Hej, mam pytanie do doświadczonych fajcarzy. Czy ktokolwiek z Was potrafi palić choć jeden tytoń tak, żeby w ogóle nie gryzł go w język (aka toungue bite). Rozumiem że na każdego z osobna różny tytoń działa inaczej i ten sam tytoń jedną osobę będzie gryzł a drugą nie, ale czy ktokolwiek z Was ma dla siebie jakiś konkretny tytoń który pali zawsze bez pieczenia języka?
Pytam dlatego, bo nie jest do końca dla mnie jasne czy jest to w ogóle możliwe i czy przypadkiem po prostu tytoń fajkowy będzie zawsze gryzł w język, kwestia tylko tego jak bardzo w zależności od techniki palenia i od typu tytoniu.
Nie ma takiego tytoniu. Są tylko takie, które „szczypią” bardziej od innych (głównie słabe, jasne Virginie). Język musi się po prostu stopniowo przyzwyczaić, aż w końcu uczucie pieczenia ustanie. Nie zmienia to faktu, iż mimo tego, że palę od bardzo dawna, w trakcie mycia zębów po wieczornej fajce jęzor piecze mnie jak diabli… :)
Witaj Skarabox.
Pale teraz głównie Va i Va+Peq i przyznam, że nie pamiętem co to szczypanie w język.
Gdy, jak niefortunnie wczoraj, spróbuję jednak jakiegoś aromatu, to piecze, jakbym do języka żar przykładał. Mogę się mylić, ale zwalam to na dosmaczacze tytoniu, które ładnie pachną po otwarciu puszki, ale tracą w kontakcie z ogniem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości.
Da się, poprzez wyparcie i tendencyjne ignorowanie ;).
UkłonY,
Potrafię tak palić znakomitą większość posiadanych przez siebie tytoni.
Ja też palę bez pieczenia na języku. Wolno i chłodno, to nie pali w jęzor, ja się uczyłem i paliłam szybko, gorąco i z kondensatem, to język wykręcało.
Da się.
Aczkolwiek nie od razu. Trochę nad tym trzeba popracować..
Hm, to chyba w tym celu wymyślono kawendisze… Zwłaszcza te dobre, tradycyjne, w tym i czarne. A więc rada – zmienić tytuń.
Da się bez pieczenia. Kavendishe też się da (choć może te najtańsze i najpopularniejsze nie? Tego nie wiem).
Wydaje mi się, że po pierwsze – to kwestia wprawy (a więc wolniej, spokojniej, mniej łapczywie, bez kłębów dymu wokół), po drugie – jak napisał Kien2 – język chyba musi się przyzwyczaić.
Jeszcze małe uzupełnienie. W moim odczuciu filtr zmniejsza uczucie szczypania w język. Może więc warto spróbować z filtrem?
Nie jestem ekspertem ani besserwisserem, ale zgodnie z moim doświadczeniem każdy tytoń można palić bez narażania języka oraz jego mieszkanka (czyli jamy gębowej) na dyskomfort. Dawno temu uczyłem się pykać fajkę na felietonach p. Turka w „Przekroju” i tam u moich fajczarskich początków znalazłem kapitalną radę: w trakcie pykania – popijać. Nie, nie alkohol (choć dobry trunek jest wdzięcznym towarzyszem fajki) lecz: herbatę, kawę, niegazowaną mineralną, kwas chlebowy; co kto lubi (u mnie nie sprawdzały się tylko soki – z wyjątkiem soku z czarnej porzeczki); popijanie pozwala odpocząć kubkom smakowym. Po jakimś czasie i nabyciu niezbędnych umiejętności w pykaniu okazuje się, że można wypalić całą fajkę – do siwego popiołu w kominie – „na sucho”. Dodam i taką obserwację: każdy tytoń fajkowy karze za pośpiech. Pykanie fajki wymaga swoistego odseparowania się od wirującej rzeczywistości. Zdobycia się na dystans. Spokoju, choćby dach walił się na głowę… No, z tym dachem przesadziłem… Na marginesie: wyłączam sytuację, gdy ktoś po prostu na dym tytoniowy reaguje alergicznie. Pykania fajki trzeba się uczyć długo, bardzo długo. Ja się tego wciąż uczę, choć staż mam niemały. Rzecz jasna: generalnie odradzam palenie czegokolwiek i to nie dlatego, że jestem jakimś fanatykiem poprawności politycznej (tego wątku tutaj nie będę rozwijał).A że jestem fanem tych kilku rzeczy, które w języku polskim szczęśliwie zaczynają się na literę „p” (picie, palenie, pisanie, posługiwanie się nożem, pedałowanie na rowerze etc.) posłużę się w zakończeniu tych moich wypocin takim oto przykładem. Mniej więcej kojarzymy smaki różnych trunków (z zastrzeżeniem, że według niektórych znawców smakiem łyskacza tak naprawdę można się cieszyć dopiero po czterdziestce, jeśli nie po pięćdziesiątce), ale teraz skupmy się na wódce. Zwykłej, czyli czystej. I ją można smakować. Od zupełnie gorzkich „strażackich” po słodkie, dobrze oczyszczone (uważam jednak, że najlepszą czystą bije na głowę dobrze spreparowany bimber – w końcu to rękodzieło, a nie produkcja przemysłowa…). Trzeba sporo przez gardło przelać, żeby te niuanse smakowe czystej gorzały rozpoznawać i żeby smakować czystą jak armaniaka: bez pieczenia w gębie. Papierocha można wyssać w trzy minuty. Fajce trzeba poświęcić o wiele więcej czasu – nierzadko więcej czasu się jej poświęca niż kobiecie… Hm, to kobiety niektórych fajczarzy tak uważają…
Dobra rada z popijaniem. Popijanie pozwala też „odświeżyć” kubki smakowe (anglojęzyczni mają na to fajne określenie „refreshing the palette” – u nas brzmiałoby nieco komicznie, bo wypadałoby dorzucić paletę smaków). Całe długie wywody na temat połączenia konkretnych trunków z konkretnym tytoniem znajdziesz na blogu Neila Roana http://www.apassionforpipes.com/neills-blog/ (niestety od jakiegoś czasu nie rozwijany). Czasem są to połączenia dość zaskakujące dodajmy.
Z nietypowych, ale dość dobrze znanych połączeń, to latakia „lubi się” z mlekiem. No i jeszcze uwaga dla początkujących – pomimo, że fajka i piwo idą w parze, to na początku lepiej skupić się na napojach bez bąbelków. Potrafią dodatkowo drażnić język, a nie o to nam chodzi.
Dobra herbata, kawa, soki, wspomniane mleko, inne niż piwo alkohole – raczej te do sączenia niż do wypijania haustem. I będzie kolejny wymiar.
Bardzo pomaga filtr z węglem aktywnym.
Zjawisko pieczenia języka przy paleniu fajki to skutek chemicznego podrażnienia, nie temperatury. Popijanie to dobry pomysł. Nikotyna i smoła spływa do żołądka.
Witam. Fajkę palę od niedawna. Na początku palenie było traumatycznym prawie przeżyciem. Z czasem zmieniły się dwie rzeczy: 1) język zaczął się przyzwyczajać i 2) zwolniłem tempo. Po ok. trzech miesiącach palę wolniej, jest przyjemniej (dodam, że nie próbowałem palić ze skraplaczem, czy bez niczego, zawsze filtr). Nie znam się na tytoniach, ale natrafiłem na opis jednego ze wskazaniem na zimne palenie. Kupiłem (Stanislaw London Mixture) i byłem przyjemnie zaskoczony. Aromat jest obciążony Latakią, ale język nie szczypał tak bardzo, czasami mam wrażenie, że nie szczypie wcale. Drugi tytoń kupiłem ‚w ciemno’, ale potem w opisie doczytałem się podobnych właściwości – ‚zimnego palenia’. To Mac Baren Original Choice. Właśnie skończyłem 1/4 nowej fajki z tym tytoniem. Room note całkiem ładny, w porównaniu ze Stanislawem. I nie szczypie.
Również czas palenia przekłada się na szczypanie. Po trzech godzinach to chyba nic dziwnego, że szczypie?
To moja subiektywna opinia, jestem początkujący.
Tak delikatnie odkopując temat, szczerze mówiąc trafiłem na ścianę, której nie mogę w żaden sposób przeskoczyć. Fajkę palę już długo w sumie (relatywnie), jakość instrumentów jak i umiejętności mogę uznać za znośne (nieturniejowe ale smaczne palenie). Ostatnimi czasy przydarzają mi się co raz to większe rozczarowania. Najpierw gryzł mnie jak nieboskie stworzenie burley, który teraz omijam szerokim łukiem, a kiedyś dość lubiłem, zaczęły gryźć cavendishe i to te na bazie Virginii właśnie, mimo że z dużym smakiem i bez konsekwencji je spopielałem (i Black ambrozję, i Black and bright).
Nie jest to wina temperatury jak mniemam, bo virginie pali mi się bez problemu.
Kolejna próba podjęta, paczka Black and bright trafi do szawki bo język skołowaciał.
Uczucie dyskomfortu utrzymuje się dlugo, jest w innym miejscu niż wtedy kiedy się przegnie z temperaturą.
Może mi się wydaje ale akurat aromatyki, które zaczęły drażnić, a tak nie było wcześniej, stały się nie do palenia, po zmianie opakowań i po okresie posuchy tytoniowej jakiś czas temu. Mb Classic nie pali się jak vanilla cream, black ambrosia spowodowała tydzień bez fajki no i teraz to b&b, które specjalnie testowałem przed zakupem- na resztce, która została z poprzedniej koperty. Nie ugryzł, ucieszony kupiłem i gryzie.
Co robić koledzy, jakie mogą być tego przyczyny, jak zmienić, zauważyliście coś podobnego kiedyś?
Jak resztka nie gryzła, a nowy tytoń gryzie, polecam spróbować go podsuszyć. Ostatnio gryzła mnie Virginia no.1 od Mac Barena. Trochę podeschła i jak ręką odjął.
Mnie od zawsze wszystkie kupne tytonie fajkowe gryzły w język i usta. Paliłem ich już setki rodzajów i wszystkie zawsze mnie gryzły. Jakiś czas temu, mając już tego dosyć, wróciłem do cygar i papieosów własnej produkcji. Ale i niektóry tytoń papierosowy również potrafi mnie nieźle pogryźć – np. ostatnnio testowany Giewont i Mocarz:) Giewont to wata, a gryzie i szczypie niemiłosiernie. Tylko dobre cygara i niektóre gatunki tytoniu papoierosowego mnie osobiście nie gryzą. A to, że tytoń gryzie, to jest oczywiście wina braku prawidłowej fermentacji i dodawanej chemii. Pełna fermentacja powoduje zbyt dużą utratę masy tytoniu, co jest dla większości producentów oczywiście nieopłacalne, dlatego tytoń zawiera te gryzące związki. One gryzą nie bez powodu – one gryzą ponieważ są trujące.
Giewont i Mocarz? Na boga Józefie, przecież niedawno chwaliłeś Nevadę. Kupiłem 50 kilogramów i zostanę z nią teraz jak Himilsbach z angielskim.
Z tym Himilsbachem to zabawne:) A skąd Kolega wiedział, że ja to ja? Ja wszystko, co pisałem o Nevadzie podtrzymuję – może z wyjątkiem tego, że jest zdrowa – powinienem chyba napisać „mało szkodliwa” albo użyć cudzysłowów. Ja mam taką naturę, że ja muszę wszystko sprawdzić. Te powyżej wymienione tytonie, to dwa ostatnie, z kilkunastu tytoni tej podkaliskiej firmy, które ostatnio testowałem. Paliłem już wszystkie ich tytonie. Ja nie mogę pisać o czymś, czego nie znam. Dojście do Nevady to efekt palenia setek różnych, gotowych tytoni (fajkowych i papierosowych) o cygarach i własnych wyrobach nie wspominając. Tak jak pisałem, jako „Fajki”, ja niczego z palca nie wyssałem – to jest wszystko efekt wieloletnich testów, na własnym organiźmie, i interesowania się tematem produkcji tytoniu od około 25 lat.
Zapomniałem napisać o tabace. Na produkcji tabaki również się znaam. Ale takiej prawdziwej, bez syntetycznych dodatków zapachowo-smakowych (typu mentol) i innej chemii. Czy ktokowiek tutaj zażywa?
Ja niedawno zacząłem zażywać tabakę, ale jak to początkujący, skupiłem się na polecanych dla nowicjuszy aromatyzowanych – Ozona i Alpina.
Jeżeli możesz coś polecić z naturalnych Józefie, to będę wdzieczny.
Polecam tabakę typu Schmalzler.