Jakoś pod koniec września ubiegłego roku stałem się szczęśliwym posiadaczem fajki firmy Peterson: Churchwarden Dublin. Wraz z wrzoścowym Brógiem #81 była to kolejna fajka po debiutanckiej gruszce. Szalenie lubię churchwardeny, jednak jestem co do nich dość wybredny – a ten Pet mnie najzwyczajniej w świecie oczarował.
O jego zaletach i wadach rozpisywać się nie będę, temat o starych i nowych fajkach tego producenta nadaje się na osobny artykuł. Mam tu coś innego do opowiedzenia…
Ponad dwa miesiące później siedziałem późną porą przy biurku i czyściłem swoje fajeczki… Miałem akurat owego churchwardena w rękach. Pucowanie bawełnianą szmatką, rysowanie miękkim ołówkiem po czopie ustnika i wnętrzu szyjki. Jeszcze raz wyczyściłem szmatką ustnik, wkręcam go w fajkę… TRACH!!!
Czop złamany, został w szyjce… oczom swym nie wierzyłem. Nagły wzrost ciśnienia, tętno niczym strzały z maszynowego karabinu – juz w głowie kołatała mi wizja najbliższego OIOM-u.
Kiedy już w miarę do siebie doszedłem, przypomniałem sobie o forum FMS: byłem na 100% pewny, że ktoś przedstawiał tam swoje doświadczenia z identycznym problemem (i również z tą samą marką). Szybkie wklepywanie w wyszukiwarkę, chwilka przeglądania wyników – JEST!
Przeczytałem, nawet zostało napisane, że ustnik za darmo wymienili. Napisałem prywatną wiadomość do autora. W odpowiedzi dostałem poradę, aby uderzać z tym do samego Petersona. Tak też uczyniłem.
Tutaj mała uwaga: maili, które wymieniłem z przedstawicielami Petersona już nie posiadam, ze względu na mój pedantyczny stosunek do porządku każdego miejsca, w którym pracuję. Cóż, żałuję, ale dobrze jeszcze pamiętam nasze rozmowy, więc będę przytaczał je z pamięci.
Napisałem maila na adres znajdujący się na oficjalnej stronie internetowej. Szczegółowo opisałem problem, załączyłem zdjęcie złamanego czopa tkwiącego w fajce. Odpowiedź uzyskałem już kolejnego dnia, ale z innego adresu. Pomocą służyła mi bardzo miła pani, Angela Fortune. Tradycyjnie podziękowała za zakup produktu ich firmy, po czym zapewniła, że zajmą się moim problemem – proszą tylko o wysłanie fajki do ich siedziby w Irlandii. Jednak była jeszcze informacja, która troszkę mną zmieszała:
„Proszę jednak wziąć pod uwagę, że wysyłka zreperowanej fajki może się opóźnić ze względu na problemy naszego systemu płatności. Fajka będzie wysłana od razu po naprawie systemu i otrzymaniu należności za naprawę.”
Co jest!? To jednak mam płacić? Na szczęście szybko przypomniałem sobie o pudełku, w które była zapakowana fajka przy kupnie… „Tam była jakaś karteczka mówiąca o gwarancji” – pomyślałem. I nie myliłem się – mała, prostokątna ulotka informująca o 90 dniach terminu reklamacji, tudzież bezpłatnej naprawy fajki. Napisałem maila do Pani Angeli o tym, że jeszcze mieszczę się w owym terminie. Odpowiedź była korzystna – koszt naprawy i wysyłki pokrywają oni. Proszą jedynie o załączenie tej wymiany maili. Super!
W pewnym momencie trochę się jednak zaniepokoiłem – gdy nabyłem fajkę, była ona bejcowana, nawet komin od środka był tym wymazany. Wziąłem więc dremela i spokojnie tej bejcy się pozbyłem. Teraz to był kłopot, dosłownie sen mi spędzało z powiek.
Zamiast napisać maila o tym, i natychmiast sprawę wyjaśnić zastanawiałem się, jak to zostanie potraktowane. Męczyłem się, biłem z myślami, co z tym fantem zrobią. Zwlekałem z tym kupę czasu. W końcu doszedłem do wniosku – najwyżej będę musiał zapłacić, jakoś to przeżyję. Maila nie napisałem. Zawinąłem fajkę w bawełniany mieszek i wysłałem w bąbelkowej kopercie na adres podany na stronie internetowej. Priorytet kosztował mnie nieco ponad 4 zł.
Po tygodniu otrzymałem maila od Pani Angeli, iż kilka dni wcześniej otrzymali oni moją fajkę i że jest ona w trakcie serwisowania. Ulżyło mi, cholernie bałem się o kopertę, gdy była ona jeszcze w rękach Poczty Polskiej. Trzeba było wziąć pod uwagę fakt, że kopertę wysłałem między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem (wspominałem coś o zwlekaniu?), a w takich dniach różnie bywa.
Po kolejnym tygodniu otrzymałem maila, że fajka właśnie W TYM MOMENCIE przechodzi serwisowanie. Wow, nieźli są… Brakowało jeszcze danych serwisanta i dokładnej godziny rozpoczęcia naprawy.
Po kilku dniach zapytałem, czy fajka już wysłana – odpowiedziała mi jak zawsze przemiła Angela, że przesyłka jest w oczekiwaniu i prosiła o uzbrojenie się w cierpliwość, gdyż byli na etapie wysyłania nieco starszych paczek. A niech nawet pół roku tam siedzi, byle do mnie wróciła!
Luty dokonał już połowy swego czasu, a listonosz wciąż nic dla mnie nie miał. Kilka razy dziennie, już niemal maniakalnie, sprawdzałem skrzynkę na listy. Nic…
„Cholerna Poczta Polska, pewnie znowu daje ciała”. W końcu nie wytrzymałem i napisałem maila, czy wysłali już do mnie fajeczkę. Odpowiedź otrzymałem mniej więcej taką:
„We are really sorry for the delay, it is because of our employee’s dawdling. Your pipe will be send during the next couple of days.”
(„Przepraszamy za zwłokę, to z powodu opieszałości naszych pracowników. Twoja fajka będzie wysłana w przeciągu kilku nastepnych dni”)
Przyznaję, uśmiałem się serdecznie. Ale Pani Angela napisała jeszcze coś takiego:
„Soon our employer Eamon will contact you to tell everything about repair charge”
(„Wkrótce nasz pracownik Eamon skontaktuje się z Tobą w celu omówienia zapłaty za naprawę”)
No pięknie, czyli jednak zdremelowany komin nie uszedł na sucho. Ale byłem dobrej myśli i jeszcze raz wspomniałem o tym, że data stempla pocztowego mieści się w przedziale darmowej naprawy. Na szczęście Pani Angela przeprosiła za swój błąd, a fajka zostanie wysłana jak najszybciej. W międzyczasie Pan Eamon zdążył już napisać do mnie maila z danymi do wpłaty i kwotą, na jaką wycenili naprawę. I w ten sposób się dowiedziałem, że kosztowałoby mnie to dokładnie 21.50€ włącznie z przesyłką. Swoją drogą, maila znalazłem w folderze ze spamem. Widać, nawet Gmail ma swój instynkt samozachowawczy.
Słowa dotrzymali i już jakieś 4 dni później listonosz, zdyszany wchodzeniem na drugie piętro, wręczył mi kopertę, mówiąc niemal z wyrzutem „Proszę, nie zmieściła się do skrzynki”.
A na kopercie pieczątka firmy Peterson. WRESZCIE! Po otwarciu znalazłem pudełko: identyczne jak to, w którym dostaje się nowo nabyta fajkę. Czyli obecnie mam już dwa. W nim znalazło się osiem mięciutkich, trzydziestocentymetrowych wyciorów oraz ulotka traktująca o tytoniach Petersona.
Dosłownie jakbym nową fajkę kupił. A sama fajka? Solidna robota, nie ma śladu po złamaniu. Ustnik nawet bardziej miękko wchodzi w szyjkę. Ale zrobili coś jeszcze – na nowo zabejcowali komin. Calutki. No cóż, żaden problem, dremel w łapę i czyścimy komin. Najważniejsze, że fajka jest już u mnie i dzielnie obsługuje SG Perfection, o którym niebawem…
Podziękowania za „pierwszą pomoc” dla tomek_z, użytkownika forum FMS oraz dla Jacka za zmotywowanie mnie do napisania tego tekstu.
I dla mojej przyjaciółki Adriany za szlifowanie zdjęcia ;)
Fortune Ci sprzyjała :)
Jak to „zabejcowali” komin? Chyba „dokonali ponownej prekarbonizacji”?
Otóż nie, komin był wypełniony bejcą po samo dno. Nieraz na forum mówiło się o tym, jak to (podobno) główki fajek Petersona są w całości zanurzane w bejcy.
Barbarzyństwo!
Ale artykuł niezły. I przydatny. Niezły chrzest, czekam na następny tekst.
Alan mam kilka Petersonów i w żadnym nie było bejcowania. Choć moje faje od nich to nie churchwarden’y. ale za to starannie wymalowali każdy komin prekarbonizatem i to grubo. Dobry prekarb, coś około 0,5 mm do zdarcia. No ale miło słyszeć (czytać)że staneli na wysokości.
Pod prekarbonizatem pewnie byś bejcę znalazł. Może nawet na nim, bo nie byłoby jej widać :)
Może tak być bo się nie patyczkowałęm, szlif i już
Następnym razem trzeba uważać)
Swoją drogą to jestem ciekaw tego 90-dniowego okresu gwarancyjnego. Przecież nie prosili mnie o dowód zakupu, a sprawdzić tego u siebie nie mają jak. Jakbym fajkę użytkował rok, po czym po takim incydencie wysłał im mówiąc, że fajka ma dwa miesiące, to…? W jakiś sposób mogliby potwierdzić nieprawdziwość moich słów? To już jest naciąganie, ale ciekawi mnie, dlaczego takie proste.
Bo to prostolinijni, po bożemu katoliccy Irlanczycy są. W mordę dadzą, bombę podłożą, ale wierzą, że nie próbujesz ich oszukać. Opłaca się im, zobacz, jaką „dobrą prasę” im zrobiłeś. Przełóż ten tekst na irish-english i wyślij z linkiem do pani Fortunnej. Może się jeszcze na wierszówkę załapiesz :)
Jest jeszcze fajniej. Jeden z moich ziomków, pracując w kraju koniczynki zglebił swoją fajkę i buch. Poszedł do sklepu Patersena, pokazał i naprawili bez pytania o jakiekolwiek papiery. Zadali tylko jedno pytanie – „Did You bought it in Irealand ?” Odpowiedź „Yes ” była paszportem do obsługi serwisowej. Jan ma rację – to się nazywa „Company visibility” – a to jest słowo nieznane w kraju nadwiślańskim.
1) coś mi nie leży to bejcowanie… ja bym był bardziej dociekliwy, sorry winetua, ale jak bym im wysłał 50 letniego peta też mi go pobejcują?
2) Kolega poprosił mnie o pomoc w naprawieniu ustnika, który jakiś barbarzyńca skatował nad palnikiem- w dodatku ustnik owszem peta ale nie od tej fajki… mogę ten ustnik przerobić, zrobić nowy czop itp… ale napisałem do petersona, po dwóch dnia podobna miła odpowiedz- Wyślij nam swoją fajkę, pocztą, dorobimy nowy ustnik, koszt to ok 22 euro z wliczoną przesyłką zwrotną.
Ogólnie to miło, w sumie fajka warta dołożenia takich pieniędzy bo to wysoka seria z lat 60 tych.
Miły z ich strony jest support dla starszych modeli. Taka prawdziwa perełka w dobie wszechobecnego marketingowego „nie opłaca się”
Przy starych okazach chyba nie byliby tak inwazyjni. Najwyżej należałoby pamiętać o poinformowaniu, że nie życzysz sobie „gratisowego” bejcowania.
Witaj!
Wczoraj napisalem do Petersona z prosba o informacje dotyczace fajki, na ktora wlasnie czekam. Poniewaz na moj post zamieszczony na stronach klubu Petersona nie dostalem do dzisiaj odpowiedzi pozwolilem sobie skontaktowac sie z producentem osobiscie.
Jakiez bylo moje zaskoczenie, gdy dzisiaj otworzylem maila z odpowiedzia od wymienionej przez ciebie Pani Angeli Fortune. Co prawda nie udzielila odpowiedzi na moje pytanie, ale poprosila o zdjecia fajki, ktore wlasnie przeslalem.
Jak tylko otrzymam odpowiedz, dam znac
P.S.
Na fajce nie ma pierscienia, sa tylko takie inskrypcje:
Peterson’s
„GOOD HEALTH”
MADE IN IRELAND
Pozdrawiam.
Janusz
fajka.net -> fajkowe linki -> datowanie fajek -> The Peterson Pipe Project
Z calym szacunkiem Yopas, ale ta stona sie nie otwiera. Pojawia sie komunikat, ze „polaczenie zostalo zresetowane”.
Hm, Chińczycy nie pozwalają datować Petersonów? Sprawdziłem, strona działa normalnie :)
Zwracam honor! Po odpaleniu Free Gatea udalo sie otworzyc strone. Tak jest, ze „nasi koledzy” blokuja niektore portale. FB czy Youtube mam w powazaniu, ale blokuja rowniez dostep do niektorych fajkowych stron np. Chrisa czy wymienionego przez Yopasa blogu. Nikt jednak nie mowil, ze bedzie latwo.
A co do fajki, to czekam na finalna odpowiedz od naszej znajomej, choc przyznam, ze z lekkim niepokojem. Wczoraj zamiast udzeilic mi info o fajce zadala pytanie o miejsce zakupu. A to juz nie wrozy dobrze.
Czyzby „nasi koledzy” zaczeli podrabiac fajki?! No, ale nie uprzedzajmy faktow…
Pozdrawiam