Ktoś o tym słyszał? Ktoś na tym bywał?
- Akcje i Konkursy
- Fajkowe ABC
- Kupiłem cudo!
- Mistrzowie
- Recenzje tytoniu
- A&C Petersen
- Astley
- BBB
- Captain Black
- Colts
- Cornell & Diehl
- Dan Tobacco
- Davidoff
- Dunhill
- Erinmore
- Fribourg&Treyer
- G.L. Pease
- Gawith, Hoggarth & Co.
- Hearth&Home
- Holger Danske
- Ilsted’s
- Imperial Tobacco
- Mac Baren
- McClelland
- Orlik
- Paladin
- Peter Stokkebye
- Peterson
- Planta
- Pozostałe
- Rattray´s
- Robert McConnell
- Samuel Gawith
- Savinelli
- Skandinavik
- Solani
- Stanwell
- Stanislaw
- Torben Dansk
- W.O. Larsen
- Users Voice
- Wokół fajki
- Zamiast Forum
Czy ktoś coś wie?
Pierwsze słyszę. Mi to wygląda na jakąś słabszą imprezkę (porównując do przemyskiej), zresztą nawet napisali, że głównym celem jest promocja miasta, a nie uczczenie tradycji fajkarskiej, jak ma to miejsce w Przemyślu. To może być ważna różnica co do atmosfery tego święta.
No tak, przemyska jest okrutnie wyszukana, z panelami naukowymi.
Bez przesady :P
Mam szczerą nadzieję na szczerą awanturę… Byłem raz. Zanim trafiłem do fajkowego internetu. Starannie czytam każdą relację z imprez. I, moim zdaniem, jest to kiczowata imprezka dla grona znajomych. Zmarnowana szansa dla przypomnienia rangi fajki i palenia fajki. Dla pogłębiania wiedzy – naszej i innych.
To zlot towarzystwa wzajemnej adoracji. Wzajemnego pocieszania się i wzajemnego kadzenia. Że jest tak pięknie i wspaniale z tym polskim fajczarstwem. A nie jest.
Nie byłem na takiej imprezie, wnioskuję z licznych relacji forumowiczów. A że marnuje się potencjał, o którym wspominasz…cóż, lud woli się bawić.
Niech się lud bawi, to się będziemy spotykać na wspólną fajkę po tajnych mieszkanich oraz po lasach jak konspiratorzy z PPS w czasach carskich. Kto wie, czy wówczas nawet by nie wróciła moda na palenie fajki.
Mogłeś niedawno zadać o tym pytanie jednemu ze współorganizatorów :D
„Dotyczył on zabójstwa jednego mężczyzny przez drugiego cybuchem fajki.”
Ale że jak? W oko mu wbił, czy co?
Pewnie w serducho. A fajka była osinowa :P
Jacek pisał o sztuce władania ksiru w Japoni, widać my też mamy w tej sztuce walki swoje tradycje, trudno się zresztą dziwić. Zresztą kto wie jak ta fajka wyglądała- indjańskie tomachawki z fajką w trzonku też się trafiały.
Alan osinowa? Osina to wieś na Kujawach… a zabito w Grabówce na Podkarpaciu…
Co do tego czy „święto” w przemyśli promuje fajkę czy miasto można by się długo zastanawiać… np na jakimś panelu naukowym.
Osinowa – jak do dobicia wampirów. Czy, według podań, drewno z którego był wykonany kołek, którym Kain zabił Abla. Ale to legendy.
Osik rosło przed domem kilka, jak je wycięliśmy to kołki ciosaliśmy osikowe. No ale to pewnie znów z tego powodu że język się uprasza…
Te pojęcia są używane zamiennie, drewno osiki to osina, więc osinowy. Chyba, że się mylę…
Dobra droga – dębina, wierzbina, osina… Także olszyna i brzezina, ale to znów ma inne znaczenia. Nie ma co się wgłębiać w polszczyznę, bo to prowadzi do pomieszania zmysłów.Kolek jest jak najbardziej osikowy, „osinowy” jest używany w filmie i literaturze o wampirach, bo tak się mówiło, kiedy wampiry były problemem. HOWGH!
Niech ten dylemat rozsądzi ośmiornica Paul!
Osinowy kołek, to kołek z osiki, którym się przebijało wampira, aby nie powstawał z martwych i nie wypijał krwi z kolejnych panienek. Co do Podkarpacia, to naród tam charakterny i nie takimi rzeczami zabijał się po szynkach.
Myślę, że mamy tu do czynienia z dwiema roślinami.
Pierwsza to popularna w całej Polsce (i nie tylko ) topola osika, osika lub też topola drżąca, a drugą rośliną jest ostry jemioł, który nie potrafił używać fajki zgodnie z przeznaczeniem. Tak czy siak miałem wątpliwą przyjemność przebywać na podkarpaciu przez rok niecały, a konkretnie wywiało mnie do mojRzeszowa. Nie ma tam nic ciekawego do oglądania. Studiowałem tam lotnictwo na polibudzie rzeszowskiej ale nudno było więc zdałem szybko na fizykę na UW i wyniosłem się czym prędzej. Nie chodziło o egzaminy, bo te zaliczałem na strasznej bani i to na najwyższe noty. Chodzi o to, że coś wisi nad tym miastem. Jest ciężko się zaaklimatyzować. Miałem to szczęście w nieszczęściu, że rozwaliłem sobie zatoki na kursie płetwonurkowania, w związku z czym moje plany zostania pilotem odeszły do lamusa, dzięki czemu mogłem opuścić to miasto z czystym sumieniem. Coś dziwnego jest w ludziach w tamtej okolicy. Nie potrafię tego wyjaśnić ale jest to coś ciężkiego jakby życiowy zabobon nad nimi wisiał (w większości).
A popatrzaj na polskie fajki, na to jak są zaprojektowane, na te współczesne linie klasycznych kształtów i na ten powiew świeżości w kształtach nie klasycznych (jak się zaznacza sarkazm w internecie?).
Mam szczerą nadzieję na szczerą awanturę…
Ale kto z nas nie jest w tym temacie hipokrytą, na żywo, w oczy każdemu powiem gdzie mam polskie fajki, zresztą w warszawskim PC już nawet nie pytają czy chę fajki turniejowe. Ale kiedy próbowałem o tym dyskutować na forum i to nie waląc z grubej rury a dając „do zrozumienia” za każdym razem kończyło się tym jaki to ja jestem zły i nie dobry. Jakość polskich fajek i fajkarstwa jest tematem tabu, to jest mit, rozmawianie o którym przynosi nieszczęścia, jak źle mówisz o polskich fajkach niebo zwali ci się na głowę.
Poza tym Jacku czy szczytem hipokryzji nie jest seria „Mistrz i internauci?” Moim zdaniem mistrzostwo tych panów istnieje tylko na cechowym świstku papieru i nie przekłada się na to co prezentują ich warsztaty.
Myślę że winą za to należało by obarczyć poziom wykształcenia w polskich szkołach rzemiosł. Znam kilka osób po tym typie liceów i o design nie uczono ich absolutnie niczego. A z tego co wynika z wywiadów z w/w panami kończyli oni właśnie takie szkoły, ze szkół takich biorą pracowników itp.
Druga sprawa to brak zainteresowania polskich designerów tematem. Fajka nie jest przedmiotem popularnym, a między innymi przez takie imprezy jak przemyskie święto fajki, degradowana jest do rangi kiczowatego gadżetu.
Polskie wzornictwo wcale na niskim poziomie nie stoi.
polecam blog design po polsku
A i brak chęci współpracy wyrażonej przez polskich producentów.
O samokształceniu się nie wypowiem bo może panowie się dokształcają, tylko jakoś nie wychodzi im przenoszenie tego na drewno.
Janku, szczytem hipokryzji to jest brak takich zarzutów i pytań w momencie, kiedy jest szansa takie pytania zadać a zarzuty postawić. Szczególnie na portalu, na którym przez czas jego istnienia nie było ani jednego zabiegu cenzorsko-moderatorsko-admińskiego.
Mi samemu w takim samym stopniu nie podobają cię fajki zagraniczne, jak polskie. Inna sprawa, że nad polskimi fajkami kopara mi raczej z podziwu nie opada, co bywa dość powszechne, kiedy oglądam wzory od Los Angeles po Kioto.
Inna jest też sprawa, że w czasie spotkań z fajczarzami u mnie w domu podobne do Twojej opinie słyszę nie raz, nie dwa. Nigdy ich nie słyszałem na spotkaniach w większym gronie, zaś na oficjałkach miałem do czynienia wyłącznie z opiniami o wysokich lotach polskiego fajkarstwa i fajczarstwa.
Nie sądzę też, że dyskusja na ten temat rozkręci się w tym miejscu. Lokalny – w sensie polski – patriotyzm bywa paraliżujący. Prawda o jego nieszczerości objawia się wyłącznie po prezentowanych kolekcjach, w których mało kto chwali się polskimi fajkami.
Zaś polskie fajki – nie piszę o autografach, bo te podobają się lub nie, są kupowane lub nie – chwalą te osoby, które mają ograniczone zasoby finansowe. Np. ja chwalę szczerze kilka.
Tak naprawdę problem nie leży w pieknie czy w brzydkości polskich fajek, a w tym, czy jesteśmy w stanie dyskutować o polskim fajkarstwie i fajczarstwie. Moim zdaniem – absolutnie nie jesteśmy. To generalnie grajdół – ale nasz grajdół. A o naszym grajdole – jak o umarłych – nigdy złego słowa!
amen .
Owszem jest to hipokryzja. Ale czy na pewno Alan zadał by pytanie Zbyszkowi B poruszające ten temat na poważnie?
” A dlaczego wzory pańskich najwyższych serii fajek i autografy wyglądają tak żałośnie na tle fajek z innych europejskich pracowni?- proszę wybaczyć ale nie podam konkretnych przykładów, chodzi raczej o totalny brak powiewu współczesnych nurtów designu w pańskich pracach.”
” Dlaczego z takiej okazji jak Przemyskie święto fajki (swoją drogą idiotyczna nazwa) zamiast rozmawiać o przyszłości fajki organizujecie wiejski festyn, kiczowate grilowanie przy bigośie, zamiast rozmawiać o fajce we współczesnym świecie, która traci na wymowie, w kinie, literaturze i mediach kreowana jest na symbol sowjego rodzaju kiczu. Przez takie imprezy przecież tylko wbijacie gwóźdź do trumny fajce. Nie lepiej było by zaprosić przedstawicieli różnych szkół wzornictwa, specjalistów z branży PR i porozmawiać z nimi na temat co zrobić by fajka stała się takim symbolem współczesnej myśli wzorniczej? ”
Ciekawe czy po zadaniu tych pytań w ogóle usłyszał by odpowiedz. No i czy na ten portal nie nałożono by totalnego embarga informacyjnego.
Zaś polskie fajki – nie piszę o autografach, bo te podobają się lub nie,
Od lat próbuje nauczyć moją drugą połówkę że piękno to nie tylko wewnętrzne odczucie. Nie musisz chcieć mieć dworca centralnego żeby docenić piękno jego modernistycznego założenia. Tak samo jest z fajkami. To co wypluwają polskie pracownie fajki podoba się czy nie jest po prostu złe- gusta też mogą być kiepskie.
Może czas zacząć dyskutować otwarcie…
Czy zadałeś te pytania? Nie zadałeś. A Alan tak bardzo spodziewał się tego typu pytań do tego konkretnie fajkarza, że musiałem go publicznie przekonywać, żeby zaryzykował i podjął się zebrania, ułożenia i zadania pytań panu Bednarczykowi.
Takie pytania nie padły.
Serio podejrzewasz, że te akurat pytania zostałyby przez nas ocenzurowane? A na jakiej podstawie tak sądzisz? Na jakiej podstawie sądzisz, że pan Bednarczyk na nie by nie odpowiedział?
Szansa była – ale poszła się j…ć!
Aha, i co z tym zrobimy? Bo to nie są ani głupie, ani zanadto niegrzeczne pytania…
Tyle, że nie trzeba być Z.Bednarczykiem, żeby na nie odpowiedzieć… co to znaczy współczesny nurt designerski i niby czemu polska fajka miałaby się mu poddawać. I czemu mam wybaczać Panu Janowi, że nie chce podać żadnych przykładów i pozostawia laicznych fajczarzy bez układu odniesienia… jak chodziłem do przedszkola to też zdarzało mi się wrzeszczeć: ja wiem dlaczego tak jest, ja wiem… ale nie powiem.
A Przemyskie Święto Fajki (i nie rozumiem co jest idiotycznego w tej nazwie? – ludzie się weselą, palą fajkę… w Przemyślu…) nie jest sympozjum dla szpeniów tylko festynem dla ludu, bo lud potrzebuje igrzysk… dziwnym jest spodziewać się na festynie niefestyniarskiej atmosfery.
I wreszcie najważniejszą prawdą polskiej fajki jest prawda rynku. A prawda rynku widać mówi, że nie trzeba stawać na uszach, żeby zarobić na symboliczny kieliszek herbaty.
pozdrY,
ps. I jeszcze jedno zdanie do JSG: bardzo proszę nie deprecjonować wartości ludzi pracujących nad tym serwisem!
Olałem dwa pierwsze, spróbowałem zadać pytanie, moim zdanie prowokujące do dyskusji o wzornictwie przy okazji trzeciego. Po rozczarowaniu odpowiedziami pana B.A. (pewnie źle zadałem pytanie, tak już mam, w kontaktach z ludziami słaby jestem) kolejny też olałem. Może to źle. Może nie.
Aha, i co z tym zrobimy?
Olejemy, spuścimy zasłonę milczenia, zapomnimy, jak Merlin zapomniał o Mab, odejdą w czeluści pomroczności. Ciiiiiiiiii to tabu….
Ten system odpowiedzi na komentarze jest wkurzający.
Podawanie przykładów… otwórz waćpan sobie stronę al pascia i otwórz stronę p. Bednarczyka, wyświetl fajki pana Polińskiego na allegro (bo strony chyba nie ma), o kiczu w stylu niemieckiego myśliwego u pana Kulpińskiego nie wspomnę. Przykłady same wejdą Ci w oczy.
Wzornictwo dlaczego współczasne wzornictwo powinno wedrzeć się do Przemyśla? Może masz rację, może nie powinno. Ale przytoczę taki trochę przydługi przykład taką anegdotkę z życia Hana van Meegeren (polecam wiki, całkiem przyjaznie opisana postać) Facet malował doskonale technikami dawnymi, pewnego razu jego znajomy, zwolennik nowoczesnej surrealistycznej sztuki wdał się z nim w dysputę o tym że mimo wszystko Picasso to doskonały malarz. Van Meegeren zaprowadził go do pracowni, gdzie w kilka minut kilkoma pociągnięciami pędzla namalował pastisz bodaj Panien z Awinionu, kiedy ów znajomy, będąc pod ogromnym wrażeniem chciał kupić ten obraz za dowolną sumę Han pociął go szpachelką.
Jest to doskonały przykład na to że mając technikę można wszystko, bez techniki czasem się uda czasem nie, a to można by zaliczyć do sztuki naiwnej, ale to zupełnie inna już bajka.
Mając pojęcie o współczesnym wzornictwie można wypracować własny styl, można sięgać w niezmierzone głębie symboli- patrz na ślimaki Eltanga, tulipany Anne Julie
Dlaczego przeszkadza mi charakter „Święta Fajki”? W tej chwili fajka jest symbolem pewnego nadęcia, robiąc skecz kabaretowy kiedy chcesz pokazać flegmatyczność zakładasz bohaterowi kraciastą marynarkę, podciągasz spodnie pod pachy, odsłaniając skarpetki w rąby i wsadzasz fajkę do gęby. Ja bym wolał żeby fajka pokazywana była w kontekście młody zdolny atrakcyjny, ubrany w stylu polo oparty o swoje Ferrari Gallardo…
Festyny takie jak ten w Przemyślu to totalny kicz, utwierdza tylko społeczenstwo że fajka to kicz, relikt dziwnej przeszłości. Nikt nie będzie pamiętał pana profesora wskazującego fajką wzory matematyczne na tablicy, będzie pamiętał idiotów w pociągu w Bieszczadach. Kicz pamięta się lepiej niż nudną codzienność.
Prawa rynku są takie że kupujemy Dunhile, Stanwelle, Barlingi, w pewnym momencie sięgamy po Eltanga, Jensena i czy choćby Novaka, Jasztyłowa itp… Więc to nie jest kwestia pieniędzy.
Gdyby panowie z Przemyśla zaproponowali coś współczesnego, sięgneli by po materiał z najwyższej półki, popracowali nad jego przygotowaniem… owszem cena by wzrosła… tylko czemu miała by nie wzrosnąć- Tomek Zembrowski sprzedaje swoje fajki po kilka stów, widać to nie jest taki problem.
Ten system odpowiedzi na komentarze jest wkurzający.
Napisz, jaki system by dla Ciebie nie był wkurzający, a ja się postaram specjalnie dla Ciebie takie rozwiązanie zaimplementować.
A ja zawsze uważałem, że akurat Polińscy robią fajki niebrzydkie. Ale widać mam gust ze snopka wyjęty. Niech tam. Daje się z tym żyć.
Nie mam natomiast powodów, by posądzać rodzimych rzemieślników o braki w warsztacie, bo to wszystko wyuczalne jest. I Oni to mają. I spokojnie, myślę, daliby radę naśladować tych wszystkich Eltangów, Formerów i Knudsenów. Bo zgadzam się, że mając technikę można sobie kopiować Panny z Aiwnionu… ale, żeby te Panny wymyśleć, technika nie wystarczy. Potrzeba Artysty. A w przypadku fajki potrzeba jeszcze, nakładów i potrzeba zbytu. Ważne zdanie na temat targetu polskiej fajki napisał niżej Jacek. I to nie jest tak, że MY kupujemy Dunhille, Stanwelle, Barlingi – bo ja nie mam ani jednej z tych fajek (i smutno mi z tego powodu)… ale też nie przypuszczam, żebym kiedyś pragnął kupić Eltanga, czy innego Formera… prędzej Jasztyłowa, prędzej Hapa. A i tak dużo ważniejszą jest odpowiedź na pytanie ile to jest to My, którzy kupujeMy te Dunhille i jak często…
Nie wiem, czy fajka jest symbolem nadęcia… dziwactwa raczej. Na święcie nigdy nie byłem, nie oceniam. Dostrzegam jowialność. Paradoksalnie wiele naszości.
A co do Tomka, to jak mniemam ma inne źródło utrzymania niż fajkoróbstwo… btw… ile to jest kilka stów… bo można za to kupić Barlinga z dobrego okresu w przyzwoitym stanie ;+)
UkłonY,
I ja też wolałbym być młody zdrowy i bogaty (choć nic mi do przejmowania koncernu Lamborghini przez Ferrari), ale niestety… ;+)
Piszesz „W tej chwili fajka jest symbolem pewnego nadęcia, robiąc skecz kabaretowy kiedy chcesz pokazać flegmatyczność zakładasz bohaterowi kraciastą marynarkę, podciągasz spodnie pod pachy, odsłaniając skarpetki w rąby i wsadzasz fajkę do gęby. Ja bym wolał żeby fajka pokazywana była w kontekście młody zdolny atrakcyjny, ubrany w stylu polo oparty o swoje Ferrari Gallardo…”
Młody, zdolny, atrakcyjny, ubrany w polo, oparty o Ferrari Gallardo – to Twoim zdaniem NIE JEST nadęcie?
Z „odpustu”, jak zdaje się myślisz o polskich fajczarskich imprezach, do yuppies. Można, ale czy trzeba?
Nie tu jest nieścisłość w tym fragmencie.
Wież mi że wysoki standard życia i nadęcie to dwie rożne rzeczy. Ludzie są różni, a stereotypy zwykle nie mają wiele wspólnego z prawdą.
Wierz mi, że wysoki standard życia, kraciasta marynarka, spodnie podciągnięte pod pachy, odsłonięte skarpetki w rąby oraz fajka w ustach również siebie nie wykluczają. I niekoniecznie łączą się z nadęciem.
Wydaje mi się, że zestawiasz dwie nieistniejące rzeczy – nie ma takich dwóch skrajności – ani faceta z kraciastą marynarką i spodniami podciągniętymi pod pachy z fajką, ani tego młodego, zdolnego z Ferrari Gallardo. To Cię do niczego nie zaprowadzi, bo z jednego mitu wpadasz w drugi.
Fajka jest normalną rzeczą w normalnych rękach. I tak właśnie – normalnie – bez zadęcia, bez czołobitności, bez przesady, bez cepelii oraz bez wielkich wymagań – należy ją przedstawiać. Jeśli ma ona być jakimś symbolem, choć przecież nie musi, to lepiej, żeby była symbolem spokoju, zamiast szpanu oraz „odpustu”.
Ale to tylko moje zdanie i jeśli ktoś nie myśli inaczej, a także czyni inaczej, nie zamierzam nazywać go idiotą.
JSG, na litosc boska, krytykuj idee, wykonanie, etc. (tutaj mam podobna ocene, choc moze krytyka nie bylaby tak miazdzaca), ale nie obrazaj i nie deprecjonuj wysilku ludzi, ktorzy calym sercem sie temu oddali. Okreslenie „idiotow w pociagu” bylo moim zdaniem mocno nie na miejscu – mimo demokracji i otwartosci fajkanetu. Cala reszta – nie ujalbym tego lepiej.
m.
Janku, sprawa jest niezwykle prosta – i tu rację ma Paweł – o podaży decyduje popyt. Zarówno popyt na imprezy, jak i popyt na fajki. Rzecz jasna, jak dowodzą ekonomiści, popyta daje się wykreować. Ale nie od dzisiaj wiadomo, że gorszy pieniądz wypiera lepszy. Dowód jest prosty – sika się w tytoń przed zamknięciem w szczelną torebkę, a ludziska się cieszą i tych właśnie gustów będą bronić najbardziej wojowniczo.
Polskie fajki – paradoksalnie – nie są kierowane dla polskich fajkarzy, bo ten, kto naprawdę fajką się zarazi natychmiast znika na ebayu czy allegro. Polskie fajki kupowane są przez tysiące, które chcą spróbować to coś zapalić. Polskie fajki kierowane są do szuflad tysięcy, dla których palenie fajki okaże się za chwile zbyt trudne czy zbyt mało ciekawe. Także dla nielicznej grupy patriotów spod szyldu „Teraz Polska”. I z tych nabywców żyją polscy fajczarze. Ergo, produkują głównie do szuflad niedoszłych fajczarzy.
Pan Antoniewski żyje z robienia fajki z podobizną Freda Flinstona, czy piłki na nodze zawodnika. Jeśli zaprojektuje fajkę z piłką jajowatą, a nogę w ochraniaczu z futbolu amerykańskiego, ma szansę za oceanem, bo bezguście amerykańskie z niczym nie może się równać. A na amerykańskie bezguście także w Polsce jest zapotrzebowanie, bo na bieszczadzkie pociągi napadają ludzie Jessego Jamesa, a nie kozacy Petlury czy C.K. Dezerterzy.
Czyli Twój wniosek Olejemy, spuścimy zasłonę milczenia, zapomnimy, jak Merlin zapomniał o Mab, odejdą w czeluści pomroczności. Ciiiiiiiiii to tabu… wydaje się zarówno logiczny, jak i jedynie uzasadniony…
Choć gdzieś w zakamarkach marzeń tkwi – mi zresztą także, a sądzę, że niejednemu fajczarzowi – myśl o jakiejś imprezie komplementarnej (bo opozycyjna nie wyjdzie) dla Przemyskiego Święta Fajki. Jedyna możliwość, to spróbować taką imprezę urządzić. I wznieść ją na wysoki poziom. Zbudować ją od podstaw. Jak w najsłynniejszym wierszu Staffa. Zacząć ją budować od dymu z komina, bo od podstaw jednak się nie da. Z prostej przyczyny…
1. Nie ma ludzi, którzy zechcieliby coś takiego zorganizować… Bo ludzie nie mają czasu nawet na odpowiadanie na pytania na FMS czy na napisanie artykuliku na fajkanecie. A może jednak?
2. Nie ma i nie będzie na taką imprezę pieniędzy… A może, nie takie głupoty znajdują sponsorów…
3. Nie ma ew. lektorów, panelistów, którzy zechcieliby uczestniczyć w czymś takim za darmo… Czy na pewno tacy się nie znajdą?
Trzeba się o tym przekonać, załatwić setki spraw, ułożyć program, zapewnić jego realizację… A na końcu może się okazać, że cała para pójdzie w gwizdek i na imprezie pojawią się wyłącznie organizatorzy i zaproszeni eksperci… Obciach!
No to w ogóle nie ma co zaczynać. I to już nie jest wcale błędne koło, to jest koło obłędne.
Zupełnie pomijając pierwsze i drugie, co do imprezy, warśiawskie PC organizuje na początku 2011 roku obchody swojego 25 lecia. Skupiają się głównie na organizowaniu turnieju, chcą go zrobić z dużą pompą, może to jest okazja do pomyślenia nad tematem. Wynajęcie sali w jakiejś szkole czy choćby w muzeum etnograficznym to nie są duże pieniądze (mógł bym spróbować dogadać się w Galerii Azji i Pacyfiku na Freta) Może to jest okazja.
Mam nadzieję, że coś wyjdzie – jeśli będę mógł w czymś pomóc, proszę bardzo.
Widzisz, zawsze jest taka grupa która nie ma czasu, energii środków by wspierać inicjatywy. Może jej jednak krytykować lub im kibicować. Ja poza swoim zdaniem nie mam nic do zaoferowania. To ile to zdanie jest warte w zasadzie nie ma znaczenia, a jeśli ma to jest odrębna dyskusja.
Przykro mi że są jakieś działania, jakiś grup osób. Przykro mi nie dlatego że są… z tego powodu bardzo się cieszę, przykro mi że można się o nich dowiedzieć z ochłapa informacji rzuconego w gniewie- co ważne rzuconego dopiero w odpowiedzi na brutalną zaczepkę.
Pisząc o idiotach w pociągu miałem na myśli raczej idę nie konkretnych ludzi, nie pomyślałem że można to odebrać inaczej, bo zdania było w szerszym kontekście, ale zapewne powinienem to nazwać inaczej.
Z podobnymi problemami borykają się chyba wszystkie środowiska pasjonackie w naszym kraju. Czy to będą hodowcy gołębi (mam z nimi pośrednio do czynienia) czy myśliwi, wędkarze, fotograficy, plastycy- również ci zawodowi itp itd… ba podobne problemy potrafią pojawić się nawet w niewielkich krótko istniejących grupach (przykłady mogę podać ale nazwy nic nikomu nie powiedzą)
Jeśli ktoś przyjdzie i powie Janek, podaj mi młotek nie ma problemu, ja po prostu mam inne problemy i nie bardzo mam czas na szukanie koncepcji jaki gwóźdź i gdzie przybić. Nawet teraz siedzę w samochodzie jak idiota próbując zarobić parę złotówek.
JSG – zawsze po wypowiedzeniu (napisaniu)słów, które ktoś odbierze osobiście, mówimy o szerszym kontekście naszego zdania itp. Znamy to z polityki i niekoniecznie dobrze kojarzymy. Czasem lepiej byłoby powiedzieć „przepraszam”, a dopiero później próbować usprawiedliwić swoje niefortunne wypowiedzi.
Dzięki tym „festynom dla mas”, poznałem wielu naprawdę wspaniałych i zasłużonych dla ruchu fajczarskiego ludzi. Obraża mnie osobiście fakt, że ktoś ich obraża. Spotkania fajczarskie, nie są sympozjami naukowymi i całe szczęście, bo pewnie nikt by tam nie przyjechał.
Jak napisał keilwerth i Kuma – najpierw trzeba być, potem „obrobić dupsko”. Jetem ostatnią osobą, która zabraniałaby komukolwiek prawa do swobodnej wypowiedzi, ale powinna mieć ona swoje granice. Sam jestem człowiekiem, który mówi to co myśli (jedni mnie z tego powodu szanują a inni nienawidzą), staram się jednak zawsze ważyć wypowiadane słowa.
Piszesz w którejś z kolejnych swoich wypowiedzi, o zbliżającym się spotkaniu w Warszawie. Czy jeśli tam nie będzie referatów, odczytów itp, to nie zaszczycisz kolegów z Warszawy Swoją Osobą?
Wielu kolegów, przyjeżdża na konkursy, tylko po to by spotkać się z innymi fajczarzami, znajdują czas, by porozmawiać o fajce (np. podczas jazdy bieszczadzkim wagonikiem). I cieszy mnie niezmiernie, że mam okazję się z nimi spotkać oko w oko, bez tej „anonimowości” jaką daje internet.
Wracając do tematu odnoszącego się do Święta fajki. Ktoś w jakiejś małej pipidówce, podłapał to co dzieje się w Przemyślu. Nie wiem czy ktoś ze znanych mi fajczarzy tam bywa.
Przemyśl jest dobrym wzorem tego, jak można promować miasto z pomocą ludzi tam żyjących. Oni zaś czuja wsparcie swojego miasta.
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane być na Święcie fajki – przynajmniej tym przemyskim.
Lubię czytać rozmowy z ludźmi :) Podobnie jak Ty, Wojtku, jestem wyznawcą tezy, że najpierw warto coś dać – nad czym można będzie rozmawiać. Na razie można coś z siebie dawać, odpowiadając na FMS, pisząc tutaj i odpowiadając tutaj, spotykając się w Pipeclubach. Także jeżdżąc do Przemyśla. Poza Świętem Fajki też. Bo tam jest kopalnia nie tylko fajek, ale i informacji oraz tradycji.
Warto jednak przede wszystkim ze sobą rozmawiać i o sprawach fajczarskich opowiadać innym. Także o trudnych tematach. To jedyna praktyka, żeby nauczyć się mówić bez ranienia innych i we wzajemnej życzliwości. To także powoli – i na pewno wyjdzie.
Każdy ma coś do powiedzenia, a wcale nie tym więcej, im więcej wie, ale im więcej chce się go wysłuchać. To nie ja wymyśliłem, ale pewien wielki Chińczyk, kiedy zapytano go, skąd brać młodych urzędników do nowego cesarskiego korpusu, kiedy ten stary zastygł w marazmie dawnego status quo.
JSG dam Ci radę, a w zasadzie dwie…
pierwsza:
1. weź kartkę papieru – najlepiej dużą
2. weź ołówek
3. tym ołówkiem narysuj na tej kartce tarcze
4. w samym środku tej tarczy pięknie wykaligrafuj cyferke 100
5. przyklej ta tarcze do ściany
6. weź rozbieg i z całej siły pierdolnij barana w sam środek tarczy.
może ci przejdzie…
rada druga:
wsiądz do swojej 3litrowej audicy (oczywiście tej z artykułu), nabij ze 4 fajki naraz, wsadz te 4 fajki do swojego parszywego, chamskiego pyska i zajaraj sie na maxa.
Zobaczysz – swiat będzie bardziej kolorowy…
Rzygać mi się chce, na fakt, ze tak obrazacie ludzi, którzy się spotykają na takim święcie. Olać to, ze jedzie się po kilkaset kilometrów tylko po to, zeby spotkać się z przyjaciółmi.
Olac to, ze jest wtedy szansa pogadać, powygłupiać się, no i czasem napić się piwa w swoim towarzystwie
Najwazniejsze qrwa jest to, żeby komuś dopierdzielić na maxa siedząc przy swoim biurku za monitorem z fajką z roku 300 p.n.e.
„To jaaaaa JSG jestem guru fajczarskim, to ja JSG oficjalnie mowie ze sól ma być niejodowana a nieoficjalnie moze byc byle jaka i tak qrwa nie umiesz palić wiec nie poczujesz jodyny w fajce.”
Olac to, że Zbyszek flaki wypruwa z Heńkiem, zeby wszyscy mieli co zjeść, co wypić i co zapalić. Olac to, ze Celina i Tadeusz są tak serdeczni. Olac to ze jak przyjezdzasz do nich to na tacy do stołu niosą swoje serducha.
Olac to qrwa wszystko. Najwazniejsze ze JSG ma co powiedzieć.
Najważniejsze jest to ze jak jest coś do zrobienia to JSG chowa dupsko w piasek – wystawia tylko ten smieszny ryjek i pluje jadem.
„nie uda sie – nie uda”
Jalens… chcesz to wymoderuj, nie chcesz – nie moderuj…
Ale jak wymoderujesz – to wymoderuj tez te artykuly z polskimi fajkarzami. Bo najpierw włazicie im w dupe zeby zyskac poklask na stronie. A potem ich oczerniacie.
Poza tym tak jak Wojtek napisał – NIEOBECNI NIE MAJA GŁOSU!!!
Przyjedz jeden z drugim – porozmawiaj z ludzimi. Dopiero potem zabierz głos.
Choć 3 i ostatnia rada JSG – lepiej nie przyjeżdzaj – bo ja nie ręczę za siebie… i nikt mnie nie zatrzyma, zeby napluc Ci w twarz.
I mam nadzieje ze tylko na tym się skończy…
A teraz mozesz podać mnie za „usiłowanie”
Dlaczego mam moderować? Napisałeś, co leżało Ci na sercu. W taki sposób, w jaki miałeś na to ochotę. To portal w wolnym kraju.
Niestety ale bardzo wolnym. Patrząc na nasze tempo rozwoju to wolniejszy jest chyba tylko Kazachstan
Mam nadzieję Darku ,że się w Zielonej piwa napijemy…
Pozdrawiam
Krzysztof
Kuma, sorry, ale kompromitujesz sie, niechcaco (lub chcaco) potwierdzajac niesluszna opinie o „idiotach w pociagu”. Popatrz chocby na wypowiedz Macka – jak widac, da sie polemizowac na poziomie.
m.
a czemu niby się kompromituje? To tylko wybranym można pisać to co chcą? Maciek jest po jednym zawale – denerwować mu się nie wolno – więc pisze spokojnie. Ja natomiast nie jestem spokojny – zwłaszcza na takie teksty w wykonaniu JSG. Tym bardziej ze nie jest to już pierwszy raz. I nie tylko mnie zalazł za skórę. A jesli i Tobie coś nie pasuje – nie musisz nic odpowiadać.
„Jalens… chcesz to wymoderuj, nie chcesz – nie moderuj…
Ale jak wymoderujesz – to wymoderuj tez te artykuly z polskimi fajkarzami. Bo najpierw włazicie im w dupe zeby zyskac poklask na stronie. A potem ich oczerniacie.”
Kuma, ja Cię proszę…
Wyobraźcie sobie, ludziska moje kochane, że fajkanet nie jest li tylko prywatnym podwórkiem Jacka. Fajkanet w ogóle nie jest niczyim prywatnym podwórkiem. Owszem, stworzył Jacek, dba, dopieszcza, etc. Ale nie on jeden dba i dopieszcza. To jest portal na którym każdy może zamieścić swój artykuł. Ergo – odpowiedzialność nie spada na jedną osobę. I kiepsko jest powiedzieć, że „włazimy mistrzom w dupę, żeby potem ich oczernić”, bo śmiem wątpić, żeby ktokolwiek tutaj komukolwiek właził w dupę. Albo oczerniał. Ja na przykład, a jestem fajkanetowym twórcą (wyobraźcie sobie ludziska moje kochane, że nie tylko Jalens tworzy tu wszystko, tu jest równowaga – Jacek jest ojcem-patronem, a my dzielnie towarzyszymy), nikogo nie oczerniam, nikomu w dupę nie wchodzę. Ciężko nawet powiedzieć, że jest coś takiego jak wspólna myśl ludzi z fajkanetu – każdy tutaj udzielający się czynnie ma inne zdanie na różne tematy. Ja chociażby, żeby daleko nie iść, mam fajkę mistrza Henia Worobca i jest to jedna z moich ulubionych.
Polecam zastanowić się czasem, kto co napisał. Polecam ganić i doceniać tych, co zasłużą się postawą gorszącą, jak i pozytywną. Polecam dyskusję na poziomie. Nie – wymagam, choć mam do tego pełne prawo, szczególnie w kontekście powyższych słów, ale właśnie – polecam. Obydwu stronom.
Jak już napisałeś o Worobcu, to wiedzcie, że mam 2 sztuki i jestem z nich bardzo zadowolony. Niech tak zostanie. Amen i basta. A od Polskich fajczarzy wara mnie tutaj.
zawsze możesz poprawić stylistycznie i merytorycznie to, co napisałem tak samo jak moj artykuł o Przemyślu.
I jeszcze raz zapytowywuje – upominacie mnie za to, ze napisałem co myślę, tylko dlatego, ze jedni mogą wyrażać swoją opinię, a inni nie?
Ja mam takie odczucia – inni mogą miec inne.
Cały widz polega na tym – ze ja nie zasłaniam się monitorem i internetem.
Zreszta – nie ważne…
Jak mawiał pewien chińczyk – róbta co chceta.
c.u.
Darku, nikt nie będzie Cię tu poprawiał, ani moderował. Nikt za Ciebie nic nie napisał, nikt nie napisze. To, że ten portal jest wolny, oznacza, że można napisać wszystko, co leży na wątrobie, ale oznacza to także pełną odpowiedzialność za swoje słowa.
Żeby była jasność – nikogo nie bronię, co mam nadzieję widzisz w mojej poprzedniej wypowiedzi. Nikogo nie usprawiedliwiam. Przyszedłem tu na gotową kłótnię jako głos rozsądku. Nawołuję o spokój i o polemikę na poziomie. Tak samo zwracam się do Ciebie, jak i do każdego innego. Nie każ mi pisać po nazwisku, bowiem to odezwa naprawdę do wszystkich. Nikogo nie winię, nikomu nie bronię wyrażać swojej opinii. Chcę tylko, aby dotyczyła ona idei, a nie ludzi, co już ktoś tu pięknie napisał. Żałuję, że nie przyszedłem tu wcześniej, bo pozamiatałbym skuteczniej. Teraz zmagam się z większym i coraz dziwniejszym brudem.
Pamiętasz, mam nadzieję, że nie wypaczam natury niczyjej wypowiedzi, nawet jeśli ją redaguję. Tutaj co prawda tego nie robię, ale staram się wczuć w sytuację. Ta jest delikatna i też delikatności wymaga. Jesteśmy dorosłymi, poważnymi ludźmi. Wiem, że potrafimy ze sobą rozmawiać. Więc rozmawiajmy, a nie, pardon, napierdalajmy. Się nie godzi. I naprawdę kieruję te słowa nie tylko do Ciebie.
Posłuchaj… albo zeby było poprawnie po polsku – poczytaj…
Czy nie wqrzyłbyś się, gdybyś po 2 miesiącach przerwy w życiorysie wszedł na jeden z ulubionych portali i przeczytał takie rzeczy? Jak bys się poczuł, czytając np ze w wagoniku jadą sami idioci. Nie trafiłby Cie szlaq? Jestem cholerykiem – więc mnie trafił. Tym bardziej, ze w tym wagonie jechała moja żona, żony moich przyjaciół, moi przyjaciele itd itp.
Nie chcę się powtarzać, ani też powtarzac słow poprzedników – najpierw trzeba tam być żeby móc się wypowiedzieć.
Poza tym fajki fajkami, biznesy biznesami, ale od czasu do czasu potrzebny jest taki wypad, żeby odreagować wszystkie stresy. Co z tego, że piwo leje się strumieniami, co z tego, że ktoś ma słabsza głowę, a ktoś mocniejszą?
Czy nam „dorosłym” nie można się bawić? Tak jak napisałem wcześniej – olać to, ze organizatorzy stają na rzęsach zeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Przeciez wystarczy pomyśleć, że to jest organizowane wszystko dla po pierwsze promocji Przemyśla, a po drugie DLA NAS. Nie wierze, ze przemyscy fajkarze poświęcają swój czas (który mogliby poświecić rodzinie, albo nawet na lezenie brzuchem do góry) robią to tylko dla kasy.
Wiadomo przecież ze odsetek sprzedazy fajek w Polsce jest tak marny, ze mało kto by się z tego utrzymał. Więc niech ten koleś z Warszawy wbije sobie raz na zawsze do łba, ze imprezy organizowane sa DLA NAS.
Zdaje sobie sprawę z tego, ze zawsze znajdzie się jakiś odjechany koleś – któremu coś nie pasuje – nie ma bata – wszystkim nie dogodzisz… Jednak miejmy trochę szacunku przynajmniej dla tych, którym się chce coś organizować.
I na koniec tej polemiki napisze tylko ze biore pełną odpowiedzialność za to co napisałem wyżej – będzie trzeba – powtórze to bardziej dosadnie.
Nie wyleciałem sroce spod ogona, i podejrzewam ze nikt z ludzi biorących udział w imprezie przemyślu też nie wyleciał – i nie pozwole na to żeby mnie jakiś koleś obrażał – tym bardziej, ze gówno sam zrobił.
Pytacie się gdzie jest tradycja, gdzie kultywowanie fajczarstwa…
A czy moze być coś lepszego od zapalenia swojej ulubionej fajki w towarzystwie swoich przyjaciół na rynku w Przemyślu? Albo w Bieszczadzkiej kolejce? Przyjaciół rozrzuconych po całej Polsce?
pozdro…
No dobra, moge…?
Jeśli wolno, to dodam.
Czytając powyższe, a troszkę emocje na bok odsuwając (choć to nie łatwe, bom nadpobudliwy, i do waśni skory, jak forumowa historia pokazuje), muszę przyznać, że każdy po trosze ma rację.
Nie będę przywoływać cytatów i nicków, bo nie o to chodzi, by palcem wskazywać, a o ideę mi idzie:
fakt, że przemyskie święto fajki, to festyn – ale festyn jest tylko moim zdaniem otoczką najważniejszego – spotkania kolegów „po fajce”; i chyba o to tu chodzi; przy okazji każdy z mistrzów, ma okazję pokazać swoje wyroby i ew. sprzedać je kolekcjonerom;
fakt kolejny – nie każdy, kto chce robić fajkę, nawet amatorsko, ma łatwo, by się pokazać – nie czuję tu absolutnie oporów, by to napisać – wręcz – dziękując Bartkowi Antoniewskiemu, muszę przyznać, że będąc nikim w śiwecie fajki, w Przemyślu łatwo nie jest się pokazać;
ale dalej – nie zgadzam się by propagowanie fajczarstwa czy myśli i designu miało tu jakiś sens; dlaczego? ano dlatego, że namawianie do fajki, ludzi, których już fajka łączy, nic nie wniesie;
a promowanie wzornictwa? kto ma być słuchaczem? kupujący, czy producent – Mistrz? kupujący nie koniecznie musi mieć ochotę, by kreować swój styl na podstawie trendów – lub sie dany shape lub nie; a ew. Mistrzowie? no to chyba nie czas i nie miejsce, by ich uczyć; oni sami rozwijają się na miarę własnych możliwości i potrzeb.
temat długi i pisac bez końca by można – bo… co złego jest w fajkach polskich? typowość, bylejakość, powtarzalność, klasycyzm? nie wiem – sam mam chęć robić fajki proste – różne ale proste; nie ważne na ile klasyczne a na ile nie, ale skoro rozwijam się w kiedunku, który mi pasuje – to czy muszę w innych, które mi nie leżą? nie wiem;
dalej – kolejną już rzeczą – ci co byli w Przemyślu to wiedzą, że plan „zajęć” jest tak napięty, że o następne „przyjemności” już trudno; sam proponowałem market fajki używanej – ale w tym roku się nie udało; obiecałem wspierać myśl na rok 2011 i słowa dotrzymam – uda się – to ok; nie uda – trudno;
skacząc po tematach – jaka to różnica, skoro do tablicy zostałem zawezwany, czy ktoś żyje z fajki, a ktoś nie? niby taka, że ten co MUSI, to musi i idzie w tą stronę; z drugiej strony, ten co nie MUSI, ma mniej czasu i sprzętu więc, … no właśnie – to jest to co forsuję od początku – jest to przeciwwagą dla istniejących Mistrzów – co nie znaczy, że jest czymś lepszym; po prostu wnosi coś nowego; a jedno i drugie, jest moim zdaniem szalenie potrzebne;
nie wyobrażam sobie święta fajki bez Zbyszka, Henryka czy Tadzia (wybaczcie wszyscy których nie wymieniłem); oni są było nie było reprezentantami współczesnego polskiego fajkarstwa; a too, czy modni, czy nie – …. = nikt nikomu nie zabrania kupowania fajek tylko amerykańskich, tylko włoskich czy tylko polskich czy duńskich; skoro istnieją – znaczy produkują to, co ludzie kupują, znaczy to – co trzeba z biznesowego puntku widzenia…
pewnie mógłbym napisać sporo; i pewnie tak samo wiele osób wstanie i krzsyknie, że bredzę – nie wiem; tyle bez emocji i wydaje się, że osobistych przemyśleń wzbudzonych wcześniejszą polemiką;
ps. jedni mi podpowiadają, że robiąc fajki nawet amatorsko, powinienem milczeć w takich przypadkach – i mają rację, ale to jest silniejsze ode mnie;
ps. 2 – mówiąc o cenach – proszę zapytajcie, a odpowiem, ale nie licytujcie tu, bo to bez sensu, czy lepiej wydać „kilka stów” na Zembrowskiego czy Barlinga…. ja do swoich fajek nie namawiam ani nie zmuszam – kupuje kto chce, i wszystkim tym, którzy mnie wybrali i wspierają – dziękuję; a Barling – dobra rzecz – warto mieć – jak już te kilka stówek wydawać… ;)))
To ja tylko tak drogą sprostowania chciałem przeprosić Tomka, że tak przedmiotowo wyszło… ale imo tak musiało, choć mam wrażenie, że i tak wyszło jakoś odwrotnie… trudno
pozdrY,
ps.
a teraz gdybym miał te kilka stówek… to zamówiłbym sobie worobcową czarnodębówkę…
Ja także bym zamówił.
Eeeee tam, nie prostuj.
Każdy ma prawo mieć zdanie swoje. Też chciałem wyjaśnić, że każdy ma prawo wyboru i że każdy inaczej ocenia wartość fajki oraz to, czy i ile warto za nią zapłacić.
A na cholerę komu takie zdanie, którego dobrze wyartykułować nie potrafi.
A na taką cholerę ,proszę Kolegi , że umiejętność zgrabnej artykulacji nie każdemu jest dana , natomiast prawo do wypowiedzi jest niezbywalne dla wszystkich.
Szaconek
Krzysztof
Weźcie nawet nie mówcie o czarnodębówkach – ach te pieniądze…
Jako, że jest sporo postów, część ważnych może nie być widoczna od razu – zanim ktokolwiek cokolwiek napisze proszę zapoznać się z moją wypowiedzią z 13 lipca z godziny 10.39. Dziękuję.
Emilu, nie sądzę, żeby poziom rozmowy w jakiś znaczący sposób mijał się ze standardami. Nie czuję, że trzeba ogłaszać larum. Inna sprawa, że ostatnie posty bardziej dotyczą osób i formy wypowiedzi, aniżeli Święta Fajki w Grabówce czy Przemyślu, ale rozmowę o rozmawianiu uważam za równie cenną. Wbrew pozorom nawet te najbardziej emocjonalnie brzmiące wypowiedzi wydają i się bardzo silnie kontrolowane i przemyślane – przynajmniej z punktu widzenia osób je wypowiadających.
Nie wszystko, także w sprawach odprężającej z definicji fajki, biegnie sobie bez naprężeń. Nie ma co malować pożółkłych trawników na zielono, jak to się robiło za czasów minionych. Na razie trzeba było by tęgiego cywilisty, żeby ktoś kogoś próbował pozwać :) Jeśli ie ma tu za dużo brzydkich wyrazów i niekontrolowanych emocji, wciąż trwa rozmowa. A na niej powinni nam bardziej zależeć, niż na spijaniu sobie aromatów z bitów naszych fajek.
Właśnie o to polemizowanie z osobami, a nie z ideami się rozchodzi. Co, mam nadzieję, wyraziłem wręcz dobitnie ;). Absolutnie nie chciałbym, żeby zgasła rozmowa. Po prostu z tamtego wątku wyjdźmy za pomocą angielskiego sposobu i przejdźmy do meritum.
Nawiązując do początków dyskusji – jeżeli news o tym fajkowym święcie jest poprawny, to może warto by zapytać o to kolegów z Lublina – na zdjęciu jest nie kto inny jak Andrzej. Może Elvislike, jeżeli ma z nim kontakt, wyciągnie jakieś informacje.
Ale, pomimo że człowiek ze mnie spokojny i niekonfliktowy, po prostu nie mogę pozostawić niektórych zamieszczonych powyżej wpisów bez komentarza. Nie będę odnosił się do dyskusji o wyższości fajek zagranicznych producentów nad fajkami polskimi, bo to kwestia gustu i każdy ma prawo kupić co mu się żywnie podoba, czy to gruszka, czy czarny dąb, czy 100 letni zeżarty przez mole Dunhill, czy też ślimak Eltang’a czy fajka postaciowa Antoniewskiego (swoją drogą dlaczego przytoczony ślimak jest, zdaniem niektórych, mniej kiczowaty od fajek Bartka? Pozostawiam odpowiedź na to pytanie tym, którzy, jak piszą, znają polskie fajki z porównania ich wizerunków na stronach internetowych z fajkami ze strony Al Pascia). Nie będę też zabierał głosu w kwestii wyższości spotkań „na wyższym poziomie” fajkowych dżentelmenów połączonych z „rysowaniem fajka po tablicy” i obgadywaniem przy okazji „wioskowych” fajczarzy spotykających się w Przemyślu, nad spotkaniami które mają miejsce podczas Święta fajki w Przemyślu właśnie. Wystarczy spojrzeć ile ludzi przyjeżdża (chce przyjeżdżać) na te spotkania.
Ale szlak mnie trafia, kiedy jakiś gówniarz ze zbyt rozdmuchanym ego, nazywa ludzi, w większości kilka razy od niego starszych, lepiej wykształconych, bardziej doświadczonych, mądrzejszych, idiotami. W dodatku ludzi którzy są moimi (i nie tylko moimi) przyjaciółmi. I przepraszam – ale tłumaczenie, że miało się coś innego na myśli w sytuacji kiedy czytający odebrali to tak a nie inaczej, jest tylko kolejnym potwierdzeniem, jak to zresztą sam autor ładnie nazwał – nadęcia. Nie wiem z czego wynika aż tak bezkompromisowa forma wypowiedzi (nie pierwszy raz zresztą) autora. Każdy ma swoje poglądy i każdy ma do nich prawo, ale do zachowania pewnych granic zobowiązywać powinna przynajmniej kultura. I nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jeżeli ktoś „[…]nie ma czasu, energii środków by wspierać inicjatywy. Może jej jednak krytykować lub im kibicować[…]. Owszem, można krytykować, ale nie w tak nadęty i obrażający innych sposób. Krytykować można konstruktywnie, kiedy samemu jest się w stanie coś alternatywnego zaproponować. Inaczej po prostu nie wypada. Internet pozwala na wiele – jak widać również na chamskie wypowiedzi. Na szczęście ani Świętu Fajki, ani przemyskim Mistrzom, ani całej rzeszy ludzi oddanych fajce one nie zaszkodzą. Co najwyżej mogą (i zresztą z tej dyskusji po części to wynika), zaszkodzić samemu autorowi.
Pozdrawiam
Myślę, iż nie sposób nie docenić wielkiej, pozytywnej roli spotkań w Przemyślu jako działań umożliwiających przyjacielskie spotkania Ludzi Fajki z calego kraju, i także jako pewien sposób promocji Miasta. Z całą pewnością tak wielki wysiłek, praca Organizatorów – Gospodarzy jak i wszyscy Uczestnicy zasługują na najwyższe uznanie i szacunek.
Proszę o wybaczenie, jeśli to, co piszę poniżej jest znane, opublikowane, nagłośnione, ale nie znając opracowań na temat historii fajkarstwa przemyskiego sądzę, że warto by położyć pewien akcent na popularyzację pięknych tradycji, korzeni tej zamierającej dziś dziedziny wytwórczości. Niektórzy z nas uczą się historii Barlinga, marząc o egzemplarzu „Pre Transition”; inni wczytują się w opracowanie Johna Loringa na temat rozeznawania i datowania Dunhilli. A przecież niejako mamy pod ręką fajki wytwarzane w Przemyślu. Sądzę więc, że bardzo warto zająć się prześledzeniem ich historii, historii ośrodka przemyskiego.
O ile moje wiadomości są prawdziwe, to ośrodek przemyski historycznie rzecz biorąc wywodzi się z dawnej a przepięknej i bardzo znaczącej w skali fajkarstwa europejskiego tradycji fajkarstwa wiedeńskiego, czy szerzej – fajkarstwa istniejącego/rozwiniętego na pewnych terenach dawnych Austro-Węgier. Rozwinięte było ono do tego stopnia, że fajki wysylano np. do Wlk Brytanii dla opatrzenia ich w srebrne okucia w trybie swoistego „outsourcingu”. Zajmowały się opatrywaniem naszych fajek w takie okucia liczne, niekiedy wysokich lotów brytyjskie warsztaty złotnicze; nie można wykluczyć, że wspominany Barling – będący, jak pamiętamy, jakoś od XVII wieku firmą złotniczą zajmującą się m.inn. wytwarzaniem srebrnych okuć do fajek – zanim „przebranżowił się”, przestawiając na fajkarstwo w którym zdobył prawdziwą sławę, wykonywał także prace ze srebra dla fajek z ośrodka wiedeńskiego.
O tej współpracy ośrodka wiedeńskiego (w jak najszerszym rozumieniu tego pojęcia) z firmami złotniczymi brytyjskimi świadczą cechy brytyjskie spotykane jakże często na zachowanych, lepszych egzemplarzach fajek z terenu Austro Węgier. Siłą rzeczy potężny ośrodek wiedeński wspierany był znaczną liczbą warsztatów posadowionych na terenie Czech, a te z kolei współpracowały z innymi warsztatmi na terenach Imperium Austro-Węgierskiego, i tak, jeśli moje informacje są prawdziwe, powstał ośrodek przemyski. Pytanie jest: czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu, współczesne fajkarstwo przemyskie uwzględnia/wykorzystuje swoje tradycje historyczne ? Temat wydaje mi się być godny poważniejszego zainteresownia.
Wot ciekawostka. Postaram się poszperać co nieco na ten temat.
dla zachęty: (znalezione naprędce):
http://forum.pipes.org/~discus/discus/messages/23/76982.html?1229955914
Na miejscu Dzielnego Szperacza szukalbym jak następuje:
– rozmowy z aktywnymi/żyjącymi Wytwórcami przemyskimi
– przeszperanie archiwów cechu/cechów właściwych terytorialnie. Może będzie trzeba nawiązać kontakt z różnymi instytucjami w Wiedniu.
– na wszelki wypadek – przeszperanie dokumentów/archiwów lokalnych złotników. Tu nawiązałbym taki kontakt z właściwym terytorialnie cechem/cechami, jak i Okręgowym Urzędem Probierczym w Krakowie.
Przy przeprowadzaniu kwerendy na terenie Wlk Brytanii pamiętałbym o takich instytucjach, jak:
– The Worshipfull Company of Goldsmiths
– Assay Offices
– Craft Council/Counciles (zapytania z prośbą o skierowanie do instytucji/działów zajmujących się historią)
MOŻE: Victoria and Albert Museum
Ogromne dzięki, Panie Jacku. Biorę się do roboty.