Masz problem z walającymi się po mieszkaniu pustymi puszkami po tytoniach? Żona wrzeszczy, matka bije, teściowa zabija wzrokiem, siostra stroi fochy, a mała córeczka z uporem maniaka dopytuje się „co to”? Wszyscy w domu mają cię dość, popadasz w depresję, zamiast na strony fajczarskie zaglądasz do wirtualnych sklepów z bronią palną? To komiks dla ciebie. Oto, co możesz zrobić, żeby mieć święty spokój!
Warto przypatrzeć się swoim własnym puszkom. Polecam nabić fajkę, wyjść na balkon uprzednio zabrawszy ze sobą wszystkie pojemniki, które nie pozwalają ci spać po nocach, zapalić i pomyśleć. To przecież może się jeszcze nadać, a ty masz praktyczny mózg. Natura zrobiła z ciebie faceta, jesteś więc docelowcem i urodzonym majsterkowiczem (przynajmniej w teorii). Na dodatek lubisz szpargały, jeśli jeszcze bywają metalowe – tym lepiej! A poza tym, biedaku jeden, przywiązałeś się do tego żelastwa. Bo tu był Dunhill Early Morning Pipe, a Peterson X-Mas Edition… Nie martw się. Możesz je wszystkie zachować. Trzeba tylko być sprytnym.
Puszki te są bowiem dosyć pojemne. Nie na darmo upchnęli tam twój ukochany tytoń. Ty wszak możesz zrobić to samo. No, prawie to samo. Możesz wrzucić tam śrubki, pokrętełka, sprężynki i gwoździki. Młotek się nie zmieści, choć szkoda, ale to przecież nie wszystko, co masz w domu. A nawet jeśli, to przecież jest jeszcze ta nieszczęsna, upierdliwa żona, matka, teściowa, siostra oraz córeczka! Nie bój się więc. Kobiety zawsze przecież mają biżuterię!
I tak możesz upiec aż do trzech pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze – uszczęśliwisz siebie, bo puszki zostaną w domu, nie będziesz musiał ich wyrzucać. Po drugie – uszczęśliwisz niewiasty, dając im ładny prezent, jakim jest pudełko na ich szpargały. Po trzecie – pojemnik się nie będzie marnować, szkoda wszak, gdyby wiecznie pokrywał go kurz.
Wszystko, czego potrzebujesz, znajduje się na powyższym obrazku. Są to:
- puszka
- lakiery do paznokci doroślejszej z domowych niewiast
- zmywacz do paznokci doroślejszej z domowych niewiast
- wacik kosmetyczny (może być kilka)
- pędzelek, możliwie jak najmniejszy
- patyczek do czyszczenia uszu (którym czasem czyścisz fajkę)
- opcjonalnie: niewiasta
Niewiasta sama w sobie nie jest konieczna, ale jeśli chcemy jej zaimponować (wersja dla sprytniejszych – jeśli chcemy się nią wyręczyć), możemy nalać jej wina, sobie wsadzić fajkę w otwór gębowy i powiedzieć jej, że robimy dla niej prezent. Dzięki temu jednocześnie będziecie robić sobie prezent podczas pracy, a wasza niewiasta potraktuje to jak randkę.
Autor tego tekstu jest z gatunku sprytniejszych (wersja szczera: jest absolutnym idiotą manualnym) i wyręczył się białogłową. Podziękujcie mu, bo zawsze to estetyczniej oglądać kobiece ręce, niż męskie.
Drugim krokiem, po zebraniu wszystkich elementów, jest namoczenie wieczka puszki (dna również) w ciepłej wodzie. Zimna również być może, ale zapomnijcie, drodzy Panowie, że naklejka odejdzie od metalu niczym plakietka z butelki piwa. Najłatwiej jest potrzymać w wodzie, dopóki nie nasiąknie papier, nie zacznie się łuszczyć. Wtedy można wyciągnąć i odrywać. Istotne, aby nie zamoczyć środka puszki, bo będzie rdzewieć.
Kolejnym krokiem, który prezentowany jest na powyższej ilustracji, jest zeskrobywanie pozostałego kleju paznokciem oraz wacikiem nasączonym zmywaczem do paznokci. Z doświadczenia autora wynika, iż najłatwiej uporać się z Old Gowrie, a najtrudniej ze Sweet Killarney. To dużo mówi o przystępności samych tytoni do palenia…
Polerujemy zmywaczem na glans i przechodzimy do malowania!
Generalnie najłatwiej pędzelkami z lakierów do paznokci, aczkolwiek niektóre elementy naszego dzieła sztuki będą wymagały użycia jak najcieńszego, najmniejszego pędzelka. Oczywiście wymagana jest tu także odrobina talentu. Dzięki temu można namalować, co tylko się chce. Dla żony kwiatuszka, dla matki serduszko, dla teściowej trutkę na szczury, dla siostry… autor nie wie, co można namalować dla siostry, bowiem takowej nie posiada, jednakże ma tyle wyobraźni, że wie, co należy umieścić na puszce dla córeczki, która lubi smerfetkę. Koniecznie trzeba namalować Dodę.
Koniecznie, z Nergalem.
To etap, którego realizacja może niektórym przysporzyć sporo kłopotów. Nie ma jednak tego złego, bo zmywacz do paznokci oraz patyczek do czyszczenia uszu nim nasączony potrafi zdziałać cuda. Idealnie zmazuje farbę, co pokazane jest nieco wyżej.
Po długim, żmudnym procesie realizacji naszego puszkowego obrazu, możemy wreszcie pochwalić się przed naszymi białogłowami skończonym produktem. Kobieta, widząc piękno pracy rąk mężczyzny śmiało wybiegnie, roześmiana, w kierunku swoich ułożonych na stosie, bądź wysypujących się z jakiegoś ordynarnego pudła, świecidełek i natychmiast umieści je w środku prezentu.
Oczywiście, w ogromnym natchnieniu, pójdzie w nasze ślady i zaraz wyrwie nam ukochaną puszkę z rąk, by powtórzyć nasze czynności w sposób, jaki sobie sama osobiście wymarzy. W rezultacie każda puszka pójdzie pod pędzelek. Nie martwcie się jednak – zadowolona kobieta, to dobra kobieta.
I zawsze można o to oprzeć swoją reprezentacyjną fajkę. Albo nawet i sprzedawać na aukcjach jako rękodzieło. Uprzejmie jednak informuję, że nazwa firmowa Catherine Zeta za Box jest już zajęta.
Przez moją zadowoloną niewiastę.
Ja na jednej ze swoich okrągłych puch wpisałem staranny pentagram, po czym sprzedałem kumplowi za równowartość dobrego cygara. Etapy zdzierania robiłem wprawdzie trochę bardziej na chama, ale efekt końcowy iście szatański. Świetny pomysł na komiks, pogratulować!
Drogi Emilu czytając ten artykuł zwaliło mnie z nóg. Powodem tego jest , iż jestem (chyba mogę siebie takim nazwać) zbieraczem – kolekcjonerem puszek i kopert po tytoniach. Widząc puszencję umalowaną dla ,,kobitek” (oczywiście nie mam nic przeciw płci pięknej – wręcz przeciwnie) serce mnie pęka.
Teraz prośba, na która odpowiedziało już kilku forumowiczów z FMS – jeżeli macie jakieś wolne – luźne koperty – puszki czy co tam jeszcze jest – chętnie przyjmę.
Poza tym świetny pomysł na ,,walające się puchy”. Jak zwykle Emil stanął na wysokości zadania.
P.S. Pytanie do Alana – jak tam Twoja myśl na temat zegara w puszce? Ciekaw jestem efektu końcowego.
Jakoś nie mam motywacji coby znaleźć w okolicy mechanizm i wskazówki. Ale na pewno to zrobię, może pokuszę się też o komiks :)
Jeżeli masz w okolicy jakiś pchli targ – uderzaj śmiało, napewno coś wychaczysz za parę groszy.
Mam w mieście sympatycznego zegarmistrza, od niego też coś może wyhaczę.
U mnie poszło prościej. Uwielbiam CUBE a on jest w drewnianych pudełkach więc nawet nie musiałem nic robić z nim aby była szczęśliwa. Zero masakrowania opakowania.
Podobnie urokliwe są MB LE No. 8. I także pyszne. No i nie tak natrętne jak Kubusie, bardziej owocowe, trochę jak musujące cukierki.
a propos puszek. Widzieliście, Wielce Szanowni Fajczarze, puszki od Samuel Gawitha? Wyglądają inaczej i… paskudnie… Teraz nie będzie szkoda zrywać naklejek (o ile komuś jest naklejek szkoda).
Pozdrawia Fajczarz Ciągle Teoretyczny
Przepraszam na dubla, ale zapomniałem wkleić zdjęcie
http://fajkowo.pl/sklep/gallery/oryginal/FvF.JPG
Śliczna IMHO naklejka FVF z wielce uroczą zieloną sylwetką – została zniszczona.
Kolego, przepraszam za wyrażenie, ale ogarnij się. To puszka 35g a nie 50. 50-tki zostają jakie były (chyba tylko „papiórek” w środku zmienili).
W tej chwili nikomu nie jest szkoda naklejek. Przestano je projektować, a jeśli, to podobnie jak MB projekty służą głównie do ordynowania pustego miejsca na teksty uznane za skutecznie pedagogizujące – ja spodziewam się, że niedługo pojawią się na naklejkach słowa ze słynnego Fama Bluesa z lat 70: „Bo ci jaja zwiędną, bluuuessss”
Już widzę minę i słyszę fuknięcie gdybym podarował swojej drugiej, zdecydowanie lepszej i ładniejszej połówce puszkę po tytoniu. Mogła by być nabita diamentami a i tak zawsze pozostała by tylko puszką po tytoniu.
Puszki po tytoniu owszem nadają się do przechowywania różnych rzeczy idealnie, jednak nawet jeśli jest zapotrzebowanie na takie coś, to raczej nigdy w kategorii podarunku a po prostu praktycznego rozwiązania.
Lepiej iść i narwać polnych kwiatów niż dać puszkę po tytoniu. Ale związki mają różne „statuty” i różnie działają jak widać nie ma reguły.
Co do praktycznego zastosowania puszek. Poza przechowywaniem śrubek, różnego rodzaju wierteł, końcówek do różnych urządzeń, tony jednogroszówek gdyby któremuś z członków koleżeństwa przyszło do łba się wiązać ze swoją drugą połówką jabłka- czy też innego warzywa.
Jest jeszcze jedna praktyczna funkcja, Popielniczka, przejąłem tą praktykę od ojca, mianowicie popielniczkowanie do 100 gramowych zakręcanych puszek.
Podstawową zaletą jest odcinanie smrodu popielniczkowego, a zaletą drugą jest to że da się spokojnie używać na wietrze, np siedząc na tarasie, co będzie widoczne na zdjęciach. Przeróbka jest prosta, sylikonem na ciepło wklejony został korek od szampana, do ewentualnego wystukiwania. Można rzecz jasna acetonem zmyć etykiety, pytanie czy jest taka potrzeba.
zdjęcie a
Zdjęcie b
„Już widzę minę i słyszę fuknięcie gdybym podarował swojej drugiej, zdecydowanie lepszej i ładniejszej połówce puszkę po tytoniu.”
Współczuję Ci… Naprawdę.
Nie masz czego, jak mieliśmy po 16 lat kiczowate miniaturki (wiejskie widoczki z bocianami i kotem koło płotu) malowane na puszkach po rum royall były w sam raz do przechowywania liścików i innych tego typu artefaktów. do dziś gdzieś mieszkają na strychu mojej babci- z innymi rzeczami które kiedy wynajmuje się mieszkanie klasyfikuje się jako nie pierwszej potrzeby. Ale kiedy się do nich dokopiemy od czasu do czasu, pozwalają na sentymentalną podróż w czasie. Tylko że z czasem i z ilością walających się niepotrzebnych puszek magia pryska, są inne magie… dziś wolę dać polne kwiaty, albo zabrać ją na nadbużański spacer..
Dzięki za patent z popielniczką. Zrobiłem sobie, komfort palenia znacznie mi wzrósł.
Ot, magia patentów…
Wczoraj trochę przeorganizowałem swój warsztacik garażowy, zrobiłem nowy stół, przypominający trochę te znane z warsztatów metaloplastyków, uporządkowałem narzędzia i znalazłem zastosowanie dla starej puszki po zipowskiej benzynie :D, po za tym oczywiście wiertła koncówki dremela, no i popielniczka wszystko to jest zrobione z puszek po tytoniu i po cukierkach z „lidla”
warsztat
pilniki w puszce zippo