Puszkę MrG Black Cavendish Savinellego kończyłem jak dziecko, „karmione babcią”. Jeszcze łyżeczkę, za zdrowie mamusi, teraz za tatusia i hops – do buzi, za zdrowie cioci Józi. Tytoń bez wyrazu, bez mocy. Może łagodny i aksamitny, ale nijaki. Szkoda czasu i atłasu.
Dlatego do Aromy podchodziłem jak pies do jeża. Ta sama firma, cena wyższa tylko o dwa złote i – o zgrozo – zgromadzone aż trzy puszki w szale zakupów na podstawie recenzji (nigdy tego nie róbcie).
Po odkręceniu wieczka ukazał się podobny widok. W zasadzie takie samo drobne cięcie, identyczna wilgotność, z jedyną różnicą: tym razem znalazło się całkiem sporo pasków jasnej Virginii. Zapach też bardzo podobny, że można się wręcz pomylić – owocowy – z dodatkiem wędzonej, bo ja wiem? Śliwki? Czyli ten sam sort?
Ano, niekoniecznie. Aroma oferuje to, czego brakowało Panu G. Odrobinę mocy, choć nadal jest to tytoń należący do słabych, najwyżej średnich. Ale można się już nim nasycić, wypalając sporą fajkę. Wprawdzie wydzieli pod koniec trochę kondensatu (mniej więcej tyle, co Simply Unique Larsena), ale chyba nie ma co narzekać. Łatwość palenia w skali szkolnej oceniłbym na czwórkę. Potrafi czasem przygasnąć, raczej z naszej winy. W każdym razie w małej fajce ani kondensatu, ani azbestowej niepalności nie stwierdziłem. Ot, dobry poziom. Może to nie bezobsługowy BBB English Mixture, ale zapalniczka spokojnie odpoczywa na stole.
Wilgotność jest raczej spora. Mimo to tytoń nadaje się do palenia bez podsuszania. Pod koniec puszki trochę zyskuje wraz z podeschnięciem. Smak? Lekko owocowy, niezbyt intensywny, z nutkami „amforowo-larsenowymi”. Gładki i słodki. Dym nie gryzie, nie szczypie języka, bo nie ma tu ani perique, ani burleya. Doszukiwanie się jakichś ukrytych nutek jest raczej bezcelowe, bo Aroma jest jednopłaszczyznowa, zdecydowana w wyrazie. Otoczenie będzie zadowolone, tutaj opinie były zgodne. U siostry, gdzie nie można palić w mieszkaniu, mogłem spokojnie nabić fajkę po obiedzie i nikt nie rzucał się do okna. A warto wspomnieć, że z wisienką Gawitha ten numer już nie przeszedł.
Podsumowując: w odróżnieniu od MrG, Aroma to solidny tytoń. Przyzwoity, uniwersalny, w doskonałej cenie. Można go palić codziennie, polecać początkującym i sięgać po niego przez cały rok. Smakuje zarówno w lecie, jak i w zimie. Dobrze się czuje w gruszce, we wrzoścu i w piance. Fajkę brudzi raczej umiarkowanie, ale swój znak firmowy zostawia w niej już bardziej stanowczo. Ja bym go nabijał raczej w niewielkie kominy, bo jak wspomniałem wcześniej – w dużych fajkach pod koniec lubi zabulgotać.
Obok Larsena Simply Unique i Malthouse’a, Savinelli Aroma to jeden z najbezpieczniejszych aromatów w budżetowej klasie. W moim prywatnym rankingu tak wygląda pierwsza trojka w przedziale entry level.
A te trzy puszki wypalę bez wspomagania.
Napisałem „w budżetowej klasie”. A sprawa ma sie troche inaczej (sam się zastanawiałem, dlaczego ten tytoń w moim odczuciu „goni na drzewo” wiekszość, a raczej wszystkie aromaty Petersona), bo analiza cen w europejskich sklepach internetowych prowadzi do ciekawych wniosków.
Otóż :) :) :)
Savinelli jest pozycjonowany wyżej od Petersona, a niżej od Dunhilla, ale tez niekoniecznie, bo Standard Mixture bywa w wielu krajach tańszy niż Aroma.
Sprawa w UE wyglada tak:
Peterson 10 EU z groszami
Savinelli 11 EU z groszami
Dunhill 11-12 EU z groszami
USA:
Peterson: 9 USD
Savinelli 11 USD
A więc podtrzymuje swoja opinie, że atomaty Petersona to dla mnie niekoniecznie wyzsza klasa niz WOLarsen i Malthouse (ja wole te drugie), a w przypadku Savinellego – zdecydowanie wybieram produkt tej firmy.
Na poparcie moich słów zamieszczam tu małe ogłoszenie: wymienię 3 puszki 100 g limitowanych aromatów Petersona (nie otwierane) na równowartość wagową Savinelli Aroma. Jestem w plecy finansowo, ale mam to, co lubię. Plus dwie otwarte puszki (Sunset Breeze i Luxury Blend, wypalona jedna fajka, puszki zamkniete i zabezpieczone prózniowo – mam odpowiednia maszynę) na siódma Aromę. Wszystko hurtem. Czy recenzent może byc bardziej przekonujący, ponad ten „deal”? :)
Ach, jedna informacja. Savinelli w USA jest wyraźnie drozszy od Dunhilla. Cena „regular” (podałem ceny ze zniżkami, przepraszam) 14 USD, Dunhill 10-12 USD. 14 kosztuje Flake, czyli legenda, czapki z głów. Peterson 11,25. Wobec powyzszego zapytam: czy ktos sie zamieni tak:
6 x Royal Yacht na 7 razy Savinelli Aroma? :)
Wspomniany w recenzji Gawith „w regularze” kosztuje slono – 14,50, ale jak widać po znizkach, cena jest mocno przestrzelona, bo kupienie za 8 USD nie jest wielka sztuka. Jak widac – klientom nie smakuje. Gwith jest chyba najmocniej przeceniany – sklepy pozbywaja sie stoku. Rattraysa cenia wyżej.
Oj, bo pójdę na ten deal…
A dalaczego nie? Może wreszcie się przy okazji razem napi…, to znaczy chciałem powiedzieć – napalimy? Choćby tego Yachta, otwartego tez mam :)
Napić się też można, mam jeszcze pół butelki Tullamore Dew.
Witam, kupiłem puszkę aromy ze względu na room note. Nabijam mojego Ben Wade-a i jednak trochę denerwuje te bulgotanie i kondensat. Może próbowałeś ją podsuszyć? Jak tak to chętnie się bym dowiedział jak długo ma się suszyć. I czy przy suszeniu nie straci tego room notu?
Zakupiłem u Macieja i właśnie go spopielam. Zacny tytoń. I daje rzecz niebagatelną…wreszcie Małżonka porusza noskiem z wyraźnym zadowoleniem. Room note iście przyjazny.