W ostatnim czasie chodzi za mną kilka pytań odnośnie dłuższego leżakowania i przechowywania tytoniu. Oczywiście nabyłem już wiedzę z FMS-u jakie gatunki przechowywać, a jakie spalać od razu po zakupie, ale nurtuje mnie sam sposób przechowywania.
– Jakie są temperatury maksymalne i minimalne dla tytoniu? Rozumiem że w zimę nie może on leżeć w nieogrzewanej piwnicy, ale czy np. przy obecnych temperaturach nic mu się nie stanie w zamykanej półce?
– Czy po zakupie puszkowanego tytoniu najlepiej od razu go oznaczyć i wrzucić do spiżarni, czy też może koniecznie rozszczelnić go, dać mu pooddychać i dopiero wtedy, przekładając do innego szczelnego pojemnika, przechowywać go?
– Jakie jest optimum przechowywania dla LA i Virginii? Zbierając informacje wyszło mi że ok. 2 lat, ale w innym miejscu czytam że im dłużej tym lepiej. Łakomstwo to, czy kryje się za tym jakaś taktyka?
– Czy mieszanki Latakiowo-Virginiowe z dodatkiem BlCava przechowywać? Rozumiem ze może to zależeć od mieszanki, ale chodziło by mi o przewidzenie ewentualnej możliwości, że w takich mieszankach po 2 latach dajmy na to BlCav jakoś „się zepsuje”?
W ramach przygotowywania się do robienia pierwszych porządnych zapasów prosiłbym o podpowiedzi :)
A ja mam cichą nadzieję ,że doświadczeni Koledzy nie pominą milczeniem tytoni aromatycznych . Też rad bym się czegoś na ten temat dowiedzieć.
– zgadzając się z treścią wpisu Przedmówcy pragnę podać kilka przykładów z mego osobistego doświadczenia:
– ostatnie płatki St Bruno Flake (Va) z puszeczki pozyskanej w roku 1976 a przechowywane w szczelnym słoiku bardzo pięknie dojrzały, i wypalenie ich ca rok temu dostarczyło mi wiele radości.
– w tymże roku 1976 zakupiłem puszeczkę tytoniu Mac Barena Norwood. Otworzyłem ją dopiero dwa lata temu. Puszka była bardzo szczelna, tytoń zachował się w idealnym stanie, sądzę że ładnie dojrzał, gdyż w paleniu był smaczniejszy niż współczesne edycje tegoż tytoniu, co sprawdziłem dla porównania.
– podobnie dwa lata temu otworzyłem puszeczkę Mac Baren Mixture Scottish Blend, z zapasu stworzonego początkiem lat 70. Puszka pozostala super szczelną, tytoń zachował się wspaniale, myślę, że bardzo fajnie dojrzał, a pamiętam dobrze smak tego tytoniu palonego często przeze mnie w latach ’70 i ’80. Porównanie ze współczesną edycją tegoż tytoniu wyszło na korzyść mego „wyleżakowanego” MacBarena sprzed ca 40 lat.
Po swym powrocie do fajki ca 3 lata temu natychmiast zacząłem odkładać tytonie w słoje dla ich dojrzewania. Postępuję tak z tytoniami pozyskiwanymi w opakowaniach nie zapewniających szczelności. I tak w moim obecnym doświadczeniu tak FVF jak i BBF leżakujące zaledwie dwa lata są dla mnie znacznie fajniejsze w paleniu niż takie „prosto z opakowania”. Podobnie Bright CR, a i Glengarry i Ennerdale. Tytoń składuję w słojach typu Twist, ładnie wyglądające pojemniczki szklane na planie kwadratu ze szklanym „korkiem” zaopatrzonym w uszczelkę ze sztucznego tworzywa niestety u mnie dopuszczały do wysychania tytoni po ok. pół roku. Natomiast w moim doświadczeniu może mało estetyczne Twisty znakomicie trzymają odpowiednią wilgotność. Podobnie mam dobre doświadczenia ze słojami szklanymi zaopatrzonymi w pokrywkę z gumową, elastyczną uszczelką typu „gumka do weka (weck’a), zamykaną prostym systemem „dźwigniowym”, tak, jak kiedyś zamykano …butelki z oranżadą; o ile pamiętam, ten sposób przechowywania tytoniu także jest popularny i polecany.
Piotrze, bardzo ciekawe pytania i tematy do dociekań. Jednoznaczne odpowiedzi trudno Ci jednak będzie otrzymać. Po pierwsze dlatego, że kompozycja złożona przez blendera, zapakowana do puszki czy koperty i wypuszczona na rynek jest gotowa do włożenia do fajki i puszczenia z dymem. Blendy zestawiane są ze składników, które już wstępnie przefermentowały, jeśli są fermentowane powtórnie jako sprasowane mieszanki, to też doprowadzane są do stanu, jaki wykoncypowali sobie blenderzy.
Dojrzewanie tytoniu i wszystkie poglądy na ten temat nie doczekały się opracowań podobnych do sztuki winiarskiej i wciąż są dziedziną amatorskich dociekań. Powyżej Wojtek przedstawił garść zasad, które w świetle doświadczeń wspólnych fajczarskiej braci są obecnie uznane za obowiązujące standardy.
Bardzo istotne jest tutaj końcowe zdane, że jednoznaczne twierdzenie, iż przechowywanie tytoni aromatycznych jest błędem nie ma żadnych podstaw. Jest po prostu w wielu przypadkach bezsensowne, gdyż wielu producentów za standard uważa dodawanie do mieszanek aromatycznych glikolu propylenowego, który jest jednocześnie regulatorem wilgotności, niezłym rozpuszczalnikiem dla substancji aromatycznych, którymi niektóre aromaty się „szprajuje”, a także – co ma znaczenie dla dojrzewania – jest świetnym środkiem konserwującym.
Do blendów aromatycznych niemal już powszechnie dodaje się ewidentnych konserwantów, wprost tych samych, co do środków spożywczych lub ich odpowiedników. Taki tytoń po prostu nie będzie dojrzewał, bo zrobiono wszystko, żeby swoich właściwości nie zmienił w szczelnej kopercie lub w puszce nawet w skrajnych okolicznościach. W puszcze czy saszetce rozszczelnionej – może, bo odpowiedzialność producenta, szczególnie specjalisty od topingu w ostatniej chwili, spada wraz z sykiem. Stąd ta powszechnie obowiązująca pogłoska o „wietrzeniu” aromatów w zapasach. Tymczasem, jak pisze Wojtek, nic mu się nie powinno stać w mocno zakręconym słoiku, jeśli zawartość koperty zostanie przełożona szybko i równie szybko zakręcona.
Ale o dojrzewaniu – raczej być mowy nie może. Obecnie każdy, lub niemal każdy cavendish jest konserwowany, dochodzi do tego, że fermentacje przerywa się na odpowiednim etapie albo wyższymi alkoholami, albo konserwantami spożywczymi. Nie pisał o tym Bellini w drugiej części spolszczonych przez Wojtka rozważań o new tastes, bo nie pisze się o słabych punktach procesów produkcyjnych, które się z założenia chwali. Jednak jasno da się to wyczytać między wierszami – tytonie dosładza się, dosmacza, wyrównuje ich właściwości po to, by zagwarantować sobie powtarzalność smaków. To wyklucza możliwość zmiany właściwości cavendishy z nowoczesnych serii mieszanek aromatycznych, które mogłyby się odbywać w piwniczkach najbardziej cierpliwych fajczarzy-dojrzewalników.
Zapewne wciąż robi się znikome ilości aromatów bez konserwantów, także złożone z tytoni przetworzonych w naturalnym procesie typu cavendish. Zapewne i te blendy znakomicie dojrzewają, głównie powtórnie fermentowane virginie. Wątpię jednak, czy ktokolwiek z nas ma szansę na nie się natknąć kiedykolwiek w życiu.
Co do temperatury i wilgotności to popełniłem kiedyś taką tabelke dla cygar po długich poszukiwaniach informacji. Wilgotność jest oczywiscie wzgledną wilgotnoscią powietrza w humidorze. http://www.ni99a.webd.pl/cygara/images/tabnz0.jpg
Z racji tego, że tytoń fajkowy jest bardzo złożony taka tabelka nie ma sensu, chyba, że opracowana dla kazdego blendu z osobna. Daje natomiast jakieś pojecie jak powinno zmieniać się wilgotność w wypadku zmiany temperatury. Duża wilgoć i temperatura = pleśń, mała wilgoć, niska temperatura = wysychanie i brak dojrzewania.
Podziwiam wkład pracy i jakość poszukiwań. :D Z pewnością dojrzewanie mieszanek luzem lub w formie sprasowanych cakes w szufladkach humidora, który częstokroć jest bardziej skomplikowanym mechanizmem od najwspanialszego akwarium z obsadą Malawi, z pewnością miało by sens.
Nie mówię o kosztach, bo ludzkie dociekania warte są każdych nakładów. Zastanawiam się jednak, czy dojrzewanie w humidorze nie byłoby czymś na kształt poddawania tytoniu symulującemu… kawendiszowanie :)
Tabelka sama w sobie jest bezcenna :)
To ja jeszcze pozwolę sobie rzucić take linke.
PozdrY,
alt.pl.fajka to źródło niewyczerpanej mądrości. A ja wciąż nie mogę w sobie wyrobić odruchu silnego jak u psa Pawłowa, by zawsze tam sięgać w pierwszej kolejności.
Witam wszystkich ,a w szczególności szacownego jalensa .Jestem na tym forum świeżakiem ,a jako fajczarz tym bardziej.proszę o pomoc w identyfikacji fajki ,jaką kupiłem(nową)około 23-24lata temu dzięki mojemu wujowi,który w owym czasie próbował zarazić mnie fejczarstwem .Udało mu się po prawie ćwierć wieku.Ale do rzeczy .Fajka o której mowa powyżej to brujerka wykonana wpracowni przemyskiej za czasów PRL-u.Na szyjce fajki jest tylko sygnatura ‚bruyere’.Posiadam oryginalne pudełko ,w które zapakowano fajkę i widnieją tam inicjały mistrza-„M.CH.”.
Może szacowne grono znawców tematu wspomoże świeżaka
Warto się zarejestrować, potem będziesz mógł w kategorii „Zamiast forum” opublikować to samo pod tytułem „Prośba o pomoc w identyfikacji fajki”. W „cudzym” wątku to się może zagubić.
Nie jest wykluczone, że te inicjały oraz lata, o jakich piszesz, to fajka Mirona Chudio.
Bardzo dziękuję za informację .Już się zarejestrowałem .Szacunek.
Odświeżam i uszczegóławiam ;)
– Interesuje mnie przechowywanie mojego nowego „ewrydeja” MacBar Plumcake (skład: Virginia, odrobinka Latakii, BlCav, Burley, dosmaczone Jamaica Rum [czego w sumie nie czuję]). Czy w takiej mieszance jest możliwość na dojrzenie/przegryzienie się tytoniu? Jeśli nie, to czy jest jakieś optimum dla nieotwieranej puszki? Czy w ogóle jest sens leżakowania takiej mieszanki (chodzi mi zarówno o tego typu mieszanki, jak i o ogólne mieszanki MacBara niearomatyzowane)
– Jak się przedstawia leżakowanie i dojrzewanie orientali, typu Samuel Gawith Samolocik, lub Presbyterian Mixture? Jest sens na odłożenie, czy może spalać na bieżąco? Jeśli odkładać to jakie jest optimum na mieszanki Va+orientale?
– Jakie jest maximum dla nieotwieranej puszki aromatu? Czy jest możliwość że aromat się „przeterminuje”? Czy może po otworzeniu puszki zaczyna się odliczanie terminu przydatności do spożycia?
Otworzyłem „leżakowaną” puszkę tego tytoniu w tym roku. Tytoń dostałem od kuzyna, który fajki nie pali, a dostał on ją od swojego przyjaciela karpiarza z Danii, który odziedziczył ją po ojcu. Ponoć zakupioną ok 1960 roku – nigdy wcześniej nie otwierana. Smak, aromat wyborny – porównałem z kupionym w grudniu (specjalnie do porównania) i powiem, że ten „leżakowany” smakuje mi bardziej.
Pisałem o MB Plum Cake – przepraszam za niedopatrzenie w powyższym tekście.