naładować akumulator na kolejny tydzień. Nie zapraszam gości, nie odbieram telefonów, tylko moja rodzina – my sami dla siebie. Sielanka? Też nie. Potrzeba trochę wysiłku, aby dania smakowały, choć menu też tradycyjne, trzeba wynieść stół na taras i ładnie go nakryć, trzeba podać. Kiedyś, gdy byłem nastolatkiem i siedziałem przy niedzielnym stole, myślałem że trzeba ten rytuał odbębnić i spokój. Teraz gdy mam już kilka siwych włosów i swoją rodzinę doceniam trud moich rodziców w organizowaniu niedzielnych obiadów i sam chcę taką tradycję kontynuować. Chcę by było tak samo. Chcę, aby smak schabowego w chrupiącej panierce i młodych ziemniaków z koperkiem się nie zmieniał i był tak samo dobry. Po obiedzie lubię napić się kawy, mocnej aromatycznej, czarnej. Do kawy coś słodkiego, owocowego. Na przykład … Ultimum. Jest słodki, ale delikatnie, jednostajnie, bez przesady. Nie jest to ciastko, które mdli od nadmiaru cukru i przeróżnych aromatów. Czy karmel? Byś może, tak twierdzą. Ale tylko delikatna nuta. Na pewno nie toffi, które zakleja usta. Dla mnie przyjemna, lekka słodycz. Najważniejsza jest wiśnia. Zawsze ta sama? Tak. Nachalna? Nie, zbalansowana, świeża. Czy nudna? Nie, bo prawdziwa, aturalna, nie zmienna i smaczna. Taka, jaką chcę, żeby była, zawsze gdy mam ochotę na kawę i coś słodkiego, owocowego. Ten stały i powtarzalny smak jest jak tradycja, jak cotygodniowy rytuał, a nie jak byle jaki cukierek zjedzony w pośpiechu. Dym jest gęsty, kremowy. Przy mocniejszym pociągnięciu słodycz słabnie, a wiśnia staje się trochę cierpka, jakby z pestką (może to Burley?). Wciąż naturalna, nie mocna i uszczypliwa. Kwaśna (Va?), też nie. Chwila przerwy, łyk kawy i znowu delikatny, kremowy, słodki, wiśniowy dym. Żar trzeba trochę prowadzić,ale bez przesady, nie poci się, nie kipi. I tak powolutku można się delektować do końca: łyk kawy i wisienka. Bez niespodziewanych gości, bez kaprysów, bez humorów. Przyjemnie, jak w niedzielne popołudnie.
- Akcje i Konkursy
- Fajkowe ABC
- Kupiłem cudo!
- Mistrzowie
- Recenzje tytoniu
- A&C Petersen
- Astley
- BBB
- Captain Black
- Colts
- Cornell & Diehl
- Dan Tobacco
- Davidoff
- Dunhill
- Erinmore
- Fribourg&Treyer
- G.L. Pease
- Gawith, Hoggarth & Co.
- Hearth&Home
- Holger Danske
- Ilsted’s
- Imperial Tobacco
- Mac Baren
- McClelland
- Orlik
- Paladin
- Peter Stokkebye
- Peterson
- Planta
- Pozostałe
- Rattray´s
- Robert McConnell
- Samuel Gawith
- Savinelli
- Skandinavik
- Solani
- Stanwell
- Stanislaw
- Torben Dansk
- W.O. Larsen
- Users Voice
- Wokół fajki
- Zamiast Forum
Chociaż o Ultimum już napisano tu całe elaboraty, to fajnie, że chciało Ci się podzielić z nami swoimi wrażeniami. Ja również bardzo lubiłem ten aromat, ale moim zdaniem, blend który jest aktualnie dostępny w wersji „kopertowej” zupełnie nie przypomina już tytoniu, który był sprzedawany jeszcze nie tak dawno w „zielonych puszkach”. Niemniej, nadal jest to dość przyzwoity „aromacik”.
Także zauważyłem pogorszenie smaku tego tytoniu.