Rzeczy piękne są trudne

15 marca 2010
By

Rzeczy piękne są trudne – stwierdził kiedyś Platon. Grecki filozof miał rację. Chciałbym, aby ten tekst był piękny, a także, by pomógł komuś zrozumieć fajczarstwo. Życzyłbym sobie, aby był pomocny dla nowicjuszy tak, by po zapoznaniu się z nim wiedzieli, jak palić oraz jak traktować fajkę. Miło byłoby, gdybym po prostu podzielił się swoim doświadczeniem dla dobra ogółu i własnej uciesze. Byłoby to piękne, dobre i sprawiedliwe – takie, jak chciałby tego Grek. Niestety (albo i stety) filozof od dawna nie żyje, a ja nie jestem jego godnym uczniem. Co wcale nie oznacza, że bym nie chciał! Po prostu nie mogę! Przyjacielem moim Platon, ale większą miłością darzę… fajkę!

Tekst ten nie stanie się więc „zachętą do fajczarstwa”, ani też nie będzie przypominał przewodnika dla fajczarzy-neofitów. Nie zdradzę żadnej szczególnej techniki palenia. Nie wymsknie mi się żaden fajkowy sekret. Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest to, iż na dobrą sprawę nie znam ani jednego takiego sekretu, ani też jakiejkolwiek szczególnej techniki palenia, a także nie jestem odpowiednią osobą do uczenia młodych stażem fajczarzy, jak palić. Gdybym znał jakąś wiedzę tajemną i tak zachowałbym ją dla siebie – samolubnie oraz egoistycznie. I pomimo tego, że rzeczy piękne są trudne, zaś to, co mógłbym napisać, prawdopodobnie ułatwiłoby komuś życie, to jednak jestem zdania, że o wiele lepiej jest poznawać piękno samemu. Będzie to o wiele trudniejsze, ale także będzie miało większą wartość.

Zresztą, co tu dużo mówić, jestem fajczarskim anty-talentem. Palę zbyt szybko, nazbyt ciepło, często łykam kondensat. Nie jestem więc odpowiednim materiałem na fajczarskiego nauczyciela. Moją techniką jest brak techniki. W tym szaleństwie tkwi jednak dość specyficzna metoda – albowiem mimo wszystko potrafię czerpać niezwykłą radość z palenia. Czy nie na tym polega hobby? Aby po prostu cieszyło nas to, co sobie ukochaliśmy?

Nigdy nie zostaję z fajką sam na sam. Towarzyszy mi ona podczas moich literackich oraz czytelniczych poszukiwań; podczas partyjki szachów i kwadransu z kawą; podczas spokojnych spacerów na łonie natury, czy intensywnych imprez domowych. Palę przy bliskich, palę przy książkach, palę przy komputerze, przy gwiazdach, przy muzyce. Palił ze mną Jim Morrison, Erich Maria Remarque, Heath Ledger. Palił Nosferatu, Upiór z opery, Shrek, Adam Małysz. Z fajką w zębach biegam po wyspie, na której rozbili się pasażerowie lotu 815 z Sydney do Los Angeles, ale nie tylko, bowiem pomagam także agentowi Cooperowi odnaleźć Czarną Chatę. Wspieram Wolanda w organizacji balu, a kapitana Klossa w infiltracji faszystowskich Niemiec. W każdej z tych ról odnajduję się znakomicie. A najlepiej idzie mi bycie trenerem pokemonów!

Nie jestem do końca serio, ale jak tu takim pozostać, skoro fajka naprawdę pozwala mi bez większych problemów zatopić się w każdej sytuacji. Paląc ją, wzmacniam wrażenia, wyostrzam smak, poszukuję coraz to nowych doznań. Fajka jest przygodą i sądzę, że najgorsze, co można z nią zrobić, to pozostać z nią sam na sam. Fajczarz, który pali, żeby palić, jest najsmutniejszą istotą na świecie. Dlatego zawsze robię coś dodatkowo. By palić nie tylko dla smaku, ale i dla podkreślenia sytuacji.

Nietrudno się domyślić, że czasem zdarza mi się zapomnieć, iż palę. Głównie przypominam sobie o tym, gdy gorzki kondensat pojawia się w ustach albo gdy fajka przygasa. Jednak nie martwi mnie to. Fajka jest dla mnie cichym towarzyszem i takim ma pozostać. Oczywiście, czasem może dać mi w kość, jeśli uzna, iż obchodzę się z nią mało delikatnie…

Z tą delikatnością, o której pieje dzisiaj prawie każdy fajczarz, też bym nie przesadzał. Fajka jest dla ludzi, a nie ludzie dla fajki. To przedmiot użytkowy – fakt – wyjątkowo piękny i dostojny, ale zbyt doskonała, zbyt piękna fajka przestaje mieć dla mnie jakąś wartość. Cenię sobie to, iż czas potrafi na niej odcisnąć swoje piętno. Fajka powinna mieć blizny. Tak, na takie coś mogę zwrócić uwagę. Nie oznacza to, że usilnie niszczę moje egzemplarze. Wręcz przeciwnie – dbam o nie tak, jak dobry ojciec powinien dbać o swoje dzieci. Ale o ile dziecko powinno choć raz spaść z drzewa, o tyle fajka, mówiąc metaforą, powinna przynajmniej raz się sparzyć…

Nie jestem zbyt uważnym fajczarzem. Nie można postawić mnie przed Wami i nie będę służył jako przykład fajczarskiej sztuki. Być może jestem tylko zwykłym palaczem, który w dość nietypowy sposób traktuje swoje hobby. Jednak takie podejście – bez czołobitności, bez zadęcia i towarzyszącej temu frustracji, bez pompy, ale za to z uczuciem, nieprzesadnym, a także z wdzięcznością – takie właśnie podejście skutkuje tym, iż fajka najzwyczajniej w świecie mi smakuje. Gdziekolwiek bym nie był i cokolwiek bym nie robił.

Popełniam wiele błędów, do każdego się przyznaję. Traktuję fajczarstwo jak wszystko, co naprawdę uwielbiam – staram się, aby było jak najszczersze. I pozostawiam sobie możliwość popełniania błędów, co nie znaczy, że się z nich rozgrzeszam, czy też je gloryfikuję. Po prostu rzeczy piękne są trudne, a błądzić jest rzeczą ludzką. Błądźmy więc, paląc. I paląc, błądźmy.

Wtedy będzie pięknie.

I trudno.

Tags: