Kolejny komiks. Tym razem o nabijaniu fajki płatkami, czyli tytoniem w postaci Flake. To wcale nie jest trudne i nie trzeba płatków rozdrabniać, rozkruszać, rozcierać i robić z nich „sypankę”. Flake się pali wolno, sucho i powoli, właśnie dlatego, że jest Flake… To postać niemal doskonała.
Sprasowana i cięta na płatki postać tytoniu ma cały szereg zalet. Lepiej się, na przykład, przechowuje. Nawet w wyjątkowo nieszczelnych (po rozhermetyzowaniu, rzecz jasna) puszkach od Samuela Gawitha o wiele dłużej zachowuje wilgotność , aniżeli krajanki. Naładowana do komina bez psucia sprasowanej struktury, pali się o wiele lepiej, dłużej, wolniej i do samego dna.
Jest sporo sposobów, by palić Flake’i bez skrajnego rozdrabniania. Zupełnie poprawne jest na przykład ich cięcie na kwadraciki i zapełnianie na płask komina. Ale to już ekstremalna metoda i fajka często traci ciąg albo żar układa się po ściankach i wymaga bardzo uważnego prowadzenia. Tymczasem płatki załadowane w tradycyjny sposób w postaci „snopków” lub kulek, palą się niemal bezobsługowo, niekiedy nawet nie trzeba dociskać kołeczkiem odstającego, tlącego się tytoniu.
Niektórzy koledzy rozdrabniają jednak tytoń, mimo że potrafią bez problemu ukręcić snopek. Uważają bowiem przygotowanie tytoniu do palenia za istotną część fajkowego misterium. I ja tak niekiedy czynię, szczególnie wówczas, kiedy w puszcze jest mokro i rozdrobniony tytoń wymaga mocnego podsuszenia…
1. Snopki
… ale kiedy płatki są starannie pocięte i z równą starannością ułożone w puszce oraz mają dobrą wilgotność, to fajkę ładuję najprostszą, najszybszą i, moim zdaniem, najlepszą metodą…
Mój stół roboczy wygląda tak – zamiast mojej ukochanej sosjerki, może być po prostu biała kartka papieru… Fajka raczej z wyższą główką o węższej średnicy komina.
A tak wygląda dobrej jakości płatek…
Krótsze płatki, tak ja to ma miejsce w MB Navy Flake, przełamuję na połowę; przy standardowym rozmiarze – na 3 części.
Trzema palcami zwijam je w snopek, można sobie pomóc drugą ręką. Bardziej „rozpędzlowana” strona na zewnątrz dłoni… Lepiej wówczas wypełni, zaoblone przecież, dno komina.
Wkładam snopek do komina, obracając nieco główkę – podczas obracania lepiej wchodzi, a włókna już na tym etapie układają się spiralnie…
Podczas wkładania snopka, także druga strona się „rozpędzelkowuje”.
Wciskam kciukiem, znów leciutko okręcając główkę. Nie jest istotne, w którą stronę się kręci, byle to robić zawsze w jednym kierunku.
A teraz „dobijanie” tytoniu z porządnym obrotem…
I to samo kołeczkiem – przy okazji rozciera się wierzchnią warstwę, co znacznie ułatwia rozpalanie fajki. Można na wierzch wsypać okruchy, jakie powstały podczas przełamywania płatka i „snopkowania”.
Duże fajki nabija się analogicznie, ale przełamuje się wówczas np. 2 płatki na raz – tworzenie podwójnego, potrójnego snopka wymaga pewnej wprawy. Kolegom, którzy zaczynają dopiero ładować w opisany sposób, sugeruję rozćwiczenie się na fajkach o mniejszej pojemności.
2. Kulki
Niestety, często po otworzeniu puszki, zamiast równiutko ułożonych i łatwych do rozdzielenia płatków, spotkamy przykry – ale niestety dość zwyczajny widok. Flakes są sklejone i zrujnowane. Rozdzielenie ich wymagałoby sprawności i narzędzi konserwatora starych woluminów. Nawet nie ma co próbować, trzeba po prostu odedrzeć kawałek i rozdrobnić go grubo na kartkę czy do naczynka.
Odradzam rozdrabnianie na drobno, a już rozcieranie szczególnie. Po co marnować znakomite właściwości płatków. I tak kolejne demolowanie struktury nastąpi podczas zwijania kuleczek…
O, tak będzie dobrze…
Teraz opuszkami palców – można obiema rękami – zwijam w kulkę porcję tytoniu… Formuję, formuję, nie za mocno ściskając…
Teraz można wziąć fajkę i przygotować kuleczkę do włożenia w komin. Tytoń odpowiednio wilgotny rozpręży się delikatnie…
Upycham, znowu okręcając główkę fajki. Warto na każdym etapie nabijania fajki pamiętać o spiralnym układaniu włókien tytoniu.
Takich kuleczek trzeba władować do komina 2-3…
A teraz już normalnie, jak zawsze, jak w trójwarstwówce,, jak w snopkach – kręcę fajką i ubijam tytoń. Pierwszą, drugą, trzecią kulkę… A na końcu kręcę kołeczkiem – z przycieraniem.
I to by było na tyle… Wolno palić!
Przy snopkowaniu, pod czwartym obrazkiem:
„Bardziej “rozpędzlowana” strona na zewnątrz”
Chyba do wewnątrz, wszak musi się ułożyć ładnie na dnie ;)
Kolejna świetna robota, w końcu skumałem do końca jak to się nabija kulkami. A może by jeszcze pokazać nabijanie kosteczkami?
A, chyba zrozumiałem. „Na zewnątrz” w sensie trzymania w palcach, tak?
Rozpędzlowana na zewnątrz dłoni. Był skrót myślowy, specjalnie dla Ciebie tę dłoń dodałem.
Nie znam nabijania kosteczkami, nie wiem nawet, co to są kosteczki, chętnie o tym poczytam.
No tak, nic tylko poprawiam ;)
A z kosteczkami ja robię tak: biorę flejka, tnę go nożyczkami w poprzek – jak płatek jest szeroki to uciętą część dzielę jeszcze na pół (już wzdłuż włókien) – w ten sposób powstają małe kwadraciki, wielkości mniej więcej kratki w zeszycie. Wybieram z puszki drobnicę (zawsze się jakaś znajdzie), wrzucam do fajki tworząc w ten sposób jakby ruszt. Ubijam lekko kołeczkiem, potem wrzucam kilka przygotowanych kosteczek (tak, aby zakryły poprzednią warstwę), sypię znowu drobnicę, lekko ubijam, znowu kosteczki, drobnica, ubijanie i tak dalej…
Mi ten sposób nabijania bardzo smakuje, zdecydowanie lepszy od całkowicie rozdrobnionych płatków, dym jest bardziej puszysty, a smak znacznie „okrąglejszy”. No i nie spala się tak szybko. Snopka zbyt często nie praktykuję, gaśnie mi cholerstwo…wprawy mi brak. Choć ostatnio na forum opisałem swój sposób na nabijanie snopkiem i paliło mi się juz mniej problemowo.
Btw: fajeczka to ta „oliwka” Rico?
Tak to Rico z dodatkową „obejmą” od strony szyjki – pękła sobie przy drugim czyszczeniu.
Ja tam zazwyczaj rozcieram, rozcieram, rozcieram, podsuszam, podsuszam, podsuszam i trójwarstwowo… ale to taka mało finezyjna metoda.
Jak Ci się Jacku pali w oliwce? Neutralnie, czy przebija Extra Virgin na tytoń? Czy się nadpala, z powodu oleistości? Te Rico, to w ogóle fajki do palenia, czy jednak bardziej dla szpanu?
Kolejny potrzebny komiks. Dziękujemy.
Ma z pewnością inny smak niż wrzoścówka. I tak jest z każdym nowym drewnem, którego smakuję. Moja konkretna fajka na pewno nie jest robiona z oliwkowej karpiny, w której mogą się zbierać jakieś oleje i estry. Karpina każdego drewna na świecie jest bardziej „węźlasta” i mniej podatna na rozszczepianie się.
Zamówiłem ją dla urody i z przyczyn poznawczych. Co do smaku – jest przyjemny, nie zajeżdża frytkami, opalana bez pośpiechu tworzy ładną warstewkę izolacyjną. Obawiam się jednak, że producent wycinając fajkę z pniaka, traktuje drzewo oliwne jak polscy wytwórcy gruszkę. Jeśli się o tym pamięta i nie grzebie żelazem w kominie, to będzie służyła długo. Samo drewno i „usłojenie” jest przecudnej urody.
Jak znalazłem w starych annałach, porównywalne do wrzośca są jedynie podziemne partie karpiny oraz zrakowacenia na pniu. Ergo – tak samo jak fajki z buka, klonu, wiązu.
Odradzam zakup, jeśli na końcu szyjki nie ma metalowej obrączki. Jeśli kupowałbym kolejną, co się może zdarzyć, bo – jak już pisałem – w konkretnym egzemplarzu można się zakochać, to rozpatrywałbym wyłącznie fajki z montowaniem typu army.
Dziś dotarły do mnie próbki SG SAM’S FLAKE, SG KENDAL CREAM FLAKE i tytoń zwykły cięty SG COMMONWELTH już nie mogę się doczekać wypróbowania ich :)
Jalens, wielkie dzięki za ten artykuł. Szczerze, to chyba niewiele się nauczyłem :) – trzeba praktyki. Ale przekonałeś mnie, do zakupu flake, bo do tej pory bałem się, że to trudne itd. Po przeczytaniu kupiłem sobie Louisiana Flake i nie żałuję. To sama przyjemność. Otworzyłeś przede mną nową bramkę z odkryciami. Dzięki.
Fajka raczej z wyższą główką o węższej średnicy komina.
Jednak do nabijania snopkowego wszyscy chórem polecają poty, prince i apple.
Ja uważam osobiście że to metoda na każdą fajkę, nie widzę powodu by robić to inaczej. Zresztą nawet wirginię nr. 1, Ready Rubbed (gotową do nabicia) a de-facto broken falke zwykle łapię po długości w palce i po prostu wsadzam do fajki, lekko obracając. Podziwiam Jacka za cierpliwość do wykonywania takich opisów. Polecam metodę.
Dla tych którzy nie mają czasu na nabijanie:
szybkie nabicie flake
Właśnie palę pierwszy mój snopek Jackową metodą nabity…no,pycha.
Pierwszy raz pali mi się tak fajnie płatek – bo ChF rozdrabnialem.
A teraz i nabicie fajne i tytoń wielce zacny – Bracken Flake z Kendal.
Faja jest głęboka więc snopek podwójny – i wcale ciężko nie było.
Jacku – za Twoją sprawą odkryłem cudowny smak Virginii w płatkach.
Wielkie dzięki!
Pozdrawiam jazzowo
Krzysztof
Krzysiu, Bracken Flake to aromat, A R O M A T… choć jestem pewien, że zawiera Virginię.
;+)
UkłonY,
Dzięki za uświadomienie niewiedzy…to się tak różni od tego , co dotąd paliłem , że myślałem ,że to sama Va , co najwyżej z delikatnym jakimś dodatkiem.Ale dobre jest…
I smakuje mi bardziej niż Va no 1…pycha…
Ja się jednak na purystę nie nadaję i znów aromaciarz ze mnie wylazł…
Jeszcze raz dzięki…za uświadomienie ,że jednak aromaty…
Pozdrawiam jazzowo
Krzysztof
A tak, pod drodze, jak Krzysztofie znajdujesz moc tego tytoniu, bo ja się go, nieco, lękam?
UkłonY,
Hmm…no , mocny jest , taki…wyraźny i z „pieprzykiem”.Mocniejszy paliłem tylko Black XX i SG 1792.
Ale Black mi nie smakowal , a moc Bracken Flake określił bym jako sporą – chyba zaraz po SG 1792 i Black XX – tylko te znam.
Tak ,że tytoń raczej dla facetów , mam przed nim pewien respekt…
Ale ja przez 30 lat paliłem „Extra Mocne”…
Teraz szukam zapachu , słodyczy i czegoś , co mnie zaskoczy. A Bracken Flake zaskoczył mnie zapachem torfowiska o świcie – jak w dobrym łyskaczu.Błąka się toto w smaku i można palić do whisky – wzmacnia jej smak…
Jeżeli nowicjusz może coś polecić – to serdecznie polecam , a jeżeli go palisz , to nalej sobie szklaneczkę , daj łyka , wciągnij dym i zamknij oczy…
Ja znalazłem się nad Loch Laxford w Szkocji… a Ty?
Pozdrawiam jazzowo
Krzysztof
witam brac fajcarzy :)
jako nowicjusz mam pytanie czemu fajka gasnie ???
Hmmm ciekawe pytanie… może najpierw należało by się zastanowić dlaczego się pali?
Ano zasada działania fajki jest analogiczna do sposobu działania prostego pieca. Komorę spalania gdzie jest nasze paliwo, przez komorę spalania mamy wymuszony obieg powietrza i tu jest cała zagadka- wymuszenie tego obiegu składa się z kilku procesów- po pierwsze sposobu ułożenia paliwa, tak aby pomiędzy jego elementami przepływało odpowiednio dużo powietrza, drugim ważnym elementem jest to w jaki sposób tworzymy cug, a trzecim w jaki sposób prowadzimy żar.
Jak gaśnie to albo źle nabijasz, albo źle ciągniesz powietrze, albo źle prowadzisz żar. Z drugiej strony kto powiedział że fajka ma nie gasnąć?
Dodajmy, że wpływ ma jeszcze struktura i wilgotność tytoniu, oraz engineering fajki ;)
No i jeszcze – jak słusznie zauważył JSG – może gasnąć i nawet czasem lepiej, żeby zgasło niż zamęczyło paskudnym smakiem za cenę utrzymania żaru.
Ja tam wolę żeby zgasło niż zatopiło :)
I ukręciłem snopa z Irish Flake na wierzch dałem rozdrobnione kłaczki z 1/3 płatka…i pali to się w moim Vikingu i nie gaśnie…już ponad pół godziny…sucho ,chłodno…ależ to pycha!!!
Pozdrawiam
Krzysztof
Dzisiaj wpadł mi pomysł na przygotowanie płatka flakea w sposób o którym jeszcze nie czytałem. Bardzo prosty sposób .Wybrałem płatek FVF szerokości trochę mniejszej niż szerokość komina. Zwinąłem do spiralnie do postaci
Zwoju , który na styk wypełnił komin .Zwój umiescilem równolegle do do ściany komina. Delikatnie zakrecilem ubijakiem i zrobiłem ,co prawie zawsze robię , dziurke pośrodku zaladowanego komina…. Gotowe. Pokazały się smaki, jakich wczesniej nie było, jak to zawsze boskie w przypadku FVF. Tytoń spalal się spiralnie po linii skrętu żwoju. Może ktoś z was zechce poeksperymentować….
Smacznego
Pinkplato, czy dałbyś radę pokazać to na zdjęciu, nawet jeśli nie z płatkiem flake’a to chociaż z kawałkiem kartki papieru?
Spróbuje coś podzialac może jutro… I opublikuje
… dla mnie też brzmi tajemniczo „spiralnie do postaci zwoju” – bo to stożek ma wyjść? czy jak? Zwoje zwijało się też z dwóch stron. I jeszcze ta dziurka w środku, nie mam nic przeciwko dziurkom, ale czy to świadczy o tym, że tytoń musi być mocno upchany? Też czekam na jakąś pomoc graficzną, bo chętnie spróbuję, a że każdy płatek to kilka pesos, to lepiej go nie zmarnować:)
OOOOO Bohdan Palowski się pojawił… cudownie…
Bohdan, skoro dalej istniejesz w naszym środowisku, to czy może masz jakieś wieści, kiedy możesz uregulować zobowiązanie finansowe wobec mnie, które zaciągnąłeś 3 lata temu???
A tu fajny sposób na nabijanie flake http://www.youtube.com/watch?v=7aMkJvE-Glw&feature=related
Witam wszystkich !
Jestem adeptem fajczarstwa, czytam Wasze rady i spostrzeżenia. Ostatnio kupiłem Virginie Samuela Gawitha (flake). Tytoń jest bardzo wilgotny. Postanowilem więc podsuszyc 2 płatki przed pierwszą próbą zapalenia.Czy to właściwe postępowanie ? A jesli tak to jak długo podsuszać, ile wilgoci „pozostawić” ? Czy suszyć tylko porcję tytoniu przeznaczonego na konkretne palenie czy tez można wysuszyc całą zawarość puszki? Poradźcie proszę. Dziękuję z góry i pozdrawiam wszystkich fajczarzy!
Generalnie to robi się wszystko, żeby podczas przechowywania tytoń nie wysychał (np. prasuje we flaki lub plugi). Dlatego suszenie całej puszki raczej jest troche nie po linii (ja bym nawet przełożył wszystko do słoja, bo puszki SG niezbyt są szczelne). Do suchości płatka trzeba dojść empirycznie. Ja podsuszam 1-2 godziny w całości jak jest bardzo wilgotny. Jak rozdrabniam to krócej. Można rozdrobnić przed suszeniem, albo po, albo nie rozdrabniać. Różne tytonie różnie się zachowują. Musisz poeksperymentować :) Czytaj i kombinuj. Pozdrawiam!
A to zależy, ile kto pali. Jak ktoś puszke kończy w tydzień/krócej, to jest wielki sens trzymać w puszce, nawet lekko przykrytej, zwłaszcza tak mokre rzeczy, jak flaki od SG. Płatek FVF założyciel tego portalu suszył w całości przez jakieś 8 godzin, o ile pamiętam. Alan rozkłada całość torby 250, podsusza i potem dopiero chowa do słoja. Ale on pali sporo, no i regularnie, do przechowywania można mokre.
Generalnie FVF trzeba podsuszać raczej dłużej niż krócej, bo wolno schnie.
Ciekawy temat poruszony. Ja zawsze po otwarciu puszki tytoń przekładam do słoja. Zostawiam sobie część na powiedzmy 3 palenia i trzymam go w woreczku w podręcznej puszce. Jak mi się skończy to wyciągam płatek/porcję ready rubbed i w zależności od tego jaki jest tytoń dodatkowo podsuszam albo palę od razu. Lubię palić tytonie nieco mokre bo mi bardziej smakują, choć wydzielają więcej kondensatu (często wycioruję i luźno ubijam co ułatwia palenie). Przesuszone mają większą moc kosztem smaku.
Ciekaw jestem jak inni to robią…
pozdrawiam