Mam taką ciekawą dosyć propozycję.
Otóż jestem szczęśliwym posiadaczem… ruiny, a konkretnie domku w Legionowie. Jest to bardzo sympatyczne miasteczko położone niecałe 30 km od Warszawy na trasie do Zegrza. Można się tam dostać autobusami miejskimi 723 oraz 801 (może jeszcze jakieś) z przystanku Żerań FSO, a także prywatnymi Transludami spod DT Cenrum (Placu Bankowego lub Ronda Starzyńskiego). Domek znajduje się na ulicy Jagiellońskiej 30 w pobliżu KPP w Legionowie niedaleko pętli autobusowej przy ul. Mickiewicza.
Jak wcześniej wspomniałem domek na chwilę obecną jest zdewastowany jednak posiada bardzo ciekawą historię, o której bardzo chętnie opowiem każdemu, przy grillu, piwku o fajeczce nie wspomnę. Ogród ma kilka metrów i można swobodnie spacerować wśród drzew ale (jak w każdej bajce) jest pewien minus. Nie ma toalety. Właściwie jest wychodek ale ja zawsze się go bałem i zawsze kiedy musiałem to wchodziłem z duszą na ramieniu. Chyba przez stworzenia, które go zamieszkują, a które można znaleźć jedynie pod lodami Antarktydy.
Jeśli ktoś jest ciekawski to mogę zaproponować dodatkową atrakcję jaką jest zwiedzanie Muzeum Historycznego w Legionowie przy ul. Mickiewicza (widać na mapce), w którym znajdują się zbiory dotyczące Legionowa (w tym oczywiście mojego domku) oraz historii życia mojej cioci Wandy Tomczyńskiej. Jeśli komuś nie będzie chciało się szwędać to mogę zaprosić Pana Jacka Szczepańskiego do nas. Pan Jacek jest dyrektorem MH i zna historię miasta wraz z jej najprzeróżniejszymi ciekawostkami. Nie jest on wszakże fajczarzem ale to nie powód, żeby go od razu skreślać.
Jeśli pogoda dopisze to mogę również uatrakcyjnić spotkanie skromną dawką pirotechniki.
Proponuję oglądanie zdewastowanego przedwojennego domku, ponieważ jest to ostatni dzwonek, żeby zobaczyć namiastkę historii, która wywarła duży wpływ na losy Warszawy. Niebawem będę zmuszony rozebrać domek z kilku kluczowych powodów np:
– wejście grozi zawaleniem (każdy, kto się odważy robi to na własne ryzyko),
– renowacja pochłonęłaby majątek, którego niestety nie mam,
– jest to jedyne sensowne rozwiązanie, żeby wygospodarować miejsce pod budowę nowego domku.
Jeśli pomysł się spodoba to termin dopasujemy tak, żeby każdemu pasowało (oby się dało tak zrobić).
Ze swojej strony mogę zaoferować jakie piwko, lemoniadę, kiełbaskę na grilla (samego grilla nie posiadam) no i nie wiem co kto lubi. Myślę, że zostawimy tę sprawę do „dotarcia” (robię całkiem niezłe steki), a kto mól jest to na strychu jest parę książeczek, którymi mogę obdarować.
Aha. Jeszcze dwie sprawy:
1. Nie dysponuję żadnym transportem (nie mam nawet prawka) więc ten należy zapewnić we własnym zakresie,
2. Jeśli chodzi o kontakt to można na pop1el@o2.pl, w komentarzach lub na fajkanetową pocztę.
Jeszcze raz „AHA”.
Można brać ze sobą zwierzęta,
Śliczny domek do palenia fajki przy daniu grillkowym:) No, ale ja tam się nie dostanę :) Mam jednak nadzieję, że goście dopiszą, bo to chyba o niebo lepsze, od kawiarnianych spotkań, z powodu reakcji gości i obsługi w większości lokali.
Dlaczego miałbyś się nie dostać. sposobów jest masa, a i chętnych do pomocy nie brakuje.
Od wielu tygodni jest ze mnie raczej niechodliwy towar :)
Domek przypomina mi otwockie świdermajery :)
Szkoda że mam tak daleko. Gdybyście się obudzili 2-3 tygodnie wcześniej.