Gdybyście spytali pierwszego napotkanego przechodnia, jak według nich wygląda fajczarz, odpowiedzieliby zapewne, że posiada mocny zarost, jest dosyć posunięty wiekowo (delikatnie mówiąc), a także zawsze spokojny i opanowany. Nierzadko nosi kapelusz, nieobce są mu również okulary. Jest myślicielem, pisarzem, człowiekiem sztuki, takim, który ma dużo czasu oraz pieniędzy na swoje przyjemności. Czy jest tak w istocie?
Wizerunek ten mocno oparty jest na stereotypach, jednak gdyby poszukać głębiej, aż do źródeł takowych, nie jest pewne dlaczego właśnie tak, a nie inaczej ludzie postrzegają fajczarza. W końcu fajkę palono kiedyś we wszystkich kręgach, była ona niezwykle popularna tak wśród pospolitego ludu, jak i arystokracji.
Wśród owych myślicieli, których po dziś dzień można spotkać z fajką w zębach (najsłynniejszym filozofem współczesnym palącym fajkę był Jean Paul Sartre) – pałętają się robotnicy, chłopi i inni tak zwani zwykli obywatele. W malarstwie motyw fajki był popularny, ale zazwyczaj przedstawiano na obrazach ludzi klasy niższej, względnie mieszczaństwo. Być może sportretowanie hrabiego z fajką w zębach się nie godziło?
Fajka wydaje się wielkopańską przyjemnością, znowuż bycie wielkim panem w dzisiejszych czasach musi kojarzyć się z posiadaniem względnej wolności ekonomicznej, a co za tym idzie, także swobody czasu. Bogacze muszą mieć go więcej, bo większość ich obowiązków wykonują ich pracownicy – tak może się to kojarzyć dzisiaj. Pewnie dlatego ta nieszczęsna broda – zapuszczają ci, którzy mogą sobie na to pozwolić, ze względu na taką, a nie inną rolę społeczną.
Czy widzieliście maklera z Wall Street, który ma sporą brodę? Nie? No bo nie ma on czasu, ani cierpliwości na jej zapuszczanie, większość wysiłków wkłada w zarabianie pieniędzy dla innych – to raz, dwa – jego wizerunek musi być nieskazitelny. Fajczarz może być ekstrawagancki – jak fajka, to czemu nie broda? I tak po nitce do kłębka…
Tymczasem najbardziej znanym fajczarzem na świecie jest niewątpliwie Sherlock Holmes – postać fikcyjna, wymyślona przez sir Arthura Conan Doyle’a. Nasz drogi detektyw już z samej racji tego, że jest detektywem, niekoniecznie zmieściłby się w stereotypowym postrzeganiu fajczarzy. Nie ma wszak brody, jego praca wymaga ciągłego przemieszczania się, dochodzenia, pakowania się w tarapaty. Musi większość swojego czasu poświęcić na ściganie przestępców, unikanie pułapek, etc. Nie powinien więc mieć możliwości oraz luksusu siadania z fajką w fotelu. Nie może wszak marnotrawić ani minuty, prawda?
Tyle, że fajka wcale niekoniecznie musi nadawać się tylko do wieczornych posiadywań fotelowo-kanapowych. Równie dobrze może być towarzyszem w innych, wymagających ruchu sytuacjach. Uogólniając na korzyść fajczarzy – to nie tylko stacjonarne zajęcie przeznaczone dla leniwych facetów oraz sędziwych staruszków. To także atrybut ludzi aktywnych, poszukujących nowych doznań i smaków. Niekoniecznie krezusów, bo niekoniecznie musi to być bardzo drogie hobby. Fajka kojarzy się z przygodą, a że przygoda łączy pokolenia – ćmić może ów staruszek, ale także młodzik. Pod warunkiem, że obaj są otwarci na świat oraz jego dobrocie.
Wracając do Sherlocka – bardzo cieszy mnie szczególnie jego nowe wcielenie, rodem z najnowszego filmu o słynnym detektywie. Jest to postać zgoła inna od doylowskiego pierwowzoru. To nie chłodny Anglik, ale chuligan i pijaczyna, zadymiarz, człowiek bezczelny, z niewyparzoną gębą.
Jego sztuka dedukcji ogranicza się praktycznie do bójek, do analizowania, gdzie powinien uderzyć i z jaką mocą, by wygrać. Nie ma szczęścia do kobiet i chyba nie ma o to ani do nich, ani do siebie pretensji, choć jakaś nuta smutku się w nim czai.
I pali fajkę, ale nie taką, z jaką zwykliśmy go widzieć. Jego wcześniejsze wcielenia szczyciły się posiadaniem benta, zaś w najnowszej odsłonie jest to fajka prosta. Palona w najróżniejszych okolicznościach, towarzysząca Sherlockowi nawet podczas finałowej zadymy, odgrywa w filmie istotną rolę, pojawia się raz po raz.
Wraz ze zmianą wygięcia zmienił się pomysł na główne hobby Sherlocka (jak pamiętamy – nie jedyne, był on wszak także opiumistą) – już nie przechadza się z fajką po salonach i nie wygłasza złożonych wykładów na temat tego, co dostrzegł, co wydedukował, kogo podejrzewał. Raczej goni z fajką w zębach przez miasto, niszczy nią skomplikowane urządzenia spuszczając przy okazji wrogom solidny łomot. Fajka przestała być zwykłym narzędziem, a zaczęła pełne przygód życie. Przestała być wypełniaczem, stała się pełnoprawnym towarzyszem śledztwa.
To pewien sposób na odbrązowienie wizerunku fajczarza. Nowy Sherlock pokazuje wszem i wobec, że towarzystwo fajki nie wymaga wcale ślęczenia w fotelu, czy wolnego przechadzania się po parku. Nie przynależy ona również jedynie do starszych panów z brzuchem, wąsami, brodą oraz kapeluszem. Można inaczej – można na świeżo, bez czołobitności, ale z szacunkiem.
Bo największym szacunkiem dla fajki jest uznanie, iż może ona współistnieć z fajczarzem – zawsze i wszędzie. Romantyczna to teza, ale nie bez racji. Wszak nam – fajczarzom – fajka przystaje do każdej okazji.
Niewielu z fajczarzy, a już na pewno wędrujących po internecie, odnajdzie się w stereotypie, o którym pisałem na początku. Jest on nieprawdziwy i krzywdzący – tak naprawdę palenie fajki angażuje tyle sił, tyle zapału i energii, iż nie ma mowy o kanapowych dziadkach i leniwych facetach.
Fajka nie pozwala się zestarzeć, fajka odmładza, dodaje energii, nie pozwala na zastygnięcie w życiowym bezruchu i maraźmie.
Sherlock Holmes, reżyseria Guy Ritchie scenariusz Michael Robert Johnson , Simon Kinberg (więcej…) zdjęcia Philippe Rousselot muzyka Hans Zimmer czas trwania: 128 dystrybucja: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.
No to już wiem ,że moja broda nadaje się)))Nie będę sie golił, a jakże)
Emil, sam se biegnij!
Najlepsze jest to, że autor tego wpisu sam ma brodę, wąsy, siwieje i lubi palić kanapowo ;]
jeden z aktywnych sposobów na palenie fajki jaki uskuteczniam, to rower- szaleństwo… widać nie jestem odosobniony:
http://www.flickr.com/photos/normko/742448396/
http://www.flickr.com/photos/mymundanelife/3470437938/
Do napisania tego felietonu natchnęły mnie właśnie Twoje zdjęcia, które wrzucałeś kiedyś na forum fajczarzy. Chciałem pokazać, że można inaczej, niż kanapowo. Miło, żeś tu wpadł. I dzięki za komentarz :)
Wspaniały artykuł – dla mnie najleprzy jest cały rytuał,spokój, i też oczywiście rowerek z pieskiem .Rano wyskakuje z piskiem na rowerze do lasu i tam ..pykam fajeczke ciesząc sie spokojem i pięknem zapominając o kłopotach.