Jak się robi fajki Limerick?
To wie np. firma Peterson.
A jak się robi fajkowy limeryk?
A można tak:
Adept
Pewien młody fajczarz latem,
Kusił laski aromatem.
„Użyj mydła zamiast dymka”
– powiedziała mu blondynka.
Zakrztusił się kondensatem.
Mistrz
Mniej znany fajkarz z okolic Przemyśla,
Ten, co to nigdy się nie namyśla,
Ponieważ tak jest teraz modne,
Przestawił się na fajki wodne,
że będzie nurkiem – kto by pomyślał?!
Bezwstydnik
Skośnooki fajczarz z Hajfongu,
zapalił Gawitha w bongu,
w kolejowym przedziale,
nie krępując się wcale –
taki idiota z pociągu!
Beze mnie – próbowałem kiedyś haiku. Nie wyszło ;)
Poprawne (a przecież, jeszcze trzeba, żeby dobre) haiku napisać to wcale nie jest takie hop-siup. Bo wcale nie o liczbę sylab idzie, jakby się zdawało, a o odległość światopoglądową. Z limerykami jest zdecydowanie i łatwiej (nawet jeśli nie po polsku ;+)):
Pewien Autor fantastyki
który nawet miał wyniki
choć pykał fajku
nie pisywał haiku
a namawiali go na limeryki
A jak bardzo odlegli jesteśmy od haikowatych Azjatów to można dobitnie zobaczyć dzięki „Kwaidanowi”, a szczególnie jednej z nowelek w nim zawartych „Hoichu – bez uszu”. Wtedy pojmiemy różnicę we wrażliwości poetyckiej. Chyba ;)
Niemniej jednak ja nawet limeryków nie tego.
Po raz kolejny zacytowałem Cię
Na opisie mym GG
Haiku powiadasz?
płomyczek gaśnie
wessany do komina
odżywa dymem
Hihihi, fajna zabawa…
ja tam wole fraszki, albo tudzież tak samo podobne :)
Idioci z pociągu…
pewien autor JSG
pali fajke tam gdzie chce
w Rzymie, Łodzi czy w mennicy
taki cymbał z A6 audicy
Brawo! Prosimy o bis!
Była sobie wojna słowna
O czym pisać niepodobna
Razi w oczy bowiem chęć
Przywalić bliźniemu razy pięć
Dwa ostatnie wierszyki razem przypominają mi poezję Ciołka. Nie ubliżam, broń Boże. Stanisława Ciołka, podkanclerzego koronnego, biskupa bodaj poznańskiego i sekretarza króla Jagiełły. Z tej ostatniej posady wyleciał za paszkwil na królową Elżbietę. Natychmiast napisał wiersz moralizatorski przeciw pamflecistom.
Ani pamflet Elżbiecie nie zaszkodził ani moralizatorwstwo nie spowodowało natychmiastowego odzyskania posady.
Mimo że był Ciołek naprawdę zręcznym rymopisem polsko-łacińskim.
nikt z nas nie jest bez skazy
można przywalić i pięć razy
a ze jestem człowiek zły
zostały mi jeszcze razy trzy
:)
był mitoman i cfanióra
przypalili w fajce ogon szczura
aż zjarała im się z wrzośca rura
prędko prędko po profesora
bo fajeczka bardzo chora
Chyba wymiękam…
Jeden rolnik przy korycie
dym Amphory pykał skrycie,
lecz z tego pykania,
zapomniał śniadania,
a żonę posuwał niewyżycie.
Nie wiem, nie znam się ale wrzucić musiałem ;-)
Nareszcie kontynuacja zabawy zaproponowanej przez Pawła… Ufff.
O, to jest limeryk!
No to jeszcze jeden ;-)
Na Fajkanecie autor się pląsa,
na nikogo nigdy się nie dąsa
pisał jak nie zjarać rimu,
radził jak smakować dymu,
zazdroszczę mu długości wąsa.
Odnoście konfliktu Kuma vs JSG:
Wstał dziś Jan o bladym świcie,
Spalił fajkę należycie,
Szybko jeszcze dopił kawkę,
Bo dziś z Kumą ma ustawkę.
Raz pewien chłopak z Poznania
Po cichu , miast jąć się prania
Fajeczkę sobie nabija
Żonka nań bierze kija
A on się śmieje z łajania
Żar z głębi drewna
Siwy woal dymu
Otulił moje myśli
Tak mi się porobiło…wybaczcie…
Pewnego dnia korespondowałem przez smsy z moja narzeczoną. Napisałem jej w jednym, że jest gorąco w pracy(bo siedziałem akurat w robocie)i że rzucam tę całą robotę. Napisałem że będę „fajkowym poetą”(cała korespondencja z mojej strony była pisana wierszem). Na niezadowoleniem mojej narzeczonej, że chcę rzucić robotę, odpisałem też wierszem(nie wiedziałem że to limeryk).
A brzmiał on tak:
Nie trap się moja droga,
bo finał sprawy za ciemnymi chmurami się chowa.
Pracować jednak będę zmuszony,
żeby o tytoń nie prosić się swojej przyszłej żony.
I dotrzymam słowa.
Pewien Szkot z małej wsi* pod Alfordem
czując Squadron wykrzywiał aż mordę
gdyż on z innej jest bajki
słychać bulgot mu z fajki
wokół zionie pöschlowskim Radfordem
*a dokładnie: z Cushnie
Pewien rymarz, choć przecież to chore,
ponad wszystko zwykł stawiać Amphorę:
„Choć już nie ta co kiedyś,
palić można, od biedy
człowiek sypał wszak w komin machorę!”
historie prawdziwe, osoby również
Pięęęęękne i limeryckie!
Fajek pięćdziesiąt w mym domu
Ale nie powiem nikomu
Że w naszym kraju
I na e – bayu
Kupione za cenę złomu
Choć inni fajowsze mają
Z cudowną jawią się fają
Moje taniutkie
Ale smaczniutkie
Wiele radości mi dają
Raz pewien Jacek z Warszawy
Zapalił faję do kawy
Myśli swe oczyścił
FAJKANET wymyślił
Dał ludziom furę zabawy
Pozdrawiam
Krzysztof
To dobry, bardzo głęboki, poetycki, znakomity utwór! Jestem nim literalnie zachwycony.
Nie wiem , czy drwisz sobie z moich wypocin , czy też się trochę spodobało…
Ale nawet , jeżeli się lekko uśmiechnąłeś,nawet jeżeli to był nieco złośliwy uśmiech – to moja Częstochowa w powietrze nie uleciała…
Moje rymy są jak moje fajki – może i niepiękne , ale moje…
Czy Ty widziałeś, żebym ja z kogoś drwił? Jeśli jest jakakolwiek ironia, to pod adresem „pewnego Jacka z Warszawy”. Czyli autoironia trochę przykrywająca rumieniec – że zrobiło mi się bardzo miło.
Czym jest limeryk – nie wiem,
poezję z daleka obchodzę
lecz rymy w fajka.net czytam
i do takowych wniosków dochodzę:
palenie fajki nie szkodzi,
wbrew temu co twierdzą mądrale.
Gdyby szkodziło to przecież
tych rymów nie byłoby wcale.
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wpadłeś. Twój „metalurgiczny” tekst w FMS czytałem ze 3 razy :)
Jest mi bardzo miło, tym bardziej że nadal mam poważne obiekcje co do umieszczania „tekstów”.
Po prostu czasem swędzą mnie palce a potem żałuję, że się wygłupiłem.
Obyś ataki wygłupiate miewał jak najczęsciej.
Siedzi student nad „das buch-em”
Grzebie, wodzi gdzieś paluchem
Nagle na pomysł wpadło niebożę
Paluchem wszak fajkę nabić może!
Lecz z kominem gorzej niż z igielnym uchem…
pewien gostek z Ustki
czując w płucach pustki
palił fajkę chyłkiem
mówili, że tyłkiem
zdenerwował się straszliwie
przecież pachnie to igliwiem
nie żarł żadnej terpentyny
to latakia jest kretyny
stał się teraz ich obrazem
często popykują razem
a latakia ich mieszanką
a fajeczka ich kochanką
Chciałbym Państwa zapoznać ze swoim najnowszym dziełem pod wiele mówiącym tytułem:
bruyerka
ni z gruszki
ni z pietruszki
fajka
Pomysłowe , Proste , Piękne…takie 3P’S po polsku…
Pozdrawiam
Krzysztof
Pewien pan z fajkanetu,
na seans mocny miał ochotę,
zapalił, zaciągnął
i nogi wyciągnął,
taki to Świński Ogonek!
… na seans mocny miał oskomę…
Stare to słowo, a bardziej łakome :)
Świński Ogonek – bajka braci Grimm.
Ale z „oskomą” – wyraźniejszy rym.
Jacku, kłaniam się nisko,
Boś mój limeryk uświetnił,
Lecz zamiast w nim rym mój poprawiać,
po prostu się przy nim uśmiechnij. :)
Gdybym się nie śmiał, to bym Ci odburknął,
nie zaś złakomił się na rymotwórstwo.
Fenomenalnie zatem, humor mój wspaniały!
Bom nie pisał tego dla czczej satysfakcji,
Reakcja jest ważna, nawet na wiersz biały.
Gdy słowa Wasze leniwie czytam
to fajkę swą ze zdziwieniem pykam.
Pozwólcie zatem, że skromnie zapytam:
na co ów Świński Ogonek
może mieć wielką oskomę?
Bo nie wiem a przez to dym gorzko łykam.
Zaiste , trza wziąć w obronę
Ów czarny Świński Ogonek
Choć trza też nie lada zucha
By ów do swego cybucha
Wkruszył conieco i ubił.
I żeby jeszcze polubił
Z nazwy swej ziele tak marne
Nie dość ,że świńskie – to czarne
Noc ciemna w gardle sucho
alkoholu brak
żona chrapie córka śpi
mrok
dłonie wciąż te same
pocą się
na spacer z psem trzeba iść
jeszcze nie
fajkę nabić kolejny raz
1792 przeżyć
już czas
Raz pewien fajczarz z miasta Rzeszowa
Zaprosił kolegów na fajkę i browar
Palili na łące
Wytruli zające
Wyemigrowała też ludność miejscowa
Urzędnik wysoki z Gandawy
we fajce spróbował raz trawy.
Wyrzucon z robota
na skutek roomnota,
do dzisiaj przeklina brak wprawy.
Paliłem dziś bom zły,
na wszystkich szczerzę kły.
Komin do pełna, pyku pyku,
już jutro będę na odwyku,
a obiad – na bank – mdły.
Zapalił raz w lesie komin pełen Latakii,
I zapach się rozniósł po sosnach nie byle jaki.
Zwabione zwierzęta w popołudnie nudne,
pytały : co to za zielsko cudne ?
Jest u nas poeta-fajczarz, typ niepokorny
Z miłośnikami czorczłordenów toczy stale wojny
Randalfów koloruje
Z ciemną stroną mocy kolaboruje
Czarnowidzenie to dla niego temat wyborny
Na pogaduszki miejsce zacne to było
O armacie Andrzeja często się prawiło
Brzuchy jednak urosły
Twarze pokryły zarosty
A z komina buchał dym aż miło
taki kotlet odgrzewany, choć z formą nadal sobie nie radzę