Trach!
11 października 2013. Dzień trochę inny niż wszystkie, rocznica ślubu, plany na wieczór. Zrywam się wcześniej z pracy, wpadam do galerii handlowej, sprawdzam ofertę GH w trafice, kupuję perfumy. Wracam do domu, przekupuję syna, żeby został z ciocią, zabieram żonę na kolację. Miły wieczór, dobre jedzenie. Chcemy jeszcze posiedzieć, ale jutro pierwszy zjazd nowych studiów, nie wypada się spóźnić. Zapalam silnik, 20.10, 10km do domu. Jedziemy, rozmawiamy. Potem: stłuczona szyba, smród spalonego kordytu, nogi ściśnięte jak w wagoniku kolejki górskiej, żeby nie wypaść. Pytam co się dzieje, żona mówi: „Spokojnie, mieliśmy wypadek, nie z naszej winy, wyjechali nam”. Czerń, ktoś się drze, ktoś lamentuje i przeprasza. Krzyki, darcie metalu, nic nie pamiętam. A potem biały kitel, ojciec, tomograf Hitachi, szwagier, żona. Rano rurki z tlenem w nosie, skomplikowana konstrukcja z linek i metalu przed oczyma. Wróciłem z kolacji 2 miesiące później…
Jak Wolverine
Trafiłem do pewnego szpitala rejonowego, który kilka dni później zabłysnął w mediach akcją zoperowanie pacjentce niewłaściwej nogi. Pierwsze diagnozy pokątnie przekazywane moje żonie były jak rodem z telenoweli: „mąż może wpaść w śpiączkę, prawdopodobnie nie będzie chodził możliwe, że trzeba będzie amputować nogę”. W tym czasie leżałem naćpany za państwowe pieniądze i z uśmiechem na pysku obdzwaniałem wszystkich krewnych i znajomych. Rodzina stawała na głowie, żeby znaleźć szpital zasługujący na to miano. Wreszcie 13-go, w niedzielę, niczym worek kartofli zostałem przerzucony do szpitala im. Kopernika w Łodzi. Tutaj już nikt nie robił dramatu i paniki – lekarze po prostu robili to, co do nich należało. Z werwą, doświadczeniem i wiedzą. Dowiedziałem się wreszcie o ogromie zniszczeń: lewe udo, prawe kolano, rozsypane w miazgę obydwa golenie i stawy skokowe, pęknięta kość pięty w prawej nodze. Trzy wyciągi. Przez dwa miesiące pobytu w szpitalu przeszedłem trzy złożone operacje zespolenia kości, wlano we mnie 3 litry krwi. Miesiąc trwało leczenie rany po złamaniu otwartym. Szpitalny dryl, współtowarzysze na diecie lekkostrawnej (80+) i kontakt ze światem przez internet w telefonie. Jedna z niewielu ostoi normalności i „dawnych czasów” – fajkanet. Niespodziewana życzliwość, jakby nie było, wirtualnych znajomych. Chwila zapomnienia o tym całym bałaganie. Czy to kilka słów zamienionych na „gadaczce”, czy lektura wpisów. Ktoś pogadał, ktoś coś podesłał do spróbowania, każdy chciał jakoś pomóc. Przywracające wiarę w dobroć i bezinteresowność ludzi doświadczenie życiowe. Nie chcę tutaj wystawiać wazeliniarskiej laurki, ale naprawdę dużo psychicznego zdrowia ocaliłem dzięki temu portalowi i jego uczestnikom.
Teraz
Od 6-go grudnia przebywam szczęśliwie w domu. Przez ten czas udało mi się nauczyć samodzielnie włazić na wózek inwalidzki, siadać, załatwiać najpilniejsze potrzeby i jako tako funkcjonować w domowym gospodarstwie. Walczę ciągle z nadplanową dziurą w nodze, ale wszystko zaczyna iść po dobrej myśli. Dzięki prowadzonej prywatnie rehabilitacji udało mi się odzyskać już sporą część sprawności w strzaskanym kolanie. Podczas wczorajszej wizyty kontrolnej i łyknięciu paru kolejnych Rentgenów padły wreszcie sakramentalne słowa lekarza: „rehabilitować się i już delikatnie do pionu, panie Piotrze”. Pozostaje zatem ćwiczyć mięśnie, szlifować ogryzki fajek, pisać recenzje tej ogromnej baterii próbek, które od Was dostałem i płakać przy obieraniu cebuli.
Dziękuję
Chciałbym wszystkim użytkownikom serdecznie podziękować za wielkie wsparcie różnego rodzaju jakie otrzymałem na przestrzeni ostatnich miesięcy. Za to, że przejęliście się losem anonimowego „człowieka z internetu”. Za to, że byliście wsparciem psychologicznym, organizacyjnym i materialnym. Serdeczne dziękuję.
Chciałbym też w tym miejscu podziękować w sposób szczególny (w kolejności chronologicznej):
@Alan’owi – za błyskawiczne zorganizowanie ogłoszeń „Krew dla Fajkentowicza”. Łącznie różnymi kanałami spłynęło ok. 13 litrów krwi. Zużyłem z tego ok 3litrów. Pozostałe przysłużą się innym.
Krzysiowi T – za inicjatywę zorganizowania pomocy materialnej i pomoc samą w sobie.
Tomaszowi Z – za pomoc materialną i klocki do zabawy :)
PiotrkowiN – za przeprowadzenie i koordynację aukcji fajkowych.
Darczyńcom, którzy zainwestowali swoje pieniądze i nakłady pracy w fajki wystawione na aukcjach (choć część z Was znam z nazwiska posłużę się tu nickami portalowymi. Ustawa itd.):
@tomasz_z,
@ANDYWOODS
@JSG,
@ R.Wozniak (aka@ zogaor)
@mpgarb
@dzik
@juzwa
@MM (aka @ bak_zlosnik)
Mam nadzieję niedługo się z Wami spotkać i osobiście podziękować.
Za pieniążki pozyskane z aukcji wykupiłem 22 zabiegi rehabilitacyjne. Każdy z nich składa się z naświetlania laserem, fizykoterapii polem magnetycznym i ćwiczeń fizycznych. Zabiegi prowadzi doświadczony rehabilitant z firmy Habilitas (www.habilitas24.pl).
Dziękuję!
Witaj! Choć może to nienajwłaściwsze słowo, bo cały czas byłeś. Ale fajnie jest wiedzieć,że już jesteś „na wstępującej”…Trzymaj się.
Trzymaj się Piotrze i wracaj szybko do zdrowia.
Trzymaj sie Piotrze, z życzeniami szybkiego powrotu do pełnego zdrowia ode mnie i od całej ekipy z Fajkowo.pl
Ja ze swojej strony chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy się przyczynili. Przywracacie mi wiarę w człowieka, bo – przypominam – nie jest to pierwsza akcja pomocowa na tym portalu.
Piotrze – dużo zdrowia i spokoju. Oby wszystko udało się wyrehabilitować, a z „przygody” zostały tylko wyjące bramki na lotniskach.
Fajkę, co w ramach aukcji udało się nabyć, właśnie powoli rozruszam i tak mnie nachodzi, żeby powiedzieć Ci Piotrze, że mam nadzieję, że szybciej Ty na nogi wstaniesz i pośmigasz, niż ja ją opalę chociaż minimalnie.
Szybkiego powrotu do zdrowia :)
Zdrowiej szybko, a przede wszystkim skutecznie :)
Zdrowiej!
Powrotu do zdrowia życzę :)
Trzymaj się ciepło i nie daj się tam służbie zdrowia. Na pewno będą chcieli ci wmówić, że palenie fajki opóźni rekonwalescencję :-)
„Do pionu” Panie Piotrze bo już 13 kwietnia mamy potyczkę ;)
1 runda – 13 kwietnia:
ŻKS ROW Rybnik – Polonia Bydgoszcz
PGE Marma Rzeszów – Orzeł Łódź
GKM Grudziądz – Lechma Start Gniezno
Lokomotiv Daugavpils – Lubelski Węgiel KMŻ Lublin
Fajkę myśliwską już szykuję na trybuny ;) powodzenia
Zrobię co w mojej mocy :)
To na trybunach można palić fajkę? Myślałem dotąd,że tylko szaliki „Wroga”!!! :-)
To jest żużel i tu się pi…. pali :) Fajkę też można :)
Zapomniałem o jednej, a w sumie najważniejszej rzeczy: dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w licytacjach!
Zdrowia Piotrze!
Pozdrawiam i życzę cierpliwości i sił w powrocie do zdrowia!!!
Wracaj do zdrowia Piotrze. Mam nadzieję że na jesienne spotkanie Loży Łódzkiej, będziesz już w stanie przyjąć zaproszenie. Pozdrawiam :)