Czasem zdarza się tak, że aby uczestniczyć w jakiejś akcji, wcale nie trzeba w niej uczestniczyć. Tak ma np. Pan Jacek Rochacki, który od wielu lat wspiera fajkanet swoją wiedzą i doświadczeniem. I niech to będzie dowodem, że jak człowiek chce, to może. Z tego miejsca serdecznie dziękuję Panu Jackowi za jego głos w sprawie tytoni GH, a konkretnie za niżej zamieszczoną recenzję Ennerdale Flake – tytoniu autorstwa Gawith&Hoggarth:
Nie jestem nie tylko uczestnikiem tej akcji, ale i nie jestem zalogowanym użytkownikiem Fajkanetu. Natomiast lata temu na miłe zaproszenie jeszcze Ś.P. Jacka „Jalens” Jóźwiaka przyjąłem rolę osoby wypowiadającej się z pozycji gościa. Czynię to co jakiś czas tym chętniej, iż jestem wręcz zbudowany działaniem p. Piotra, szerzącym kulturę fajkową. I tak pozwalam sobie napisać co nieco na temat Ennerdale Flake będącego w moim rozumieniu jednym z niewielu dziś istniejących blendów będącym takim „przesłaniem z przeszłości” w niegdyś popularnej kategorii blendów Va scented w tradycji angielskiej.
Na użytek tego tekstu paliłem Ennerdale będące u mnie od września 2008 roku. Dla tym większego przybliżenia moich wrażeń paliłem najpierw w topperze Lillhammer G.L. który mam od lipca 1969, w canadianie Butz Choquin no. 1650 który pozyskałem początkiem lat ’70 – czyli w fajkach, których nie palę na codzień, a potem w Dunhillach – canadianach CE z roku 1963, CS z roku 1957 oraz w billiardzie model no. 60 z roku 1944. Wrażenia były właściwie identyczne, wspomnę tylko o pewnym „przytłumieniu” subtelności smaku podczas palenia w dwóch pierwszych fajkach.
Po otwarciu słoika w którym przechowywuję ten tytoń odczułem dobrze mi znaną woń typową dla staroangielskich Wirginii w typie scented. W przypadku naszego blendu wielu wyczuwa woń migdałów, także pistacji ale są już delikatne subtelności które nie zawsze wyczuwam. Od pewnego czasu czytam iż takie tytonie są określane jako „mydlanki’. To oczywiste, zapach jest zapachem w kategorii zapachu tradycyjnych męskich wód toaletowych czy mydeł. Ale ten zapach jest w moim odbiorze jakby „nałożony powierzchniowo” na solidny acz dyskretny zapach dobrej, łagodnej Wirginii *). Dla zobrazowania: wyobrażam sobie np. Bright C.R z „nałożonym” zapachem „toaletowym”.
I tu uwaga: niech mi będzie wolno przypomnieć, iż opakowania po tytoniach w takim charakterze w tym i po samym Ennerdale były w znanych mi kiedyś domach na Wyspach wkładane do szaf czy szuflad z bielizną zamiast tradycyjnie używanych w tym celu mydełek lawendowych. Oczywiście chodziło o to, aby pościel ładnie pachniała. I nie wykluczam, iż z tego powodu takie tytonie zostały potem „ochrzczone” określeniem „mydlanki”.
Przez lata utarło się pojmowanie tytoni/blendów „angielskich” jako blendów koniecznie z Latakią. OK, aliści jak wiemy a wiedzą o tym lepiej nasze Panie, Latakia charakteryzuje się specyficzną wonią, nie zawsze przyjemną dla osób niepalących jak niewiasty czy dzieci. I tak wielu paliło blendy z La poza domem, natomiast w domu palono czy to delikatne Va czy to takie Va scented jak nasze Ennerdale, będące jak najbardziej blendem w typie tytoni w tradycji staroangielskiej.
Płatki są drobno pocięte, acz słyszałem, że bywają pocięte różnie i na to wielu zwraca uwagę, wskazując to jako minus. Ekskuzą może być stosowanie bardzo starych urządzeń. Natomiast należę do osób którym to w ogóle nie przeszkadza, gdyż zawsze przed nałożeniem do fajki starannie rozdrabniam w palcach płatki i nabijam fajkę tak wykonaną „miksturą”. Niemniej zawsze wolę formę flakes gdyż taka zbita forma jest w moim pojęciu bardziej sprzyjająca przechowywaniu, jest lepsza dla „przenikania” walorów różnych „płatkowanych” liści w procesie fermentacji, która, jak pamiętamy, kontynuuje się na długo po opuszczeniu fabryki przez dany blend.
Różnoraka barwa płatków – ciemne włókna „przetykane” bardzo jasnymi „wtrętami” nie dziwi, gdy zapoznamy się ze składem podanym np. w opisie w Synjeco ( KLIK )
Płatki rozdrabniają się w palcach bardzo dobrze na drobne włókienka. Tytoń przy każdym paleniu spalał się znakomicie. W moim odczuciu dominowała naturalna słodycz znakomitej kompozycji Wirginii a niejako „przy tej okazji” dawała się odczuć owa woń „toaletowo/mydlana” tak przyjemna dla otoczenia które bywało niechętne blendom z Latakią. Tytoń nie należy do specjalnie mocnych – w skali 10 stopniowej ma on dla mnie moc 5 (Synjeco podaje 6).
Moim zdaniem jest to dziś, A.D. 2014 jeden z bardzo niewielu osiągalnych blendów wykonanych w tradycji dawnej angielskiej myśli blenderskiej. Żyjemy w czasach kiedy to już nie istnieją niegdyś liczne i popularne blendy wykonywane w ramach takiej tradycji. Tak jak dziś np. Legation Willisa czy Dunhillowe Ye Olde Signe lub Baby’s Bottom należą do historii, tak sądzę, że niedługo i Ennerdale będzie znane już tylko z Waszych, Państwo, opowiadań kolejnym generacjom amatorów fajki. I tak warto mieć co opowiadać…
Jacek A. Rochacki
*) co prawda wiarygodne dla mnie opisy wskazują na obecność Burley’a, ale ja go nie wyczuwam, i skłaniam się ku opinii, iż został on użyty po prostu jako znakomity „konduktor” zapachu.
Serdecznie dziękuję Panu Pawłowi za zmieszczenie powyższego tekstu. I od razu proponuję, aby czytać go niejako razem z recenzja @Alana
http://www.fajka.net.pl/rec_tytoniu/ennerdale-flake/
oraz z wpisami w dyskusji, która się tam wywiązała.
Panie Jacku, więcej recenzji klasyków prosimy :)
O tak! Więcej takich wspaniałych opisów proszę. I oby Pański pesymizm w ostatnich akapitach się nie spełnił.
Dziękuję pięknie za dobre, kochane słowa. Postaram się jeszcze czasem coś napisać, przemyśliwuję nad takim wyrywkowym oczywiście spisem dawnych blendów i ich odpowiedników – bliższych czy dalszych, ale jednak tytoni w ich charakterze -dostępnych obecnie
Pragnę tylko podkreślić, iż to nie pesymizm, a realizm. Świat się zmienia. Pamiętam z lat ’70 rozmowy z obcymi ludźmi w pociągach z Londynu do Szkocji, panami w starszym wieku, którzy, widząc że dzielę pasję fajkową wspominali znane im przez lata a już wówczas nieosiągalne blendy.