To nie jest opowieść o fajce. Fajka ‘cudo’, to cel, a w opowieściach zazwyczaj ważniejsza od celu jest droga, która do niego wiedzie.
Wszystko zaczęło się dawno temu, daleko stąd, w małym sklepie fajkowym, w samym centrum uniwersyteckiego miasteczka. W krajach anglosaskich bowiem kiedyś panowała tradycja, że młody mężczyzna, kiedy wybiera się na studia dostawał w prezencie zestaw dwóch fajek, czasem ze znakiem swojej, nowej aluma mater. Tradycja ta minęła zanim nawet zacząłem raczkować, ale sklepy z fajkami często pozostały przy uniwersyteckich miasteczkach utrzymując się, w znacznej mierze, z cygar, które stały się bardzo popularne na zachodzie, na początku lat 90tych.
Mnie jednak zawsze ciągnęło do palenia za pomocą wrzośca i co jakiś czas wpadałem do owego sklepu żeby kupić jakiś tytoń i obejrzeć ich zasoby fajek, głównie używanych. Czasem przy oglądaniu fajek strzelałem komentarze, które świadczyły o moim entuzjazmie, ale także o moim niedoświadczeniu. Nazywałem ‘pięknymi’ te niepraktyczne twory z lat 70, które ważyły 200g, nie miały nic z klasycznych kształtów i wyglądały jak oszlifowane konary. Krzywiłem się widząc piaskowane fajki, ponieważ ‘nie ukazywały usłojenia’ i ‘pewnie były nie praktyczne, ponieważ brud mogł wpaść do szczelin na powierzchni fajki’. Po jednej takiej mojej uwadze właściciel sklepu wyjął z ust buldoga, który ciągle mu gasł i którego co jakiś czas gubił, ponieważ była to fajka nie tyle do palenia, co do towarzystwa. Następnie powiedział ‘I think you need to see a really nice sandblast’ (czyli ‘ Myślę że powinieneś zobaczyć naprawdę ładną piaskowaną fajkę’) i wyciągnął z za lady średniej wielkości prosty biliard z kominem z ośmioma panelami. Fajka miała perfekcyjny ‘ring grain’ a piaskowanie było niesamowite, bardo detaliczne i sprawiało wrażenie jakby pająk pokrył fajkę pajęczyną a nie jakby fajka była piaskowana. Co więcej ostre kanty na panelach fajki były podkreślone a nie zamazane piaskowaniem. Kolor fajki na pierwszy rzut oko wydawał się być czarny, ale po bardziej uważnej inspekcji widać było że fajka ma bardzo ciemno czerwono brązowy odcień, jakby była wyrzeźbiona z dobrej czekolady. Długa szyjka zakończona była pierścieniem ze srebra a na spodzie fajki tuż przed srebrem i ustnikiem była wybita wyraźna sygnatura ‘FORMER Handmade’. Nawet wtedy wiedziałem, że ta fajka była prawdziwym cudem. Fajki z panelami są rzadkie. Dobre fajki z panelami są jeszcze rzadsze. Fajki z perfekcyjnym szczegółowym piaskowaniem, który podkreśla kształt, w którym każda linia jest wyraźna a zarazem naturalna, zdarzają się raz na milion. Od tego czasu nigdy nie znalazłem podobnej. Odnalazłem natomiast mnóstwo informacji na temat jej twórcy i zakiełkowała we mnie chęć posiadania fajki zrobionej przez Hansa ‘Formera’ Nielsena.
Z upływem czasu moje zainteresowanie fajczarstwem wzrastało (i nadal wzrasta!). Fajki są obecne w każdym aspekcie mojego życia od spacerów z synem i psem po Warszawie do późnych wieczorów kiedy pracuję w domu. Lubię smakować i eksperymentować z nowymi tytoniami. Zacząłem także dostrzegać subtelne elementy fajki które czynią ją wyjątkowo wygodną dla mnie. Mój podziw wobec fajkarzy wykonujących naprawdę dobrą robotę wzrósł. Śledzę strony Polskich mistrzów, szczególnie Wojtka Pastucha. Starałem się zgromadzić kilka przykładów fajkarstwa współczesnego. Mój zbiór przerodził się w skromną kolekcję. Fajki stały się też czymś więcej dla mnie niż tylko przedmiotem użytkowym. Leżą gdzieś na pograniczu sztuki i potrafią wprowadzić człowieka w taki sam zachwyt, co dobra grafika lub obraz.
Marzenie o tych pierwszych fajkach Formera pozostawało jednak niespełnione. Ceny dobrych fajek rosły a ich dostępność ciągle malała. Amerykanie, Chińczycy i Rosjanie wykupują najlepsze okazy, więc nawet pomijając fakt wysokich cen, nie jest tak łatwo dostać fajki niektórych mistrzów. Z rezygnacją pogodziłem się już jakiś czas temu z faktem, że fajki zrobionej przez Formera pewnie mieć nie będę. Aż zdarzyła się okazja…
Niestety w kolebce współczesnego fajkarstwa, w Skandynawii i w Niemczech, chociaż fajkarze miewają się dobrze, to liczba fajczarzy maleje. Lokalne sklepy tytoniowe w małych miejscowościach, które kiedyś oferowały swoim klientom wysokiej jakości wyroby, zmniejszają lub całkiem wycofują się ze sprzedaży fajek. Fajki które niekupione leżały w sklepach latami trafiają na wyprzedaże kiedy sklep ledwo wiąże koniec z końcem. Jedna taka fajka, która przeleżała dotychczas większość swojego czasu na sklepowej półce, trafiła na znany zagraniczny portal aukcyjny. Nie była jednak wystawiona na licytacji, a jej sugerowana cena była powyżej zdrowego rozsądku. Aliści można było zaproponować własną ceną sprzedawcy i po długich naradach z moją drugą połową właśnie to zrobiłem. Główkowałem się nad tym kilka dni. Proponowana przeze mnie cena musiała być niska, żeby kieszeń nie bolała zanadto, ale wystarczająco wysoka żeby skusić sprzedawcę, aby ją przyjął. Pod koniec zakończenia się terminu wystawienia przedmiotu na sprzedaż wysłałem swoją propozycję myśląc, że pewnie szczęście mnie jednak nie spotka i że zostanie ona odrzucona, ale tak się nie stało. Po dwóch tygodniach i drobnym zamieszaniu z DHLem, który przesyłkę zawiózł z powrotem do sprzedawcy aby ten sprecyzował w którym Bundesland w Polsce leży Warshau, fajka dotarła do moich drzwi.
Kształt klasyczny – Bent biliard. Nieco bardziej okrągły niż kształty angielskie. Prawie brandy. Styl bardzo duński.
Wstawka z rogu. Typowa dla Formera, chociaż bez czarnego pierścienia pomiędzy rogiem a szyjką, co zwiększa szanse że fajka była zrobiona przed 2005 rokiem (Former rzadziej wtedy używał czarnych pierścieni). Róg najprawdopodobniej pochodzi z Argentyny lub Brazylii. Tom Eltang i Hans Former Nielsen w latach 90-tych kupili olbrzymi zapas rogu w Argentynie, z którego Tom nadal korzysta.
Przejście pomiędzy szyjką, a ustnikiem nietypowe. Podobne do niektórych innych fajek Formera, chociaż pierwszy raz to widzę na fajce zgiętej a nie prostej.
Ustnik posiada bardzo wygodny cienki zgryz. Końcówka jest subtelna. Ważne że nie jest za duża. Jestem fajczarzem, a nie słoniem.
Bejca jest jasno brązowa. W świetle niemal złota. Kolor jest ciepły i mocny. Widać trochę kontrastu, ale nie gra on pierwszych skrzypiec. Usłojenie jest prawie straight grain, i widać piękne pawie oczka na spodzie fajki.
Fajka jest nowa. Sygnowana Former Handmade nowszym stemplem Formera. Czyli zrobiona w latach 90 lub później. Komin jest pokryty prekarbonizatem tak jak prawie każda fajka od tego mistrza. Nie przeszkadza mi to. Dobre prekarbonizaty ułatwiają pierwsze palenia, chociaż jest dookoła tego wiele mitów. Natomiast Boże chroń nas przed złymi prekarbonizatami pełnymi chemii…
Waga nie do spacerów, ponieważ w tym celu lubię fajki około 25-35 gramów, ale w dłoni idealna.
Pali się w niej dobrze. Nawet bardzo dobrze. Paląc w tej fajce czuć też trochę tej magii o której wspominał Sixten Ivarsson.
Ogólnie cudo! Pewnie nie jestem obiektywny w swojej ocenie, ale nie potrafię być. Ciężko mi oddzielić historię, twórcę i emocje od przedmiotu. Brakowały mi tej fajki jak zagubionego towarzysza, chociaż dopiero teraz ją poznałem.
Uczeń, mistrz i następca, czyli Tonni, Hans ‚Former’ i Benni
Fajny tekst; Gratuluję Formera – piękna sztuka. I tak jak nie przepadam za bentami, tak też posiadam Formera właśnie benta – i sobie chwalę.
Podasz wymiary fajki? Bo wydaje się byś z tych pojemnych – czy to tylko złudzenie?
Masz Tonniego? Choruję na fajki od niego. Też niestety nie należą do najtańszych.
Też przeważnie wolę fajki proste lub quarter bent, ale w tej fajce ten kształt mi bardzo odpowiada. Co do wymiarów, to jest to fajka średnio-duża (długość 14cm, wysokość 5,5cm, średnica komina ok. 20mm – mniej więcej grupa 4-5 u dunhilla). Ma sporą pojemność.
Fajki z dolnym zdjęciu to niektóre dunki z mojego zbioru, a ta po lewej była zrobiona właśnie przez Tonniego Nielsena. Świetnie się pali i trzyma w ręku. Była prezentem od rodziny i jedną z moich pierwszych ręcznie robionych fajek, więc ma dla mnie szczególne znaczenie. Natomiast mam mieszane uczucia do fajek Tonniego. Niektóre są prawdziwymi dziełami sztuki – piękna gra linii, naturalne formy, harmonia kształtu – ale w innych coś mi czasami nie pasuje w proporcjach. Faktem jest jednak że Tonni to pewnie jeden z najbardziej wszechstronnych fajkarzy na świecie i bardzo go cenię.
Przyłączam się do gratulacji. Takie teksty cieszą tym bardziej, że oznaczają, że nasze społeczeństwo zaczyna doceniać fajki high grade handmade. Przy okazji ten Jorgersen podoba mi się najbardziej, ale to chyba przez to, że mimo swej duńskości jest taki starkowowy* ;-)
*Oczywiście chodzi o Borisa Starkova i moją fascynację, i proszę się nie czepiać, że to Duńczycy byli pierwsi a Ci drudzy czerpią pełnymi garściami.
Sądzę że nie tylko zaczynamy doceniać fajki handmade, ale też mamy coraz więcej fajkarzy którzy robią naprawdę niezłe cacka ;) Fajka z której najlepiej się pali w moim zbiorze była zrobiona właśnie przez Polaka.
Myślałem kiedyś o tym aby napisać o Bennim i jego synie, lub nawet zrobić krótki wywiad, jeżeli czas pozwoli. Według mnie jest on jednym z najlepszych współczesnych fajkarzy, ale nie jest tak dobrze znany jak wielu innych. Większość życia pracował dla W.O. Larsen i tam tworzył prawdziwe perełki.
Gratuluje świetnej fajki, sam mam co prawda tylko jedną fajkę Hansa Nielsena, ale przewinęło Mi się przez ręce kilka i każda była perfekcyjnie wykonana i z pierwszej jakości klocka, niestety Former produkuje coraz mniej fajek.