O tym, że fajka funkcjonowała i dalej funkcjonuje w świecie filmu, wiadomo. Trudno więc wyważać otwarte drzwi tym stwierdzeniem. Jednakże jest ono o tyle istotne, że fajka często właśnie pojawia się tam, gdzie mało kto mógłby się spodziewać. Często jest tylko dekoracją, jednorazowym motywem widywanym w tle. Innym razem stanowi ważny aspekt filmu, uwypukla postacie, nadaje im odpowiedniego charakteru. Tak jak trudno wyobrazić mi sobie Paula Riversa, bohatera filmu „21 gramów” bez papierosa, tak ciężko myśli mi się o Tatusiu Muminka bez fajki.
Dziś opowiem o dwóch drogach pokazywania fajki w filmach oraz o konsekwencjach z tego wynikających. Zaczniemy od powrotu do dzieciństwa, a skończymy świńskim śmiechem dorosłości.
Tatuś Muminka jest zagorzałym nikotynistą. Wielokrotnie widzimy go siedzącego na ganku jego domku z fajką w dłoni. Zabiera ją również na swoje piesze wędrówki. Przystoi mu ona jako seniorowi rodu. Dzięki niej wydaje się być troskliwym ojcem, który wieczorami, przy kominku rozsiada się wygodnie, a potem opowiada dzieciom fascynujące historie. Jest także ona typowo męskim atrybutem – Tatuś Muminka jest ciekawym mężem dla swojej żony, już sam ów widok – jego palącego – wydaje się być dla niej interesujący. Żeby nie wchodzić zbyt daleko we freudowskie analizy wystarczy rzec, iż gdyby fajkę mu zabrać, jego postać stałaby się nijaka.
Ta fajka to przedłużenie jego charakteru, nie tyle zabawka, hobby, co po prostu on sam. Jego postać jest zbudowana na tej zasadzie, dzięki temu my, widzowie, postrzegamy go jako mądrego, stonowanego, niezbyt pochopnego mężczyznę. Jednocześnie jest ona dość sprytnie wkomponowana w tło, albowiem, choć widzimy ją co chwila, rzadko kiedy potrafimy naprawdę ją dostrzec. Widzimy, a nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest. Jej zadaniem jest więc budowanie wrażenia, które potem przelewamy na całą postać Tatusia Muminka.
Mogłoby się wydawać, że to dość niesprawiedliwe traktowanie fajki. Służy bowiem ona jako dodatek, wręcz kamuflaż, a całą jej rolę skupia postać męska. Nie jest tak w istocie, bowiem ów dodatek jest na tyle znaczący, że wręcz niemożliwe byłoby właściwe odbieranie bohatera, jakim jest Tatuś Muminka, jako takiego, a nie innego. Jest on sobą właśnie dzięki fajce. O ile więc nie spostrzegamy jej prawdziwie, choć naocznie pozostaje ona dla nas widoczna, to cała jej magia jest obecna.
W dzisiejszym kinie, czy też sztuce animacji, jeśli chcemy zawęzić krąg dyskusji, panuje przekonanie, że nawet papieros nie może znaleźć się w kadrze. Z filmami animowanymi sprawa ma się jeszcze gorzej, bo oglądają je najczęściej dzieci. Fajka w dłoni Tatusia Muminka mogłaby być orężem zagorzałych przeciwników palenia, którzy, gdyby się jej dopatrzyli (mam nadzieję, że się nie dopatrzą), snuliby zaraz teorie jak to poczciwa animacja deprawuje nieletnich. Szczególnie w Polsce, gdzie, jak wiemy, podobnym pokusom niektórzy nie potrafią się oprzeć. Stąd Teletubiś-gej, Bolek i Lolek – geje, a ruda Pipi – okrutna feministka.
Tyle, że trzeba rozróżnić, kiedy propaguje się palenie, a kiedy po prostu buduje jakąś postać. Tatuś Muminka nie może być więc postrzegany jako bulwersujący nałogowiec. Wątpię, żeby dziecko napatrzyło się na niego i zaczęło ukrywać w krzakach, by poznać smak tytoniu. A nawet jeśli, to i tak byłaby to w miarę przyzwoita droga. W dzisiejszej kulturze proces wprowadzania w palenie odbywa się inaczej, o wiele gorzej i brutalniej. Gdzie tam Tatuś Muminka do kolegi z klasy, Maciusia – dwukrotnego spadochroniarza, którego największym osiągnięciem jest wypalenie papierosa w jednym pociągnięciu! Ten pierwszy to zaledwie niegroźny kleks na papierze.
W innym kontekście fajka pojawia się w twórczości angielski grupy Monty Python. Widzimy ją bardzo często w „Latającym Cyrku Monty Pythona”, nigdy jednak w roli głównej. Palą ją wszyscy członkowie tego legendarnego zespołu komików. Ćmią wcielając się w role policjantów, zwykłych ludzi, bardzo wykrzywionych, ale mocno zarysowanych postaci. Wyszydzają przy tym wszelkie możliwe postawy, kpią z każdej sytuacji, nie ma tam żadnego tabu. Śmiać można się ze wszystkiego. Jeśli jest to na dodatek śmiech szyderczy – efekt jest zwielokrotniony.
Polski widz odnajduje siebie przede wszystkim w skeczu o mielonce (szczególnie bliski jest on tym, którzy pamiętają czasy PRL-u), co dowodzi tego, iż sztuka Monty Pythona jest uniwersalna. Jest ważna również o tyle, iż jest ponadczasowa. Skecze się nie starzeją. Portretują nie tylko ówczesne sytuacje, ale nawet dziś, po tylu latach, pozostają w większości aktualne. O istotności dokonań Grahama Chapmana i spółki nie trzeba mówić wiele. Opary absurdu, brak zahamowań w pokazywaniu głupoty – to ich wizytówka. Miało to ogromny wpływ na komediową sztukę, która przyszła potem.
Jak już zostało wspomniane – fajka pojawia się tam niezwykle często. Ograniczona jest jednak do roli gadżetu – śmiejemy się z niej tak samo, jak z postaci, które ją popalają. Pozbawiona została swojej „męskiej” mocy, swojej doniosłości. Sprowadzono ją niżej, bo skoro szydzimy ze wszystkich i wszystkiego, to czemu nie z fajki? Dzięki temu, paradoksalnie, fajka staje się bliższa rzeczywistości. Nie jest atrybutem niedostępnym, artefaktem magicznym. Niekonieczne są żadne rytuały wobec niej. Jest po prostu palona, uczestniczy w życiu, nawet tym wykrzywionym, zabawnym. Spadła z piedestału.
Zdrowo jest się śmiać z fajki. Humor to wyższa forma powagi. Fajka nie jest przedmiotem muzealnym, nie musi być także rzeczą właściwą jednostkom wybitnym, mocno nakreślonym. Nie tylko buduje postać, jak w przypadku Tatusia Muminka, ale również delikatnie może ją dookreślać, tak jak u Monty Pythona. Ważna jest zarówno w jednym, jak i drugim przypadku.
Zauważmy także, że wcale nie umniejsza to jej znaczeniu. Nadal służy jako dobry przyrząd do palenia. Na dodatek – ciekawi, co również jest istotne.
Zdjęcia pochodzą z serwisów http://redwatch.50webs.com oraz http://www.bbc.co.uk/comedy/people/graham_chapman_person_page.shtml
Właściwie, to przyznam, że nie wiem, czy ta fajka u Taty Muminka, jest wymysłem animatorów filmu, czy faktycznie jest w ksiązkach Tove Jonsson.
Co do Latającego Cyrku, to dziwnym byłoby, gdyby przedmiot tak mocno zakorzenieony w tamtej tradycji mógł być pomijany.
Fajki jednak bywają przedmiotami muzealnymi. I to też jest dobre. Choć może momentami smutne.
UkłonY,
Oj pogniewamy się chyba…
W „Muminkach” zapomniał kolega o paleniu fajki przez Włóczykija i jego churchwardena ;) . W świecie stworzonym przez Tove Jansson fajka jest domeną osób wędrujących (Tato Muminka i Włóczykij), którzy dążą do celu mimo przeszkód i przeciwności. Z kolei pozbawiony jej jest np. Paszczak, który w książkach jest postacią o wiele bardziej konserwatywną i nienawidzącą zmian, do której też pasowała by fajka.
Ciekawe są też momenty w których palą oni fajki, w momencie podejmowania ważnych decyzji oraz wspominania.
Może na Włóczykija konieczny jest inny artykuł ;+)
Nie gniewajmy się ;+)
To jest fantastyczne spostrzeżenie! Już wiem, dlaczego nie lubiłem Paszczaka, a przepadałem za Tatusiem Muminka. Fajka jako motor napędowy, jako katalizator zmian. Dzięki niej pozostaje się zawsze młodym duchem, jest się aktywnym. To pasuje do mojej wizji.
Dzięki!
Emil poruszył jeszcze jedną istotną kwestię. A raczej poruszyli ją panowie z „Latającego Cyrki” niźli sam Rheged. Otóż, co mi się osobiście bardzo podoba, Monty Python zaznaczał na każdym kroku swój dystans do rzeczywistości, również do przedmiotów/zwyczajów/zachowań, które dotyczyły ich samych w olbrzymim stopniu.
Ostatnimi czasy, przy paleniu fajki, nachodzą mnie, niestety, chmurne myśli, że społeczeństwo nie ma dystansu do fajczarzy, tak samo jak oni sami do siebie. Jest to strasznie skostniałe środowisko, z utartymi opiniami na swój temat, rzec można – oaza konserwatyzmu. I teraz dylemat – czy konserwatyzm i wyciszenie to tylko domena fajczarzy, czy już przywara ?
Przepraszam za generalizowanie w powyższym, ale wszyscy czytający wiedzą, że takie zjawisko ma miejsce.
Również widzę owe skostnienie w środowisku samych fajczarzy. Trudno, aby było inaczej – kultywowanie tradycji, sztywne trzymanie się brzytwy to ostatnie, co zawsze pozostaje ostatnim. Nie mam wątpliwości, że fajczarstwo wymrze szybciej niż później. Dzisiejszy świat nie jest skonstruowany przyjaźnie dla takich ludzi.
Z tego powodu jednak trudno mieć do nich pretensję, że zachowują się z czołobitną, ortodoksyjną wręcz kostniałością (pisałem o tym nieco ironicznie w swoim pierwszym felietonie o wizerunku fajczarza), a z drugiej strony – właśnie o to pretensję mieć trzeba. Bo właściwie nie walczą, a poddali się.
Sądzę, jakkolwiek głupio i pompatycznie by to nie brzmiało, że w nas, najmłodszych nadzieja. I tych starszych, którzy choć są tradycjonalistami, to jednak mają ów pythonowski dystans. Czego sobie i Wam życzę.
czy fajczarstwo wymrze? A ” Slow Life”? ja mam optymistyczna wizję,że stanie się, podobnie mysle, że tak stanie się z cygarami – czymś w rodzaju manifestów zagonionych ludzi , którzy chcą zwolnieć, poddać się refleksji, i smakowaniu życia… Papieros – to domena świata na wysokich obrotach, nerwowego, obliczalnego aż po pochówek., sformalizowanego w swoich procedurach do granic możliwośći… ale ta banka pęknie- ludzie chcą coraz bardziej spokoju – i mam nadzieje ,że tak sie stanie, a fajka cygaro,
ksiażka wróci do łask
Podobna jak w muminkach rola fajki jest wyraźna w bardzo wielu filmach, ale również w reklamach, grafice czy fotografii połowy XX wieku. Fajka jako atrybut ojca, głowy rodziny, zawsze podejmującego słuszne decyzje, opiekuńczego ale stanowczego. Ostatnimi czasy po taki model sięgnął Tarantino w Bękartach wojny, w pierwszej bodaj scenie, gdzie palenie fajki wyraźnie podkreśla pokerowy spokój obu postaci.
Co do samych Muminków to pamiętajmy że postaci te zrodziły się właśnie w tym okresie, w latach czterdziestych XX wieku. Mniej więcej w tym czasie powstawał Władca Pierścieni. Fajka była wszechobecna. Tytoń był wszędzie- zawodnicy gasili papierosa na sekundy przed wejściem na boisko… wielu ojców paliło, więc trudno by głowa ówczesnej rodziny nie paliła fajki. Serial powstał zdaje się pod koniec lat 80tych, kiedy nie było takiego ciśnienia na niepalenie.
Co do przetrwania, palenie już kilka razy było zakazywane ze względu między innymi na zdrowie, potem wracało jak bumerang. Może i tym razem się uda.
Pisząc o fajce w filmie warto dodać wizerunek M z serii o 007, granego przez Roberta Browna. Nie pomnę niestety w której części jest ukazany jego przestronny gabinet, kilka fajek na biurku w stojaku i on omawiający z Bondem najtajniejsze informacje z majestatycznie trzymaną w ustach fajką. Przy okazji jest też pokazany cały rytuał fajczarski. Grał on w zaledwie 5 produkcjach o Jamesie, więc ustalenie w którym filmie jest ta scena nie powinna mi zająć wiele czasu. Scena ta robiła na mnie wrażenie za młodu, tym większe robi na mnie teraz jako na fajczarzu.