SG Cigar Leaf – palił to ktoś?

3 czerwca 2014
By

No właśnie. Jak w tytule. Ktoś może cokolwiek napisać? Mocne? Słabe? Dobre? Niedobre? Z tymi cygarowymi liśćmi to prawda?

23 Responses to SG Cigar Leaf – palił to ktoś?

  1. Zyrg
    Zyrg
    3 czerwca 2014 at 13:29

    Pojawiły się u nas gdzieniegdzie 10gr samplery SG po ok 10pln. Można popróbować.

    • montoya
      montoya
      3 czerwca 2014 at 20:49

      Nawet mi to gdzieś mignęło. Ciekawe, że tylko tego (chyba że inne blendy przeoczyłam), ale ściąganie 10 g tytoniu pocztą… Miałam nadzieję, że może już ktoś się skusił i się wrażeniami choćby pobieżnie podzieli.

  2. mareek
    mareek
    3 czerwca 2014 at 23:29

    Na forum cygarowym piszą, że z cygarami ma niewiele wspólnego, ot wirdżinia, wg niektórych lekko pieprzna. O mocy nic nie piszą, więc wnioskuję, że w okolicach średniej. :)

  3. Alan
    3 czerwca 2014 at 23:34

    Jeśli mnie pamięć nie myli, to Obzon palił (a jak nie on, to na pewno ktoś stąd), więc…wywołuję do tablicy ;)

    • Obzon
      Obzon
      4 czerwca 2014 at 10:22

      Dobrze pamiętasz, ja paliłem. I muszę powiedzieć, że po pierwszych paleniach myślałem, że wyrzuciłem pieniądze w błoto. Po pół rocznym dojrzewaniu było zdecydowanie lepiej. Cygar nie palę raczej, ale dla mnie posmak cygara był wyczuwalny. Napewno nie jest to klasyczna Virginia taka jak w Golden Glow czy BBF. Kolor nawet jest inny. Taki mętno brązowy – podobny jak kolor cygar. Forma cięcia też jest inna. W ogóle to dziwna jest ta forma, bo wydaję się być zbyt suchy, ale bez problemu można uformować w palcach kuleczkę, która się nie rozpada. W smaku potrafi być szczypiący, ale spokojnie palony uwalnia trochę słodyczy. I ma jeden wielki minus – room note. Po prostu cuchnie meliną (ja tam aż tak tego nie czułem, ale takie porównania padły z ust postronnych osób). Zapach w mieszkaniu dosyć długo się utrzymuje.
      Montoya. Jeżeli chcesz to mogę Ci próbkę wysłać. Z tym, że niewiem czy do słoiczka nie wsypałem ścinek z jakiegoś Merlin Flake. Ale to śladowe ilości, czuć głownie CF.

      • yopas
        4 czerwca 2014 at 10:37

        Hahaha – melina – powiedz to panom aficionado ;)

      • montoya
        montoya
        4 czerwca 2014 at 14:26

        OOoo, o to właśnie chodziło, wielkie dzięki za rozświecenie. Za próbkę chyba podziękuję – dość skutecznie mnie zniechęciłeś. Po lekturze Twojego komentarza i ponownym namyśle doszłam do w sumie oczywistego wniosku, że jak się chce zapalić cygaro to lepiej zapalić cygaro niż fajkę. Oznacza to, że w dalszym ciągu poszukuję tytoniu idealnego na urlop na jachcie. Wbrew pozorom nie jest to łatwe kryterium poszukiwania dla kogoś, dla kogo Royal Yacht jest zbyt mocny i nie przepada za anglikami (co wyklucza większość tytoni z nazwą Navy). Jeszcze Ashtona Smooth Sailing brałam pod uwagę, ale po dwukrotnej lekturze opisu spasowałam. Teraz rozmyślam nad SG Palace Gate. Z morzem wprawdzie niewiele wspólnego, ale opis wygląda nie najgorzej, tylko opinii mało, zatem trudno nabrać pojęcia o wyobrażeniu, co to za zwirz.

        • yopas
          4 czerwca 2014 at 14:36

          Oj,oj,oj… tylko ten Palace Gate to jest, ten, jakby to, tego, raczej… znaczy, to może nie być tytoń ;)

          • montoya
            montoya
            4 czerwca 2014 at 14:43

            Hmmm… wprawdzie dał mi do myślenia kokos wyraźnie podkreślany w jedynej opinii na Tobaccoreviews, ale że to jedyna opinia, a inne opisy nic o koksach nie mówią, to miałam nadzieję, że się człowiekowi coś przesmakowało. Bo w końcu SG to nie Peterson. Ale skoro Ty masz wątpliwości, to znaczy, że trzeba szukać dalej… Eech.

            • KrzysT
              KrzysT
              4 czerwca 2014 at 15:03

              Jedyna linia skojarzeniowa, jaką mam pomiędzy pełnomorskimi jachtami, a rzeczami w typie PG, to to, że wśród marynarzy podczas wielomiesięcznych rejsów dochodziło do różnych takich, hem, męskich kontaktów.

              ….i to się może ewentualnie kojarzyć z Palace Gate :>

              A poważniej, to odniesienia żeglarskie mają np. Skiff Mixture i Dark Birdseye – tyle, że pierwsze, to latakia, a drugie chyba mocniejsze od RY. No i wszystkie skrętki, ale te niezwyczajnemu zapewne skutecznie wspomogłyby chorobę morską ;) Proponuję iść w innym kierunku – ty sobie Ludwiko wymyśl tytoń, a my dorobimy ci stosowną filozofię i połączymy go jakoś z morzem. Będzie wilk syty i owca nienaruszona.
              (skojarzenia mogą być durne i perwersyjne, ale przecież nas znasz ;))

              • montoya
                montoya
                4 czerwca 2014 at 15:56

                Jak sam widzisz (Cigar Leaf i Palace Gate), morskie skojarzenia już sobie zostawiłam na później do dorobienia. Szukam tytoniu, który:
                a) jest najlepiej w formie ready rubbed/broken flake, albo innej łatwej w obsłudze, możliwie nie wymagającej podsuszania
                b) będzie się w miarę bezproblemowo palił (to wykluczyło m.in. FVF, której aż wstyd przyznać, jeszcze nie paliłam)
                c) nie jest anglikiem
                d) jest Va (może być aromatyzowana), VaPerem, ewentualnie Cav jakiś dobry też może być
                e) ma jakąś moc – na poziomie powiedzmy University Flake (no bo jak mi każą w nocy łódki pilnować, żeby się z bojki nie urwała…)
                wszelkie sugestie, dobre rady i celne wskazówki chętnie przyjmę :)

              • yopas
                4 czerwca 2014 at 16:17

                Na pewno dobrze palne są Rattraye, ale czy są aż tak mocne jak PUF to nie wiem, bo Petersona raczej omijam.
                Reszta ze znanych mi tytoni, nieposiadających LA, jednak wydaje mi sie, że wymaga jakiejś uwagi (znaczy u mnie, kazdy tytoń wymaga uwagi, bo ja reprezentuję „kokoszka stajla”).
                Może Grousemoore, może Ennerdale…
                UkłonY,

              • KrzysT
                KrzysT
                4 czerwca 2014 at 16:56

                GH Louisiana Flake. To się naprawdę ładnie, równo pali, moc jest, suszyć przesadnie nie trzeba. Zresztą można podsuszyć puszkę po całości i potem już ładować i palić.
                No i smaczne jest.

  4. Astaroth
    Astaroth
    4 czerwca 2014 at 18:58

    Nieśmiało się wtrącę że mi na myśl przychodzi tylko MB Navy Flake.
    Nazwa pasuje, pali się bezproblemowo, niby flake ale ci co palili wiedzą że praktycznie sam włazi do komina nie ma z tym problemów. Podsuszać też nie trzeba,jest w sam raz. Jedynie moc może Ci przeszkadzać :)

  5. carlos cruz
    carlos cruz
    4 czerwca 2014 at 23:16

    Jeżeli nie masz nic przeciwko aromatyzowanym Va (perique występuje w ilości homeopatycznej) to chętnie oddam Mcconnella red virginia, spełnia wszystkie wymagania ready rubbed, łatwo palne i roztacza aromat czekoladek nadziewanych etylowanilinowym przysmakiem cukierniczym. Oddam za równowartość wagową w śląskim serze domowym z kminkiem, jeśli dobrze pamietam po polsku nazywał sie Hauskäse.

  6. Mikael Candlekeep
    Mikael Candlekeep
    4 czerwca 2014 at 23:38

    A ja nawiążę do słów „Szukam tytoniu, który (…) będzie się w miarę bezproblemowo palił (to wykluczyło m.in. FVF, której aż wstyd przyznać, jeszcze nie paliłam)”
    A może właśnie warto spróbować FVF? Uważam się za baaaardzo początkującego fajczarza, ale FVF to w mojej niedługiej karierze chyba najmniej problematyczny tytoń. Ładuje się „snopek” do komina, zapala się, a potem to już się samo pali :).

  7. pigpen
    5 czerwca 2014 at 09:58

    A ja za Krzysiem przychylę się do GH Louisiana Flake. Choć to płatek to po wcześniejszym podsuszeniu (można od razu całą puszkę) rozdrabnia się całkiem łatwo. Pali się przyjemnie, a nawet jak bryza w komin zawieje to smaku nie straci. Moc to solidny średniak.
    Z innych tytoni to do głowy przychodzi mi jeszcze St. James Flake, który też w płatkach, ale również można podsuszyć i później łatwo pokruszyć.
    A tak przy okazji to znalazłem kilka ciekawych tytoni na żagle, które może kiedyś uda się spróbować. No spójrzcie tylko na nazwy:
    GLP Navigator
    GLP Sextan
    McCl Beacon (nie mylić z bekonem ;) )

    Pozdrawiam

  8. montoya
    montoya
    5 czerwca 2014 at 15:18

    Bardzo pięknie dziękuję wszystkim za podpowiedzi. Na Was zawsze mozna liczyć :)
    Po przeczytaniu wpisów Krzysia i Janka puknęłam się w głowę grubszym końcem młotka, wygrzebałam z szuflady resztki LuFy (z którejś akcji próbkowej, nie było tego dużo i w natłoku strunówek gdzieś się zapodziało), zapaliłam i krzyknęłam „Eureka!”. Dla odmiany smakowej, spróbowania nieznanego i nawiązania do morskich klimatów MB Navy Flake zapewne też się zaokrętuje.
    Tego, że sama nie wpadłam na pomysł przygotowania sobie flejków przed wyjazdem, pozwolicie, że nie będę komentować.
    Czerwoną wirdżinię od McConella wypaliłam jakiś czas temu bez obrzydzenia, ale i bez fajerwerków. Tobie Karolu aż tak bardzo nie podchodzi? Gdyby miała zostać zutylizowana w kanalizacji to jestem gotowa uratować ją przed haniebnym końcem, ale nie nastaję na tę wymianę. Ser (oczywiście własnej roboty) mogę tak czy siak przy najbliższej okazji spotkania zabrać :)
    FVF zostawię sobie jednak na kolejne zakupy. Groeusmoora już raz kupiłam i dlatego nie kupię Ennerdale ;) Dla mnie Lakeland jest super, ale w małych dawkach. No to chyba tyle. Mogę się logować na Fajkowie :)

    • carlos cruz
      carlos cruz
      5 czerwca 2014 at 16:16

      Trudno przechowam do najbliższej okazji

    • Zyrg
      Zyrg
      6 czerwca 2014 at 10:30

      „Groeusmoora już raz kupiłam i dlatego nie kupię Ennerdale” – ja bym nie ryzykował tak dalece posuniętych wniosków :) Moim skromnym zdaniem to one mają ze sobą wspólnego tyle, że są z tytoniu, mają prostokątną puszkę i słowo „Gawith” w nazwie producenta. Mnie osobiście grousemoore podchodzi mocno tak sobie, a ennerdale uwielbiam.

      • montoya
        montoya
        6 czerwca 2014 at 11:54

        Opinię o Ennerdale wyrobiłam sobie na podstawie tin note. Skojarzenie z Pardwianką było tak silne i jednoznaczne, że wykreśliłam go z listy „must try” a już na pewno „must buy”. Skoro jednak nos prawdy nie mówi, to może kiedyś przy okazji spróbuję.

        • KrzysT
          KrzysT
          6 czerwca 2014 at 12:27

          Oj, a ja myślałem, że próbowałaś. Warto, bo to kompletnie nie jest takie jak GM. Two different completely beasts they are, jak powiedziałby mistrz Yoda ;)
          Przypomnij się, jak będziemy się widzieć, to zabiorę. Bo Ennerdale musi swoje odleżeć, żeby był fajny (pół roku to absolutne minimum).

  9. Fajczar Chełmiński
    13 stycznia 2016 at 13:21

    Paliłem ten tytoń nie raz. Dosyć suchy, cienko cięty, bardzo szybko się spala. Pięknie się dymi. Trochę szczypie w język, czuć moc. Aromat samych liści uroczy, przywodzi na myśl nie tylko cygara, ale także dobrej jakości tabakę. W smaku jakoś wyjątkowo nie porywa, ale jest ok, przyzwoicie. Nawet paląc na balkonie jestem w stanie wyczuć tę „cygarową” nutę aromatyczną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


*