I kolejna edycja za nami. Kolejna Latakia, kolejny Fribourg & Treyer. I – to trzeba podkreślić, bo wcale nie jest to oczywiste – punktualni recenzujący.
Szczególne podziękowania należą się Wojtkowi, który podjął się napisania recenzji (i dotrzymał terminu!) w obliczu zbliżającego się ojcostwa (syn też dotrzymał terminu ;) ). Gratulacje i szacunek.
Pozostali recenzenci również stanęli na wysokości zadania i bardzo im za to dziękuję.
Wiele osób czytających tego wstępniaka zdziwi się zapewne, że w ogóle o tym piszę, mało – zdziwi się, że nie piszę o tytoniu, tylko o ludziach, którzy o nim pisali. Ale ja uważam – i zawsze będę – że na tym portalu najważniejsi są ludzie. Zwłaszcza ci, którym chce się zaangażować na tyle, żeby dać coś od siebie, choćby artykuł (choć to wcale nie jest takie „choćby”!).
I dlatego wyróżniam ich i wyróżniał będę, tak samo jak zawsze wkurzać mnie będą niedotrzymane terminy i zobowiązania, które odbieram jako brak szacunku dla społeczności.
A o samym tytoniu poczytacie i tak w ich recenzjach. Które są jak zawsze fajne, bo różne. I to diametralnie różne.
I podejrzewam, że dla większości recenzujących zaskoczenie po ujawnieniu tego skrywającego się w worku kota będzie potężne. Bo miał być puszysty pers, a oni opisali jakiegoś cornisha z przypalonymi wąsami*
A teraz kontent, czyli mięcho, czyli treść, czyli sznurki do recenzji.
Pragnę również przeprosić za opóźnienie w publikacji, ale zobowiązania towarzyskie zagnały mnie za granicę, a komplikacje atmosferyczne spowodowały, że w kraju znalazłem się z kilkunastogodzinnym poślizgiem i potężnym deficytem snu. Dziękuję również Alanowi, który wziął na siebie ciężar redakcyjno-korektorski. Dzięki man, nie wiem, co byśmy bez Ciebie zrobili.
*wielbicieli korniszonów przepraszam za obrazoburcze skojarzenia, jakby się ktoś poczuł. Ale nic nie poradzę, że niektóre wyglądają jakby coś im nie wyszło z zapalniczką. Zresztą przypalone wąsy pachną pewnie podobnie jak latakia – to tak żeby było tematycznie ;)
Wyjątkowo ciekawe recenzje tym razem.
Po raz pierwszy przeczytałem wszystkie recenzje. I nie wiem czy ktoś tu kłamie jak z nut, czy każdy dostał inny tytoń? Doświadczeni palacze maja problem z normalnym paleniem, nowincjuszom idzie jak z płatka, nie lada to zagadka. Trudno mi znaleźć przewodnią myśl czy dobry to tytoń czy zły. Pewnie recenzenci znający dobrą renomę F&T łapią się za głowę i nie wierzą. Jedna myśl mi się nasuwa tylko, że tytonie niearomatyzowane często więcej aromatu w sobie posiadają niż te drugie/pierwsze/aromatyzowane.
Jak przeczytasz poprzednie ;) to zobaczysz, że to wcale nie jest jakaś wyjątkowa sytuacja.
Jeśli chodzi o próbki, to wszyscy dostali to samo i w tej samej ilości. Za dystrybucję próbek odpowiada Fajkowo, a sam doskonale wiesz, że oni raczej nie robią błędów w zamówieniach.
Ja uważam, że ta rozbieżność opinii jest akurat mocnym punktem akcji. Podobnie jak domniemana acz prawdopodobna rozbieżność, pomiędzy tym, co napisałby recenzent, gdyby palił ze świadomością tego, co pali, poprzedziwszy zapewne palenie lekturą TR i mając z tyłu głowy świadomość, że zainwestował w puszkę ciężko zarobione złotówki.
Co do nie robienia błędów w zamówieniach, nigdy nie bądź pewien, że nie robią :P Mi zrobili hokus pokus, ale skapnąłem się dopiero po pół roku i w sumie to byłem z tej magii zadowolony, więc siedzę cicho. Koszt i tak był ten sam. Rozbieżność recenzji jak najbardziej jest tutaj na plus. Udowadnia to tezę, o której wspominasz czyli siłę podświadomości. Tak naprawdę to te recenzje bardziej zachęcają do zakupu tytoniu niż te tobaccorevievsowe. Swoją drogą ciekaw jestem jak wyglądałaby recenzja tytoniu, który większość recenzentów lepiej lub gorzej zna, lecz nie wie co pali.
Napisałem „raczej”, bo jestem świadom, że ludzie są tylko ludźmi, ponadto biorąc pod uwagę ilość zamówień, z jakimi codziennie boryka się załoga Fajkowa jestem przekonany, że pomyłki muszą się zdarzać. Statystyka na to wskazuje ;)
Natomiast podejrzewam, że w przypadku tak realizowanej akcji najłatwiej jest jednemu pracownikowi wyjąć puszkę, wagę i podzielić na pięć, a potem natychmiast oblepić, dlatego podejrzewam, że raczej nie ma szans na pomylenie ich z czymś innym.
Jeśli chodzi o palenie czegoś, co recenzent zna, to były już takie przypadki, choć niezamierzone. Oczywiście moglibyśmy się o to pokusić mniej, lub bardziej celowo, ale smutna prawda jest taka, że większość tych, którym chce się pisać jest stosunkowo mało opalona, względnie nie pisze o tym, co zna. Ale sam pomysł jest fajny i sam jestem ciekaw, czy rozpoznałbym któryś ze znanych sobie dobrze tytoni na podstawie ślepej próby, czy próbowałbym się w nim doszukać diabli wiedzą czego. Zapewne to drugie, biorąc pod uwagę chociażby to, że paliłbym w innej fajce, niż zwykle. W końcu nawet glinianka potrafi zmienić smak tytoniu diametralnie.
Dziwaczna konsystencja tego tytoniu (potwornie szerokie paski) jakoś nie pasowała mi do angielskiej tradycji. Na Tobaccoreviews twierdzą, ze jest to wyrób Planty i w tym momencie zaczyna się zgadzać. Niemiecka mieszanka ma prawo tak wyglądać. W okresie, gdy lubiłem rzeczy z dodatkiem BlCav, zdarzało mi się palić grubo cięte cóś o nazwie Kiova Cut, tam to były liście jak uszy słoniowe. Tym niemniej brzmienie recenzji mnie osobiście zachęca – do spróbowania. Choć jak zawsze w takich razach irytujące jest, ze nie mogę już wyskoczyć na Haymarket i dostać tego prosto z beczki.
Odczucia a w konsekwencji i same recenzje na prawdę bardzo zróżnicowane. Od pomidorów po wędzonkę. Strasznie duża rozpiętość i smaków, i samego procesu palenia. Akcja potrzebna, poziom tekstów bardzo wysoki a ich charakter i styl jest ciekawie zróżnicowany. Sam palę FT Vintage i jestem zadowolony ale na ten tytoń raczej bym się zdecydował w obawie przed pomidorówką :)
witam,ja muszę tylko tyle napisać kupiłem ten tytoń w jednej z trafik w Krakowie w styczeń 2015 r a banderole ma nawet z 2011, czyli już troszkę wysezonowany, i jedna rzecz mi się tylko na usta ciśnie MISTRZOWSKI TYTOŃ.Powiem tylko że popalałem już rózne orientale ,balkany, ale ten tytoń po prostu mnie ujął. Idę smakować dalej :)
Po spaleniu całej puszki tego tytoniu stwierdzam, że jest to bardzo łagodna mieszanka z dodatkiem latakii, z lekką aromatyzacją i z czymś, co przysiągłbym, że jest burleyem, gdybym nie wiedział, że go nie ma. Orzechowy smak jak drut. Trochę dziwny, całkiem smaczny tytoń.