Fajka mi się nie nudzi

15 marca 2010
By

Fajkanet: Jacek Schmidt to fajczarz instytucjonalny i instytucja fajczarska zarazem… Gdyby napisać, nazwę każdej fajkowej asocjacji, do której Pan należy, czy w której władzach Pan zasiada, to pewnie dużej kartki zapisanej maczkiem by nie wystarczyło. Czy byłby skłonny Pan wymienić te, które są dla Pana istotne?

Jacek Schmidt: Przede wszystkim, gratuluję pomysłu i zaangażowania w tworzenie portalu dla fajczarzy i dziękuję za zaproszenie. Fajka w moim życiu to istotny element, któremu poświęcam dużo uwagi. Ale, wbrew pozorom, należę tylko do dwóch grup fajczarskich: Klubu Kolekcjonerów Fajek w Poznaniu oraz Academie International de la Pipe. Klub z racji przynależności terytorialnej i oczywiście z uwagi na sympatyczność klubowiczów. Akademia z kolei pozwala na udział w pracach badawczych, pozyskiwanie informacji o historii fajczarstwa, wytwórcach fajkowych na świecie i umożliwia spotkania ludzi, podobnie jak ja, zakręconych. Oczywiście jest jeszcze kilka organizacji, do których można by należeć, jak na przykład „Confrerie de Jean Nicot”, ale jest w nich „lekki” przerost formy nad treścią… no i ten język francuski .

F: Czy mógłby Pan wyjaśnić, po co te wszystkie organizacje? Co one dają fajczarzom do nich należącym, a co przeciętnemu fajczarzowi…

J. S.: No cóż, grupy ludzi tworzą się, gdy jest wspólnota zainteresowań. Tak powstają kluby fajkowe, narodowe federacje klubów fajkowych (RPKF w Polsce), tak powstało CIPC (Międzynarodowa Federacja Klubów Fajkowych, do której należą poszczególne narodowe federacje) bo są fajczarze lubiący uczestniczyć w turniejach fajkowych i współzawodniczyć w długości nieprzerwanego palenia. AIP natomiast, to stowarzyszenie fajczarzy „głodnych wiedzy”, którzy mają w dorobku publikacje, prowadzą badania (należą doń archeolodzy, historycy, kolekcjonerzy etc.). A przeciętny fajczarz? To kwestia definicji. Wg mnie nie ma fajczarzy przeciętnych, każdy, w kategorii fajkowej, jest indywidualnością i w zależności od upodobań może należeć do klubu fajkowego lub zostać przyjętym do AIP (po spełnieniu kilku wymogów) albo do Bractwa Jean Nicota (jeżeli lubi nadętą atmosferę i zna język francuski. www.confreriedejeannicot.org ) Oj, uczepiłem się.

F: Pipe Cluby – co to w ogóle jest?

J. S.: Ogólnie rzecz biorąc, są to kluby zrzeszające fajczarzy. W większości z nich, na spotkaniach panuje miła atmosfera. Nie ma przymusu trenowania palenia na czas i brania udziału w zawodach. Początkujący fajczarz może się dużo nauczyć od doświadczonych klubowiczów, np. jak palić by mieć z tego najwięcej przyjemności i nie zniszczyć fajki etc.

F: Liczące kilkanaście, góra „dzieści” osób regionalne kluby ze skomplikowanymi statutami, stażami kandydackimi. Nie jest łatwo zostać członkiem takiego klubu. Pod co to wszystko? I czy można powiedzieć, że gromadzą one fajczarską elitę?

J. S.: To mity. Członkami klubu zostają ci, którzy przede wszystkim tego chcą i z wzajemnością zaakceptują innych członków klubu. Na spotkaniach klubowych spotykają się ludzie, a nie idee. Jeżeli mają coś sobie do powiedzenia i panuje miła, kulturalna atmosfera, to do następnego z pewnością dojdzie. Jeżeli nie, klub po jakimś czasie umiera. Bardzo dużo zależy od lidera (formalnego, bądź nieformalnego). Czy gromadzą fajczarską elitę? I tak, i nie. Zrzeszają fajczarzy, którzy są na tyle zakręceni fajką, że chcą wygospodarować kilka godzin tygodniowo, by spotkać się z innymi fajczarzami. Posiedzieć w dymie fajkowym (i tym aromatycznym, i tym latakiowym) i porozmawiać, może potrenować wspólnie przed kolejnymi zawodami fajkowymi.

F: Naciskam dalej – jesteśmy tuż po uchwaleniu paskudnej ustawy antynikotynowej zmieniających i tak już niełatwy los palaczy tytoniu. Interesowałem się jej losami od półtora roku. Głosu klubów czy organizacji fajczarskiej nie spotkałem… A może po prostu go przegapiłem?

J. S.: Wbrew pozorom nie jest aż taka paskudna. Możliwość wyboru, czy lokal jest dla palących, czy nie, przy powierzchni poniżej 100 m kw., to dobry ruch. Zakaz palenia w miejscu pracy jest jak najbardziej sensowny. Powód? Kultura osobista palaczy papierosów zwłaszcza. Fajczarze potrafią się powstrzymać, gdy ktoś z otoczenia o to poprosi. Co do głosu środowisk fajczarskich. Sam zabierałem głos w 2005 roku (www.fajka.org), gdy zwiększano akcyzę na tytoń fajkowy, co doprowadziło do posuchy w trafikach. Próbowałem „lobbować” wśród znajomych posłów. Rzeczywiście, brakuje tych głosów. Myślę, że wynika to z przeświadczenia o znikomości znaczenia naszego głosu w starciu z głosami przemysłu tytoniowego (papierosowego), środowisk lekarskich i samych posłów (patrz brak podwyżki akcyzy na cygara w 2005 roku). Ale „krzyczeć” trzeba. Tylko żeby ten głos był odrobinę słyszalny, powinien być skorelowany i uśredniony, a nie skrajny.  I tu piłeczka w korcie RPKF, od której powinniśmy się takiego głosu domagać (tu apel do klubów fajkowych o wysyłanie swoich stanowisk w tej sprawie do Prezydenta RPKF, by mógł te stanowiska uśrednić).

F: Restrykcje antytytoniowe ogarnęły już cały świat, rządy oraz samorządy co i raz uchwalają jakieś przepisy prohibicyjne. Czy gdziekolwiek na świecie fajkowe środowiska dały odpór temu zjawisku?

J. S.: Fajkowe nie. Parę razy udało się złagodzić restrykcje ustawy (Niemcy, Hiszpania), ale głównie dzięki oporowi restauratorów i uwarunkowaniom historyczno-kulturalnym kroju. Obecnie trwa zorganizowana walka o nie podwyższanie podatków na tytonie fajkowe w USA. Piszę o tym na swoich stronach. Wytwórcy i sprzedawcy tytoni fajkowych są zrzeszeni w jednej organizacji z wytwórcami i sprzedawcami papierosów – prowadzą tę walkę wspólnie.

F: W wielu notkach biograficznych przy Pana nazwisku pojawia się określenie „podróżnik”. Widać to globtroterstwo na Pańskiej stronie internetowej www.fajka.org, widać w obu Pańskich książkach… I tu już głos oddajemy kol. transu, z którego pytań można byłoby złożyć obszerny wywiad: widać, że Pan jeździ po świecie… W poszukiwaniu fajek? W poszukiwaniu fajek do sfotografowania?

J. S.: Lubię podróżować. Turnieje fajkowe to okazja odwiedzenia kolejnego miejsca na świecie, w którym najprawdopodobniej bym nie był. W tym roku jedziemy na Mistrzostwa Świata do Portugalii. W 2005 roku do Poznania zjechało 328 zawodników m.in. z Meksyku i USA. Raczej nigdy by do Poznania na wakacje nie przyjechali. W 2006 roku spędziłem 2 tygodnie w Meksyku na zaproszenie Prezydenta Klubu Fajkowego. Trenowałem tam drużynę narodową Meksyku. Choćby z tego powodu, palenie konkursowe ma dla mnie sens. Przy okazji zbieram materiały do książek, artykułów, mojej strony.

F: I dalej transu: Ile ma Pan fajek w swojej kolekcji? Ile z nich ożywił Pan własnoręcznie?

J. S.: Trudno mi dokładnie powiedzieć. Myślę, że kilka tysięcy. Zbieram głównie autografy i fajki figuralne (Samsel, Antoniewski). Nie ożywiam fajek używanych, bo niestety nie mam na to czasu. Przy tworzeniu książki „Fajka, powtórne narodziny” posiłkowałem się w znacznej mierze wiedzą mojego kolegi klubowego, Krzysztofa Woźniaka, który się temu zajęciu namiętnie oddaje.

F: I w dalszym ciągu ten sam autor pytań… Czy opłaca się finansowo pisanie i wydawanie książek dla miłośników fajki, czy jest to działalność misyjna, że tak powiem, powołaniowa?

Jest to inwestycja kilkunastu tysięcy złotych, których zwrot następuje zazwyczaj po kilku latach, a zysk w przypadku polskiej edycji jest znikomy. Trochę lepiej jest w przypadku wydań angielskojęzycznych, gdyż jest inna cena. Gdybym chciał książki sprzedawać na przykład w sieci EMPIK, to książka musiała by kosztować 75 zł, by choć uzyskać zwrot kosztów produkcji.

F: To nie jedyne pytanie związane z książkami, tym razem pytanie niejako „zbiorowe”… Czy będą kolejne książki o fajce? A dobrze poinformowany PiotrekN zaskakuje szczegółami: czy w najbliższym czasie planuje Pan wykupienie praw i reedycję fajczarskich białych kruków: “Fajka Mniej Szkodzi” i “O fajce prawie wszystko” ?

J. S.: Tak, będą. Na razie powiem tylko tyle. A jeżeli chodzi o wspomniane białe kruki… Ok. Postaram się zorientować, czy jest to w ogóle możliwe pod względem opłacalności i finansów. I dam znać.

F: „Turniej fajkowy” to pozycja, która nie tylko wyjaśnia zasady panujące na tego rodzaju imprezach, ale także podpowiada, co warto przedsięwziąć, by palić jak najdłużej. Wiemy, że zbiera Pan podziękowania, i korzystający z rad biją osobiste rekordy…

J. S.: Nie tylko jak najdłużej, ale i przyjemniej, a przede wszystkim bez obaw o fajkę, zwłaszcza nową. Stosując większość rad zawartych w książce nie musimy martwić się o opalenie nowej fajki. Powolne palenie (tzw. punktowe) daje lepszy smak palonego tytoniu, brak efektu parzenia fajki w rękę. Usuwanie popiołu przy pomocy kołeczka i czyszczenie fajki po paleniu powoduje wolne i równomierne narastanie nagaru. Z tego co wiem, jest to jedyna taka książka o paleniu, przez co przybywa zawodników turniejowych, a innym poprawiają się czasy i przyjemność palenia.

F: Z pewnością się Pan przyzwyczaił, że nie wszyscy fajczarze są entuzjastami „wyczynowego” palenia fajki. Kilku kolegów z fajkanetu dało temu wyraz. Zaś transu „pojechał po bandzie”: Dla mnie palenie fajki na czas, to jakaś kpina. Każdy sport, gdzie się współzawodniczy w przyjemnościach jest IMHO bez sensu. Czy fajka, czy łapanie ryb, zjadanie hamburgerów, picie kufli piwa i setek wódki – po co to wszystko? Żeby się spotkać? Przecież spotkać się można zawsze, a nie palić nie swój tytoń, w nie swojej fajce i robić dobrą minę do złej gry. Mistrzostwa świata w wolnym paleniu fajki…

Mistrzostwa świata w zjadaniu hot dogów, mistrzostwa świata w łapaniu maluśkich rybek, championat w piciu wódki czystej… Brzmi jak kpina. Piwne challenge, podbijanie piłki lewą stopą, pocałunek na czas – może to wszystko nadaje się do księgi Guinessa – ale zawody? Jakieś wariactwo? Z pewnością docierają do Pana takie wątpliwości. Nie są one chyba przyjemne. Przywykł Pan do nich?

J. S.: Jesteśmy tu już o krok od „Ustawy o zakazie organizowania zawodów w wolnym paleniu fajki”…

Dajmy ludziom powspółzawodniczyć, czy to w piciu piwa, czy to w łapaniu małych rybek, czy to w paleniu turniejowym. Gdyby nie było chętnych, nie organizowało by się tego typu zawodów. Popyt równa się podaż.

Zresztą tego typu głosów nie jest zbyt wiele.

F: I żeby nie było, że redakcja Pana oszczędza, dołączamy jeszcze garść pytań turniejowych od mira: Postrzegany jest Pan jako palacz turniejowy. Czy palenie turniejowe to jeszcze fajczarstwo? Czy współzawodnictwo w “zadawaniu sobie przyjemności” ma sens? Czy hasło, które i mnie przyświeca: „Relax with your pipe” nie stoi jednak przeciwko paleniu na czas Alsbo Gold w fajce z niebieskim ustnikiem wykonanym z materiału, z którego nasi Przyjaciele z Państwa Środka produkują mydelniczki? Ja nie wierzę, ze w turniejach chodzi li tylko o spotkanie, wymianę doświadczeń, rozmowę, miłe spędzenie czasu. Wszak można to realizować bez elementu pod nazwa „zawody w wolnym paleniu fajki”… a może się mylę?

J. S.: Jeżeli (jest to warunek konieczny, a zarazem dostateczny) fajczarz chce wziąć udział w turnieju fajkowym to trzeba mu zapewnić:

  • takie same warunki uczestnictwa. I stąd taka sama fajka (czasami z niebieskim ustnikiem), taki sam tytoń (czasami słaby jakościowo), kołeczek i wszystkie zasady turniejowe.
  • miłą atmosferę i możliwość integracji (kolacje, biesiady) np. Święto Fajki w Przemyślu i słynne turnieje ogródkowe u Zbyszka Bednarczyka.
  • nagrody, puchar – by docenić najlepszych, a najlepiej wszystkich, bo w opinii startujących to przede wszystkim dobra zabawa (zwycięża tylko jeden).

Niektórzy z kolegów klubowych traktują turnieje fajkowe bardzo poważnie, jeżdżą prawie na wszystkie i byliby bardzo smutni, gdyby im to zabrać.

Co do mnie. Nie jestem już palaczem typu turniejowego, nie ćwiczę już przed zawodami. Ale jeżdżę, bo jest to czasami jedyna okazja do spotkania fajczarzy turniejowych i wytwórców fajkowych z kraju i ze świata.

F: I jeszcze jedno pytanie turniejowe od Miro: A ja jestem ciekaw jak to jest z takim superprofesjonalnym, turniejowym paleniem – wchodzi w krew, czy tez zdarza się Panu usiąść z fajką, i palić po prostu – bez ciągłego wiercenia kołeczkiem w kominie, z odpaleniami w trakcie (bo zgasła), z normalnym, legalnym odsypaniem popiołu, gdy jest go zbyt dużo?

J. S.: Zawsze jest w użyciu kołeczek podczas palenia. Bardzo mi to ułatwia palenie, nawet to domowe. Staram się nie odpalać ponownie fajki po dłuższym jej paleniu, bo już mi nie smakuje. Staram się spalić tytoń do końca.

F: Jak sądzę, przebrnęliśmy już przez najgorsze… Ostatnie pytania od transu: Czy pali Pan w pracy? Jeśli tak, to co będzie, jak wejdzie w życie ta cała ustawa? Kupuje Pan tytoń i fajki przez internet? No i co dalej, jak w życie wejdzie ten idiotyzm? Gwoli uspokojenia, fajkanet przebrnął przez dokumentację sejmową i wiemy, że zapisu o zakazie handlu przez sieć właściwie nigdy nie było w trakcie prac nad ustawą i do senatu trafiła ona bez tego nieszczęsnego zapisu. Ale nas też ciekawi, czy pali Pan w pracy i co będzie, kiedy duch Orwella straszący na Wiejskiej przyklei na Pana biurku kategoryczne „no smoking”.

J. S.: Prowadzę na co dzień małą agencję reklamową, palę fajkę i będę ją palił w trakcie pracy (pokój mam do swojej wyłącznej dyspozycji). Pod tym względem jestem szczęściarzem.

F: Pora na „ludzkie” pytania. Keilwerth naciąga na zwierzenia: jak to się stało, że zaczął Pan palić fajkę, jakie były Pana początki? Jakie są Pana ulubione fajki, te w których pali Pan najczęściej?
Jaki jest Pana prywatny grzech fajkowy? Coś, czego doświadczonemu fajczarzowi niby robić nie wolno, czy nie wypada, a Pan to robi – jakaś mała nieortodoksyjna słabość?
Skoro już zadajemy pytania z tych trudniejszych to ja mam prośbę – może zgodzi się Pan wyjawić czytelnikom fajkanetu jakąś „tajemnicę” fajkową, przytoczyć jedno z tych zwierzeń, którymi fajkarze, dystrybutorzy czy kolekcjonerzy dzielą się na spotkaniach, a rzadko wyciekają one do internetu?

J. S.: Zaczęło się to w początkach chodzenia do liceum. Przerwy i wiadomo, uczniowie w toaletach. Czytałem w tym czasie „W dolinie Muminków” autorstwa Tove Jensen. Urzekł mnie wspaniały opis palenia fajki przez Włóczykija i pomyślałem, „dlaczego nie spróbować?”. Pierwszą, prawdziwą fajkę kupiłem w Zakopanym podczas wakacji. To był delikatnie rzeźbiony biliard autorstwa Tadzia Polińskiego (lata 80-te). Na dużej przerwie nie kryłem się z fajką w toalecie i nikt mnie nie gonił. Szybko poznałem przewagę fajki nad papierosami i nigdy nie nauczyłem się zaciągać.

Lubię palić w biliardach. Używam kilkunastu fajek do palenia: Zbyszek Bednarczyk, Heniu Worobiec, Tadziu Poliński, Radice, Luigi Viprati, Aldo Moretti, Rafa Martin, Alberto Bonfiglioli, Jean Pierre Soler.

Grzech fajkowy? No dobrze, czasem nie czyszczę fajki po paleniu, czasem nabijam ją ponownie, nie czekając aż wystygnie. Wstyd.

Tajemnice fajkowe. Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć odwiedzając pracownie fajkarzy, nie tylko w Polsce. Swojego czasu byliśmy ze Zbyszkiem Bednarczykiem u Rolando Negoity, który mieszka i tworzy fajki pod Nowym Jorkiem. Pokazywał nam między innymi jak wierci przewód dymowy. Mam to obfotografowane. Bardzo dużo ciekawych rzeczy dzieje się podczas wystawy fajek i tytoni w Chicago. Można spotkać i zaprzyjaźnić się praktycznie z wszystkimi wielkimi fajkarzami na tym świecie: Tom Eltang, Luigi Viprati, Rolando, Manduela etc.

F: Eloogoon zapytał: Czy Pan reperuje, konserwuje i pali fajki z pianki morskiej. Pytam bo jestem zwariowany na ich punkcie. A nie mogę znaleźć nic o ich ew. naprawie.

J. S.: Palę, konserwuję, nie podjąłbym się naprawy. W książce „Fajka, powtórne narodziny” na stronie 44 jest wzmianka o olbrocie, którym zabezpieczamy główkę sepiolitową. Staram się nie dotykać główki podczas palenia i starannie ją wycieram irchą z wierzchu po paleniu. W palenisku zaś chusteczką higieniczną. Drobne naprawy sepiolitu można wykonać dwuskładnikowym klejem. Z reguły fajki sepiolitowe są rzeźbione bardzo misternie i tu naprawa ociera się o kunszt godny konserwatora dzieł sztuki. Przede wszystkim trzeba bardzo uważać na taką fajkę, by nic się nie stało.

F: Było pytanie o ulubioną fajkę. Yopas musiał więc zapytać o ulubiony tytoń, ja spytam o tytoń „codzienny”, bo to jednak dwie różne sprawy… Yopas zresztą strzelił do Pana całą serią: Czy się Panu fajka nie nudzi? Jakie fajki ceni Pan najbardziej i dlaczego? Co sądzi Pan o “polskiej myśli fajkarskiej”?

J. S.: Ulubiony tytoń? Mieszanki angielskie: My Own Blend Balkan, G.L. Pease Kensington. Lubię Cornell&Diehl Old Hollywood. Tytoń codzienny: Samuel Gawith St. James Flake. Fajka mi się nie nudzi. Bardzo cenię sobie fajki wykonane przez Rolando Negoitę – perfekcja wykonania, przepiękny sposób łączenia ustnika z główką (ringi z tytanu, srebra), Luigi Viprati – perfekcja i pomysłowość. Polskie fajki – wysoko oceniany jest, nie tylko przeze mnie, ale na całym świecie, Henryk Worobiec. Mówię tu o fajkach seryjnych. W przypadku freehandów, niesamowite i niewyczerpane pomysły ma Zbyszek Bednarczyk. Jest przy tym coraz lepszy w perfekcyjnym wykończeniu fajki. Przydały się wyjazdy i podpatrywanie pracy największych fajkarzy.

F: Alan prosi o bardzo konkretne porady: Kwestia pierwsza, która zapewne wymaga kilkusetstronicowego tomiszcza, aby w pełni ją wyczerpać: jak to jest z tym nagarem? Czy w początkowych stadiach powstawania naprawdę trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem (tzn. wystrzegać się grzebania w kominie niezbędnikiem)? Czy nagar powinien być chropowaty, czy gładki? Jakie korzyści/konsekwencje wynikają z tych dwóch przypadków? Dużym grzechem jest (niewielkie) przefrezowanie komina np. co dwa tygodnie, aby nagar się wyrównał i wygładził? Co zrobić, gdy nagar narasta nierówno, tj. na tej samej wysokości komina z jednej strony jest już ładna warstwa ochronna, a “naprzeciwko” jest ledwie jej zalążek?

Druga kwestia, chyba równie obszerna: palenie. Czy potrafiłby Pan opisać sposób prawidłowego palenia? Tu już raczej chodzi mi o samo zaciąganie dymu i takie głupie rzeczy jak długość i siłę pociągania, częstotliwość pykania… rzeczy, które odróżniają palenie łapczywe i chaotyczne od spokojnego i harmonijnego pufania. Zdaję sobie sprawę, że to dużo zależy od tytoniu, ale na pewno jest jakiś obiektywny punkt odniesienia…

J. S.: No cóż, wszystko jest w książce „Turniej Fajkowy”… Jeżeli fajkę palimy powoli, punktowo, to nie ma możliwości naruszenia ścianek paleniska. Nagar osadza się bardzo powoli i równomiernie. Dlatego warto nauczyć się technik wolnego palenia. I fajka smakuje lepiej. Bardzo dobrze to widać na przykładzie mieszanek z „cubed burley”. Zbyt gorąco palony nie smakuje. Palony powoli uwalnia smak orzechów. Pycha.

Frezujemy wtedy, gdy nagar przeszkadza w operowaniu standardowym kołkiem. Ciężko jest odpowiedzieć na pytania odnośnie: jak często, długo i silnie pociągać dym. Jednym ze wskazań gorącego palenia jest dym wylatujący przez ustnik. I oczywiście zbyt gorąca główka fajki, relatywnie do grubości ścianek paleniska.

F: Miro zauważył na www.fajka.org informację o II Światowej Konferencji Przeciwko Prohibicji . Jak sądzę, większość fajczarzy to antyprohibicjoniści. Pan też? Podczas wertowania sejmowych dokumentów dotyczących ustawy o zmianie ustawy… przypomniało mi się zdanie z dyskusji o granicach ingerencji państwa w sferę ludzką, przytaczam je z pamięci: „Nie może tak być, żeby państwo zwalniało obywateli z konieczności bycia asertywnym. To pojedynczy człowiek powinien umieć mówić ‚nie’, jeśli coś mu przeszkadza, a nie władza zamiast niego.” Dlaczego je przytaczam? Bo zawsze i wszędzie – jeśli ktoś powiedział, że mu moje palenie przeszkadza – staram się nie robić mu przykrości lub przynajmniej zmniejszyć dolegliwość mojego zachowania… Czy można prosić o komentarz?

J. S.: Górnolotnie rzecz ujmując. Jestem za szeroko pojętą wolnością jednostki… i demokracją w grupie. Oznacza to, że jeżeli ktoś chce przebywać w grupie, musi przestrzegać reguł w niej obowiązujących. I nie mam tu na myśli ponad czterystu pań i panów z Wiejskiej. Czyli: nie szkodzić i nie przeszkadzać innym, równowaga pomiędzy altruizmem i egoizmem.

F: I pora na portalowe sprawy – zajrzał Pan do nas? Podoba się www.fajka.net.pl? Z grzeczności, czy naprawdę? No i nasza świecka tradycja, choć to dopiero drugi wywiad z cyklu „Mistrz i internauci” – co zechciałby Pan od siebie powiedzieć naszym Czytelnikom? Czego życzyć?

J. S.: Zaglądam do Was od czasu do czasu. Jak już wspomniałem, cieszę się, że pojawił się portal dla fajczarzy, który jest często uaktualniany. Informacji na temat nigdy dosyć. Życzę portalikowi „fajka.net.pl” stałego, wysokiego poziomu i dużo pracy, która skutkować będzie zadowoleniem całej społeczności fajczarskiej, również tej turniejowej.

F: Serdecznie dziękujemy za rozmowę. Przede wszystkim za błyskawiczne odesłanie pytań z odpowiedziami.

Pytania od internautów przekazał jalens

Tags: , , ,

4 Responses to Fajka mi się nie nudzi

  1. Rheged
    15 marca 2010 at 22:08

    Znakomity wywiad, arcyciekawa osobowość. Pan Jacek mógłby opowiadać o instrukcji obsługi pralki automatycznej i byłoby fajnie!

  2. heretico
    heretico
    16 marca 2010 at 08:22

    ciekawe, kto będzie następny na tapecie do przepytywania

  3. miro
    16 marca 2010 at 19:50

    Mam cos wspolnego z Panem Jackiem – moim codziennym tytoniem jest SG St. James Flake :-)
    A tej kolekcji fajek zazdroszcze…… cholera……… jak bardzo…………..
    m.

  4. andzejus
    17 marca 2010 at 14:41

    Nie do końca pozostając w temacie samego wywiadu – Fajka.net kooperując wraz z Forum Fajczarze.pl to spełnienie marzeń pykającej braci, zarówno skupionej internetowo jak i samotników. Godne pozazdroszczenia innym, często rozrosłym środowiskom hobbystycznym. Gratulacje. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*