Wśród znanych osobistości, które oddawały się przyjemności palenia fajki, znalazł się i Adam Mickiewicz. Wieszcz był namiętnym palaczem, co odnotowywali jemu współcześni i potomni. Mówiąc językiem poety, poniżej „ukropiłem” kilka wierszy o nim samym. I o fajce rzecz jasna.
„Jak wiadomo, Mickiewicz był zapamiętałym palaczem fajki. Przy pracy nie rozstawał on się na chwilę ze swoją ulubioną lulką. Raz nawet, kiedy w Paryżu jakiś gość przyszedłszy do mieszkania Mickiewicza zapytał maleńkiej Maryni: co porabia ojciec, dziewczyna odpowiedziała: travaille de la pipe” – taką anegdotę o twórcy Ballad i Romansów przywoływał w 1884 roku „Kurier Warszawski”, a nie jest to relacja odosobniona. O Mickiewiczu-palaczu pisano wielokrotnie.
Maria Mickiewiczówna (później Gorecka), najstarsza córka Adama w swych wspomnieniach o ojcu notowała, że w czasie mieszkania w Paryżu przy rue de la Sante 42 nie tylko „drażliwy był bardzo na zimno i nadzwyczaj ciepło lubił” odkręcając kaloryfery „aż do zbytku” (i jak wtedy nie palić, gdy w Paryżu tak zimno?!), ale też wspominała jego miłość do lulki. Gorecka pisała: „Co wieczór zbierało się kilka osób, ojciec zawsze fajkę palił na długim cybuchu, a kto tylko przyszedł cygaro lub papirosa zapalał i tworzyła się tak gęsta atmosfera dymu, że kiedy przychodziłam nalewać herbatę, nieraz zaczekać przy drzwiach parę chwil musiałam, nim zdołałam rozeznać co się w tej mgle działo”. Ojciec Marii palił w samotności, co też zanotowała: „Wsunęłam się zatem cicho do pokoju ojca, który zadumany fajkę palił”. Palił i jak opowiada Gorecka, nie zauważył nowej sukni córeczki, co tylko pokazuje jak drastyczne efekty wywołuje nałóg palenia w relacjach z dziećmi…
Na złe efekty zdrowotne jakie wywoływało nadmierne palenie fajki i picie kawy przez Mickiewicza wskazywał przyjaciel poety, członek Towarzystwa Filomatów Jan Czeczot. Pisał on 21 stycznia 1823 roku: „Bo z Mickiewiczem nie wiadomo, co zrobić. (…) Lubo zdaje się być teraz spokojniejszym i jest nawet w istocie, jednak zawsze nudny, często bezsenny, ciągle tylko fajką i kawą żyje”. Czeczot zresztą był przeciwnikiem palenia przez Adama i żalił się innym, iż to co dobre, wreszcie wykończy wieszcza. 30 maja 1823 roku pisał o bohaterze niniejszego tekstu: „Co się z nim dzieje? Zawsze w stanie nienaturalnym, zdrowie najgorzej mu służy, fajką, niespaniem i trudami ciężkiemi obowiązków dobija siebie (…)”. Dodajmy, że dobijanie się fajką jeszcze trochę potrwało, wszak Mickiewicz zmarł 32 lata po gorliwych listach przyjaciela. Wśród Filomatów będących przeciwnikami palenia Czeczot był chyba jednak w mniejszości. Tomasz Zan, towarzysz Mickiewicza szedł bowiem w uwielbieniu dla fajki może nawet dalej niż pan Adam, pisząc wiersz pt. „Do fai”, którego fragment na marginesie naszej opowieści, wyobrażając sobie zadymione pomieszczenia Filomatów, warto zacytować:
„Utworzemy sektę nową,
Niech ten kapłanem w niej będzie,
Kto się czuję z mocną głową
Sto faj wypalić w obrzędzie”.
Wróćmy jednak do Mickiewicza. Fajka była dla niego nie tylko nałogiem. Była też czymś co romantycznego autora łączyło romantycznym skądinąd uczuciem z Marylą Wereszczakówną. XIX-wieczne love story nie obyło się bez lulki, którą „po części z kaprysu, po części może przez chęć naśladowania Mickiewicza, próbowała palić” Maryla. Niespełniona miłość twórcy Dziadów spotkała się zresztą z pretensjami ze strony znanego już nam Czeczota, który wypominał jej: „Ale że pani lulkę dla rozmaitości pali, przeciwko której tyle tu mówiła, i myślałem, że do mojej partyi należy, tego winszować nie mogę. Tak bowiem uprzejmy dla mojej wiary stracony apostoł, zapowiada wielkie w mojem nawracaniu na drogę zbawienia szkody”. Konstatacja? Nawracanie palacza na drogę „zbawienia”, czyli porzucenia nałogu jest drogą usłaną cierpieniami i rozczarowaniami.
A propos cierpień. W życiu Mickiewicza ich nie brakowało, zarówno na ukochanej Litwie, jak i później „na paryskim bruku”. O doświadczeniach Wielkiej Emigracji zapisano już tyle papieru, że można by nim wypełnić co najmniej kilka półek bibliotecznych. Wśród emocji, które towarzyszyły na obczyźnie, tęsknota była chyba najczęściej obecna. Tęsknota nie tylko za krajobrazami, przyjaciółmi czy językiem. Istniała też dojmująca tęsknota za rzeczami najprostszymi, choćby za kuchnią, a więc za potrawami, których na emigracyjnych stołach ciężko było uświadczyć. Wśród tych tęsknot za zrazami i barszczem (był ich wielkim miłośnikiem!), jednego Mickiewiczowi nie brakowało: fajki rzecz jasna. Pisano o tym, że Mickiewicz na emigracji „palił bezustannie fajkę, często zamyślał się”. Najlepszy chyba opis Mickiewicza-emigranta-fajczarza dał Alojzy Ligenza Niewiarowicz: „Mickiewicz w chwilach smutku i cierpienia szukał później roztargnienia to w muzyce, to w szachach. Często całe wieczory spędzałem z nim przy szachownicy; on grał paląc fajkę na wielkim cybuchu, do której trzeba mu było ciągle ognia dostarczać, bo w zamyśleniu ciągle go wielkim palcem zadławiał i dziwił się, że ogień zgasł”.
Nie upływało przecież emigracyjne życie tylko na tęsknocie. Bolączki życia codziennego wymagały działań praktycznych. Tytoń odgrywał tu swoją rolę. Mickiewicz bowiem nie używał go tylko jako sposób na spędzanie czasu. Traktował poeta tytoń jako środek owadobójczy. Oddajmy głos Antoniemu Odyńcowi: „Stał z fajką między obu łóżkami (…) i schylając się aż do ziemi (…) puszczał ogromne kłęby wzdłuż ściany. Czynił to zaś dla odpędzenia na noc komarów”. Bywało, że Mickiewicz nie zdążył na kolację, a wtedy za pokarm służył dym tytoniowy.
Jaki był stosunek twórcy do samych fajek? Cytowany „Kurier Warszawski” zaręcza, że wieszcz nie przywiązywał dużej wagi do palonych fajek, a jednocześnie wskazuje, iż z ulubioną fajką się nie rozstawał. Tak czy owak, wydaje się, że na fajkę i szczegóły przy okazji palenia jednak zwracał uwagę. W listopadzie 1822 roku, gdy kończył pracę nad Grażyną, składał szczegółowe zamówienia przyjaciołom, prosząc o funt „tytuniu tureckiego” i „funt wakstafu” [rodzaj tytoniu – Ł.G]. O ile możemy się sugerować samą twórczością Mickiewicza, to i w niej odnajdziemy znajomość tajników palenia. Drobiazgowy opis z niedokończonego utworu Pan Baron każe nam przypuszczać, że znawstwo przedmiotu brało się nie tylko z książek:
„Baron przysunął krzesło, ręką i pół głową
Ukłoniwszy się, Hofrat skłonił się na nowo.
Usiedli, milczą oba. Tymczasem się krząta
Służba. Lokaj w milczeniu pośpiesza do kąta,
Gdzie, na kształt hodowanych w donicy cebulek
Wschodnich kwiatów, sterczały główki wschodnich lulek
Bursztynowe, natkane w stolik cyndałowy.
Lokaj wybrał z nich cybuch półtrzecia-łokciowy,
Nasadził piankę, nabił, zapalił i wtyka
Cybuch w usta Hofrata, a sam, jak wszedł, znika.
Siedzą tedy i palą; a dwaj przyjaciele,
Gdy się zejdą i gdy są oba marzyciele,
Mogą razem przemyśleć i przegadać wiele”.
Wątki fajczarskie pojawiały się też w innych utworach narodowego wieszcza, z tytułowymi słowami niniejszego tekstu: „jedzą, piją, lulki palą…”, pochodzącymi oczywiście z Pani Twardowskiej. Wszak i nasza epopeja narodowa Pan Tadeusz, z której kpił tak ostro Norwid („jedzą, piją, grzyby zbierają i czekają aż Francuzi przyjdą zrobić im Ojczyznę”) zawiera ulubiony (?) przedmiot Mickiewicza.
Zakończmy poniższy tekst cytatem z Pana Tadeusza:
„Hreczecha na milczenie miał słuch bardzo czuły.
Sam gawęda, i lubił niezmiernie gaduły. (…)
W dzień szukał rozmów, w nocy musiano mu gwarzyć
Pacierze różańcowe albo gadać bajki.
Stąd też nieprzyjacielem zabitym był fajki,
Wymyślonej od Niemców, by nas zcudzoziemczyć
Mawiał: Polskę oniemić, jest to Polskę zniemczyć”.
Jedno wiemy na pewno: Z Wojskim Hreczechą jako nieprzyjacielem fajki, Mickiewicz się nie utożsamiał.
____________
Autor: Łukasz Gut
” TO LUBIĘ ” …
Pięknie napisane. Dziękuję Kurpik, dodałeś duszy mojej fajce.
Cała przyjemność po mojej stronie. Dzięki uprzejmości portalu mogę trochę zamiłowanie fajczarskie z historią połączyć.
Bardzo fajny tekst. Oby więcej takich w tym miejscu!
Warto do tego fajnego tekstu dodać, że Muzeum Narodowe w Krakowie ma dwie główki i kasetkę na fajkę ofiarowane po ojcu przez syna wieszcza Władysława Mickiewicza. Ten dar z 1885 r. zapoczątkował zbieractwo fajek przez to muzeum. Ma ono ich teraz różnych sporo (ich katalog jest wydany). Jedną z fajek Mickiewicza można oglądać w stałej ekspozycji w Galerii Rzemiosła Artystycznego (Al. 3 Maja 1). Natomiast Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu (Rynek) pokazuje fajkę ofiarowaną przez poetę niejakiemu panu Wiesiołowskiemu. Nie jest to jednak prawdopodobnie fajka przez Mickiewicza używana.
Wspaniały tekst! Mam jednak pytanie co do wymienionego tytoniu, co to jest wakstaf?