Patrzę na Tobaccoreviews i czytam – Virginia, Burley, Turkish… Wszyscy radzą docierać do źródeł i dociekać składu mieszanek. Czy zatem blend w powyższym składzie jest dobry? A może lepsza jest mieszanka bez burleya? Albo taka z dodatkiem perique?
E tam, wszystko to mydlenie oczu. Serdecznie wszystkim sugeruję przeczytanie na FMS postu inauguracyjnego wątku o MB Cube. To znakomite tłumaczenie artykułu Henrika Halberga o tym, jak Cube się rodził w głowie i w podróżach głównego blendera Mac Barena…
Halberg pisze – CUBE składa się z trzech blendów tytoniowych:
Burley – osiem różnych prasowanych odmian Burley z różnych kontynentów drobno ciętych, dających mieszance pełny smak. Kombinacja drobno ciętych prasowanych tytoni z innymi tytoniami ciętymi w formie „loose cut” daje wolniejsze palenie, chłodny dym, dłużej trwającą przyjemność i lepszy smak, który nie staje się gorzki.
Virginia – słodkość i świeżość mieszance nadaje 12 odmian Virginii z Brazylii i Ameryki Północnej.
Cavendish – siedem odmian Virginii poddanych specjalnemu procesowi fermentacji nadaje mieszance CUBE wspaniały łagodny i delikatnie kwaśny smak.
Daje to 27 różnych surowych tytoni. Co więc nam, fajczarzom da informacja na sklepowych stronach, że w skład wchodzi Va, Bu i Cav? Ano, prawie nic nie da. Albo wręcz wprowadzi zamieszanie, kogoś bowiem przestraszy ten burley czy uważany za sztuczny cavendish. Taki opis, jaki Halberg przygotował dla Cube, jest ogromną rzadkością. Ale i on, tak naprawdę, niewiele mówi o rzeczywistym smaku tytoniu. Pozwala raczej przypuszczać, że blend ten komponowany był z nadzwyczajną starannością przez ludzi z tzw. starej szkoły. Czyli przez blenderów, którzy znają naturalne smaki tytoniu, wiedzą jak je podkreślać, wydobywać podczas dojrzewania…
Tacy tytoniowi kompozytorzy, to gatunek wymierający. Dziś w wielu firmach wystarczy poznać smak kilkunastu sosów, by rościć sobie pretensje do miana blendera.
12 odmian virginii…
Jedno nasionko, jeden krzak… Na żyznych glebach im wyższe liście, tym więcej nikotyny. Zawartość od 1% z dolnych liści, do 4 na samej górze. Ta ostatnia wartość to już naprawdę mocny tytoń. Zawartość cukru „dwukierunkowa” – od dołu i od góry rośliny (ok. 5%) w kierunku środka, czyli tzw. zbioru pośredniego (do 25% cukrów). Mieszając liście w odpowiednich proporcjach uzyskuje się wiele wariantów słodkościowo-nikotynowych…
Gleba – inne właściwości smakowo zapachowe ma krzak z tego samego nasionka wysiany na glebach górskich, na stanowiskach mało zasobnych w składniki azotowe, na innych tzw. wystawach, czyli stopniach nasłonecznienia uprawy… A temperatury w okresie wegetacyjnym? A opady? I mamy kompletnie różne smaki, aromaty, moce… A to dopiero początek tego, co można zrobić z rośliną wyrosłą z takich samych nasionek.
W tej chwili większość virginii suszona jest na gorąco, w systemie ogniowo-rurowym. To kolejna, niemal nieskończona, ilość możliwości. Wysokość temperatury – kilka wariantów. Przewiew w suszarni – jeszcze więcej możliwości. Liście można wysuszyć błyskawicznie i otrzyma się tytoń o żółtej barwie, można go lekko „zaparować” i suszyć w niższej temperaturze i otrzymać czerwoną Va, ewentualnie suszyć przy małym przewiewie, ale np. w temperaturze wysokiej i przez „zaparzenie” uzyskać rozmaite odcienie brązu… W każdym wariancie otrzyma się susz o odmiennej zawartości cukrów, nikotyny czy słynnych virginiowych „kwasków”.
Jesteśmy dopiero na etapie suszenia liści, a już mamy ogromną liczbę możliwości smakowych i aromatycznych.
Potem najczęściej liście Va się zaparowuje, prasuje na placki rozmaitej grubości… Jeśli przeznaczone są do mieszanki aromatycznej, to następuje casing, czyli dodanie naturalnych substancji smakowo-aromatycznych… Skrajnie różnych – od krystalicznych cukrów klonowych czy trzcinowych, przez miody, lukrecję w rozmaitej postaci, wanilię, suszone a nawet kandyzowane ścinki owocowe… Placki potem fermentują, dojrzewają… Miesiąc, dwa miesiące, dwa lata, a Stokkebye chwali się nawet trzyletnim okresem dojrzewania najlepszych virginii…
I jaka to informacja na sklepowych stronach, że w skład Cube wchodzi virginia? A niechby i starannie wyselekcjonowania virginia z obu Ameryk… Brazylijskie odmiany? Toż to 3 strefy klimatyczne, od równika, po początek strefy umiarkowanej… Ameryka Północna? Od Karaibów po słynne smaki virginii z Quebecku…
A znów jesteśmy „dopiero” – bo virginię po dojrzeniu się tnie, rwie i miesza, tworząc pierwotne blendy, o których pisze Halberg. Mamy więc blend virginiowy, złożony z 12 odmian Va. Pora na flavoring – w specjalnych, ogromnych bębnach do tytoniu dodaje się parę wodną, sosy oraz alkohole, które zapobiegają przyklejaniu się rozluźnionego tytoniu oraz lepkich dipów do ścian bębna… Wciąż mamy w składzie tytoniu Va? No, mamy. Ale jakżesz inną od liści rwanych z krzaka. A to jeszcze nie koniec…
Zostaje jeszcze toping w kolejnym bębnie, czyli spryskanie blendu tym glikolem propylenowym i naturalnymi lub sztucznymi substancjami aromatyczno-smakowymi…
W przypadku Cube, toping zapewne odbywa się po zmieszaniu gotowej virginii z burleyami i cavendishami. Zarówno o przygotowaniu burleya i cavendisha dało by się napisać tyle samo, co o virginii…
Informacja ze sklepu, że w skład mieszanki wchodzi VA, Bu, Cav, niemal nic nie wnosi w proces podejmowania decyzji o zakupie. To tylko mydlenie oczu i wirtualnych kubków smakowych. Blendów o takim „składzie” są setki – od najtańszych, najpospolitszych, niekiedy wręcz gównianych, po piekielnie drogie, ekskluzywne, luksusowe. Tak między nami cena jest precyzyjniejszym wskaźnikiem jakości mieszanki od „składu” jak wyżej.
No to jak wybierać tytoń przed zakupem? No jak, skoro już pobieżna wiedza o blendach pierwotnych udowadnia, że pod terminem „virginia” może kryć się tysiąc smaków?
Tylko recenzje! U nas, na FMS oraz nieocenione Tobaccorewievs. Im więcej komentarzy i ocen, tym lepiej. A jeszcze lepiej, jeśli w ocenach dużo emocji i skrajnych sformułowań. Odważyłbym się nawet napisać, że im mniej tzw. kultury w ocenach i komentarzach, tym więcej informacji dla mnie.
Wracając do Cube – ja od czasu do czasu uwielbiam się dosłodzić i dopachnić tą mieszanką, ale znam kolegów, którym zbiera się po nim na wymioty. Sam mam na podorędziu stale uzupełniany słoiczek mieszanki złotego i srebrnego Cube, ale nie stanie się moim wrogiem człowiek, który o tym tytoniu napisze swoją własną prawdę. Ja lubię, on rzyga… Przeciwnie, będę mu wdzięczny za jego odczucia, jakiekolwiek by były. To dla mnie informacja cenniejsza od zgrabnie napisanego przez Halberga tekstu public relations. Halberg ma w Mac Barenie udziały, więc pisze o nim pięknie… Natomiast ten, kto Cube się zachwyca oraz ten, kto na samą nazwę wybucha złością – pisze szczerze.
Proces produkcji tytoniu fajkowego bywa niesamowicie skomplikowany, co starałem się pokazać wyżej. Pisanie o konkretnej mieszance powinno być możliwie najprostsze…
Mydlenie oczu (soaping eyes, hihi) pozostawmy producentom, a sobie wzajem prawo do szczerości ocen. Nieszczerość może świadczyć o braku kultury i szacunku do innych bardziej, niż kalibrowane słowo szczerej w ocenie.
W mojej ocenie tytoni oblepionych naklejkami MacBrrr odstaję nieco od opinii Rotma, ale tylko nieco. Bez urazy Jacku ale wydaje mi się, że nieco mylisz pojęcia. W produkcji tych tytoni nie ma żadnego toppingu, bo i po co miałby być. No chyba, że nazwiemy toppingiem fakt, że się je topi i nasącza, suszy, topi i nasącza, to nie są aromatyzowania po angolsku, to są aromatyzowania po duńsku (oczywiście tylko krowa nie zmienia zdania, więc gdybyś miał dowody, że jednak jest inaczej, to ja chętnie wejdę pod stół i odszczekam). Najbardziej śmieszy mnie ta cała marketingowa paplanina – ile tośmy tytuniu tu nie użyli – i to jakiego. Po co? Żeby utopić i nasączyć, wysuszyć, utopić i nasączyć rozgotowanym budyniem (mam świadomość, że przesadzam).
A w kontrze pokażę Państwu Onyx Hansa Schurcha(wciąż czekam, aż Tomkowi się uda!), który składa się z: „Two Virginias, including an extremely rare one, a generous portion of Syrian Latakia, and a touch of Louisiana Perique.” (cyt. z Synjeco).
Tytoń z tytoniu… i ponoć smakuje… jak… tytoń smakować powinien!
PozdrawiamY,
A propos MacBrrr i ja sie wypowiem: lubie (ale nie CENIE) kilka zaledwie produktow z ich imponujacej ilosciowo – musicie przyznac – palety. Te tytonie nawet po skrajnym wysuszeniu lepia sie do palcow. Producent dumnie zamieszcza na www informacje o tym, ze jedna z faz obrobki jest moczenie tytoniu w wodzie z cukrem (na dobitke – powoluje sie przy tym na „marynarska tradycje”…. marynarska…. raczej galernicza mojem skromnem zdaniem) i dodaje, ze KAZDY producent tak robi. Smiem w to watpic: palac FVF lub BBF nie czuje smaku palonego cukru, w przypadku lubianego przeze mnie Va No. 1 – czuje nawet czasami za bardzo. Cube tez lubie, ale w gloszona przez blendera propagande nie wierze za grosz! Moze i jest tam kilkadziesiat gatunkow tytoniu z piecdziesieciu stron swiata. Ale na Boga nie gleichschaltujmy tego z wielce tradycyjnymi blendami/mixturami producentow takich, jak chocby Schurch, Samuel Gawith czy Gawith&Hogarth, bo jest to profanacja i zniewazenie tych ostatnich. Peterson kiedys robil dobre tytonie – i nie wiaze tego tylko z faktem, ze produkowal je legendarny M&S – az przyszla era Sweet Killarney, Gold Blend, Sunset Breeze, Luxury Blend… toz DTM sprzedaje prawie to samo za polowe ceny pod nazwa DaVinci (moja trauma) i Timm NoName. Na szczescie TRZY (literalnie) „stare” blendy pozostaly. Na szczescie Kohlhase und Kopp wypuscil na rynek Irish Flake i 3P.
IMO obecnie mieszanki aromatyczne robi sie w przynajmniej w 90 procentach z najpodlejszych surowcow zalanych litrami pachnacego byle czego. Ale to moje zdanie.
M.
Co nie zmienia faktu ze bylo to OOT i nie imputuje w niczym jalensowi ktory – celowo lub nie – sprowokowal interesujace wypowiedzi Przedmowcow.
m.
Na tym portalu nie istnieje pojęcie Of Topic, a tym bardziej OOT. Mamy tu rozmawiać, a nie ćwiczyć musztrę paradną :)
Mac Barena postrzegam jak większość firm czy brandów. Znajduję u nich pychotki, kilka blendów na stałe weszło do mojej „rotacji”, natykam się też na paskudztwa, które budzą u mnie podobne emocje jak No Name.
W tym artykule w pewnym sensie w roli głównej jest Cube, bynajmniej nie przez to, że jest aromatycznym graalem, lecz przez fakt, że Marcinowi Temporale zechciało się starannie przetłumaczyć artykuł Halberga. Jest to tytoń najlepiej opisany w polskim internecie i po polsku. I na tle tego marketingowego tekstu mogłem pokazać, jak dalece różne mogą być tytonie określane wspólnym mianem Virginia. Nie ciągnąłem tematu, że cavendishe z tego blendu to także virginie, choć drugi raz fermentowane…
Wszystko, tak czy inaczej, wiodło i miało wieść do konstatacji, że ze względu na ogromne różnice w smakach – także czystych – virginii, miarodajne są recenzje i komentarze do recenzji konkretnych blendów. I to szczere recenzje i szczere komentarze tych, którzy dany tytoń palili nie jeden raz.
Wymienionego przez Yopasa „Skurcza” paliłem. Czy smakował mi tak, jak tytoń powinien smakować? Nie wiem, tytonie od Synjeco, nie całkiem są zgodne z moim wyobrażeniem o „czystych” tytoniowych blendach. Ostatnio palone jedna za drugą próbki, które dostałem od Tomka, potwierdziły moje poprzednie wrażenia – niemal we wszystkich blendach wyczuwałem jakiś wspólny, synjecowy smaczek-absmaczek. Wszystko są to z pewnością znakomite blendy, ale w z tą czystością bym nie przesadzał, bo np. mi zajeżdżają one jakiś znakomitym, luksusowym, drogim, ale jednak mydełkiem… Tyle że to są tylko i wyłącznie „moje smaki”, moje odczucia.
Jednak zapewniam, że kiedy pokażą się one u nas – będę je z przyjemnością kupował, popalał. Oraz z ciekawością ich próbował – jestem bowiem wrogiem ideologii tytoniowej. Niekoniecznie tytoń, który 99 proc. fajczarskiego świata uważa za znakomity, musi mi smakować. Natomiast każda wypowiedź na tak lub na nie, jest dla mnie bezcenna.
cytat: „Mamy tu rozmawiać, a nie ćwiczyć musztrę paradną”
yessss yessss yessss
O to chodzi, tak ma byc!
Dlaczego zamieszczam asekuracyjo-politycznie-poprawne wstawki? Ano dlatego, ze moje emocjonale (i SUBIEKTYWNIE zasadne) uwagi na temat TNN zostaly odczytane jako atak na palacych ten tyton. Nawet yalens sie uniosl (albo mi sie wydawalo), gdy napisalem, ze Skandinavik Aromatic dobry dla mnie nie jest.
Takie swiete oburzenie na dowolne wypowiadane pzrez siebie komentarze mam gdzies. Ale nie w temacie fajki. Bo po pierwsze primo i po ostatnie jest nas (fajczarzy) malo i trzeba sie trzymac w kupie (bo razniej i cieplej) razem.
Pomijam fakt, ze moje wypowiedzi byly skomentowane (rowniez pod katem wulgarnego ich jezyka – co mi zreszta slusznie wytknieto i od tego czasu staram sie pilnowac) nie tu, gdzie je zamiescilem. Co – nomen omen – z kultura nie ma wiele wspolnego. Krytykowac na odleglosc jest latwo.
To tylko w kwestii wyjasnienia bylo.
Znad oparow SG Balkan Flake popijanego darowanym na uwodziny Taliskerem 21 YO :-)
lg
m.
Jak ja się unoszę, to mogłeś obejrzeć pod recenzją TNN. Pod skandinavikiem to się nie unosiłem wcale. Ot, taka nieparadna rozmowa.
1. Jeżeli paliłeś scented, to one chyba powinny być mydlane? Schurch już nie, tak jak i Bright CR nie powinno, choć @jarowi się kojarzy zupełnie podobnie, jak Tobie. A może to jest właśnie smak dobrego tytoniu? Z odczuciami nie będę dyskutował, choć i ja mam odczucie, że troszeczkę Jacku mieszasz aromatyzowanie po brytolsku (ichni topping) z aromatyzowaniem w ogóle, ale to jak pisałem wyłącznie moje odczucie.
2. Przykład Hansa Schurcha podałem po to, byśmy zdali sobie sprawę, że dobremu blenderowi nie potrzeba 150 różnych odmian tytoniu… wystarczy 4 (słownie CZTERY), w tym tylko DWIE Virginie. Swoją drogą ciekawe, jaka jest powtarzalność smakowa?
3. Zastanawiam się tak cały czas nad tym Mac Brrr, odgrzebuje sobie stare dyskusje na apf między Rotmem i Hotem. Bo niby ten MacBrrr taki solidny i tytonie ma wysokiej jakości. No a jeśli, to po jakie licho w produkcji najpierw pozbawia się te tytonie tytoniu (robi czarny kawendisz), a potem wali w nie aromaty… oni produkują jakieś naturale oprócz Va nr1 i Vintage Syrian (on jest bez BlCav)?
4. Ja tam jestem ideologiczny. Wolę kupować mniej – ale za to lepszego.
A budyń waniliowy, to lubię na mleku, jak mi Mama zrobi i sokiem malinowym poleje.
UkłonY,
Pawle, nie paliłem wyłącznie scented :) Czułem ten posmak, minimalny, we wszystkim, co paliłem od Synjeco.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego topping uważasz za cechę brytolską? Pierwsze przemysłowe maszyny-bębny do końcowego syropowania oraz flavorkowania, to nie tytoń fajkowy, a tytonie papierosowe oraz Philip Morris. Najwięcej toppingowanych tytoniów na rynku znaleźć można w Stanach – ba, tam jest jeszcze prościej niż u „Skurcza” – jeden burlej, jeden syrop, tudzież nalewka na glikolu propylenowym. Ergo, czyli można przypuszczać, że 3 miejsce na blenderskim podium zajmuje Halberg, drugie Schurch, a pierwsze jakiś Madafaka Johnny, który w hrabstwie Assshire (MO) miesza w bębnie z Hongkongu swoje jednoburlejówki z chińskimi flavorkami?
Co do pktu 3 – MB robi bardzo różne tytonie. Bardzo.
Ja także lubię kupować mniej i lepszego. Zapewne jednak nie jestem na tyle wyrobiony, by za gorszy uważać Mac Bareny z tego powodu, że są Mac Barenami. Zresztą ja w ogóle jestem niewyrobiony, bo szaleję za kilkoma ewidentnymi mieszankami duńskimi. Czyli co? Palę gorsze tytonie? Co do budyniów, a nawet „kiśli” – właśnie przed chwilą pochwaliłem wiśniowego Paladina. Bo wolę budyń z sokiem wiśniowym, malinowy mnie nie zachwyca :)
Uśmiechy i serdeczności…
Nie wiem kto dostarcza składniki Panu Schurchowi. Wiem, natomiast, że Synjeco sprzedaje dużo Kendal, tak pod ich własnymi nazwami, jak i sygnując je Own Blend. Stąd mogą brać się te asocjacje smakowe. No chyba, że GLP smakował tak samo… no to nie wiem…
Topping uważam za brytolską formę aromatyzacji, bo dla mnie to jest własnie ta wisienka na torcie. Aromat dodany po produkcji, dla podkreślenia. Reszta wg mnie to casingowanie, czyli topienie tytoniu w czymś… ale, może faktycznie trzymam się tego zbyt kurczowo…
Porównywanie Hansa Schurcha z dowolnym amerykańskim wytwórcą wyrobów tytoniopodobnych uznaję za żarcik preprymaaprilisowy.
Podobnie, jak wyrobienie. We mnie więcej wyobrażeń niż doświadczenia, ale (w kontekście Wielkanocy szczególnie) możecie mówić mi Tomek.
Aaaa, Jacku, nic mi do tego, co Ty tam sobie palisz, co lubisz. To są Twoje prywatne decyzje. Jeśli Ci smakuje, jeśli musisz, jest ok. Czy one są gorsze? IMO – TAK! IYO -pewnie NIE! Tego nie da się rozstrzygnąć w kategoriach absolutnych.
Ja nie szanuję MacBrrr nie dlatego, jak się nazywa, tylko dlatego, że mając tak cholernie duże możliwości idzie sobie w zwyczajną masówę…
PozdrawiamY,
Na co jest informacja że tytoń zawiera VaBUCvLa?
Po latach palenia, palacz, wiedział będzie czym różni się mieszanka z va z bu, od mieszanki va z la… nie ma znaczenia ile i jakie bu, zawsze będzie inne od la… Więc jest to podstawowa informacja handlowa, jak kupujesz mrożone pyzy to chyba fajnie wiedzieć czy są z mięsem czy z truskawką… nie ważne jakim mięsem i nie ważne czy ta truskawka to nie śliwka przypadkiem..
Gdyby nie było opisów tego typu na opakowaniach, mieli byśmy chaos jak cholera. Kiedy już człowiekowi się uformują smaki, dojdzie do takiego momentu kiedy nie chce mu się eksperymentować a pali dla przykładu tylko Va, a jego ulubionego tytoniu zabraknie w trafice, coś musi wybrać, więc korzysta z tej informacji- bo przecież czasy kiedy mógł skorzystać z doświadczenia i rady sprzedawcy już dawno minęły.
Wydaje mi sie, ze w przypadku dobrych tytoni informacja o bazowych skladnikach mowi duzo. SG FVF – Va bez dodatkow – TRUE; SG St.James Flake – VA + Pq bez dodatkow – TRUE; mozna tak bez konca zreszta: SB BBF, Balkan Flake, Squadron Leader, Dunhille (a przynajmniej te stare), Schürch, duzo GLP…
m.