Dla tych, którzy lubią virginie aromatyzowane po angielsku, dla wielbicieli tytoniu scented. Do czyściutkiej i bardzo zacnej virginii dodano „obudów” dosładzających oraz odrobinę aromatów miodowych. Jak zawsze, w przypadku Gawith&Hoggarth, aromatyzowanie nastąpiło z umiarem i dobrym smakiem. Aleeeee…
Paliłem z zaciekawieniem.. Także w przeświadczeniu, że to jest doskonały blend. Jest jednak coś w tych „scentedach”, co mi nie bardzo smakuje. Jako człek nieobyty w tytoniach, o które niełatwo w Polsce, nazwałem sobie ów dziwny smak – w żadnym wypadku nie mydlany, w żadnym wypadku nie boleśnie chemiczny – „absmaczkiem Synjeco”, bowiem z mieszankami tam sprzedawanymi go kojarzę.
Wiem, że większość kolegów rozsmakowanych w anglikach nie uważa tego dodatku za coś „na minus”. Właściwie, to ja także nie, lubię go poczuć, ale od czasu do czasu, rzekłbym nawet, że z rzadka. Ale przyzwyczaić się do niego jakoś nie mogę. Tym bardziej, że wciąż się niezmiernie dziwię, po co dodawać do najlepszej virginii te jakieś… obudowy. To jak pokrywać „sidingiem” skończenie piękny bungallow z cedrowych belek.
Chętnie się zawsze poczęstuję – nie kupię!
Chcę być gentlemanem – przekonajcie mnie, proszę, do scented…
Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr…….
Czego tak warkota? Ja mówię poważnie.
To teraz na poważnie: wrrrrrrrrrr
Ja bym się za Glengarry dał chyba ogołocić ze wszystkich innych tytoni, które posiadam…
Tomku, do wielu tytoni, które mi dałeś spróbować mam równie entuzjastyczny stosunek i pewnie też bym warczał. O problemach, jakie mam we wsmakowaniu się w wariant scented, mówiłem Ci już kilka miesięcy temu. Dlatego upraszam o trochę bardziej merytoryczne „wyznania wiary” :D
Warczę, bo MOIM GRAALEM poczęstowałem, a tu się okazuje że ble i fuj. Nic to – każdemu wolno lubić to co lubi.
Ale też i wrrrr bo nie rozumiem dlaczego scented „nie”?
Ja rozumiem, że ktoś powie, że w wiśnię, toffi czy inny aromat nie wchodzi, ale żeby mówić ogólnikowo źle o scented to tak jakby mówić o autach typu diesel, że są złe. Tego nie rozumiem. Stąd mój „niemerytoryczny” wkład, bo i ja merytorycznego wyjaśnienia się nie doszukałem. Nie, żebyś musiał się tłumaczyć ale chciałbym w końcu dowiedzieć się „dlaczego” scented „nie”. Nie, że Glengarry zły, tylko dlaczego tytonie typu scented…
A ja sobie powarczę i pomruczę po wypaleniu tego specyfiku.
Tutejsze opisy tytoni powodują u mnie suchoty portfelowe – wszystko idzie na tytoń…ale wiedza kosztuje.
Piszcie, Koledzy , piszcie – a ja wezmę następny etat…:)
Już prawie spaliłem kolejną próbkę, ale że degustuję w antraktówkach, to jeszcze mam na dwa razy – i zapisz kolejną pozycję do zdobycia. GH Ultimum. To żaden scented, to po prostu aromacik, ale tak lekko muśnięty wiśnią i karmelem, że nie da się wyłapać pojedynczego smaku. Pewnie jutro o nim napiszę „popróbkowo”.
GH Ultimum , powiadasz…spróbujemy…dzięki.
Jak się wreszcie przegryzie przez papierologię to Synjeco polska powinno ten tytoń mieć w ofercie.
Moim zdaniem Ultimum jest takie jak powinien być każdy tytoń, w każdym calu skończone i dopracowane, aromat na bazie bardzo dobrej klasy tytoni co w aromatach normą nie jest, gdyby nie był aromatem mógł by być bardzo fajnym tytoniem :d
Tak sobie z rana zapaliłem ten tytoń i chyba zupełnie się z tobą nie zgodzę…
Zabieg perfumowania czystej wirginii w ostatniej fazie dojrzewania jest tu raczej zwiewną sukienką kryjącą piękne kobiece ciało niż sajdingiem na cedrowych balach.
Niby nie potrzebny, a jednak dodaje uroku. Niby przesłania trochę krajobraz, ale wystarczy odrobinę silniejszy powiew wiatru, by tkanina wyraźnie podkreśliła skryte za nią kształty. A kiedy na tkaninę padnie odrobina światła wszystko staje się widoczne. Mimo to pozostaje jeszcze miejsce na odkrywanie tajemnic.
Jest to doskonały tytoń.
Mniej więcej dokładnie to co Ty napisałem. Tylko że bardzo dokładnie starałem się opisać, co w scentedach, które dotąd paliłem mi przeszkadza. Napisałem przecież: Wiem, że większość kolegów rozsmakowanych w anglikach nie uważa tego dodatku za coś „na minus”. Właściwie, to ja także nie, lubię go poczuć, ale od czasu do czasu, rzekłbym nawet, że z rzadka.
Czy zdanie, że chętnie się nim poczęstuje, ale nie kupię za własne pieniądze jest równoznaczne z dezawuowanie wartości tego tytoniu? Zaczynamy wchodzić w paranoję, która każe się zastanawiać nad napisaniem każdego zdania, które nie jest entuzjastyczną, bałwochwalczą pochwałą. A potem dla świętego spokoju wcale już się nie pisze, żeby mieć tylko święty spokój.
Mnie ostatnie zdanie nie dotyczy, bo ja jestem nadzwyczaj kłótliwym człowiekiem i kocham się spierać.
Widać twoją wypowiedz zle zapamiętałem, albo źle zrozumiałem, dlatego też napisałem „chyba nie zgodzę” bo nie do końca pojąłem twoją myśl.
Spróbowałem Glengarry u Tomka i mało nie zeżarłem ustnika. Ten tytoń jest po prostu doskonały, słodziutka virginia złamana tym „czymś”, co powoduje, że nie można się powstrzymać od ciamkania ustnika. W moim osobistym rankingu jest to tytoń numer jeden i będzie trzeba nie lada zawodnika, by go przebił.
I tutaj mogę się tylko podpisać obiema ręcami.
A jak się pali Glengarry? Łatwiej niż np. Bright CR? Jestem początkującym fajczarzem z Bright strasznie się mocuję, choć jest on smaczny. A jak ten pierwszy wypada?
Glengarry z Bright CR – jeżeli chodzi o „trudność” palenia – to wg. mnie ta sama półka. Proponuję – jeżeli jesteś początkującym – wymieszaj MB Va Nr. 1 z Glengarry. Glengarry przebije smak MB, a dużo łatwiej będzie ci się paliło. Może to herezja, i może nie jest to idealne rozwiązanie, ale to tak jak z whiskey. Trudno od razy przełknąć łyczek czyściochy bez wprawy, czyli whiskey plus woda? lód? (nie mówię o pepsi, bo to już jest łyski, a nie whiskey:)
Pozdrawiam
Odpuść mieszanie, rób to dopiero wtedy gdy będziesz miał świadomość tego, co chcesz uzyskać (i co uzyskasz). Kup coś z Rattray’sa, te mieszanki łatwo się palą. Glengarry prawdę mówiąc też nie jest trudny; półka ta sama, ale jakościowa.
Ja już odpuściłem mieszanie:) Ale zostaję przy swoim, jeżeli chodzi o początkującego. Tym bardziej, że początkujący wie, co chce uzyskać – chce, żeby mu się łatwiej paliło. A z Va nr.1 jest to możliwe. Oczywiście dla palacza z dłuższym stażem nie ma to większego sensu.
A skąd będzie wiedział w czym tkwi problem trudnego palenia? Może w przygotowaniu? Może w przygotowaniu jeszcze na poziomie produkcyjnym? A jak już się dowie, to skąd będzie wiedział z czym mieszać, w jakich proporcjach? Ja po ponad 3 latach dalej nie wiem :)
Wiadomo, fajczenie to taki sport, w którym nie ma nic na skróty. Trzeba przejść przez mękę, trzeba ćwiczyć. Ale nadal uważam, że w zmieszaniu np. ww wymienionego tytoniu z VA nr.1 nie ma nic złego żeby sobie tę mękę nieco osłodzić. I nie gryzie się z tym, o czym piszesz. Kiedyś zdarzało mi się dodać nieco MB Na nr.1 do BBF. I jakoś mi to nie przeszkodziło, by teraz wsmakować się w BBF i te jego orzechowe smaczki (po leżakowaniu 2 letnim zresztą, mniam, mniam). Powtórzę po co to wszystko początkującemu – by choć trochę poczuł, co go może czekać, kiedy już opanuje trudną sztukę palenia.
To prawda, jest to jedna z tych nielicznych rzeczy, gdzie cel uświęca środki. Choć ja, podobnie jak Alan, nie mieszałbym. Wybrałbym inny tytuń najsamprzód.
y,
No właśnie nie planuje mieszać. Obecnie kopcę Bright CR i mam trudności z żarem w kominie, flake’a rozdrabniam i ładuję podsuszonego (ale bez przesady, nie pyli)w komin. Choć staram się palić bardzo wolno to i tak żar ze środka szybko wchodzi i za chwilę znów trzeba odpalać i odpalać.
„Perfuma” delikatnie wyczuwalna przy otwarciu puszki nie odstrasza jak przy innych G&H, a zaprasza i wyzywająco kusi do spróbowania. Co też idąc za głosem nosa i podszeptami kolegi, szybko uczyniłem.
Poczęstowany zostałem przez miłośnika Glengarry jedną próbką, więc by okazać Mu szacunek, a tytoniowi należną mu chwałę… spaliłem koledze całość przywiezionej na spotkanie, leżakowanej próbki.
Nie ma się co rozpisywać, że to miejsce i okoliczności przyrody, niepowtarzalne, wpłynęły na moje kubki smakowe i pozwoliły im wyczuć poza miodem i melasą całą masę kwasków.
Wszystko o tym pysznym tytoniu zostało powyżej napisane.
Zamówiłem już 3 puszki, by go mieć i się nim delektować bez ograniczeń.
Dziękuję Tomku za poszerzenie moich skromnych horyzontów smakowych.
Gorąco polecam, ale podobno najwięcej kwasków ujawnia po leżakowaniu.