Witajcie.
Na wstępie zaznaczę, tytoń palę od co najmniej 12-13 lat. Na początku były to papierosy, z czasem ich smak mi zbrzydł i zacząłem zwijać (nie nabijać) swoje z tytoni do skręcania. Czasami zapalę cygaro (generalnie z tańszych, ale nie tych „imprezowych”).
Pomyślałem więc, ze spróbuję zapalić fajkę. Kiedyś, dawno, dawno temu, ojciec, wujek i dziadek popalali fajkę, z tytoni to zapamiętałem tylko Amphore. A że zapach jak palili był bardzo przyjemny (było to w latach 90) to postanowiłem i ja spróbować. Znając różnice miedzy okropnymi petami koncernowymi a tytoniem do skręcania, być może mylnie, oczekiwałem, że fajka to będzie, być może, kolejny stopień przyjemności.
Tak wiec kupiłem fajkę, wybór padł na Bróg 35, ze względu na to, ze kształt mi się spodobał. Zastanawiałem się, czy wziąć taką właśnie tanią gruszkę, czy może choćby jakiś tani wrzosiec np Savinelli. Doszedłem do wniosku, być może mylnego, że na początek trochę szkoda wrzośca, zniszczyć, zapaskudzić i wyrzucić. Tak więc wziąłem Broga. Do tego 2 tytonie, Amphora No2 (z ciekawości, i tego co pamiętałem), i Cellini forte (z opisów i recenzji wydawało mi się, że będzie mi odpowiadał). Fajka posiada skraplacz, z którym, paliłem, jak i bez niego.
Pierwsze palenie mało udane (Amphora), tytoń troszkę zbyt wilgotny, przygasał i pod koniec zaczął lekko bulgotać. Nie bylem zadowolony, chociaż żona mówiła, że w pokoju pachnie ładnie. Na drugie palenie… Cellini. Było lepiej, już tak nie przygasał, ale żeby powiedzieć, że było to przyjemne… ciężko. Na wylocie ustnika czułem lekki kwasek (trochę jakbym pił lemoniadę przez słomkę?). było lepiej, ale do czerpania przyjemności daleko.
Postanowiłem drugi raz spróbować Amphory. Tym razem wysuszyłem ją do takiego stanu, że prawie się kruszyła. Nabiłem 1/3. Usiadłem wygodnie i… klapa. Fajka nie gasła, nie bulgotała, nie parzyła, acz była dość ciepła. Dym natomiast, pomimo ładnego zapachu, jak mówiła żona, nie dawał żadnego smaku. Mało tego, fajkę paliłem około 50 minut, czyli niezbyt pospiesznie (w dodatku na tak małą ilość tytoniu), język może nie poparzony, ale z pewnością podrażniony. Jakby cierpki.
Teraz już nie wiem co robię źle. Po ostatnim paleniu jedyne doznania to takie jakbym wyciągnął z popielniczki spalonego peta i go żuł. Tylko tyle. I rozczarowany jestem mocno i zniesmaczony, bo spodziewałem się więcej, lepiej, smaczniej.
Fajka po każdym paleniu była czyszczona wyciorami, do czystego, popiół i resztki tytoniu z dna wypadały przy delikatnym puknięciu o dłoń. Komin omieciony tylko wyciorem. Fajka miedzy paleniami odczekuje co najmniej 24h.
Zdziwiony jestem bardzo, i zawiedziony niemniej. Postanowiłem poszukać gdzie leży wina i… znając opinie na temat Amphory, podsuszyłem ją, zwinąłem w bibułkę jak codziennie swoja paczkę „skrętów” i? Nie szczypie, nie podrażnia, w otoczeniu pachnie ładnie, pali się trochę wolniej niż mój tytoń, ale nie smakuje petem, nie drapie, nie szczypie, nie podrażnia, a nawet jakieś nuty na podniebieniu zostawia. Mało tego, mogę się nim normalnie zaciągać i palić jakbym palił normalnego papierosa, czy skręta.
Wygląda na to, ze problem nie leży w tytoniu. Tylko gdzie w takim razie? Ja źle coś robię? Czy fajka zapewnia mi aż tak złe doznania?
Z tego co czytałem, zwolenników opalania jest tyle samo co tych którzy twierdza, ze gruszki nie ma sensu. Ja jednak opalam. Ale czy ten fakt opalania nieopalonej fajki miałby aż tak wpływ na moje odczucia?
Bardzo będę wdzięczny za jakiekolwiek wskazówki, porady i uwagi.
pozdrawiam
Marcin
Z tego co kolega opisuje (50min przy 1/3 nabicia) wynika że technika palenia jest bardziej niż zadowalająca. Spróbowałbym dwóch rzeczy:
1 Wsadzenia w komin fajki papieru ściernego i kręcenie nim równo, aż zedrzesz prekarbonizat i zobaczysz czyste drewno. Może jakieś świństwo w kominie ponosi winę za zły smak.
2 Poeksperymentuj z rozdrabnianiem/nabijaniem tytoniu. Aromaty i inne ciężko palne tytonie, zazwyczaj bardzo luźno nabijam, bardzo mocno rozdrabniam, ale nie suszę. Suchy tytoń daje mniej smaku i bywa gryzący.
No i co do fajki, osobiście, gdybym nie chciał wydawać pieniędzy na wrzosiec, kupiłbym fajkę glinianą. Dobra do eksperymentów, można ją umyć jak każdą inną ceramikę, tym samym wykluczając wpływ na smak.
Dzisiaj przetarłem papierem 240 wnętrze fajki. Do idealnie białego się nie udało, głównie przy dnie. Następnie wymyłem białym rumem, to samo ustnik. Przy kontakcie powierzchni fajki z rumem odszedł kawałek lakieru, wcale bym nie był zaskoczony gdyby się okazało, że to jego wina. Jutro będę mial izopropanol, myślę, że zdejmę z niej cały lakier. Ogólnie teraz już wiem, że nie był to dobry wybór. Fajka po dostawie jakby była lepka, niedosuszony, swieży lakier, który na dodatek był w jednym miejscu pękniety, jakby nie przylegał.. teraz już wiem, że wolałbym te pieniądze dołożyć do „prawdziwej fajki”. Mądry po szkodzie. Cóż, wyczyszcze ją jeszcze raz i zobaczę jaki będzie efekt.
Fajka za niecałe 28zł (taką właśnie najniższą cenę za model no.35 znalazłem w necie)siłą rzeczy nie może być rewelacyjna. Nie wiele tu pomogą nawet barwne opowieści producenta o magicznym „drewnie z gruszy ściętej późną jesienią”. Sądząc po Twoim opisie, prawdopodobnie jest ona pokryta grubo szelakiem, co i tak byłoby znacznie lepszym rozwiązaniem niż warstwa lakieru. Zrobiłeś typowy błąd początkującego i dokonałeś ekonomicznego zakupu „na próbę” – a to się zazwyczaj najzwyczajniej nie opłaca. Na twoim miejscu, przeciągnąłbym całą tą fajkę dokładnie papierami ściernymi, wypolerował i spróbował zapalić w czystym drewnie. „Gruszki” generalnie nie są złe, więc może być z niej jeszcze jakiś pożytek. A i jeszcze jedno – wywal z niej na stałe skraplacz, ewentualnie zastąp go jednorazowymi papierowymi filtrami 3mm (powinny chyba wejść). Powodzenia.
PS: Przypomnę, że oprócz fajek glinianych masz także przyzwoitą alternatywę w postaci „kukurydzianek”.
PS 2: Zapomniałem dodać, że jeżeli już zdecydujesz się zgodnie z moją sugestią na papier ścierny – w żadnym wypadku nie szlifuj nim ustnika – bo już raczej niczym nie doprowadzisz go ponownie do połysku. To nie jest niestety ebonit. Aby nie zrobić sobie paskudnego „schodka” przy łączeniu szyjki z ustnikiem, zastosuj w tym miejscu jak najdrobniejszy papier i zdejmij jak najcieńsza warstwę „lakieru”.
Ok. Więc sprawa wygląda tak. Fajka przetarta została papierem 240, całość. Wyszorowana izopropanolem i wysuszona. I muszę powiedzieć, że jest znacznie lepiej, chociaż i tak spisuje ją na straty. Nabiłem ją tytoniem do skręcania (MB Amsterdamer Original) dla porównania z tym jak smakuje on z bibułki. Niestety nie wydobywam z niego do końca tego co skręcając, ale pewnie tutaj samo postępowanie z dymem ma największy wpływ (z bibułki rozprowadzam dym po podniebieniu, „mlaskając” przy wypuszczaniu, tutaj się nie zaciągam więc nie do końca umiem się posługiwać tym dymem). Dym nie był gryzący, nie szczypał, nic nie podrażnione. Zauważyłem za to, ze dużo lepiej się palił, łatwiej, a popiół został bardziej szary, siwy, w porównaniu do tamtych tytoni. Niebawem sprawdzę Amphore i Cellini. Na koniec pytanie. Po chwili palenia (z fajki, niezależnie który z tytoni) mam w ustach smak nikotyny? Podobny trochę do gum nicorette? W ogóle czuje się trochę jak po takiej gumie, dostaję jakby kopa nikotynowego. To normalne? Czy coś robię źle? Przy „skrętach” tego nie mam, nawet po obrzydliwych papierosach koncernowych (chociaż nie pale ich od ponad 2 lat). Dziennie wypalam około 20 skrętów, jak paliłem papierosy też schodziła mi paczka dziennie. Także z cała pewnością można stwierdzić, że nikotyna nie jest mi obca.
Tytonie papierosowe zawierają burleye o sporej zawartości nikotyny, są też drobno cięte i w porównaniu do tytoni fajowych – suche. Zbyt suche tytonie w fajce spalają się intensywnie i dlatego dają odczucie większego „kopa” nikotynowego. Sama nikotyna nie ma smaku, a jedynie piecze w ustach i nosie.
Hmm. Owe odczucie do tej pory miałem tak samo na Amphorze i Cellini. A mógłbym prosić o porównanie jaki powinien być dym fajkowy w stosunku do papierosowego i/lub cygarowego? Cięższy, lżejszy, gęstszy, cieplejszy, chłodniejszy, już pomijam smaki i aromaty. Żebym wiedział czego szukać, bo może to już, i tak ma być, a może robię źle i się tylko będę katował.
Najgorsze jest to, że człowiek by chętnie przeczytał, ale nie ma gdzie. Wszędzie i wszyscy piszą jak wybrać fajkę, jak ją nabić, jak rozpalić, jak czyścić itd itd… a nikt nie pisze jaki powinien być dym, choćby w jakimś porównaniu do papierosa.
Szkoda, że nie mam nikogo kogo mógłbym zapytać, kto by pokazał, coś nauczył. Bo czuje, że trochę błądzę po omacku.
No nic, będę eksperymentował dalej.
Dzięki ;)
W porównaniu z cygarowym (z papierowymi nie mam żadnego doświadczenia, wiec nie pomogę) zasadniczo nieco mniej intensywny i generalnie lżejszy, porównywalny temperaturowo/chłodniejszy. Niemniej jeśli chodzi o taką, nazwijmy to, dymność, to z cygarem od biedy porównywalne są niektóre mieszanki latakiowe, ale nawet one nie dają tak oleistej dymu ;)
Z tym, że to są – do pewnego stopnia – generalizacje, bo tytoni jest nieporównanie większa gama niż cygarowych.
Niektóre (Va, Bu, cześć VaPer) może być odbierana jako zbliżona do papierosowych. Niektórym to przeszkadza, niektórym wprost przeciwnie.
Hope it helps.
A ja bym spróbował fajki z filtrem. Ja nie palę inaczej – właśnie ze względu na zbytnie podrażnianie języka i późniejsze poczucie „papierosowatości”, jakich doznaję po paleniu bezfiltrowym – jednym z kryteriów zakupu fajek jest dla mnie zawsze możliwość użycia dziewięciomilimetrowego filtra.