Listonosz zawsze dzwoni dwa razy. U mnie wyglądało to zgoła inaczej.
Nie było dzwonka, a przesyłkę doręczono mi w pracy. Po otwarciu koperty zacząłem się zastanawiać, czy aby przez pomroczność nie zamówiłem kilku porcji frytek. Tylko gdzie w tym wszystkim jest Pepsi? Jak to tak, to nie uchodzi, tak bez ulubionego napoju? Niechby była Coca-Cola (nie zamierzam się sprzeczać co lepsze).
Drugie spojrzenie. Nie, to nie są frytki, ale zestaw próbek tytoni, które Piotrek z iście dilerską wprawą poporcjował i dla zmylenia organów monitorujących przesyłki w obrocie krajowym zapakował w papierowe torebki.
Podczas przenoszenia zawartości, mój nos mile zwrócił uwagę na tytoń opisany jako Ultimum.
DVC Chocolate – jakby kakao w proszku. Reszta próbek wykazywała wonność lekkiej wędzonki ale nie tak buchającej w nozdrza jak Early Morning Pipe, którego całą puszkę, po pierwszej wypalonej fajce umieściłem szczelnie zawiniętą, w foliowy kaftan bezpieczeństwa – w koszu, przez co zostałem zrugany przez zrg-a. Nazwę tego dunhillowskiego tytoniu tłumaczę jako „Wczesno-poranna pierwsza i ostatnia fajka”.
Ale wróćmy do GH Ultimum. Pierwsze skojarzenie z zapachem to cukier puder – ale to pewnie dlatego, że nieopodal stała miska pełna świeżych faworków. Tytoń trzeba było odświeżyć prostym, acz skutecznym zabiegiem kosmetycznym, który uczyniłem na dzień następny – dzięki wiedzy zaczerpniętej z Fajkanetu. Przyznaję się bez bicia – pierwszą porcję wypaliłem bez nawilżenia.
Na pierwszy rzut poszła fajka Savinelli Solaria 606 plus filtr z balsy 6 mm. Tytoń był suchy, przez co (chyba), podczas palenia czasami czułem smak papierosów (którego w drugim paleniu nie wyczułem). Spala się bardzo dobrze na biało-siwy popiół. Nie pozostawia zbytniego kondensatu, chociaż widać, że fajka i filtr są wilgotne jak chętna panienka. Paliłem go spokojnie, fajka nawet się nie zagrzała. Nie wymaga trzymania w podorędziu jakiegokolwiek napoju, gdyż nie zostawia niemiłego posmaku w ustach.
Drugą próbkę, już nawilżoną, wypaliłem późno w nocy w bezfiltrowym Cogolinie od Bartnika (kształt Oom Paul). Tym razem długo trzymałem nos w słoiczku starając się odgadnąć zapach. Poprzez skórkę pomarańczy aż do suszonej śliwki. Zdecydowałem się na aksamitny, nienachalny zapach suszonej śliwki, pozostając w podziwie dla tych, którzy potrafią wyłapać zapachowe niuanse. Palenie ostatniej próbki również obeszło się bez zakłóceń ale także bez żadnych pozytywnych niespodzianek. Tytoń niczym mnie nie zaskoczył. Nawet przy zamkniętych oczach. Dodam, że czasem można było zapomnieć, że palimy fajkę, a ruchy które wykonujemy to odruch bezwarunkowy. Paleniu towarzyszył zwiewny dym, wyglądający raczej jak efekt z pokątnej tancbudy niż ze spektakli z prawdziwego zdarzenia, nawet gdy obcowanie z fajką odbywało się w mroźną noc na balkonie.
Podsumuję mój kontakt z GH Ultimum, przez pryzmat osoby lubiącej aromaty:
Jest to tytoń niezobowiązujący, tępy w odczuciu, bez przytupu. Ot suszona śliwka i czasem jakby… wisienka? Słaba moc tytoniu, co mnie akurat odpowiada.
Cieszę się, że mogłem go spróbować, zawsze to nowe doświadczenie i punkt odniesienia, ale nie wypaliłbym całej puszki. Zanudziłbym się. Czy Ultimum zyska przechowany w słoiku na bliżej nieokreślony czas? Kto wie?
Może jeszcze kiedyś wrócę do niego ale teraz kończę nucąc „Niepewność” Grechuty: „Gdy Cię nie widzę, nie wzdycham nie płaczę. Nie tracę zmysłów, kiedy Cię zobaczę…”
http://www.youtube.com/watch?v=CJhjgcP-DCw
Bardzo dziękuję KrzysiowiT oraz PiotrkowiN za zorganizowanie i przeprowadzenie akcji a wszystkich czytających przepraszam za skradzenie im czasu powyższą recenzją.
Czasu nie skradłeś.Dobra,pożyteczna recenzja.Zauważam (może mylna to obserwacja) że chyba zaczynają pojawiać się recenzje/opisy/refleksje niekoniecznie entuzjastycznie opisujące wypalony tytoń. To dobrze bo odnosiłem w przeszłości wrażenie że tytonie są TYLKO doskonałe/bardziej doskonałe/niedościgle doskonałe…
Pozwoliłem sobie ciut przeredagować tekst.
Rzeczowa recenzja, dziękujemy.
Ale żeby EMP wyrzucać do kosza… szkoda tytoniu. Sprzedać, rozdać, ale wyrzucać?
Co nie?
Dziękuję za korektę. Z tym EMP to był impuls. Wędzonka, jak bajkowy wilk, dmuchnął, chuchnął i prawie padłem trupem.
Było to silniejsze ode mnie. Teraz jak patrzę, z perspektywy czasu, powinienem zasłoikować i ogłosić w liście gończym, że oddam za darmo i dopłacę do przesyłki.
Niestety nie dało się już go odzyskać. Służby sprzątające o dziwo zadziałały nad wyraz szybko i skutecznie.
Posypuję głowę popiołem na znak pokory ;-)
E tam, zaraz posypywać. Ale warto o tym przypominać, bo raz, że bywa, że gusta się z czasem zmieniają, a dwa, że zawsze można kogoś uszczęśliwić czymś, co nam nie smakuje, a innemu – wprost przeciwnie.
No i fajnie, że ktoś napisał, że Ultimum jest nudne. Bo takiej wypowiedzi jeszcze tu nie było :>
Ultimum musi trafić wraz ze swoim aromatem, tak jak zapach perfum. Zdecydowanie to nie jest to czego szukam i czego oczekuję, to nie te perfumy :-) ale jak dla mnie, zaznaczam.