To WDC, jeżeli jest to WDC jest baaaardzo stare. I warte uwagi, oczywiście po uprzednim obejrzeniu od strony kominowej oraz zweryfikowaniu pod względem nabitych sygnatur. Ma zniszczony ustnik, ale myślę, że w ostateczności któryś z krajowych Mistrzów będzie w stanie dorobić tej fajce nowy.
Ważne: nie znamy kosztów transportu do Polski.
No i poszło za ok 68,65 PLN (+ nieznane koszta wysyłki).
To jest fajka ;+)
Fajki, to są wszystkie tykwiane Kalabasze z piankową wkładką za 30-40 dolarów i przesyłce za 70. Dlatego aż nie wchodzę na ebaya.
– w nawiązaniu do wpisu na temat starej fajki WDC ja dziś o dwóch sprawach:
na początek – tu są dane na temat wykonawcy (William Demuth Company) a wspomniana jest także ta marka w linku podanym wczoraj przy okazji wpisu na temat Kaywoodie. Natomiast obawiam się, iż kwestia reperacji czy nawet dorobienia ustnika może przysporzyć pewnych problemów. Jak wiemy fajki z tamtych czasów mialy bardzo często ustnik montowany wkręcaniem, element nagwintowany bywał często dorobiony z kości lub z podobnego materiału i to widzimy w naszej tu fajce. Do tego: ustniki wykonywane były ze szklanopodobnej, przeźroczystej czy półprzeźroczystej masy kruchej jak szkło. No i jest kwestia: czy pragnąć pozostawić fajkę w jej oryginalnym charakterze powierzymy jej naprawę profesjonalnemu restauratorowi, czy nie bacząć na jej oryginalną konstrukcję, dodamy jej o wiek starszy ustnik z ebonitu czy podobnego tworzywa. Co prawda już praojcowie nasi nagminnie przerabiali np. fuzje o zapłonie skałkowym na nowszy system o zapłonie kapiszonowym, tyle, że na naszych ziemiach odbywało się to bardzo często z jakiejś większej „okazji strzelniczej” – np. Powstania Styczniowego. A mam nadzieję, że się nic podobnego nie szykuje.
Aby nie pozostać na pozycjach krytykanctwa, czyli: wykazywania trudności i nie oferowania niczego wzamian, niech mi będzie wolno zwrócić naszą uwagę na takiego najklasyczniejszego bulldoga z „saddle stem” – ustnikiem „siodłowym”. Długość – sakramentalne pięć i pół cala (okołoj 14 cm). Skromne oznakowanie F&T oznacza znaną nam dziś z oferowanych znakomitych tytoni (bodaj niedawno odbyla się jakaś rozmowa na temat Negrohead) markę dawnego sklepu Fribourg & Treyer. Trafika ta w latach 1764 – 1977 istniała sobie przy Haymarket w Londynie, i podobnie jak wiele innych, sprzedawała pod swą marką fajki wykonywane na zamówienie u czołowych niekiedy producentów. Aukcja w Wlk Brytanii (EU !), trwa jeszcze bodaj 9 godzin, koszt przesyłki do Polski poniżej 3 funtów, fajka na chwilę obecną osiąga cenę poniżej 5 funtów. Należy dodać, iż na fajce widnieje także stempel: REJECT – odrzut. Być może, jak podaje Sprzedający, jest to spowodowane małym naturalnym ubytkiem/”wżerem” (pit) widniejącym na wrzoścu. Myślę, że Pan Jan – JSG może coś powiedzieć na temat jakości fajek dobrych angielskich marek zaopatrzonych stemplem „REJECT”.
.
To ja jowialnie odpowiem, że umieszczając powyższy post, miałem nadzieję, że nikt z tej fajki strzelał nie będzie.
Oczywiście Jacek poruszył tu istotną kwestię, do rozpatrzenia przez potencjalnego nabywcę, a mianowicie czy cenniejsza jest wartość użytkowa, czy kolekcjonerska. Przy czym jedno drugiemu przeczyć nie musi.
UkłonY,
– no to ja równie jowialnie: to było porównanie, „peranalogia” :) . Palenie=strzelanie; też nieco dymu….A wartość użytkowa przy zastosowaniu innych niż oryginalne zasad konstrukcji/materiałów także się może zmienić dość znacznie. I nie wiem, czy zawsze na lepsze – nadal mam na myśli wartość użytkową.
Jacku,
bo pomyślę, że masz rozmówcę w… poważaniu, bo jak powiedział poeta Sofronow „Mądrej głowie dwa słowa wystarczą, a głupiemu to i referatu mało” (co cytuję z pamięci za filmem „Alternatywy 4” i odnoszę wyłącznie do własnej osoby).
Niemniej zgadzam się z Tobą, że każdy tego rodzaju zakup powinien być poddany analizie, pod względem wartości i przydatności kupowanego przedmiotu, szczególnie po zastosowaniu w nim zmian własnych.
Niemniej zastanawiam się teraz (zdając sobie sprawę, że moje postrzeganie rzeczywistości jest obarczone wieloma błędami), jak bardzo negatywnie na smak fajki może wpływać ustnik – część, w mojej opinii, najmniej inwazyjna, jeśli chodzi o smak brujerki.
– do głowy by mi nie przyszło, by źle Rozmówcy pomyśleć. Po prostu obawiałem się, iż to ja jestem niekomunikatywny i za tą „łopatologię” przepraszam.
Pociągnąłem wątek dorobionego z innych niż oryginalne ustnika nie z niedobrej chęci durnego upierania się „przy swoim”, a po prostu: ciepły dym przechodząc przez kanał dymowy może nabierac nieco innego zapachu i/czy „smaku” w zależności od materiału, w którym ów kanał jest „wyrobiony”. Chyba, że mamy do czynienia z materiałem idealnie obojętnym. Przypomina mi się dawna rozmowa na temat nowych wówczas a skądinąd znakomitych fajek Ashton zaopatrzonych w ustniki wykonane z materiału będącego „wynalazkiem” Ś.P. Billa Taylora czyli z ashtonitu, i rozważania na termat wpływu ashtonitu na smak owych fajek. O ile pamiętam, przeprowadzano nawet porównania tych samych fajek paląc je eksperymentalnie z ustnikami z ebonitu będącego niepisanym standartem fajek wrzoścowych „klasycznych” i z oryginalnych dla Ashtonów ustnikami z ashtonitu.
Wydaje mi się że przy zastosowaniu odpowiednio dobranego spoiwa ten ustnik można naprawić nie zmieniając jego charakteru. Można by również spróbować go opatrzyć odpowiednio zaprojektowaną- tak by pasowała do stylistyki całości obrączką zabezpieczającą. Można by również naprawić ustnik tak by spełniał funkcje dekoracyjną, a do celów użytkowych dorobić ustnik, czy to z gotowych ustników dostępnych w wyspecjalizowanych sklepach dla fajkarzy amatorów, czy z pręta ebonitowego, lub jakiegoś ustnika z fajkowego złomu- oczywiście dbając o zachowanie charakteru fajki.
Jeśli chodzi o kwestię materiału na ustnik, może to mój frik ale przez jakiś czas paliłem Dunhilla z ustnikiem akrylowym- odzyskanym ze złomu fajkowego, kiedy dorobiłem wreszcie ustnik ebonitowy zupełnie inaczej pali mi się tą fajkę. Zupełnie inaczej trzyma się ją w zębach, inaczej smakuje… ale to może tylko jakaś psychiczna anomalia.
Ten buldog F&T szkoda że brzydki…
No i poszły.
Fajka, którą proponował Jacek osiągnęła cenę 10,5 GBP, przy kosztach przesyłki poniżej 3 GBP.
– po prostu podając jakieś linki bardzo mocno pamiętam o naszym pułapie finansowym. I tak: oto prosty bulldog BBB. Długość 5 i 3/4 cala (ok 14 cm), koszta przesyłki do Polski też poniżej 3 funtów. Aukcja trwa jeszcze ponad jeden dzień.
BBB to jedna z najstarszych marek, zarejestrowana była w Londynie w roku 1876, a jej geneza jest znacznie dłuższa; niestety to opracowanie jest po francusku a tu mamy tłumaczenie na język angielski
Znam blisko pewne BBB o kształcie bent rhodesiana w średniej edycji MINERVA, który pali się i smakuje znakomicie. Natomiast ci z nas, którzy serio przejęli się naukami legendarnego „Rotma” polują na BBB z początku XX wieku; bywają one tańsze od im rówieśnych Charatanów czy Dunhilli.
Jacku, dziś już nie dam rady, bo muszę zarobić na symboliczny wkład do fajki, ale czy na przyszłość będę mógł przenosić Twoje posty do formy miniartykuliku?
ależ oczywiście, bardzo proszę, miło mi, że się na coś przydadzą.
– dziękuję, Panie Janie z poprawę mego błędnego wpisu. A myślę, że warto podać link do wszytkich aukcji tego akurat sprzedajacego.
http://shop.ebay.co.uk/mauricelechat/m.html?_nkw=&_armrs=1&_from=&_ipg=
Widzimy tam bowiem wiele fajek, które być może nie osiągną zawrotnych cen, a są tam fajki bardzo dobrych marek – że wyliczymy tu tylko CIVIC, Charatan, GBD, City De Luxe (second GBD), Petersony, Barling (ten pewno będzie droższy. Ja sam szczególną sympatię darzę niepozornego lovatta sygnowanego: ” Colonel Henry Fraser Lovat”. Te fajki były swego czasu bardzo popularne na Wyspach w szrokich kręgach tzw. „klas średnich” – tak jak inne, znakomite użytkowo fajki „Dr MAX”.
http://cgi.ebay.co.uk/COLONEL-HENRY-FRASER-LOVAT-/220643863181?cmd=ViewItem&pt=UK_Collectables_Tobacciana_Smoking_LE&hash=item335f662a8d#ht_580wt_934
Dwie takie fajki przechodziły przeze moje ręce i były to znakomite użytkowe wrzośce. Pułkownik Henry Fraser jest postacią historyczna, był lordem provincji Lovat i historia tego kształtu fajek wiązana jest podobno z Jego osobą.
Acha: te wymienione tu fajki to jednak swego rodzaju „gra w ślepą babkę”, gdyż jak sądzę zostały one wykonane w stosunkowo „młodych” czasach i nie są to egzemplarze z tzw wysokich edycji. Ale trudno „mieć ciastko i zjeść ciastko”. Szukamy wszak fajek tanich.
Z tą taniością, to sam Jacku wiesz, jak jest.
Mnie np. bardzo interesują fajki stare, które przy niewielkim nakładzie, będą cenowo atrakcyjne w porównaniu z aktualnymi fajkami z półki nazwijmy to średnio-niższej, a to jest w mojej opinii próg 150-200.
Oczywiście dla grupy „klient 35PLN” są to już kwoty niebotyczne.
I proszę się nie zżymać na to, co piszę i żem snob, bo nie o to chodzi.
Można się, co najwyżej, krzywo spojrzeć, że ja o pieniądzach, a dżentelmeni jednak nie powinni.
UkłonY,
no i znów źle coś wpisałem…bardzo przepraszam
pozwoliłem sobie poprawić kody html.