Fajka przyszła!
Wybierając ją zastanawiałem się czemu została przedstawiona jako „No name. Litość i Trwoga”. Ja już wiem, a Państwu pokażę za chwilę. Trwoga mnie ogarnęła na jej widok i pierwsze co pomyślałem to: „nie da rady, kupię inną i napiszę, że to ta po renowacji”. No dobra, aż takich myśli nie miałem, ale strach był. Jednak jakiś głos kazał mi się zlitować nad tą fajką i przynajmniej spróbować przywrócić ją do życia, w końcu zaniechanie pomocy poszkodowanemu to też przestępstwo.
Rozdział I „Wstępna ocena”
Nierówny rim, fajka poobijana, pewnie po paru kieliszkach spirytusu wyjdą kitowania. Ustnik zielony ale żywię nadzieję, że to nie pleśń, a jeśli już to szlachetna. Jest szansa na w miarę przyzwoite usłojenie przynajmniej po jednej stronie główki. Taki efekt wybuchu, czyli nic po środku i promyczki dokoła. Lepiej pokażą to zdjęcia:
Doszczętnie spalony rim i gruba warstwa nagaru. Jak w tym dało się jeszcze palić?
Prawie cały komin poobijany i w jednym miejscu opalony. Podobno ta fajka miała być „no name”, a na jednym ze zdjęć nawet widać napis „THE” na szyjce, Zastanawia mnie co mogło być dalej?
Po tym ustniku albo ktoś jeździł zębami albo próbował coś ratować, czyścić? A to białe na ostatnim zdjęciu jest po prostu „fe”.
I zdjęcia fajki w całej okazałości swej piękności.
Rozdział II „Warsztat”
Papiery ścierne, taśma papierowa, przedłużacz, spinacz do bielizny, kołek rozporowy z wkrętem, stolnica, imadło, gazeta, spirytus i waciki. Wszystko się może przydać.
Pierwszym zabiegiem była próba ratowania rimu za pomocą wacika i spirytusu. Niestety przypalenie, spalenie i nierówności były zbyt głębokie więc zostało tylko ostrożne spiłowanie.
Papier ścierny o coraz większych gradacjach pocięty w paski i podklejony taśmą papierową czekał już przygotowany. Z racji braku porządnego frezu włożyłem w komin fajki spinacz do bielizny tak by wystawała z niego ta część, którą się przypina ubrania i zamocowałem w imadle. Od razu uprzedzę, że nie zdawało to egzaminu najlepiej i często trzeba było poprawiać mocowanie ale dało radę. A szkoda bo miałem zamiar zrobić wynalazek z kołka rozporowego i dwóch kawałków gumy.
Dalej było tylko ścieranie bejcy/lakieru tak jak opisał to JSG . Kiedy zacząłem używać już papierów o większej gradacji włożyłem w fajkę ustnik żeby zetrzeć to, co ewentualnie wystawałoby poza krawędź szyjki fajki.
Po szlifowaniu nie było widać już żadnych obić, jedynie bardziej widoczne stały się kitowania. Rim ostrożnie starałem się spiłować za pomocą pilnika i wyrównać papierem ściernym. Na przedniej ściance została głęboka wyrwa a po bokach nadpalenia, ale nie chciałem ścierać rimu dalej.
Powyżej zdjęcie po szlifowaniu fajki.
Teraz rzecz wg. mnie trudna ciężka, i niewdzięczna. Frezik z owiniętym jakąś ściereczką uchwytem w dłoń i frezujemy. Ciężko idzie, oj bardzo ciężko. Jak dalej tak będzie to będzie trzeba ją zalać i frezować na mokro choć chciałbym tego uniknąć przynajmniej w początkowej fazie. Uprzedzam, że fajka w środku wygląda jakby ktoś grzebał w niej cyrklem.
Wnętrze komina po frezowaniu.
Wypadałoby to wygładzić. KrzysT pisał o korku od wina owiniętym papierem ściernym . Chyba będzie to sensowna metoda. Dobieram na początek papier o średniej gradacji, żeby dotrzeć do gołego drewna. Potem zmieniam papiery na kolejne gradacje i wygładzam wnętrze komina. (Niestety zamiast korka używałem własnego palca. Tłumaczyć się mogę tym, że korki są mi wielce potrzebne żeby mi trunki z butelek nie wyparowały. Na niektórych zdjęciach widać bardziej odkryty napis na szyjce. Niestety nie ukazał się tam napis „Dunhill” ani żaden równie radosny a jedynie „THE BRIAR” o ile dobrze to odczytuję. Czyli mogę uznawać fajkę za ”no name”. Bo wzmianki o „THE BRIAR” nie znalazłem.
Efekt
No to skoro lakiery zostały pościerane a komin wyczyszczony to wrzucamy fajkę do spirytusu (rozpuszczalnik do szelaku) i przechodzimy do higienizacji ustnika.
Najpierw myjemy go wstępnie płynem do mycia naczyń. Szorujemy z zewnątrz i przy pomocy wyciorów wewnątrz. Wrzucamy do pokrywki od słoika zalanej cifem czy innym chlorstwem i czekamy kilka godzin…
…
Ostrożnie wyjmujemy ustnik z nakrętki żeby nie pobrudzić paluchami i ponownie płynem do mycia naczyń myjemy, szorujemy, przepłukujemy, wyciorujemy i suszymy ręcznikiem papierowym. Następnie ponownie myjemy, szorujemy przepłukujemy, wyciorujemy. Tym razem używamy spirytusu spożywczego. Ustnik prawie gotowy. Jeszcze tylko papiery ścierne wodne i pod bieżącą wodą szlifujemy ustnik aż do nadania mu czarnego koloru.
Rozdział III „Prace wykończeniowe”
Fajka wyjąłem ze spirytusu i poczekałem aż wstępnie wyschnie. Zostawiłem ją w spokoju na kilka dni, żadnego wypiekania bo i tak nie będę w niej palił przez najbliższy rok co najmniej o ile nie dłużej. Po tygodniu fajeczka została pomalowana oliwą z dodatkiem alkoholu, co dało jej ciemniejszy kolor. Nawet ciut za ciemny jak dla mnie bo osobiście preferuję fajki jasne (choć posiadam taką tylko jedną). Jednak ma to swój plus, że skrywa większość kitowań (i tak je widać nawet z daleka). Po tym zabiegu i wytarciu fajki ręcznikiem papierowym zaczęło się kołeczkowanie, fajka może nie uzyskała blasku przypisywanego narządom najlepszych przyjaciół człowieka ale zawinił jak sądzę, podejrzewam, a nawet jestem tego pewien, że kołeczek z drewnianej łyżki, który choćby bardzo chciał to nie jest twardszy od wrzośca. Następnie na całą fajkę łącznie z ustnikiem poszła carnauba i ponowne kołeczkowanie, potem polerowanie szmatką i efekt końcowy widzimy na zdjęciach.
Efekt końcowy
Fajka jest tak naprawdę nie ukończona tak jak być powinna ale może nowincjuszowi koledzy wybaczą mimo, że poprzednicy postawili poprzeczkę wysoko. Spód komina nie wygląda najlepiej ale nie chciałem go pogłębiać a zalepiać popiołoklejem też nie chcę z dwóch powodów. Nawiert jest właściwie na idealnej wysokości, tylko że jest gruby. Tak gruby, że czyszcząc fajkę po paleniu tylko zniszczyłbym całą plastykę na dnie komina.
Pozdrawiam,
zogaor.
E tam, aż tak źle nie wyglądała. Szkoda, że rim taki obrośnięty futrem, ale jak widać – się dało. Wygląda ślicznie i niech się dobrze pali. Gratulacje!
Pogratulował)))
Niezły hardkor. Ale coś wyszło. I chyba o to się rozchodzi.
Niech się smacznie tli!
Po pierwsze gratulacje. Całkiem fajnie wyszło.
A łatwo nie było, bo to był ogryzek straszny ;)
Do czego ja bym się na pierwszy rzut oka czepnął:
1. Nie splantowałeś rimu – Twoja wola i słusznie. Ale spokojnie można było (nadal można!) zaoblić WEWNĘTRZNĄ krawędź. Ewentualnie zrobić w niej załamanie pod kątem. Pozbędziesz się tych brzydkich nadpaleń.
2. Napisałeś o pilniku i frezie. Pilnik jest przy tego typu pracach urządzeniem IHMO zbędnym. Jedyne miejsce, gdzie można ewentualnie stosować pilniczki, to ustnik, gdzie chcemy poprawić wylot, ewentualnie coś przyszlifować w okolicach zgryzu. Do prac przy drewnie gradacja papieru rzędu 800 z zewnątrz i 240 w kominie jest więcej niż wystarczająca.
3. Skrobanie główki z zewnątrz robiłeś bez zamocowanego ustnika. Efekt? Zdjąłeś więcej drewna, niż ustnika i powstał „schodek”. Zwykle schodek powstaje w drugą stronę tzn. mniej jest ustnika, niż szyjki, ale tak, czy inaczej, nie wygląda to pięknie. Tę okolicę szlifujemy zawsze RAZEM. Dodatkowo – zatarłeś też całkowicie napisy. Na tej fajce nie mają one zapewne wielkiej wartości (choć dla wartości historycznej fajki znaczenie mają zawsze), ale generalnie na przyszłość unikałbym jeżdżenia po napisach papierem więcej, niż to konieczne. Nie warto ;) W ogóle zresztą mam wrażenie, że zdjąłeś tego drewna trochę za dużo.
4. „Niestety zamiast korka używałem własnego palca. Tłumaczyć się mogę tym, że korki są mi wielce potrzebne żeby mi trunki z butelek nie wyparowały” – na to jest jedna rada. Należy więcej pić :)
5. Brak zdjęcia komina w środku po renowacji. Ja wiem, że to nie jest łatwe takie sfotografowanie, ale warto je zamieścić. Bo to najważniejsza część jest ;)
Ale generalnie – nie jest źle. Najważniejsze, że się przełamałeś, zyskałeś doświadczenie i masz naukę na przyszłość.
Dziękuję za uwagi. Co do uwagi nr 3 skrobałem razem z ustnikiem ale dopiero mniejszymi gradacjami papieru żeby nie doprowadzić do sytuacji, o której wspomniałeś, czyli zeskrobania większej ilości ustnika niż fajki. Co do napisu to widać go obecnie ciut więcej niż zanim zacząłem sztuczki magiczne z fajką. Przyznaję wstawiłem za małe zdjęcie końcowe, żeby można było to dokładnie zobaczyć.
Fajka doprawdy szpetna, akcja Giveaway była chyba jedyną szansą by komukolwiek chciało się coś z nią robić. Gratuluję Zagorowi podjęcia się tego trudu.
Prawie wszystkie moje fajki były kiedyś w podobnym stanie ;)
No i kilka godzin ustnika w chlorstwie to jednak trochę za dużo, powierzchnia robi się coraz bardziej chropowata i więcej trzeba ścierać. Ja trzymam maksymalnie 20 minut.
Faktycznie powierzchnia była mocno chropowata po umyciu ustnika, trochę się tym nawet wystraszyłem, ale skoro zeszło po potraktowaniu papierem wodnym to znaczy, ze nie było tak źle. Ale dzięki za radę na przyszłość.
Moim zdaniem fajka wcale nie jest szpetna – wyszedł zupełnie zgranby canadian.
To, że nosi – mimo reanimacji – liczne ślady użytkowania? I co z tego? Zogaor poświęcił jej kupę czasu i może mieć sporo frajdy w użytkowaniu.
Gratulacje!
Ależ oczywiście. Nie mam nic do samego procesu renowacji oraz jej efektów. Chodziło mi o stan i wygląd fajki samej w sobie, myślałem, że jasno się wyraziłem:) A, że frajdy sama robota jak i palenie może przynieść sporo, nie przeczę.
ps. raczej billiard niż canadian, czyż nie?
Billiard, billiard :)
Gratuluję – wyszła całkiem zgrabna fajka. Taki gruby nagar można próbować usunąć (za radą JSG) na mokro, tj. po kąpieli w spirytusie tępym nożem (takim jak prawie kazdy ma w domu, zakrąglony bez ząbków – do smarowania pieczywa). Efekt jest bardzo dobry i to bez potrzeby użycia dremelka.
Ja jako jednostka leniwa zakupiłem kiedyś na eBayu coś takiego: http://image.timepassagesnostalgia.com/watermarked/images28/2865pipeclean.jpg
Nie jest to pewnie tak wygodne w użyciu jak frez, ale do wstępnego usunięcia nagaru nadaje się idealnie.
Ale czy to nie robi w kominie V zamiast U ?
Jak się tym tylko zdziera nagar (czasem nawet nie do zera) to ściankom nic nie ma prawa się stać. Prędzej martwiłbym się o wytrzymałość tego maleństwa – dla mnie jest to bardzo niepewna cecha, choć posiadam taki i kiedyś dawał (jakoś) radę. Ja jednak polecam =>taki< = frez oraz zwykły, zaoblony nóż (do mniejszych kominów, gdyż zalinkowany frez przy pewnych średnicach już się nie mieści).
Są też średnice przy których „mieści się za bardzo” :)
Ale taki frezik już łatwiej pogrubasić niż pocienkować :)
Wbrew pozorom nie. On jest dość sprytnie zrobiony i daje się ustawić również „równolegle”.
Wytrzymałość natomiast… cóż. Swój nieco skręciłem ;) Ale nadal działa.
A to była taka ładna fajka, z tym nadpalonym rimem i odrapaniami… Ale cóż…
Cóż, nie była. Chyba, że ktoś chciałby opowiadać o tym gdzie ona to nie była i czego nie robiła to nadawała by się jako eksponat idealnie.
Ale to już nie jest ta fajka co wcześniej. Wiem, że ona nie ma żadnej wartości itd… dla mnie wyrwano jej dusze :). Niech smakuje.
Bo to grzeszna dusza była.