Mieszanka Burleya, Virginii i Cavendisha. Tylko tyle? Aż tyle? Co to jest? To moim zdaniem bardzo fajny tytoń typu flake. Właściwie to zanim napisałem recenzję zajrzałem na tobaccorevievs i inne fora. No i wypaliłem go co nieco. Najpierw paliłem potem zajrzałem. I co ja widzę, co ja paczę?! Ilość recenzji spora, spektrum od zera do maksimum. Ilość opinii i ich rozrzut równa się ilości puszek sprzedanych od początku produkcji. Czego tam nie napisano! Że aromat, że nie aromat, że za słodki, że za gorzki, za słaby, za mocny, że chemiczny, że bez zapachu, że zapach za silny, że room note okropny, że pachnie super w pomieszczeniu, że puszka się źle otwiera a czasem nieszczelna. Jednego złapał za gardło, drugiemu wyszedł nosem i wszedł z powrotem d… no wiecie czym. I tak dalej itp. Jak to wszystko przeczytałem to mi się zakręciło w głowie i siadłem do komputera. Wyrażę zatem moje zdanie, mam nadzieję w miarę neutralne fajkopoglądowo.
Jest tak: to jakiś niewinny chłopak do bicia. Zupełnie niewinny. Puszka jest śliczna, zgrabna, literki również zgrabne, delikatne. Wzornictwo w bardzo dobrym guście. Połóż go koło iMaca a zobaczysz o co chodzi. Puszka faktycznie otwiera się trochę ciężko ale tylko trochę, proponuję podważać delikatnie z dłuższego końca. Ci którzy sobie nie poradzą – proszę poprosić o pomoc kobietę. Oczom moim ukazuje się złotko i eleganckie wytłoczenie napisu Mac Baren. Zapach! Kwiatowy, miodowy, słodki raczej niecukierkowy. No może trochę. Dany do powąchania kobiecie wywiera bardzo pozytywny efekt i równie przyjazny komentarz. Przygotowałem sobie nożyczki chirurgiczne (są neutralne, tytoń nie nabiera charakterystycznego zapachu nożyczek krawieckich) żeby go ciąć, szatkować, kwadraciki i gwiazdki wycinać albo nawet i koronki kurpiowskie. A tu niespodzianka: po dotknięciu sam się na płatki dzieli i na wiórki rozpada a gdzie trzeba to w 1/3 łamie. No prawie sam do fajki włazi. Easy like a Sunday morning. Ubijam ale nie za mocno, jakieś takie mam coś z palcami, że lekko układam, jak moje aromaty stanwellowe. Odpalam. Raz. I już. Pali się. Odpala jak prom kosmiczny. Ignition and lift off. Easy like…
I tak jest do końca, jest jak rakieta na paliwo stałe. Raz zapalony nie gaśnie. Nie trzeba grzebać w kominie, kominiarzy uprasza się o poszukanie komina bez Navy Flake’a!
Aromat to czy nie? Kocham aromaty ale to nie jest aromat. Zaliczyłbym go do tytoni smakowych. Jest słodki. Wyraźnie słodki miodek. Bardzo przyjemny zapach. Burley, virginia i takie tam. Pali się do końca i pachnie i smakuje do końca. Jest bardzo wydajny. Dymu daje średnio, delikatnego, łagodnego o miłym zapachu. Już nie ładuję całej fajki, pół wystarczy. Room note jest typowo tytoniowy ale delikatny, przyjemny. Oceniany przez niefajkowych jako sympatyczny. Rozpalany ponownie właściwie nie zmienia się wiele. Moc średnia, ani słaba ani wielka, taka jak trzeba. Nie daje kondensatu, jeśli to w niewielkiej ilości. Ten flake lubi pomieszczenia, a nie lubi wiatru. Ale ostrzegam: palony za szybko chwyci za gardło. Bez ostrzeżenia. Bez szczypania w język czy wargi. Ale spokojnie, jedyne co trudne jest w tym tytoniu to rozbuchać go, rozpalić tak, że stanie się niesmaczny. Po prostu nie jest w stanie osiągnąć wysokich temperatur. No ale w końcu chodzi o chłodne palenie, prawda?
Ten tytoń to nie-aromat dla miłośników aromatów. To aromat dla tych, których aromaty brzydzą. Ponieważ ten tytoń jest taki dobry jest pogardzany, wybrzydzany, jest opluwany, odsądzany od czci i wiary. Zarzuty są jakieś takie dziwne robione na zasadzie: jest tytoń znajdzie się i paragraf. A po co? Nie lepiej sobie usiąść i zapalić?
Może już macie wrażenie że to średniak? Powiem raczej, że jest to taki przyjemniaczek. Easy like a Sunday morning.
Ostatnia rzecz: ten tytoń wszedł na rynek w 1965r. Czy to nie wystarczy?
Całkiem fajna recenzja. Poprawiłem interpunkcję i literówki, miejscami ciut przeredagowałem, pewnie Alan jak zajrzy jeszcze coś znajdzie.
Na drugi raz bardzo bym prosił o nie klikanie bezkrytycznie opublikuj. Bo jednak tych literówek trochę było, szkoda, żeby straszyły na głównej i psuły ciekawy tekst.
Ciekawe spostrzeżenie odnośnie śmierdzących nożyczek. Ten charakterystyczny „smrodek” przeszkadzający niektórym przy tytoniu (ale także przy krojeniu jedzenia) mają stale z większą zawartością węgla, popularnie nazywane „węglówkami”. Dlatego też niektórzy zalecają np. cięcie plugów/flake za pomocą ostrzy ze stali nierdzewnej, czy też, tak jak Autor – z większą zawartością chromu i molibdenu (bo o ile dobrze pamiętam to tym charakteryzuje się stal na narzędzia medyczne, które mają być „obojętne” i na dodatek dobrze się sterylizować w autoklawie). Jeśli ktoś ma wątpliwości, z czego ma nóż ;) wystarczy powąchać, albo pooglądać – węglówka reaguje na kwaśne – na powierzchni tworzą się charakterystyczne ciemne plamy np. po pokrojeniu cytryny, cebuli albo pomidora. Albo prościej: noże kuchenne będą na 99% z nierdzewki, scyzoryki Victorinoxa/Wegnera też. Opinele, puukko, niektóre składaki i „narzędziowo/ogrodnicze” narzędzia mogą być z węglówki.
Hej! Za literówki przepraszam najmocniej. Poprawię się. Co do interpunkcji to nie poprawię się, bo nie wiem gdzie się stawia przecinki. Podejrzewam u siebie dysleksję przewlekłą i nieuleczalną. Nwet groźba niezdania matury tej wady nie poprawiła. Stawiam przecinki na chybił trafił. Przepraszam.
Nie ma za co przepraszać. Po prostu jak wiesz, że nie jesteś pewien swego, to zaczekaj z publikacją tekstu. Zapisz szkic i zgłoś na gadaczce, że chcesz, żeby któryś z nas go obejrzał i wyprostował ewentualne niedociągnięcia. Zazwyczaj dajemy radę zrobić to w ciągu kilku godzin, no, maksimum dnia.
Schyliłem się i zapukałem w niemalowaną noge od stołu. Czy dwa to już cykl? W każdym razie lekko, z jajem i o tej części tytoniowego świata, na który patrzę spode łba, co nie znaczy, że mnie nie ciekawią tego typu opisy. Będzię jeszcze?
UkłonY,
Hmm, a ja mam ochotę na ten tytoń już od lat kilku. Raz nawet zamówiłem na fajkowie, ale okazało się, że zamówiłem Vanilla Flake zamiast Navy (ech ta wanilia …). Następnym razem nie popełnię tego błędu. Dziękuję za ciekawą recenzję. Będę musiał wreszcie spróbować.
Pozdrawiam
i jeszcze jedno „Easy” to w wersji Faith no more czy Lionela Ritchiego ? (ma to znaczenie do mojej oceny tytoniu ;)
Lionela OFC. MacBaren nie jest w stanie wyprodukować czegoś co brzmi jak FNM :>
MSPANC ;)
Hahaha. Jeszcze nie spotkałem tytoniu który by mi oddał „Midlife crisis” – „(…) You’re perfect yes, it’s true but without me you’re only you (…)”
A tak przy okazji, John Zorn przyjeżdża na Warsaw Summer Jazz i zabiera ze sobą Pattona. Dla fanów „dziwnych dźwięków” … warto.
Nic tak nie oddaje początkowych zmagań z fajką jak John Zorn :) Np. tutaj :)
http://www.youtube.com/watch?v=Y94UWKLrzSo
Toż to nie trzeba więcej słów! Cała opowieść!
No ja miałem na myśli Faith no more. W kazdym razie to miałem w uszach.
A właśnie się przymierzałem do opisu tego tytoniu:) W pełni się zgadzam z z opisem, fajny tytoń, choć myślę że rozbieżność w recenzjach może wynikać z „morskiego” charakteru tego tytoniu, raz flauta raz sztorm:) Moje pierwsze zetknięcie się z tym tytoniem wywołało lekkie objawy choroby morskiej (dość mocny był, palony zbyt „łapczywie”)
Właśnie go palę (dzięki uprzejmości @Grabarza). Tin note przypomina mi do złudzenia McConnel Stottish Flake, konsystencja flejków również. W paleniu miodu nie wyczuwam, ale delikatny posmak rumu owszem. Przyjemny towar.
Jeszcze nie próbowałem Navy Flake’a, ale tak smakowitej i zachęcającej recenzji już dawno nie czytałem :) . Prędzej czy później (ze wskazaniem na to pierwsze) na pewno sięgnę po ten tytoń.
Dodam od siebie 3 grosze.
Fajkę palę od jakichś dwóch latek czyli szału nie ma, ale MB NF gości u mnie równie długo.Za każdym razem smakuje mi coraz lepiej. Dla mnie nie jest tytoń codzienny bo, to jest coś lepszego :). Tak jak już w innych opiniach było pisane nabijanie fajki nim jest bajecznie proste, sam układa sie w palcach a potem w kominie. Raz odpalić trochę docisnąć i spokój. Bardzo słodki ale się nie klei i tak jakoś miodowo (gdzieś o tym miodzie wyczytałem i zgadzam się, coś w tym jest) plus jeszcze jakieś inne niuanse których nie potrafie określić.
Bardzo zacny tytoń polecam.
Przyczynek do wiadomości historycznych o sławnych fajczarzach. To był ulubiony tytoń Güntera Grass’a na wyjazdy (jest w necie artykuł o jego fajczarskich preferencjach). Tu dowód: http://bilder.augsburger-allgemeine.de/img/politik/crop19522366/761721474-ctopTeaser/Der-Literaturnobelpreistraeger-Guenter-Grass-aeussert-sich-zu-seinem-umstrittenen-Israel-Gedicht.jpg
Wczoraj ja go paliłem po raz pierwszy.
W celu odświeżenia wątku.
Przy ostatniej wizycie w Warszawie nabyłem puszeczkę tego tytoniu (małą, zgrabną, ze schludnym napisem). Najstarsza akcyza widniała z 2014 oku. Po otwarciu ukazuje się złocony papier, a pod nim równo pocięte płatki.
Tytoń trochę za suchy w moim odczuciu, jednak do tej pory (aż dwa razy już) zapaliłem go jedynie łamiąc na pół i do komina, lekko kołeczkiem rozetrzeć wierzch i ogień i …, no właśnie i od razu łapie jak recenzent piszę.
Palony w pomieszczeniu daje solidny dymek o przyjemnym tytoniowym aromacie.
Smak i tu dla mnie miłe zaskoczenie orzechy włoskie i nuta czarnej kawy, żadnej słodyczy mocno wytrawny. Jedyny mankament (zwalam to na zbyt mocne wysuszenie, będę testował) zmienia fajkę w piec hutniczy, kiedy się na chwilę zamyślisz i za szybko palisz.
Moc uplasował bym na średnim poziomie.
Porównując do recenzenta nie wyczuwam miodku, wręcz przeciwnie wytrawność. natomiast potwierdzam nawet po przegrzaniu nie traci smaku i nie siecze po języku.
Z czystym sumieniem polecił bym go każdemu, co popala papierosy.
Myślę, Szanowny DziadkuMrozie, że przyczyną takich odczuć, jak opisujesz, jest właśnie nadmierne wysuszenie tytoniu.
Ja zachęcony powyższą recenzją sięgnąłem kiedyś po Navy Flake’a i… z miejsca stał się jednym z moich ulubionych tytoni. Jednak nie za wytrawność, o której wspominasz, ale przeciwnie – za słodkość, kremowość, aksamitność i – rozumianą tak dosłownie, jak i w przenośni – „miodność”. Radości ten tytoń dostarcza mi bowiem co niemiara.
Ostatnia rzecz, jaką bym o nim powiedział, to że ma coś wspólnego z papierosami.
No, ale ja palę go w wersji nieprzesuszonej i to może być powód odmiennych odczuć.
Całkiem możliwe, że to przez przesuszenie tytoniu jednak przez tą wytrawność mi pasuję. Co do odniesienia do papierosów chodziło mi o to, że ta wytrawność (w moim odczuciu) jest przyjemna i kojarząca się z dobrym tytoniem o średniej mocy wystarczającej do pohamowania głodu nikotynowego na jakiś czas (co jest dobre dla mnie jako palacza papierosów).
Otworzyłem puszkę z 2008 roku, a więc tytoń 12 lat sezonowany. Kondycja optymalna. Niestety dla mnie tytoń w smaku płaski, prosty, suchy, papierowy. Nigdy nie byłem fanem burleya. I nigdy nie byłem fanem Mac Barena.