Wczoraj na gadaczce odezwała się pani Dorota z nietypowym pytaniem, o kupno używanych i nieatrakcyjnych wizualnie, ale nadających się do palenia fajek. Prośba brzmiała dziwnie, więc nawiązałem kontakt, wymieniliśmy kilka maili. Ponieważ uzyskałem zgodę na umieszczenie fragmentów naszej korespondencji na portalu, oddaję głos pani Dorocie (wyciąwszy tylko parę bardziej osobistych akapitów):
Najpierw wstęp: Mój starszy wiekiem krewny wiosną zachorował nagle neurologicznie – zaczął się dziwnie zachowywać, plątać w wypowiedziach, „zawieszać”, dwa razy zaginął na kilka tygodni i szukała go rodzina oraz policja. Nie pamięta gdzie był, ani jak znalazł się nagle 300 km od domu. Leżał latem kilka tygodni w szpitalu i zdaniem neurologów i psychiatrów już z nim nie będzie lepiej, choć nie wiedza co mu właściwie jest. Wykluczyli wszystko co wywołuje podobne zaburzenia u starszego pana, niemniej nie może mieszkać sam i na razie jest w takim przejściowym ośrodku, czekając na miejsce w Domu Spokojnej Starości.
Zawsze był bardzo niezależny, zawsze sam się o siebie troszczył, charakter ma trudny – teraz musieliśmy mu zaordynować ścisły nadzór, bo wpada w kłopoty. Stał się skrajnie naiwny i łatwowierny, jednocześnie uparty. Fizycznie jest sprawny, momentami jest też w dobrym kontakcie słownym, potem okazuje się że od za chwilę opowiada, że oddał swoje nowe buty „chłopakom” (sąsiadom z ośrodka) i cale pieniądze jakie miał przy sobie, bo byli w potrzebie. I nie są to racjonalne zachowania kogoś, kto dał bo chciał, tylko oni go naciągnęli.
Przechodząc do meritum: od zawsze palił fajkę, nadal pali – tylko znikają fajki. Gubi? Rozdaje? Było pięć, po miesiącu zostały dwie ostatnie, najmniej wizualnie kuszące, jedna z bardzo uszkodzonym ustnikiem. Podejrzewamy, ze sąsiedzi z ośrodka zamienili fajki na wino, być może nawet z jego aprobatą.
Wymyśliłyśmy z jego siostrą, że kupimy mu jakie takie najprostsze i to wystarczy. Nie wystarczyło. Uważa, że to złośliwy żart z naszej strony. Patrzy na mnie oczami kota ze Shreka i pyta, czemu mu schowałyśmy jego fajki i przynosimy jakieś nowe lakierowane śmieci z odpustu? Kupiłam teraz z ogłoszenia dwie stare, używane fajki niemieckie i na razie dostał jedną. Uznał za własną, tylko niezbyt dobrą. Tylko, że w zeszłym tygodniu pielęgniarka pozwoliła mu wyjść do ogrodu z książką i fajką, wrócił bez jednego i drugiego. Znalazły się później pod ławką na której siedział.
W takim tempie nie nadążymy z grzebaniem w ogłoszeniach i uzupełnianiem sprzętu. Nie znam się na fajkach kompletnie, ostatnie trzy dni poczytałam co mogłam i jeszcze bardziej mnie to przytłoczyło. Ciotka tego zupełnie nie rozumie, próbuje go przekonać, żeby w ogóle nie palił – ale moim zdaniem odciąć go od palenia całkowicie, to okrucieństwo, fajka jest ostatnią osobistą czynnością jaką mu została. Kiedy czytałam w necie o fajkach, także to co wy panowie piszecie – natchnęło mnie, żeby dać ogłoszenie i kupić stare fajki nie od przypadkowych sprzedawców, ale od fajczarzy. Poczyścić, schować i wydzielać, tak żeby zawsze były dwie na stanie. Jedną zostawiać w dyżurce u pielęgniarek w ośrodku. Fajki nie mogą być nieużywane, bo nie będzie miał ich kto opalić. Nie mogą być ładne i zwracające uwagę, bo mu je sąsiedzi wyszabrują.
Nie mogą być też drogie, bo to ja będę musiała za nie zapłacić, a coś przecież jeszcze trzeba do tej fajki wkładać.
Tu już jestem kompletnie zielona – wiem że on sam mieszał, to co palił. Widziałam u niego stare opakowanie po Prince Albert i jakieś puste koperty z Amfory, ale pamiętam, że w stanie wojennym palił i „Najprzedniejszy”. Tytonie takie z górnej czy nawet średniej półki odpadają, ale nie chciałabym go zabić jakimś kompletnym paskudztwem. Na razie ciotka mu wydziela z jego zapasów, miał spora puszeczkę już namieszaną. Niedługo pokaże się dno i co dalej? Co kupić, gdzie?
Nie wiem na ile mogę zawracać wam głowę, ale jak gdzieś w komentarzach przeczytałam, że ktoś z was ma gdzieś w szufladzie kupę byle jakich fajek „palidełek” – postanowiłam choć spróbować. Nie potrzebne mi żadne cuda, byle spełniały swoją funkcję i budziły pożądania w postronnych. No i nie opędzę tego jedną czy dwiema sztukami, bo na razie fajki znikają równie szybko jak tytoń. Muszę pozałatwiać to teraz, zostawić ciotce zapas do końca roku, bo pod koniec października wyjeżdżam z własnym dzieckiem do sanatorium na 6 tygodni, wtedy w ogóle nic już nie zrobię.
Mieszkamy na Śląsku, ja mam do niego 70km, ale co kilkanaście dni się widzimy.
Chętnie dałabym ogłoszenie, ale mam problem gdzie i jak właściwie to opisać czego szukam – używanych, brzydkich ale nadających się do palenia fajek, dodatkowo nie jednej , a kilku i najlepiej jeszcze niedrogo.
Ta cała sytuacja jest dosyć nietypowa.
Dzięki za odzew i życzliwe zainteresowanie, mam nadzieję że coś będziecie mi mogli doradzić i rozwiąże problem fajczany.
Sytuacja, jaka jest, widać. Co będę mówił – trzeba pomóc. To fajczarz, jeden z nas. Fajka jest być może jedynym, co mu z dawnego życia zostało, sprawia przyjemność i uspakaja. Od razu zapewniłem, że o handlu nie ma w takiej sytuacji mowy i że po prostu spróbujemy znaleźć wśród Was takich, którzy mają niepotrzebne nadwyżki. Dlatego – znowu w porozumieniu z Autorką – proponuję następującą formę naszej pomocy:
Jeśli ktoś ma jakąś fajkę czy dwie, której nie potrzebuje, możliwie mało atrakcyjną z wyglądu – swoją pierwszą, wysłaną na emeryturę do Szuflandii, coś, co kupił, wstępnie shigienizował, a nie chciało mu się kończyć na wysoki połysk, coś, czego może się bez bólu pozbyć, paczkę niepalonego nietrafionego prezentu typu Amphora – niech napisze do mnie maila albo PW. Przekażę mu adres do wysyłki i wspomożemy Panią Dorotę w jej próbie zapewnienia krewnemu i jego rodzinie odrobiny komfortu. Wiem, że mogę na Was liczyć. Ponieważ, jak widać z listu, ogranicza nas czas, proponuję, żeby przesyłki wyszły do 15 października, tak, żeby można je było odebrać z poczty i dostarczyć potrzebującemu. Jeśli ktoś ma zamiar być na spotkaniu w Warszawie to mogę zabrać od niego palidełka i wysłać je w jednej przesyłce.
Dam tytuniu. Niestety w słoikach są więc przyjdzie w torebkach. Daj adres na priv.
Dawaj adres na logik4-54małpao2.pl
Dawaj Krzyśku adres. Poślę fajkę, a i tytoń się znajdzie.
i ja adres poproszę… przez ten cały fajkanet to człowiek zaczyna na ludzi wychodzić
i jeszcze jedno, wybacz Krzysiu, czytałem na komórce, uwiódł mnie pęd stadny a wyraźnie napisałeś, że po adres trzeba się zgłosić na pw lub email.
Przyniosę coś na spotkanie
Skok do piwniczki, chwila szperania i coś tam w kopertach przywiozę na spotkanie do Waw-y. :)
Krzyś zmajstruj jakieś pudełko lebo inszy koszyk na „dary” to siem bendziem zrzucać, a potem siem zapakuje, zaklei nalepi i jusz.
Chętnie podzielę się tytoniem. Fajki też się znajdą. W końcu to fajczarz, jeden z nas.
Nie mam odpowiedniej fajki (gruszance nadpaliłem główkę), ale chętnie dam tytuniu. Tylko na jakiego maila pisać z prośbą o adres? Szyfr „PW” też mi kompletnie nic nie mówi… Innymi słowy, jak się z Tobą skontaktować?
PW = Prywatna Wiadomość. Opcja dostępna z kokpitu.
Hm, dzięki. Problem w tym, że to dla mnie tłumaczenie w rodzaju ignotum per ignotum. Czyli nadal nic nie rozumiem, bo kokpit to mi się tylko ze statkami kojarzy (w tym powietrznymi). Jeśli ktoś z Panów ma adres, niech podeśle mi na mail.
Systemy prywatnych wiadomości są powszechnie przyjętym sposobem komunikacji na wszelkiego typu portalach i forach. Umożliwiają wymianę wiadomości pomiędzy użytkownikami, co likwiduje konieczność publicznego podawania maila i wystawiania go na żer wszelkiego typu spamerów (zwłaszcza w momencie, jeśli ktoś jest tak wyluzowany pod względem bezpieczeństwa, że zakłada sobie maila na rosyjskim serwerze :>)
U nas funkcjonuje to następująco:
Góra strony -> prawy róg -> kokpit
W kokpicie:
lewa strona->wiadomości (i tu odpowiednia skrzynka odbiorcza i nadawcza).
Wysłałem PW z adresem, o której zawiadomienie przyjdzie na mail, podany przy rejestracji.
Cóż, bez skutku. Może wytłumaczeniem będzie fakt, że nie korzystam z żadnych portali ani for. Fajka.net jest wyjątkiem, a jako osoba nie zarejestrowana (o ile pamiętam) nie korzystam z takich funkcji, czyli żaden kokpit mi się nie otwiera. Dlatego z takim spokojem podałem ten rosyjski mail. Zresztą nie jest on wcale takim złym rozwiązaniem, przede wszystkim nie dostaję spamu, w odróżnieniu od takiego np. onetu.
Jak rozumiem, muszę się więc zarajestrować?
Jak najbardziej jesteś zarejestrowany, chyba, że mamy dwóch Wolterów.
Adres domeny maila rejestracyjnego to autograf.pl.
Zgadza się?
Tak wszystko się zgadza, rzeczywiście byłem zarejestrowany. Nigdy nie korzystałem, a szkoda, z tych możliwości. I nawet jakoś się nauczyłem…Adres się zgadza, ten rosyjski to zapasowy.
Macie na szczęście jednego tylko Woltera. Choć ich było dwóch, jako że źródłem nazwy wcale nie jest francuski Voltaire, ale krakowski karnista Władysław Wolter (miał brata Aleksandra, cywilistę). Koledzy mnie tak nazwali po tym jak dawno, dawno temu na studiach na egzaminie z prawa karnego dostałem gola…
Jakby co mail do mnie: wolter13mail.ru
Dziwnie się wbiło, ma być: wolter13[at]mail.ru
W liście wspomniano, że fajczarz i jego rodzina mieszkają na Śląsku. Myślę, że mogę podjąć się ewentualnego pośrednictwa – dorzucając też oczywiście coś od siebie. KrzysT – PW w drodze.
Wysłałem emaila – mam nadzieję, że dojdzie.
Miesiąc temu zwróciłam się do fajczarzy w desperacji.
Wtedy myślałam, że potrzebuję tylko rzeczowej podpowiedzi: jak i gdzie szukać potrzebnych mi przedmiotów, dam stosowne ogłoszenie i przy odrobinie szczęścia wymienię bilety bankowe na brzydkie fajki.
Nie wiedziałam o paleniu fajki prawie nic. Owszem, wielokrotnie towarzyszyłam, widziałam i miałam ogólny stosunek pozytywny, ale nie wiedziałam nic. Teraz jestem przygotowana teoretycznie dużo lepiej.
Nasze problemy z zabezpieczeniem sprzętowym są już przeszłością. Odzew na moją prośbę, kontakt z Krzysztofem i cała internetowa akcja były zaskakującym doświadczeniem.
Jesteście niezwykli.
Dostałam kilka listów i przesyłek od pojedynczych osób Dostałam też dużą przesyłkę z fajkowa, z tytoniami i fajkami. Tam gdzie mogę (bo są dane adresowe) odpiszę z podziękowaniem, kiedy już wrócę z sanatorium do domu. Odwiedził nas tez kol. Qwerty.
Plon waszej akcji jest obfity i myślę, że fajek wystarczy staruszkowi z naddatkiem. Zapas tytoniu też jest niemały, więc na razie jest zabezpieczony na dłuższy czas.
Co do fajek, trochę mamy inne rozumienie estetyki – fajki miały być brzydkie! Część nie jest nawet nieładna, a do brzydkich im daleko. Zgodnie z sugestią kol. Qwertyego niektórym trzeba będzie zrobić „antylifting”.
Zostawiam to sobie jednak na przyszłość, bo fajek jest naprawdę dużo, a ostatnio żadna przydzielona do palenia na bieżąco nie zniknęła.
Jestem głęboko wdzięczna wszystkim, którzy się przyłączyli i podzielili się ze starym człowiekiem.
Niestety główny zainteresowany nie podziękuje, ani nawet nie możemy pokazać mu hurtem tego co zebraliście. Nie mówiąc, o tym, że chyba by nie zrozumiał co się właściwie wydarzyło. Musiałam troszkę wziąć poprawkę na ich sposób myślenia i nawet ciotce powiedziałam, że to podarunek od znajomych.
W pewnym sensie tak jest – osoby które się zaangażowały, z którymi rozmawiałam przez telefon, pisałam czy one do mnie pisały, wreszcie Qwerty, który przejechał kawał drogi przez lasy – to stanowaczo są już znajomi i to bardzo pozytywni.
Starszy pan dostanie wszystko dawkowane – po trochu, w miarę jak będzie potrzebne, ustaliłyśmy z ciotką długoterminową strategię.
Chcę powiedzieć w imieniu swoim i ciotki, że jestem fajkanetowemu gronu głeboko wdzięczna, bardzo pomogliście nam w kłopotliwej sytuacji.
A starzyk jest z fajką zwyczajnie szczęśliwy.
Dorota
Pani Doroto – dziękujemy za informacje. Koledzy na pewno ucieszyli się wiedząc, że utensylia się przydały i służą w słusznej sprawie. A co do zaskoczenia – ja już w pierwszym mailu napisałem, że my nie robimy niczego na pół gwizdka. Jak widać, nie kłamałem ;)
Ze swojej strony chciałbym podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w akcję. Daliście radę, jak zawsze. Dziękuję.