Witam!
I już śpieszę z tłumaczeniem dla tych, którzy edukację z języka niemieckiego zakończyli na „Czterech pancernych i psie”. „Mutter, der Mann mit dem Koks ist da” to tytuł prześmiesznej piosenki Falco (austriacki artysta znany głównie z przebojów „Rock me Amadeus” i „Jenny”), a tytuł znaczy ni mniej ni więcej : Mamo, człowiek z koksem przyszedł! Jest to nawiązanie do czasów kiedy w Wiedniu istniała cała armia ludzi roznoszących po kamienicach węgiel opałowy. Nikt, nawet biedota z kamienic nie nosił osobiście węgla na czwarte piętro. Od tego był właśnie człowiek z węglem. Obecnie w kamienicach wiedeńskich nie mieszka już biedota. A człowiek z węglem nie nosi już węgla tylko koks. I nie jest to koks do palenia w piecu. To taka gra słów. Współcześnie w języku niemieckim Koks to synonim narkotyków a Kohle (węgiel) to synonim pieniędzy. W piosence najpierw Falco śpiewa o tym jak na początku wieku w koksowniach węgiel zamieniał się w koks, bo ludzie poszukiwali źródła wysokokalorycznego opału, a w drugiej części utworu Koks (czyli narkotyki) zamieniają się w węgiel (Kohle) czyli pieniądze. A co to ma wspólnego z paleniem aromatyzowanych tytoni? Otóż ma wiele wspólnego. Tych z was, którzy już ujrzeli oczyma wyobraźni jak im się koks zamienia w fajce w węgiel muszę rozczarować. Nic takiego się nie stanie. Z powodzeniem natomiast węgiel może zamienić się w koks.
Teraz trochę chemii organicznej. Koks to wysokokaloryczny produkt powstający w procesie niecałkowitego spalania węgla. W temperaturze od 600 do 1200 stopni, przedmuchiwany gorącymi gazami i, co równie ważne, przy ograniczonym dostępie tlenu węgiel zamienia się w koks. Wydziela gazy, różne gazy, głównie związki siarki.
I teraz przypomnij sobie fajczarzu co czytałeś na forach o tytoniach aromatyzowanych. A to, że się nie spala do końca, że nie da się go spalić do końca, że pod koniec palenia gorzknieje, że pod koniec lub nawet już w połowie palenia fajka nabiera zbyt wysokiej temperatury, że nie da się opalić fajki aromatem bo żar nigdy nie dochodzi do dna fajki. Może nawet wielu z was miało z tym osobiście kłopot. Może tak jak ja, zauważyliście w trakcie palenia taki żółtawy dymek w kominku (tak, tak, to siarka!). Wszystkie te fakty i zamiłowanie do aromatów plus wrodzona dokładność i nabyta polska oszczędność skłoniły mnie do przemyśleń. Coś musi być nie tak. Skoro tytonie niearomatyzowane spalają sie w mojej fajce do końca a aromaty nie, a co więcej połowę ładunku wysypuję na koniec w postaci koksiku, to coś musi być nie tak.
Winny oczywiście jest fajczarz. A właściwie sposób nabijania fajki. Klasyczny sposób ubijania tytoniu w aromatach się nie sprawdza. Są zbyt wilgotne. Szczególnie trudne aromaty takie jak Stanwell Vanilla nabite klasycznym 1/3 luźno, 1/3 średnio mocno ubite i 1/3 bardzo mocno ubite będą wytwarzały koks. Na początku jest fajnie ale gdzieś tak w połowie palenia, kiedy w kominie zrobi się ciasno (wilgotne aromaty bardzo mocno się rozprężają), a szybkie palenie nie daje czasu na ulotnienie się wody i jej odparowanie, na dnie fajki powstają warunki do koksowania. Temperatura osiąga 600 stopni lub więcej. Dostęp tlenu jest upośledzony, a poprzez ubijanie,tworzą się wręcz idealne warunki do powstania koksu. Nie może być inaczej – większość masy tytoniu to węgiel, główny pierwiastek substancji organicznych. Skutki są różne. Żółty dymek to pewny znak koksowania. W końcu fajka gaśnie. Sięgasz po zapałki i podpalasz. Z reguły wystarczy krótki podpalenie. Zapala się skoksowany tytoń. Ponieważ podczas zapalania ciągniesz mocniej tlenu jest sporo i nie trzeba zapalać dwa razy. A chwilę potem faja jest tak gorąca, że nie da się utrzymać w dłoni. To wysokokaloryczny koks daje czadu. Rozgrzewa się do znacznie wyższych temperatur niż tytoń. I koniec przyjemności. Facet z koksem puka do drzwi.
Co z tym zrobić? Moje przemyślenia zapewne nie będą jakimś objawieniem dla doświadczonych fajczarzy. Raczej pomogą tym, którzy zaczynają przygody z fajką lub z aromatyzowanymi tytoniami.
Po pierwsze: nie nabijaj fajki sposobem klasycznym. Pakuj aromat luźno do pełna, tylko wierzchnią warstwę przyklep palcem. Moim zdaniem tylko górna jedna piąta tytoniu powinna być mocniej ubita. Da to warstwom na dole miejsce do rozprężania się i możliwość odparowywania wilgoci, tak aby uleciała z dymem a nie tworzyła kondensatu. Nie ładuj górnych 2-3 milimetrów bo zjarasz rim fajki. Aromaty rozprężają się bardziej niż zwykłe tytonie.
Po drugie: nie ubijaj tytoniu w trakcie palenia. Jeśli już to bardzo lekko i bardzo rzadko. Nawet własny ciężar ubijaka to zbyt wiele. Nie prowadź żaru, daj się prowadzić. Ubijanie odcina dolne warstwy ładunku od tlenu. Skutek jest oczywisty: koks i kondensat.
Po trzecie: jeśli fajka zgaśnie lub przygasa to nie traktuj jej ubijakiem tylko podpal na nowo.
Po czwarte: nie staraj się uzyskać „cichej” fajki od początku palenia. Niewielki świst na początku zniknie sam w trakcie palenia kiedy środkowe i dolne warstwy tytoniu się rozprężą pod wpływem ciepła. To samo się stanie w fajce nabitej aromatem w sposób klasyczny, tyle że to doprowadzi do nadmiernego jej uszczelnienia i odetnie „doły” od tlenu. Razem z wysoką temperaturą da to oczywiście koksowanie.
Luźno, luźniej, aromat. To, moim skromnym zdaniem, zasady nabijania fajki tytoniami aromatyzowanymi. Oczywiście są różne aromaty. Stanwell Vanilla jest chyba najtrudniejszy. Nie oznacza to, że paląc go nie można się do końca palenia delektować aromatem. Można, pod warunkiem, że rozumie się co dzieje się w kominie. Mnie udaje się wysypać popiół po Stanwellu Vanilla jak po zwykłym tytoniu. Nie zawsze ale bardzo często. Czego i wam wszystkim życzę.
A poza tym, nikt z was nie chce żeby dziecko wołało z przedpokoju: „Mamo, pan z koksem przyszedł!”
Podpiąłbym ten tekst do poradnika „Fajka W Praktyce” Do menu z lewej strony. Jest świetny!
Podpinam sie do prosby o podpiecie. Wreszcie wiem co robilem zle. ;)
Empirycznie doszedłem do tego samego wniosku. A to głównie przez przypadek po przeczytaniu recenzji Jalensa i zapakowaniu Belliniego „na raz” i pierwszym cudownym spaleniu „aromata”.
Bardzo dobry tekst, świetnie napisany, z bardzo fajnymi wnioskami.
Przydałoby się zdjęcie jeszcze, na główną lądują artykuły zazwyczaj z obrazkiem. :) Jest też kilka baboków interpunkcyjnych, ale są kwestie czysto estetyczne. :)
Gratuluję i mocno liczę na więcej takich artykułów, bo aż miło się je czyta.
Hej!
Zdjęcie hmm czego miałoby to być? Ładowania fajki krok po kroku? Może lepiej fimik malutki. Jestem w stanie jakoś to zrobić. Niewiem tylko czy można takie coś wkleić. Jak nie to zdjęcia 3 lub 4. Ludzieee nieznoszę interpunkcji. Stawianie przecinka sprawia mi ból fizyczny.
Mam na myśli zdjęcie, które bedzie widać z poziomu strony głównej. Opis jest na tyle przejrzysty, że film czy zdjęcia nie są superpotrzebne, choć fajnie, jakbyś to przekomiksował. :)
Poprawiłem literówki, połączyłem oba teksty odnośnikami i dodałem do „Fajka w praktyce”. Bardzo fajne teksty Adamie, dziękujemy!
Dzięki bardzo, takie to logiczne i oczywiste, że aż głupio przyznać się przed samym sobą do tego, że się nie dostrzegło wcześniej związku między prawami fizyki oraz chemii i zasadami palenia. Szacunek dla Autora. Sztuką jest przekonująco podzielić się własnymi, rzetelnie zdobytymi doświadczeniami, ale wesprzeć je jeszcze naukową analizą – to już majstersztyk!
Jak dla mnie, kolejna ważna lekcja. Tylko czekam gdy kiedyś któraś z moich fajek przemówi do mnie ” trochę kultury k..wa ! ”
Kolego, Wielki Szacun dla Ciebie.
Drogi Adamie,
Właśnie dopaliłem do białego popiołu porcję aromatu macbarena. Dzięki tobie odzyskałem przyjemność palenia aromatów. Spopielam tytoń od około 20 lat ale z baaaardzo małą częstotliwością. Pogodziłem się już z tym, że pierwsza połowa fajki smakuje a potem już męczy. Nabijałem na trzy warstwy. Jak robiło się kwaśno i mokro to wyrzucałem resztę. Dzisiaj nabiłem inaczej. Pełny luz w fajce, tak jak opisałeś powyżej. Palenie suche, przyjemne, aromatyczne, do końca, bialutko. Dzięki za poradę.
dziękuję ;)
Pytanie jakie chcę zadać pewnie już padło, ale mimo to je zadam.
Kupiłem tytoń Petersona Connoisseur`s Choice, dziś ku mojemu zaskoczeniu czułem prawie do końca smak i aromat tytoniu, co było dla mnie miłym doświadczeniem.
Jednak po wytrząchnięciu z komina fajki popiołu znalazł się tam jeszcze niedopalony tytoń, nienaruszony przez żar, jakby nigdy żar do niego nie dotarł. Teraz moje pytanie, czy należy lekko tytoń przesuszyć?Ja go paliłem prosto z puszki, i jest dość wilgotny.
W zasadzie sam sobie na pytanie odpowiadasz. Jezeli na dnie byl nie spalony tyton a Ty dawales prosto z puszki wilgotny tyton (jeszcze aromatowy) to jasne jest ze trzeba suszyc. Jak dajesz zbyt wilgotny to trudniej rozpalac. Trzeba mocniej ciagnac. To powoduje zwiekszona ilosc kondensatu i tyton na dnie doslownie plywa w kondensacie, przez co jest niemalze niepalny. Czyli: podsuszac i palic ostrozniej.
Warto poswiecic czas na przeczytanie tego artykulu. Donra robota. Pozdrawiam
Warto poświęcić czas na całą lewą belkę – bo tam jest to, co najważniejsze. Co nie znaczy, że poza tym nie ma wartościowych tekstów – ale te wyróżnione stanowią wybrany przez społeczność i redakcję punkt odniesienia.
Gdyby nie ta belka, to bym nie widział, co do czego. Ten portal na początku przygody z fajką był dla mnie jak objawienie. Serio.
Wielkie dzięki! Jestem początkującym fajczarzem i po trzech nieudanych próbach (pół pudełka spalonych zapałek na jedno palenie fajki, żółtawy smrodliwy dymek,posmak przeterminowanych palonych „Sportów”, lub jak kto woli „Popularnych”) zacząłem się zastanawiać o co chodzi, gdzie ten aromat (tytoń 7 Seas Regular Blend) i po co ja się za to biorę, gdy przeczytałem ten artykuł i olśnienie. Nagle okazało się, że tytoń gaśnie o wiele rzadziej (3-4 razy), fajka nie parzy w dłoń, dymek jest biały i odnalazł się aromat tytoniu. A wystarczyło zrezygnować z ładowania „na trzy” i po prostu wsadzić tytoń do komina lekko przyklepać i pojawiła się przyjemność palenia. Jeszcze raz wielkie dzięki.
Ja proponuję jeszcze kupić jakiś lepszy tytoń, nawet aromat ale lepszy :)
Bardzo dziękuję, przyjemnie i bezproblemowo pali się po nabiciu tym sposobem.
Ja tam niemiecki zakończyłem na
Ja naturlisch. Ich liebe deuch.
To była odpowiedź na wszystko więc co więcej trzeba było.