Na wstępie chciałbym przedstawić zarys mojej osoby w kontekście fajkowej przygody, aby czytelnik wiedział z kim ma do czynienia. Otóż fajka i samo fajczenie od zawsze były dla mnie pewnym misterium, którego wrót przekroczyć nigdy nie zamierzałem. Nie czułem się godny smakowania tej formy rozrywki. Niegdyś paliłem sporo papierosów. Udało mi się całkowicie rzucić ten nałóg parę lat temu dlatego nie spodziewałem się, że rychło odbędę bliskie spotkania z tytoniem.
Wszystko zaczęło się, gdy zacząłem czytać Sherlocka Holmesa, w którym bomby gęstego dymu buchały z każdej kartki – kto czytał, ten wie. Nie chciałbym was zanudzać dalszymi historiami, gdyż ma to być relacja z renowacji fajki. Chciałbym tylko zaznaczyć, iż jestem początkującym fajczarzem (chyba tak się nazywam?) i wszystko, co przedstawię poniżej może nie być do końca właściwe. Przykładałem jednak sporą uwagę podczas czytania zasobów fajkowa i wykorzystywałem podczas mojej pracy metody, których byłem pewien na sto procent, dlatego myślę, że całkowitego blamażu nie będzie.
Ad rem, największą trudnością, z którą spotkałem się po otrzymaniu tej rewelacyjnej fajki mistrza Polińskiego była odpowiedź na pytanie: co tak właściwie mam tutaj restaurować? Fajka z zewnątrz wygląda jak nowa. Wziąłem więc ją do pod światło i dogłębnie szukałem najdrobniejszych skaz, i gdyby nie dość mocno osadzona warstwa nagaru w kominie fajki świadcząca o tym, że poprzedni właściciel oddawał się rozkoszy jej używania oraz nieco odbarwiony i pokąsany ustnik można by posądzić, że fajka jest zupełnie nowa. Postawiłem sobie na początku prac renowacyjnych założenie, że nie będę czynił niczego czego nie jestem pewien w stu procentach aby nie uszkodzić tegoż kunsztownego prezentu. W tym samym momencie uzmysłowiłem sobie, że przecież nie jestem pewien kompletnie niczego.
Po dokładnej analizie fajki nr 6 stwierdzono:
1. Fajka bardzo ładna
2. Wykonana z wrzośca, który lekko zmatowiał
3. Ustnik zmatowiały, lekko przybrudzony
4. Komin z dość sporym nagarem
5. Struktura wrzośca zwarta, w bardzo dobrym stanie, brak ubytków
W pracach renowacyjnych użyłem następujących przedmiotów:
1. Wyciory
2. Bawełniane paski materiału
3. Odkażanie i rozpuszczanie: Wódka Żołądkowa de Luxe tylko 40%
6. Wosk Savinelli do wrzościa
7. Pasta Savinelli do ustnika
8. Siła rąk własnych
Wprowadzenie
Fajka Poliński Hand Made nr 1 przed moją ingerencją prezentuje się następująco:
Jak czytelnik sam może się przekonać, fajeczka jest prostej i nieskomplikowanej budowy. Jest zarazem piękna w swojej prostocie dlatego też mój wybór padł właśnie na nią. Fajka ma dość nietypowy ustnik: gruby i spłaszczony zarazem. Bardzo wygody w trzymaniu między zębami. Na zdjęciu poniżej widać, że jest nieco sfatygowany:
Kąpiel ustnika
Zacząłem od odkażania ustnika ze wszystkich drobno i gruboustrojów wykorzystując do tego celu wódkę Żołądkową 40% oraz szklankę. Wiem, że powinienem użyć spirytusu ale miałem akurat pod ręką małpkę Żołądkowej. Wlałem zawartość butelki do szklanki i umieściłem w niej ustnik.
Po godzinnej kąpieli widać jak boski płyn wyciska i sączy z ustnika złotawe demony:
…żegnaj wódeczko! już się Ciebie nie napiję…
Po kąpieli ustnik zmatowiał jeszcze bardziej i zrobił się blady tak jak ja gdy go ujrzałem. W pierwszej chwili pomyślałem, że zaczyna się rozpuszczać w alkoholu gdyż przesadziłem z długością namaczania. Miałem jednak w zanadrzu specjalną pastę, którą miałem nadzieję przywrócić go niebawem do dziewiczego błysku. Ustnik po kąpieli wyglądał tak:
Korzystając z wyciora oczyściłem również środek ustnika. Jak pisałem wcześniej, ustnik w tej fajeczce jest dość płaski i miałem małe problemy z nabiciem wyciora do środka oraz ze sprawnym jego oczyszczaniu wykonując ruchy posuwisto-posuwiste. Z prostej przyczyny, wycior był za gruby w stosunku do światła ustnika. Nie wiem, czy wyciory są różnej grubości?
Czyszczenie komina i cybucha
Następną czynnością restauracyjną było oczyszczanie komina fajki z nadmiaru nagaru. Zaczopowałem wylot komina grubym ręcznikiem papierowym namoczonym dość soczyście alkoholem. To samo zrobiłem z szyjką cybucha umieszczając w niej nasączony wacik:
I tak sobie poleżała fajeczka jakiś czas. Gdy już przyjęła odpowiednią ilość procentów zacząłem dość mocno i energicznie szorować jej wnętrze bawełnianą szmatką. Zbierała ona ze ścianek czarną sadzę, smołę i inne pozostałości po piekielnych igraszkach jakie odbywały się na jej dnie.
Wyciorowałem również szyjkę cybucha:
It’s Alive! Czyli wosk, pasta i polerowanie
Nadszedł w końcu najbardziej oczekiwany przeze mnie etap restauracji. Mianowicie woskowanie, pastowanie i polerowanie cudeńka. Zacząłem od pastowania ustnika pastą Savinelli. Nałożyłem do dość sporo i pozostawiłem na pewien niedługi czas:
Następnie nakropiłem wrzosiec innym specjalnym woskiem firmy Savinelli:
Wosk Savinelli do wrzośca nałożyłem również na szmatkę bawełnianą i zacząłem powolnymi lecz zdecydowanymi ruchami nacierać zewnętrzną strukturę komina i cybucha.
Po woskowaniu i pastowaniu przyszedł czas na polerowanie. Proces polerowania jest dość prosty i zapisać go można w zasadzie jednym zdaniem: polerować tak długo aż fajka i ustnik będzie świecić się jak psu jajca. Nigdy nie widziałem świecących psich jajec ale mam nadzieję, że moja wypolerowana fajka Poliński nr 1 jest choć trochę bliska pożądanemu oczekiwaniu:
W tej oto przepięknej fajeczce będę palił Virginię. Takie będzie jej przeznaczenie. Zajmuje ona czołowe miejsce na mojej półce i już za kilkanaście może lat dzięki niej będę mógł opowiadać moim wnukom historie o tym jak ją zdobyłem za co jeszcze raz serdecznie dziękuję portalowi Fajka.net.pl oraz całej grupie klubowiczów, którzy tworzą ten fantastyczny internetowy almanach.
P.s nie, nie zapomniałem o zdjęciu żony w negliżu. Mam go przygotowanego do wgrania, tylko potrzebuję zgody administratora żeby wkleić zdjęcie o tematyce 18+. Nie wiem, czy tutaj mam to zrobić czy gdzieś indziej? Zdjęcie nie jest wyuzdane. Jest skromne tak jak moja szanowna małżonka, która zachciała całkiem dobrowolnie (kombinerki, przypalanie, wyrywanie paznokci) pozować mi do zdjęcia wypinając w stronę obiektywu swoje okryte bielizną pudenda.
Dziękuję za relację. Ze swojego, skromnego doświadczenie powiem tak: wybrałbym duuuużo mocniejszy alkohol, a ustnikowi przydałby się kontakt z materiałami ściernymi.
PozdrowieniaY,
Ps. Zdjęcia żony proponuję kolportować kanałami prywatnymi po otrzymaniu spersonalizowanego zapotrzebowania :)
Zatem proszę o personalne zapotrzebowania kierować na moją skrzynkę :) Co do ustnika, nie chciałem go zniszczyć a papier ścierny wydawał mi się zbyt radykalny. Ale kierując się Twoją sugestią zrobię poprawkę i sprawdzę efekt.
Papier ścierny będzie konieczny, bo ustnik powinien być całkiem czarny, a jak widać jest żółtobrązowy.
Myślałem, że taki ma być jego nietypowy kolor :/ Czarny powiadasz? …
Jeszcze dorzucę: według mnie skala zazielenienia jest tak spora, że darcia papierem masa. Może okazać się, że zmieni Ci to grubość ustnika i tym samym spasowanie z wrzoścem. A tego nie chcemy :) Lub też co zalecane darcie razem z wrzoścem, który masz już prawie gotowy, więc zabawa z nim od nowa…
Zatem: poleciłbym jednak metodę chemiczną, czyli kąpiel w wybielaczu (nie polecam tanich no name`ów). I tu zabezpiecz tłuszczem sygnaturkę (swoją drogą jej by też się przydało lekkie koloryzowanie) i w wybielaczu na 15 min (pilnuj czasu). Po wybielaczu kąpiel pod bieżącą wodą plus szczoteczka, a potem pasta ścierna samochodowa (tu nie polecam firmy K2).
Wybielacz taki zwykły? Taki co to się przepraszam za wyrażenie, do pisuaru używa? :) P.s jaką sygnaturkę masz na myśli? Na ustniku nie ma sygnaturki. Chyba, że całą fajkę mam maczać w wybielaczu?
Na ustniku masz nutkę Polińskiego…
Wybielacz taki zwykły: nie koniecznie kiblowy ;) ja używam takiego zwykłego Ace. Zerknij na moją relację z rozdawajki: tam masz zdjęcie jak wybielacz pracuje na utlenieniu.
Dzięki!
Cześć!
Wszystko pięknie, wszystko ładnie… Ale:
Trochę dyskusyjne jest użycie alkoholu z 60% udziałem wody w wódzie w pracach przy fajce – choć, zasadniczo, w tak podstawowym zakresie, w jakim był tu zastosowany (czyli mycie ustnika i zmiękczanie nagaru) – ok. Może być. I tylko w takim zakresie.
Wódka jest do picia! Ewentualnie do nacierania. Opcjonalnie – do dawania w charakterze prezentu, albo do regulowania zobowiązań wobec „śwagrów” czy „teściów”. Przy fajce wódki nie używamy ;) Bo szkoda! A i, zwyczajnie – są lepsze i bardziej odpowiednie specyfiki ;)
Druga rzecz – dziękuję, za zobrazowanie jak mało nadają się do czegokolwiek te specyfiki pielęgnacyjne ;). Pasta do ustnika nie czyści ustnika. Wosk do główki – nie woskuje główki. Wiedziałem to już wcześniej, ale z opisów jedynie. A teraz widzę. I wiem, że nie stracę pieniędzy, bo zwyczajnie nigdy tego nie kupię – nawet z ciekawości ;)
Twój ustnik pozostał utleniony. Pasta nie zrobiła nic, poza natłuszczeniem i pozorem nabłyszczenia.
Po wsadzeniu ustnika do wódki, uwidoczniła Ci się skala utlenienia ebonitu. Zgodnie z „prawidłami”, estetyką i zwyczajną higieną – tą porowatą i będącą idealnym podłożem dla odkładania się brudu i rozwijania nowych cywilizacji mikro-życia warstwę należy usunąć. Usunąć bezwzględnie i skutecznie – w sposób mechaniczny (tarcie papierem) albo chemiczny (związki oparte o chlor) o czym było zylion razy na portalu.
Bez tego – ten ustnik zaraz zrobi się zielony, będzie się lepił do rąk i odbierał przyjemność z korzystania tej ładnej całkiem fajki.
Jednym słowem – główka ok. Za ustnik – pała! ;) Do poprawki.
Dziękuję za wskazówki, będzie poprawka!
Ustnik rzeczywiście dobrze byłoby dopieścić. Papier na mokro, pasta lekkościerna itd. – mnóstwo informacji jest na portalu. I spirytus vs. wódka robi sporą różnicę, widać to choćby po ilości brudu, którą są w stanie wyciągnąć z fajki te dwa płyny.
A wyciory bywają bardzo różne pod względem grubości. Problemem jest tak naprawdę nie grubość całkowita, tylko grubość drucianego rdzenia, zdarzają się takie, jakby były robione na żebrówce fi 9 mm – najgorsze są chyba te: http://www.fajkowo.pl/pl/p/Wyciory-Savinelli-Scovolini-50-szt/250.
By koledze dołożyć jeszcze przyjemności, które dają prace nad naszymi palidełkami zaproponuję wyczścić jednak komin papierami ściernymi o różnej gradacji. Metoda użyta tutaj nie wywyabi z komina smaków poprzednio palonych tytoni a na pewno nie usunie nagromadzonego (sporego) nagaru.
Do dzieła i czekamy na drugie podejście.
A to jak dokładać – to i ja od siebie nieco:
jak będziesz (jeśli w ogóle będziesz) ustnik papierkiem traktować, to rób to przy włożonym w fajkę ustniku. Nigdy wykręcony.
Powód?
Zaobli ci się kant usnika, który normalnie styka się z wrzoścem i obecnie stanowi jedną całość – płaszczyznę.
Oczywiście szyjkę fajki zabezpiecz cienką taśmą, by z niej nie zetrzeć bejcy.
W tym wypadku zastosuję poradę Fausta i użyję wybielacza. Bezpieczniejsza forma :)
Masz Tomku rację, ale mamy również na belce po prawej stronie wspaniały tutorial, jak szlifować gdy nie można mieć ustnika w szyjce, a jednak szlifować trzeba: http://www.fajka.net.pl/poradniki/wlasnorecznie/szlifowanie-ustnikow-to-proste/.
Jak użyjesz wybielacza, to i tak będziesz musiał szlifować. Nie ma drogi „na skróty”. A przynajmniej, nie jest odkryta. Powodzenia.
owszem, ale to co jest do szlifowania po wybielaczu to raczej polerką z grubsza można nazwać.