Witam. Od kilku dni przeczesuje strony i fora internetowe o tematyce fajkowej w celu poszerzenia wiedzy dotyczącej różnych metod curingu wrzośca. Tak się złożyło, że ostatnio stałem się posiadaczem kilku fajek, które leżały na strychu lub w piwnicy nie używane przez 20-30 lat. Po pozbyciu się zapachu stęchlizny, kurzu i resztek obiadu pająków, fajki okazały się bardzo mało używane. Nagar (o ile w ogóle się wytworzył) był suchy i praktycznie sam odpadał. Z tego wniosek, że fajki przeleżały w bardzo suchym miejscu. Moje pytanie brzmi czy w tym wypadku można mówić o jakimś niezamierzonym „air curingu”? I czy takie wietrzenie fajek przez lata wpływa pozytywnie na strukturę i smak wrzośca czy odwrotnie, jest to dla niego niekorzystne.
Pozdrawiam i z góry dziękuje za odpowiedź.
Tak :).
Lub nie. Kupiłem kiedyś fajkę z lat 50 nie paloną, z likwidowanej trafiki, nic jej te 60 lat na półce nie pomogło, fajka smakowo była koszmarna. Podobnie było z fajką Stanwell z lat 70. Fajki cierpkie i kwaśne w smaku. Zatem należało by się zastanowić czy to ja miałem takiego wielkiego pecha czy może jedna czas to nie wszystko.
Ja się zastanawiam, bo jedna z tych zleżałych fajek (Savinelli Capri) po wywietrzeniu okazała się bardzo, bardzo smaczna. Możliwe, że trafił mi się po prostu dobry egzemplarz. Ale dopuszczam opcję, że te dwa czynniki się nałożyły tzn. dobra fajka z dobrego materiału + wieloletnie jej przebywanie w suchym miejscu. Czy ewentualnie smak (zły lub dobry) może zależeć od warunków w jakich fajka te lata leżała? Wilgotności, temperatury powietrza oraz czy leżała na półce czy w kieszeni marynarki?
Dziękuje za odpowiedź. Będę miał okazję sprawdzić to na własnej skórze, zestawiając ową Savinelli (która jest niewątpliwie dobrą fajką) z jakąś druga fajka no-name’ową, pochodzącą również z tego samego źródła.
Z doświadczeń, może nie tak długich- kupiłem fajkę której historię znam od lat 70 początkowo- hardcastle bilard skromnych rozmiarów- ze wspomnień właściciela wynika że początkowo fajka była słaba palił ją niechlujnie, jak to on przez jakieś 10 lat, doprowadzając komin do opłakanego stanu, kiedy tytoń przestał się mieścić, fajka wylądowała w szufladzie i przeleżała tam do roku 2010. Po zastosowaniu standardowych procedur fajka jest na przyzwoitym poziomie smakowym. Ja to nazywam profilowaniem fajki- składa się na to proces pierwszych paleń- nazwijmy to roboczo opalaniem, oraz dalsze losy fajki a przede wszystkim sposób traktowania jej w ciągłym użytkowaniu. Często to właśnie ten proces wpływa inplus na daną fajkę, nie samo przygotowanie wrzośca i daleko lepiej poprawia fajki średnie, niż samo leżakowanie nawet w dogodnych warunkach.
„Juz przy pierwszych paleniach, poddajac fajke temperaturze zaru, zmienia sie wlasciwosci drewna”
??
Możesz rozwinąć?
No to w końcu zmieniają się te właściwości, czy nie? :>
Dopiero kolejne kilkadziesiat lat sezonowania wplywa na strukture wrzosca, staje sie trudniejszy w obrobce oraz ciemniejszy- to wlasnie mozna zaobserwowac na starych, niepalonych fajkach.
W przypadku gotowych fajek lezenie na strychu moze pomoc, ale nie musi- jesli byly to na poczatku dobre fajki, to beda jeszcze lepsze, jesli byly kiepskie, to raczej strych im tez nie pomoze.
Czy to oznacza, że zdaniem WP (i prawdopodobnie innych fajkarzy i znawców tematu) kilkudziesięcioletnie sezonowanie wrzośca nie ma żadnego wpływu naa smak, a jedynie na właściwości z wiązane z podatnością na obróbkę? Czy jest istotna różnica, w „leżakowaniu” fajki gotowej i zwykłego eboszonu?
Dzięki Wojtku za sprecyzowanie. Bo wiesz, żeby nie było potem, że nie pisałeś ;).
UkłonY,
Może warto przypomieć znany, jak ufam, artykuł R.D. Fielda na temat curingu, w tym oczywiście i air curingu ( w wielkiej mierze mapisał to już powyżej Pan Wojtek).
http://www.rdfield.com/Articles/Curing.htm
zwłaszcza:
„…Air curing- with this method what was started in the saw mill is continued by the pipe maker. This is a very costly method in that many years supply of briar is literally sitting around the workshop- for years- before it can be used. Briar is purchased from the sawmill, taken to the workshop or storage shed and put on wire racks to continue drying or curing. The blocks have to be turned every so often to insure even drying or they will split. This aging, depending on the type of briar and on the pipe maker, goes on for from three to five years. Now you got to remember- most of the bad stuff was taken out at the sawmill by boiling. It’s the remaining sap, resins, impurities that this continued aging is after. These hand-crafters are real “artistes”; they want the stuff they make to be perfect. If a lot of their money is tied up in doing so- that’s the way it has to be…”
Podsumowanie dyskusji mogła by być – jak dla mnie – następująca konstatacja:
– jeśli fajka została wykonana z wlaściwie przygotowanego materiału i podczas używania byłaodpowiednio czyszczona/nie zostala „zapuszczona”:, to pozostawienie jej na lata na przysłowiowym strychu nie powinno jej, moim zdaniem, zepsuć. Może nawet – w niektórych przypadkach – polepszyć smak jeśli wrzosiec był odpowiednio przygotowany i palone były tytonie wysokiej klasy, których „duch” mogł – acz nie musiał – wniknąć/pozostać w strukturach wrzośca.
Natomiast jeśli dana fajka była wykonana i „prowadzona” wbrew podstawowym zasadom, to najdłuże nawet leżenie na powietrzu nic jej, jak się obawiam, nie pomoże.
Jestem zdania iż wstępną pomocą, takim wstępnym „szacunkiem szans” jest oczywiście zadatowanie i atrybuowanie przedmiotowej fajki – ale UWAGA – będzie to pomocne jeśli wnikniemy w szczegóły historii danej firmy. I tak samo słowo: Charatan, Barling, czy Stanwell niewiele lub zgoła nic nie pomoże. Wiadomo bowiem iż tak te jak i bodaj wszystkie marki miały swoje dobre i gorsze okresy, różne modele okazywały się lepszej czy nie aż tak dobrej jakości, wykonywano fajki tej samej marki z różnego i nawet różnie przygotowywanego wrzośca, etc.