Wczoraj pod artykulikiem-inicjatywą Yopasa, czyli w rodzącej się w pewnych bólach sekcji „Sokole oko”, rozgorzała niesamowita dyskusja. Nareszcie znalazł się temat, pod którym kilkakrotnie zabrał głos Jacek Rochacki, czyli JAR. Uradowało mnie to niesamowicie. Opowiem, dlaczego…
Kiedy w październiku ubiegłego roku pomyślałem, że może warto byłoby założyć niszowy portalik dla miłośników fajki tradycyjnej – o fajczarskiej teorii miałem takie pojęcie, jak większość kolegów, którzy do Fajkanetu wpadają via Google po raz pierwszy w życiu. Czyli marniutkie…
Otrzaskałem się trochę dzięki wyszukiwarce na FMS, a jako że paliło mi się całkiem znośnie – przed laty paliłem fajkę przez 12 lat – nie czułem specjalnego „parcia na teorię”. Brakowało mi jednak internetowych rozmów o paleniu i chciałem sobie do nich stworzyć w sieci „jakiś kwałek”. Ale żeby wykreować miejsce, w którym ludzie będą chcieli rozmawiać o fajce, nie wystarczy wykupić fajowej domeny, odpalić na serwerze darmowego WordPressa i napisać w nagłówku, że jest to miejsce do fajczarskich pogaduszek.
Trzeba było udowodnić kolegom, że Fajka.Net.pl jest miejscem, do którego warto wpadać. Można to było zrobić tylko w jeden znany mi sposób – wziąć się za naukę. „Wróciłem” na FMS, tym razem jako najwierniejszy podglądacz i zarazem pasożyt-krwiopijca. Syciłem się wiedzą tam zawartą, jak, nie przymierzając, pluskwa i rozgrzewałem do czerwoności forumową wyszukiwarkę.
Tydzień wystarczył, bym znalazł tam swojego Mistrza – Jacka *JAR* Rochackiego i setki podsuniętych przez niego linków. Już nie musiałem szamotać się z Googlami i dociekać anglojęzycznych terminów fajczarskich, o których wówczas miałem nikłe pojęcie… Wystarczyło wejść na FMS, zadać lokalnej szukawicy problem, a potem klikać po kolei w linki z trzyliterowym nickiem. Inna sprawa, że dzięki tej pasożytniczej technice, poznałem wielu znakomitych fachowców, jacy na FMS pisali i jacy piszą także i dzisiaj. W wątkach, w których wypowiadał się JAR, wypowiadały się inne tęgie FMS-owe głowy.
A ja trafiałem po kolei na wszystkie fajkowe strony w przepastnych zasobach internetu. I z nich uczyłem się fajkowej nomenklatury, a także zaczynałem pojmować, że fajka jest czymś więcej aniżeli zeszlifowanym wrzoścowym bloczkiem w dwiema dziurami.
Moja angielszczyzna wciąż stoi na poziomie Papuasa z nowogwinejskiej dżungli, ale to ze stron podpowiedzianych mi przez JARa – za pomocą słownika Stanisławskiego, za pomocą, wstyd się przyznać, googlowskiego translatora i wtyczek do Firefoxa, zacząłem się wgryzać w tajemnice kształtów fajek, w strukturę wrzośca i morskiej pianki. A potem to już najzwyczajniej w świecie wpadłem w kolejny nałóg, gdyż cierpię na ogromną łatwość ulegania wszelkim uzależnieniom – szukania informacji o fajkach, tytoniach i o wszystkim, co temu towarzyszy. A jeszcze potem nauczyłem się samodzielnie znajdować w sieci odpowiedzi na fajczarskie pytania.
A nawet jeszcze więcej – dzięki JARowi nauczyłem się znajdować pytania… I za to mu najgoręcej dziękuję. Bo formułowanie pytań to jest największy skarb we wszystkich ludzkich działaniach poznawczych.
Pocieszam się, że cierpię na ten sam nałóg, na jaki cierpi mój Mentor, a nawet sobie pochlebiam, że wpadłem weń jeszcze głębiej niż on. Kiedy więc wczoraj Jacek Rochacki rozdokazywał się pod „Sokolim okiem”, poprosiłem go o garść linków, jakie by polecił ludziom, którzy chcieliby udać się drogą ku fajczarskiej wiedzy. Traktowałem to też trochę jako własne repetytorium oraz sprawdzian, czy kilka miesięcy temu właściwie odczytałem wskazówki mojego Mistrza…
Zapewne JAR do dzisiaj nie wiedział, że jest dla mnie bardzo ważną osobą, zaś moim mentorem został całkiem niechcący, w skrytości i platonicznie – ale takie wyznanie się mu ode mnie należy i niniejszym je składam. Bardzo zresztą jestem z siebie dumny – przez wszystkie strony, których adresy mi wczoraj podesłał, pracowicie przechodziłem i na większość wpadam do dzisiejszego dnia.
I za jego zgodą list cytuję niemal w całości, zazdroszcząc wszystkim, którzy dostaną takiego gotowca – a ja musiałem to sobie składać pracowicie i żmudnie, korzystając z kultowej szukawicy na FMS… No to cytuję, ale list przerywać będę co chwilę, wracając do czasów, w których byłem fajczarskim debilem…
JAR napisał do mnie:
Oto zestaw takich, według mnie, podstawowych opracowań, w tym opracowań źródłowych. Zaczynamy od:
http://pipedia.org/index.php?title=Main_Page
Z całą odpowiedzialnością proponuję zapoznanie się z całością podawanego tam i zlinkowanego tamże materiału. To jest ciężka praca na miesiące, ale moim zdaniem naprawdę warto.
Otóż warto. I to jak warto. Nawet same obrazki zobaczyć warto. Potem poczytać – niektóre artykuły kilkakrotnie oraz „w te i nazad”… A potem zacząć klikać w prawdziwą skarbnicę wiedzy, jaką daje każda internetowa encyklopedia posługująca się zasadami wikipedystycznymi – w linki do źródeł…
Liczne linki – pisze JAR – będą wiodły także do niektórych miejsc, które wyszczególnię poniżej. Dział „Brands and Makers” nie wyczerpuje tematu, ale podlega ciągłym uzupełnieniom. W dziale „Materials and Constructions” skromny link wiedzie do, moim zdaniem, kapitalnego opracowania:
http://pipedia.org/docs/CharacteristicsOfBriar.pdf
Uwielbiam stare książki, a więc także skany starych książek. Ta pozycja opowiedziała mi, dlaczego tak naprawdę bulwy Erica arborea nie mają do dzisiaj konkurencji…
a tu też, moim zdaniem, wartościowe uwagi na temat kwestii uzdatniania/curingu wrzośca
http://www.rdfield.com/Articles/curing.htm
Curing jest JARowym konikiem, więc poczytałem o nim sporo. Wierzę na słowo, zarówno mojemu mentorowi, jak i autorom artykułów. Nie dane mi jednak było palić w fajce powszechnie uważanej za doskonale scuringowaną. Nie mam w swoim zbiorku żadnego Dunhilla.
Inne podane w Pipedii linki wiodą też do niekiedy znakomitych opracowań.
Dział: „Pipe Marks & Logos” wymaga uzupełnienia starannym zapoznaniem się ze stronami bodaj szerzej omawiającymi tą tematykę, czyli:
wybieram wersje angielskojęzyczną, i mam do dyspozycji niesłychanie obszerne opracowanie na poziomie bez mała encyklopedii. Niektóre działy są bardzo rozbudowane, ja sam poświeciłem wiele czasu na staranne przeszukanie zasobów tych stron.
Fakt, prawdziwy skarb i kolejne źródło do uporczywego studiowania. Warto klikać, gdzie się tylko da – np. po kliknięci na link Od Pipes można się napatrzeć na prawdziwe cuda. Poza tym, jest to strona bardzo miła graficznie, wręcz artystyczna, co się wcale często na fajczarskich stronach nie zdarza…
Następnie polecam bodaj najobfitszy zbiór źródeł czyli katalogów, lifletów, ofert handlowych. Po prostu: Pipepages, czyli:
zacząłbym od : Manufacturers Flyers and Catalogs…potem już pójdzie. To znów zajęcie na tygodnie czy miesiące, ale dzięki temu zbiorowi źródeł można odnaleźć obrazki/modele/dane wielu fajek, które dziś ukazują się na najróżniejszych aukcjach, a i już sobie służą w naszych zbiorkach. Podobnie pomocne bywają pozycje z działu Tobacconist’s Catalogs. W sumie, na tych stronach znajdziemy obfite materiały na temat także mniej u nas znanych fajek amerykańskich.
Od tej strony zaczęła się moja fascynacja i usilne poszukiwanie w sieci wszystkich możliwych do obejrzenia katalogów, posterów, reklam, ulotek – po latach najzabawniejsze nawet chwyty reklamowe zmieniają się w fantastyczne przyczynki do poznawania historii fajczarstwa. Ta fascynacja trwa – odnalezienie ulotki, że każdy SS-man pali jedynie w ryflowanym bulldogu firmy… hm, XYZ, może być czymś takim, jak odnalezienie mylnodruku cennego znaczka pocztowego. A takie cuda można znaleźć, kiedy zaczyna się nałogowe poszukiwania.
Te trzy pozycje – pisze dalej JAR – uznaję za takie super podstawowe. Uzupełniam je i bardzo polecam dalsze pójście w następujących kierunkach:
strony/wypowiedzi ludzi fajki którzy dowiedli, iż są ludźmi traktującymi swą pasję nie tylko emocjonalnie, ale i dysponują wielką wiedzą. Tu bym wymienił:
tamze dzial Thoughts & Words , czy zdjęcia zbioru fajek jako materiał porównawczy…
Ja zaś poleciłbym artykuły Pease’a. Niewiele jest miejsc, gdzie można natknąć się na fajkową eseistykę, świetny, oszczędny język i rozważania na poziomie tak wysokim, że mogą dokonać korekt w myśleniu o fajczarstwie. W moim takich poprawek wprowadziły kilka.
strony R.D. Fielda ( i w ogóle każda jego gdziekolwiek wypowiedź)
i powtarzam – wszystko, co on opublikował…
Tę fascynację mojego Mistrza podzielam. Choć jako webdesigner i prosty czytelnik ubolewam, że nie towarzyszą tym znakomitym wykładom obrazki.
tak dochodzimy do niedawno zmarłego Billa Ashton Taylora,
http://www.smokingpipes.com/pipes/new/ashton/history.cfm
opisanego także przez wyżej wspomnianego p. Fielda
warto, moim zdaniem, zapoznać się z piękna dla mnie opowieścią na temat Charatanów Pani Sierżant US Army, Ivy Ryan.
http://hozzenplozz.de/CharatanbyIRyan.htm
aczkolwiek od kilku lat dyskutowana jest wartość poznawcza kilku podanych tam danych.
Na zakończenie:
Bardzo moim zdaniem warto śledzić fora:
http://www.smokersforums.co.uk/forums.php
oraz
http://forum.pipes.org/~discus/cgi-bin/discus/discus.cgi
zwracając w sposób szczególny uwagę na wypowiedzi Mądrych a Wiele Wiedzących, jak: znany nam Greg Pease, oraz: Melvin Schwartz i James Beard.
Dodałbym więcej, warto się tam po prostu zarejestrować i pytać, nawet pytania zadawane koślawą angielszczyzną są traktowane życzliwie.
na zakończenie: poki co, Wdowa, Syn i Córka otrzymują wciąż kapitalne źródło – strony zmarłego niedawno Johna C. Loringa – speca nr 1 od spraw Dunhilla. Ja sam zarchiwizowałem sobie wszystko z tych stron.
a zwłaszcza
http://www.loringpage.com/attpipes/pipesforsale.html
– tamże zachęcam, aby przejrzeć wszystko, najmniej ważne są te fajki wystawione do sprzedaży.
No i strony autora: Derek Green,
http://www.derek-green.com/smoking_pipes.htm
tamże np. historia Comoy’s –
A history of Comoy’s and a guide towards dating the Pipes
http://www.derek-green.com/comoy_history03.htm
i wiele innych ważnych danych.
Pozdrawiam z nadzieją, że sie powyższe przyda ku dobrym sprawom. To wierzchołek zaledwie góry lodowej i wymaga tygodni lub miesięcy żmudnego czytania i uczenia się, lecz jak wiemy, bez tego – ani rusz dalej. Na początek – dogłębne zapoznanie się z materiałami z Pipedii…. A ewentualnym chętnym do dalszej „podroży” służę swa skromną asystą.
Jak zawsze
Jacek A. R.
I ja bardzo dziękuję…
Bardzo serdecznie dziekuję, Panie Jacku, za tak miłe i nie wiem, czy do końca zasłużone słowa pod moim adresem. Mogę tylko powtorzyć: żywię szczerą nadzieję, ze się to ku dobrym sprawom przyda.
Dziękuję
Pięknie – czytania , że ho ho!!!!!!!!!!!!!!1
Jacku, Jacku,
jak to mówią mi współcześni: SZACUN!
UKŁONY,
Zawołałeś podwójnie, więc pewnie to do Nauczyciela i ucznia. Uczeń się odkłania i macha czapką.
Jalens no nie mowie nic pozatym Dziekuje. Pozdrawiam tych po kominie w PL.
Waldemar