Witam!
Ostatnio przeprowadzałem renowację dobre 6-7 lat temu. Postanowiłem dla przyjemności i na próbę zrobić to ponownie, wypatrzyłem i niedrogo kupiłem bardzo ładną fajeczkę Stanwell:
Kiedy odnawiałem fajki, kierowałem się zbiorem porad z forum fajczarze.pl.
Ustnik dostawał kąpiel w wybielaczu z biedronki, oraz mycie. Później z wyciorem w środku zamoczony w kieliszku ze spirytusem leżakował, smoły wędrowały w górę po wyciorze, operacja powtarzana do skutku.
Komin zasypany solą niejodowaną z odrobiną spirytusu – powtarzane do skutku.
Główka i ustnik traktowane papierami ściernymi do wygładzenia (papier 1000 czy 2000 na koniec). Na koniec pasta polerska i wosk.
Jeśli coś się zmieniło, prosiłbym o zwrócenie uwagi. Będę wdzięczny za komentarz i pomoc.
Fajka ma dwie wady, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia:
1) Ma pękniętą szyjkę, być może od początku, może stało się to w transporcie
2) Ustnik nie trzyma się i wchodzi kompletnie luźno.
Czy mogę liczyć na wsparcie co w tej kwestii mogę zrobić?
Dodatkowo chciałbym usunąć nieco przypalone krawędzie komina i w jakiś sposób uporać się z ustnikiem i śladami zębów. Myślę że papier ścierny załatwi sprawę. Wosk carnauba posiadam – mam nadzieję że po kilku latach nadal spełni swoje zadanie.
Pozdrawiam!
Bardzo ładna fajeczka. Gratuluje.
Co do szyjki to najlepiej jest zabezpieczyć ją jakimś metalowym pierścieniem. Ten sposób był już chyba gdzieś opisywany na stronie. Trzeba przeczesać zasoby. Można też próbować sklejać jakimś klejem i strzykawką. Ale to są rozwiązania prowizoryczne (choć sam mam Stanwella z doklejonym klejem super glue kawałkiem wrzośca na szyjce i sprawuje się bardzo dobrze). Co do luźnego ustnika to jak pęknięcie będzie naprawione, a ustnik będzie dalej luźny to nie należy się tym przejmować. Drewno pracuje i z czasem zacznie być ciaśniej. Najlepiej po paleniu nie wkręcać ustnika od razu do fajki. Niech sobie leżakują osobno.
Przypalone krawędzie zazwyczaj można usunąć namaczając je wacikiem ze spirytusem. Jeżeli to dalej nie ginie to można delikatnie szlifować papierkiem ściernym. Ale trzeba uważać, żeby nie zmienić zbytnio kształtu oryginalnego.
To ładna fajka i szkoda by było zepsuć. :)
Dziękuję za odpowiedź. Winien jestem też chyba przeprosiny bo nieco pochopnie założyłem wątek – temat uzdatniania starych fajek jest przewałkowany tu wzdłuż i wszerz. W każdym razie dzięki – bo potwierdziłeś moje obawy co do papieru ściernego i kształtu główki.
Póki co główka wylądowała w kąpieli spirytusowej. Bejca widać niespirytusowa bo się nie rozpuszcza, za to pełno sadz z niej wypłynęło – myślę że i to co uważałem za „nagar” w tej chwili na mokro uda się zeskrobać.
Zaraz zabieram się do szukania jak poradzić sobie z tą pękniętą szyjką.
Witam.
Co do „uzdatniania” – jak sam pisałeś, jest multum informacji na portalu. Zaplecze teoretyczne jest potężne, więc wybacz, ale pozwolę sobie po prostu odesłać Cię do tych materiałów (górna belka „Fajkowe ABC” lub po tagach).
Co do pęknięcia – też jest tu gdzieś, jak pamiętam, artykuł Janka (JSG) gdzie ładnie opisuje i pokazuje nakładanie wiroli na pękniętej szyjce.
Ja mogę tak na szybko poradzić tak:
Zacznij od zlokalizowania końca pęknięcia. I w tym miejscu wykonaj nawiert maciupkim wiertłem (np 0,5-0,6 mm). Niekoniecznie na wylot przez ściankę szyjki, ale dosyć głęboko. Tą dziurkę spokojnie potem zakitujesz lub wbijesz kawałeczek „drzazgi” i kapkę kleju i odzyskasz szczelność fajki. A wiercenie po to, by zabezpieczyć pęknięcie przed dalszym postępowaniem.
Następnie – widzę, że pęknięcie w Twojej fajce jest bardzo niewielkie. Ja bym to na początek potraktował najzwyklejszą, ostrożnie (by nie zabrudzić całej szyjki) „kropelką”. Jeśli ustnik jest dobrze (w sensie – stosunkowo luźno, ale szczelnie) spasowany z szyjką, to obstawiam, że tyle wystarczy.
Jeśli zaś pęknięcie przy użytkowaniu fajki będzie przeszkadzało,rozejdzie się, będzie puszczało lewe powietrze – to zostaje wirolka albo klamerkowanie szyjki. O wirolach znajdziesz we wspomnianym artykule JSG. Klamerkowanie – najlepiej srebrnym drucikiem lub blaszką – Aby się połapać o co chodzi – wyobraź sobie proszę zszywkę tapicerską – z tkzw „tapera”. Ta sama zasada: ściągnąć brzegi pęknięcia, spiąć klamerką.
No i tyle.
Nie zapomnij proszę pochwalić się efektami swoich działań…
Powodzenia!
A no i novum dla mnie – za moich czasów na fajczarze.pl straszono kąpielami w spirytusie. Tylko sól i to ledwie kilka kropel alkoholu.
A ja dwa słowa w kwestii nadpalonego komina: ja stosuję – i to z bardzo fajnym skutkiem – dremelek z filcową końcówką (maleńka filcowa tarcza). Bez żadnej pasty polerskiej (choć pewnie kropelka nie zaszkodzi) – po prostu filc i stosunkowo wysokie obroty. Nadpalenie schodzi aż miło, a przy okazji rim zostaje ładnie wypolerowany.
Mikael – Częściowo spirytus dał radę, ale dremelek mam i spróbuję – dzięki!
Daj znać, jak poszło :)
Swoją drogą sprzedawcy (reljef, jeśli dobrze kojarzę?) należałaby się solidna reprymenda i obniżenie ceny za brak informacji o pękniętej szyjce. Bardzo nieładnie z jego strony.
a ja od siebie dorzucę jeszcze poradę dot. ubytków na ustniku. Dziś, do załatania ustnika w starym Kaywoodie (zębowe marki plus zjedzony kawałek zgryzu) użyłem Kropelki w żelu. Klej jest gęsty, schnie wolniej niż klasyczna Kropelka, świetnie nadaje się do takich prac. Zabarwiłem klej markerem Pentel Maxiflo (zmywalny do tablic). Efekt: więcej niż zadowalający.
Dziękuję i jeszcze raz wyrażam czynny żal z powodu pochopnego założenia tematu – chyba brak dłuższego przebywania i kontaktu z forumowym savoir vivre. Informacji jest tu cała kopalnia. Ale też i nie do przecenienia jest tych kilka rad które tu przeczytałem.
Filc na nadpalenia
Kropelka w żelu do ustnika
Andrzeju K. o nawiercie już też zdążyłem przeczytać, ale zdjęcia się nie wczytują. Twój opis natomiast uzupełnił moją wiedzę w tej kwestii i zdaje się że moja walizeczka z dremelem posiada takie mikro-wiertła.
W pierwszej kolejności przejdę się do pobliskiego złotnika, zakład który istnieje odkąd pamiętam, myślę że jeśli cena nie będzie wygórowana to ładny szeroki pierścień doda tej fajce uroku ;)
Oczywiście pochwalę się jak tylko pracę ruszą dalej i będą efekty!
Dopeman, nie przepraszaj. Pytanie jest w dziale, który do takich właśnie pytań służy.
Ponadto wiedza z zakresu naprawiania i higienizacji jest na portalu niejednorodna i rozproszona. Dodatkowo każdy przypadek warto traktować indywidualnie i z każdego można się czegoś nauczyć. Więc nie miej oporów i pytaj. A efektami się pochwal.
Niestety nagromadziło mi się jednak jeszcze kilka pytań, proszę o cierpliwość :)
http://i58.tinypic.com/30jgw05.jpg
http://i57.tinypic.com/k3naiq.jpg
http://i61.tinypic.com/e0ny9j.jpg
Tak wygląda komin fajki. Zeskrobałem „na mokro” po pierwszej kąpieli w spirytusie to co się dało, resztę równałem papierem 150. Fajka nie śmierdzi i mam dylemat czy zdzierać do gołego drewna czy zostawić to co jest, wygląda na nagar, choć dość nierówny.
Czy mogę prosić o radę w tej kwestii?
Dodatkowe pytanie ile tą fajkę kąpać w spirytusie? Tyle razy aż po 24-48h spirytus będzie czysty? Póki co (3 razy) za każdym razem wytarcie ściereczką wnętrza komina zbiera jeszcze trochę brudu/sadzy/smoły.
Co do pęknięcia, zauważyłem – a widać to tylko na mokro – że pęknięcie sięga aż do literki „O” w słowie depose. Jest dość długie, jeśli zastosuję obrączkę – a taki miałem zamiar, zasłonie sygnatury.
Myślę nad użyciem kropelki – mogę prosić o przybliżenie metody? Domyślam się że nie rozszerzam pęknięcia, a jedynie nakładam klej na wierzch i później papierem ściernym zrównuję?
Czy jeśli nie chcę traktować fajeczki papierem ściernym, a chciałbym jednak wyeliminować niewielkie otarcia, wgniecenia, mogę zastosować jakąś pastę polerską?
Pozdrawiam!
Witam
Nad kominem można by jeszcze popracować. Tylko, czy dobrze Cię zrozumiałem? Moczyłeś fajkę w kąpieli przed wyskrobaniem? Jeśli postanowiłeś czyścić do „gołego”, to niepotrzebnie marnujesz rozpuszczalnik… Jeśli nie usunąłeś starego nagaru mechanicznie przed moczeniem, to nic dziwnego, że wycierając wnętrze komina ściereczką – zbierasz rozmoczoną sadzę i smoły.
Nie każdy przypadek wymaga „zerowania komina”. Jeśli mamy w fajce ładny, cieniutki, równy twardy i zwarty nagar, poprawnie wyhodowany przez poprzednika – A fajka nie zdradza oznak uszkodzeń komina – to moim zdaniem warto go zostawić i wtedy tylko wymoczyć, lub zastosować metody węglową lub profesorską. Oczywiście, mocząc taką fajkę zużycie spirytusu i ilość wymian będzie dużo większa niż przy fajce w którą wcześniej wyczyszczono komin mechanicznie (szlifowanie, frez).
Skoro jednak już zacząłeś szlifować – czyli, jak myślę – chcesz „wyzerować” komin – To procedura pracy przy takiej fajce (moim zdaniem) powinna wyglądać tak:
1 – odmoczenie nagaru – zwitek ręcznika papierowego wetknięty w komin, nasączony spirytusem. Dalej główka w woreczek foliowy, zawiązać, odstawić na godzinkę lub dwie. (jak nagaru są pokłady kopalne, to powtarzamy ile razy trzeba)
2 – frezowanie na mokro – mokry nagar usunąć frezem fajkowym lub tępym nożykiem bez szpica. Mokry nagar bardzo ładnie ustępuje. Zbieramy aż do dokopania się do ścianek komina. czyli do drewna.
3 – wyrównujemy szlifując delikatnie papierem ściernym. I na tym etapie już z reguły można ocenić stan drewna wewnątrz komina. Jak nie ma nadpaleń i zwęgleń, to wystarczy.
Jeśli jednak są nierówności, podejrzenie nadpaleń, albo – chcemy zwyczajnie doczyścić do gołego drewna – to odpowiednio przygotowanym papierem ściernym szlifujemy do skutku.
Pisałem – „odpowiednio przygotowanym”, bo przypuszczam, patrząc na ślady szlifowania Twojego komina, że nawet nie posmyrałeś papierem dna ;)
Rzuć proszę okiem, na świetny artykuł Krzyśka (KrzysT) „odnawianie nie za darmo” i podglądnij jak przygotować papier ścierny. Dzięki tej metodzie – sięgniesz i doczyścisz dno, bo papier ułoży się jak frez – dopasuje się do kształtu komina.
Ja stosuję swoją modyfikację – zamiast korków, kołek owinięty taśmą papierową i papierem ściernym. Zaczynam od 100/150, kończę na 240/320. Trzesz ostrożnie, nie żałując świeżego papierku, aż uzyskasz satysfakcjonujący Cię efekt. Trzeba bardzo uważać na ryzyko rozkalibrowania komina. Absolutnie nie szlifować papierem owiniętym na palcu ;)
Jak już komin wyczyszczony – czas wyczyścić szyjkę. Wyciory, spirytus, czary i zaklęcia. Aż do skutku
Jak już główka czysta – i nadal chcemy kąpać (bo są inne metody możliwe teraz do zastosowania) to dopiero do kąpieli spirytusowej. I moczymy, zmieniając kąpiele aż do skutku. Z mojej skromnej praktyki – jeśli fajka była doczyszczona względnie dokładnie przed moczeniem, to wystarczają z reguły dwie – trzy zmiany spirytusu.
Moim zdaniem, moczenie ma wyciągnąć z drewna naleciałości i smoły. Ma udrożnić kapilary wrzośca. Ma usunąć zapachy poprzednich paleń, ma wyjałowić fajkę smakowo, usunąć bejce. Czyli, w moim przekonaniu, jest logicznie ostatnim etapem procesu czyszczenia główki fajki.
Stosowanie go we wcześniejszych „etapach” jest IMHO marnowaniem rozpuszczalnika.
Co do pęknięcia – tak jak pisałem wcześniej, i jak sam domyślasz się teraz. Nawiercić koniec pęknięcia, delikatnie i ostrożnie, by nie upaprać szyjki – zaaplikować cyjanopan (rzadki, by spenetrował). Można od zewnątrz i od wewnątrz szyjki. Wyszlifować do równego bacząc na sygnaturki. I tyle. Palić i obserwować – jeśli pęknięcie będzie sprawiało kłopoty – zastosować klamerkowanie pęknięcia, ewentualnie – do wewnątrz szyjki odpowiednie wzmocnienie z metalowej rurki.
Pozdrawiam.
Andrzej K. (milczacy), a czy zamiast spirytusu można fajkę moczyć w czystej białej wódce? Czy jest za słaba?
Nie można. Za dużo wody.
Wydawało mi się że nie muszę w jej przypadku usuwać nagaru, nie chciałem zaburzyć proporcji komina, wydawał się gładki, nie śmierdzący.. a to były smoły i kiepski nagar.
Póki co cena spirytusu przewyższyła już cenę fajki, no ale nauka kosztuje, co zrobić :)
Dzięki piękne za obszerną i wyczerpującą odpowiedź.
Uwaga dotycząca luźnego ustnika . W moim przypadku świetnie sprawdziło się smarowanie czopu pszczelim woskiem . Uszczelnia dobrze nawet spory luz . Ta metoda była już opisywana tutaj albo na forum fms .