Dawno się nie ujawniałem. Ale, jak to satyr obserwujący pluskające w potoku nimfy, tak i ja w końcu wylazłem. O, nie żebym miał coś szczególnego do oznajmienia. Nadal raczej nie palę.
Niemniej jednak, poniosło mnie w tym roku do Lwowa na dni parę. Urokliwe to miejsce, we wszelką pokusę obfitujące, ale i pozwalające swoje fanaberie szczęśliwie zaspakajać. W mojej opinii ciekawsze od Krakowa, a z pewnością nie nacechowane manierą. No i pachnie zgoła inaczej.
Ludzie ponadto uprzejmi i pogodni, pomimo egzystencji trudniejszej niż zwykła, średnia polska. Bardzo chciałoby się z tego ulicznego stoicyzmu coś uszczknąć i na rodzimy, nabuzowany grunt zaszczepić.
Ale ja tu brnę… zapominając o zagadnieniach branżowych. Mianowicie, odwiedziłem dwie trafiki: pierwszą na Prospekcie Szewczenki, u wylotu na pomnik Mickiewicza (zaraz obok Glory Cafe), a drugą w Pasażu Andreolli (wejście na uliczkę przez niepozorną bramę z Rynku). W obu nb. atrakcyjnych turystycznie lokacjach występowały tytonie („pipowy tytuń” czy jakoś tak?) amerykańskie G.L.P i C&D. W drugiej łącznie jakieś 15 puszek (każda inna), w pierwszej natomiast szeroki wybór S.G i innych europejskich. Ceny za „amerykę” niestety wysoce niekorzystne 440-480 hrywien za 50 g puszkę Czyli… informacja jest dla tych, którzy na południu rezydują albo do Lwowa się wybierają turystycznie oraz zależy im przeraźliwie mocno żeby amerykańskiej delicji choćby skubnąć. Ja się nie skusiłem.
Co do zakupów większych, przestrzegam, ponieważ celnicy polscy mają włoski strajk i sprawdzają bagaż dosyć skrupulatnie.
Aby jednak nie być posądzonym o lokowanie produktu, chciałbym jeszcze dodać, że za 400-500 hrywien jest wyszynk „nie do przepicia” z zakąską, że dla sotni kozackiej by starczyło. Płucka czy wątróbka? Wybór należy do Ciebie.
Uwaga! Lokowanie produktu.
Też miałem szczęście być we Lwowie na początku lipca. I generalnie się z kolegą zgadzam. Miasto urokliwe, pełne ciekawostek, pokus (z racji kursu hrywny) i dobrej architektury (freski w Katedrze Ormian są zachwycające)
Jeśli chodzi o jedzenie, polecam gorąco knajpę na przeciw wejścia do ratusza. Uczciwe mięso – w wolnym tłumaczeniu. Miejsce na poziomie i jak na polską kieszeń przystępne.
Na trafiki chyba trafiłem te same i faktycznie bez zachwytu. Ciężko się żyje fajczarzom na Ukrainie. Ostatecznie z wyrobów tytoniowych wywiozłem tylko paczkę czarnych Sobrani, w prezencie dla znajomej. Zwróciłem też uwagę że puszki bodaj GH wyglądają tam zupełnie inaczej.
A z celnikami to chyba zależy na kogo się trafi. Ten którego ja spotkałem był bardzo miły, w ogóle nie kazał otwierać plecaka. Może dlatego że prócz kierowcy byłem jedynym Lachem w autobusie.
Nie wypowiem się na temat Lwowa w kontekście fajkowym. Byłem tam dwa razy, a nie byłem jeszcze wtedy zafascynowany zbytnio fajką. Mogę jednak powiedzieć, że to naprawdę piękne miasto. Za pierwszym razem byłem na Ukrainie parę lat temu, kiedy to siostra Mojej Lubej brała ślub. Odwiedziliśmy też Lwów. Jeden cały dzień byliśmy oprowadzani przez wuja pana młodego, człowiek z pasją, znający się na Lwowie i całej masie innych rzeczy. Myśleliśmy, że jest jakimś szpiegiem z czasów Sojuza. Gdzie byśmy nie poszli, to za każdym razem raczył nas opowieścią. Ciekawostkami historycznymi, czy anegdotami z życia prywatnego. Zobaczyłem masę ciekawych miejsc. Ciekawych pod względem historii, ale było też kilka perełek fajnie wpisujących się w szeroko rozumianą kulturę popularną. Jednak nawet te „nowoczesne” rzeczy nie były tak nachalne, jak jest to w przypadku Warszawy, czy też Kijowa, który wydał mi się „europejski” i męczący. Pozostał niedosyt. Miasto trudne do zbadania. Chciałbym pojechać tam kiedyś na dłużej. Drugi raz odwiedziliśmy Lwów na jeden dzień. Marnie było, bo z wycieczką. Kiepska organizacja doprowadziła do tego, że zwiedziliśmy tylko wspaniały Cmentarz Łyczakowski. Nie dziwne to, ponieważ większość wycieczki jechała, bo: „Ale tania wódka!”, albo „To była wielka Polska!”. Tak czy inaczej polecam Lwów. Dla mnie to miasto tajemnic i zakamarków.
W pełni się zgadzam. miasto cudowne. Szkoda, że okupowane przez banderowców…
Dziwne, nie spotkałem ani jednego. W sumie planowałem w tym roku wycieczkę do Niemiec, ale teraz obawiam się, że będzie tam pełno nazistów. Dałeś do myślenia.
Jeśli koledze pozostał niedosyt po zwiedzaniu, mogę polecić tubylca wynajmującego mieszkanie w dobrej lokalizacji, za bardzo małe pieniądze.
Orientujecie się może jaki jest tytoniowy limit przewozu przez granice? Kolega jest we Lwowie i nie wiem o ile puszek mogę go prosić :)
coś mi się kojarzy, że UE 500g, spoza Uni 150g ale najlepiej zadzwonić do UC.
http://europa.eu/youreurope/citizens/travel/carry/alcohol-tobacco-cash/index_pl.htm
Franz, to są limity wewnątrzunijne.
Z poza Unii limit wynosi 250 g.
Rok temu (w tym nie sprawdzałem) było tak: 2 paczki papierosów i jedna otwarta, 50g tytoniu fajkowego.
Co do papierosów mogę potwierdzić. Malutko pozwalali tego zabrać. Zakładam, że z tytuniem podobnie było. Informacje też z ubiegłego roku.
Z Ukrainy można przywieźć 40 papierosów lub 50g tytoniu. O ile faktycznie spoza UE można wieźć do Polski 150g, tak z Ukrainy można wywieźć tylko 50g i o dziwo egzekwują to nie Ukraińcy, a nasi rodacy.
„… i o dziwo egzekwują to nie Ukraińcy, a nasi rodacy.”
No, tu akurat nie „o dziwo” właśnie, bo to Polsce(polakom) zależ na tym, by kupować produkty objęte naszymi podatkami. Tylko niestety najnowsza ustawa „antynikotynowa” jak i cała gama innych utrudnień, zmusza nas do nielogicznych i „nie patriotycznych” posunięć. Przy czy wyróżniam słowo Z M U S Z A, bo to nie my tak naprawdę nielogicznie i niepatriotycznie postępujemy a nasz „konnonowiczowski” rząd.