Ten tytoń to złożona mieszanka typowa dla krajów Lewantu. Virginia jako podstawa, wyczuwalna już w suszu latakia, spory dodatek kentucky dla nadania mocy i pikanterii, plus turecki i lokalne tytonie orientalne dla dosmaczenia i nadania charakteru mieszance. Znane receptury z wykorzystaniem bliskowschodnich gatunków tytoniu opracowywali Europejczycy, głównie Brytyjczycy.
Jak to w koloniach bywało – blenderzy starali się trafić w gusta dżentelmena z fajką w zębach oraz uwzględnić surowce miejscowe. Wynik był najczęściej znakomity – w przypadku HH VS, bardzo znakomity.
Podobno HH Vintage Syrian oparty jest właśnie na takich kolonialnych recepturach. Podstawę smakową daje blendowi słodziutka virginia oraz syryjska latakia z początku zbiorów – najlepszego czasu dla pozyskiwania i przygotowywania liści. Podobnie najwyższej jakości powinny być inne gatunki tytoniu w tej mieszance i producent zapewnia, że tak właśnie jest.
Virginie z trzech kontynentów, mocne Kentucky, tytonie z Bliskiego Wschodu – liście cięte i mieszane luzem. I podobno ok. 40 proc. Latakii. Pali się świetnie, nie gaśnie, nie gorzknieje nawet na dole fajki. Jednak to nie duża zawartość La rządzi w tym tytoniu, a suszone na słońcu, słabiutkie, ale bardzo aromatyczne orientale.
Mac Baren opracował tę mieszankę po wielkim pożarze syryjskich magazynach portowych w 2004 r, który strawił niemal całe zapasy syryjskiej latakii. Firma miała zapasy w Europie i przez kilka lat tylko trzy firmy – Mac Baren, McClelland i Solani – posiadały monopol na mieszanki z tą odmianą tytoniu.
Ogromna rzesza fajczarzy uważa, iż latakia z Syrii jest lepsza, naturalniejsza od równie popularnej La z Cypru, ale nie zajeżdża dymem z pasterskiego obozowiska. Producentów z tej śródziemnomorskiej wyspy pomawia się bowiem o dodawanie do gotowego wyrobu suszonych daktyli, suszu z innych owoców, a nawet wywarów owocowych, cukru, miodu i wonnych trocin, zaś latakia syryjska ma mieć te wszystkie aromaty i smaki sama z siebie i uzyskiwać je w owianym tajemnicą procesie wędzenia w dębowym dymie.
Mniej w HH Vintage Syrian nieoczekiwanych i niezwykłych, zaskakujących smaków, które znajduje się w latakiach cypryjskich. Jakkolwiek by było, mimo deklarowanej naturalności, to tytoń podczas palenia bardzo smaczny i aromatyczny, choć tak bardziej „po angielsku”. Słodki, delikatny, lekko i w sam raz kwaskowo-orzeźwiający, taki do starannego organoleptycznego zapoznawania się z nim. To typowy blend do dłuższych posiadów, typowo fajkowych, raczej samotnych lub – co najwyżej – z serdecznym przyjacielem po cybuchu.
Zapach z puszki bardzo przyjemny, choć nie nadmiernie atakujący nozdrza, absolutnie „niekulinarny” – nie ma się ochoty zjadać zawartości, czyli nie prowokuje wątpliwości, że ma się do czynienia z arabskim deserem, a nie z tytoniem. W porównaniu z wieloma mieszankami opartymi na LA, zapach wprost rozkoszny – żadnej ziemistości, beczek wędzarniczych. Przeważają wonie tytoni orientalnych. To się po prostu chce palić, a nie zjadać.
Jest słodkawy, w każdej fazie palenia odmienny, niosący gamę doznań i niespodzianek – ale nie fajerwerków. Jednocześnie – faktycznie – jest bardziej stabilny w smakach od mieszanek opartych na tytoniach cypryjskich. Dodatek tytoni orientalnych też skomponowany stabilnie, w bardzo zrównoważony, konserwatywny sposób.
Ma swoją moc, aczkolwiek nie jest mocny ponad wytrzymałość początkującego fajczarza, który ma już dość ulepszaczy z rodowodem z niemieckich herbatek ziołowych.
Room note – hm, charakterystyczny dla tytoniów niedosmaczanych i z zawartością latakii. Niezbyt miły dla niepalących oraz dla zaprzysięgłych zwolenników sztucznej aromatyzacji. Ale nie jest to podobno zapach nie do zniesienia. Należy, moim zdaniem, jednak unikać palenia przy „niewsmaczonej” i nienawykłej rodzinie. Aczkolwiek łatwiej będzie im przywyknąć, niż do Latakii od Gawitha.
Wymaga podsuszenia, ale nie przesuszenia. Powinien się podczas przygotowywania rozdrabniać, lecz nie kruszyć i pylić. Wkładany do fajki w odpowiednim momencie i przy odpowiedniej wilgotności spala się ładnie i w całości. Nie szczypie w język nawet bez filtra, nie jest okropny gdy żar dochodzi do dna. Od połowy do końca puszki nie potrzebuje podsuszania.
Polecam z pełnym przekonaniem tym, którzy zasmakowali w mieszankach z latakią i którzy polubili turecki oraz inne orientale, ale mają konserwatywne gusta i nie oczekują od palenia jakichś rozpasanych doznań i smakowych fajerwerków.
HH Vintage Syrian w sklepie.
to był mój drugi tytoń. pamiętam miny domowników gdy, otwarłszy uprzednio puszkę, napotykali mocno wędzony zapach. faktycznie, jest w nim coś takiego… mokrego. ale o dziwo, cała ta korzenna otoczka napawa satysfakcją w trakcie palenia, zwłaszcza amatorów przypraw różnych. jeśli większość liści MacBarena jest podobnej jakości – poważnie rozważę kupno kolejnych puszek.
Mac Baren zbiera bardzo różne opinie – ma też wielu zdeklarowanych przeciwników. Próbowałem rozmaitych mieszanek z tej stajni. Na stałe weszły do mojej „piwniczki” – właśnie HH VS, Va No 1 oraz Navy Flake. Ten ostatni jest przeze mnie uwielbiany – nie tylko dla smaku, ale też dla miniaturowej 50 g puszeczki i nadzwyczajnego porządku płatków. Jak wieść gminna niesie sposób cięcia tytoniu Navy Cut wziął się właśnie przez tę maleńką puszeczkę MB – płatki są krótsze i szersze…
Na stałe krzystam też z niezłego, moim zdaniem, aromatu. To MB Mixture, Scotish Blend, przyjemny deserek nie za mocno zalany syropami.
Cóż, nie zawsze mnie stać na droższe mieszanki, nie zawsze też te droższe bywają w trafikach. MBarena zawsze gdzieś można trafić.
To była moja druga „latakia”…. i miłość zaczęła się od połowy puszki. Przeznaczyłem do niej – jak do większości nowych tytoni, z którymi mam przyjemność obcować, 2 nowe fajki – grusza i wrzosiec. I w każdej mi smakuje! Nie wyobrażam sobie dnia bez choć jednej fajki bez tego tytoniu. Tytoń do nabicia i palenia. Bez zbędnych ceregieli, przygotowań. Wykładam na kartkę, patrzę, wącham, podziwiam i do fajki. Podpalam i po prostu się pali, smakuje, pięknie pachnie. W domu, zdecydowanie lepsza połowa nie ma żadnych zastrzeżeń, a nawet pyta mnie czy dziś będę „Turka”, bo tak zwykła ten tytoń nazywać, palił. Nie jest przesadnie „dziwaczny”, jest „konserwatywny” – jak to Jacek napisał. Nie obcuję z latakiami od lat kilkunastu, bo to dopiero 3 rok jak je palę. Próbuję różnych, jednak żaden inny tytoń nie daje mi tyle smaku, radości i przyjemności jak HH. Syci nikotyną, pozostawia przyjemny aromat długo po paleniu, i niekiedy specjalnie wchodzę do gabinetu na piętrze gdzie do południa paliłem by powąchać, zwłaszcza w czasie gdy synek jest w domu i wówczas nie palę. Warto spróbować, bo to wyjątkowy w mojej skromnej opinii tytoń.
Pozdrawiam,
TomekG
Kupiłem tydzień temu całą 100g puszkę tego tytoniu zapaliłem 2 fajki i zdecydowanie mi nie podszedł. Bardzo chętnie odsprzedam za połowę ceny lub zamienię na coś powiedzmy bardziej tradycyjnego :) nawet w mniejszej ilości
Heretico, był tak uprzejmy, że przysłał mi również próbkę tego. Spróbowałem wczoraj i… ja naprawdę nie chcę być uprzedzony do McBrrr, nie chcę, ale jestem. Nie wiem, ale moje wrażenia są zupełnie inne od tych, które opisuje Jacek. Daleki jestem by mówić, że tytoń powstał z resztek poprodukcyjnych po innych mieszankach i dlatego jest aż tak złożony, niemniej ani zapach „surowego”, ani zapach palonego nawet nie próbował dorównywać palonemu wcześniej Westmoorlandowi od SG. Nie wiem, czy to kwestia odmienności syryjskiej i cypryjskiej latakii, czy fakt, że fajka była nieopalona, a bejcowana w środku, czy może to, że paliwo było niestety za suche.
Nawilżyłem ten tytoń i odłozyłem do słoiczka. Dam mu jeszcze jedną szansę. Ja naprawdę próbuję się przekonywać do McBrrrr…
To jest kwestia takiego małego krasnala, który siedzi w każdym człowieku i knuje. Krasnal nazywa się „Lubicz”, jak Sztokinger w „Klanie”. A tak nawiasem mówiąc jest ogromna różnica między cypryjską a syryjską latakią. Co najmniej taka, jak różnica w podejściu do Mac Barena u Twojego Lubicza i u mojego Lubicza :)
Nie zaprzeczam, nie zaprzeczam, choć przyczyn porażki, jednak poszukuję bardziej po stronie rzeczywistej. Niech poleżakuje sobie w (s)pokoju, może mu ta narowistość przejdzie. Ja se myślę, że on musi za suchy był do palenia.
U mnie siedzi Nałogov. Wywaliłem Lubicza na zbity pysk za jazdę na podwójnym gazie. Zatrudniłem Nałogova, ponieważ ma on za zadanie poszukiwać niecodziennych doznań i „penetrować je do dna”. Recenzja jest tak intrygująca, że się skuszę. Biorąc pod uwagę to, że miałem przyjemność poznać Jacka osobiście to wiem, że nie jest taki do końca wirtualny i myślę, że wiem czego po tytoniu się spodziewać.
Czy faktycznie jest tak, że mieszanka z latakią zapalona raz w jednej fajce, będzie już potem zawsze wyczuwalna podczas jej palenia?
Bo jakoś tak mnie kusi ta latakia, ale trochę się boję się jej spróbować, bo obecnie dysponuję tylko jedną fajką i chwilowo nie zanosi się na to, żeby miało się to zmienić ;)
Przy okazji chciałbym się ze wszystkimi przywitać, bo już od jakiegoś czasu czytam, a dopiero teraz się odzywam.
Czołem!
Zależy jak dużo tej latakii wypalisz. Wiadomo, im więcej, tym trudniej będzie wyplenić. Ale czy zawsze będzie potem wyczuwalna? Zależy, co potem będziesz w niej palił :) Niemniej jednak może to być długi proces.
Żaden tytoń, zapalony raz, nie spowoduje efektów zapachowych w fajce takich, których nie dałoby radę zabić dalszymi paleniami innych tytoni. Z latakią jest tak samo – sprawdzałem na gruszach.
Niemniej kilka pierwszych fajek, będzie podjeżdżać smaczkiem poprzednika (w sensie tytoniu). Fajnie od czasu do czasu nabić latakiówkę aromatem.
UkłonY,
Dzięki za tak szybką odpowiedź!
Tego się obawiałem ;) cóż najprawdopodobniej przeznaczę na nią osobną, jakąś mniejszą fajeczkę, gdy już będę mógł sobie na to pozwolić (i jeszcze ta 100 g puszka…).
Dzisiaj, drogą wymiany dostałem ten tytoń od Jacka ( jeszcze raz wielkie dzięki Jacku) Dla mnie pychotka. Delikatna słodycz, posmaczek Latakii i ten przemiły aromat. Bardzo dobrze się spala, a jak wiecie jestem początkującym palaczem, czyli musi być dobrze :)
Ten tytoń zagości u mnie na stałe.
Bym zapomniał. Jacek poczęstował mnie swoją mieszanką. Powiem krótko – palce lizać.
No cóż, zachęcony opiniami w dyskusji, choć ni etylko nabyłem puszkę owego tytoniu. Zapaliłem raz drugi na trzeci niestarczyło mi sił. Nazwać to ohydą, to jeszcze komplement. Wyrzuciłem to paskudztwo do kubła i to bez żalu (nie licząc finansowego). Choć zapewne gdyby można było zamienić z kimś na da Vinci albo w ogóle cokolwiek innego (nie syrian) to bym skorzystał. Ale już po fakcie. To tyle co do łyżki dziegciu w te strumienie zachwytu. Był kiedyś artykuł p. Jalensa odnośnie „ewolucji” palacza. Jak widzę również i do tego portalu się on odnosi. Poza tym chętnie nawiązałbym jakoś stałą współpracę z portalem…
Na pewno byłaby bardzo duża możliwość zamiany tego tytoniu na Da Vinci czy cokolwiek innego… :)
Hehe… taka rada na przyszłość – tytoniu niearomatyzowanego się nie wyrzuca (no chyba, że zapleśniał). Albo wymienia się na inny, albo odsprzedaje, albo (co polecam najbardziej) zamyka w słoiku i otwiera z lat dziesięć kiedy już i gusta nie te i takich tytoni nikt nie robi, jak kiedyś.
Co masz na myśli, pisząc współpracę z portalem?
A chcesz się zamienić za mojego HH Vintage Syriana :)?
W tej chwili nie mam nic, co by mi się nie przydało. Jak mam to piszę o tym na portalu.
A jaki tytoń Cię interesuje?
Powiedzmy „bardziej tradycyjny” :) czyli oparty na Virginii ale bez super orientalnych dodatków, może być nawet mniejsze opakowanie.Ale mogę odesłać Ci całą puszkę za połowę ceny na przykład.Wypaliłem tylko dwie fajki
Ty weź wrzuć info na giełdę albo na FMS. I szybciutko załatwisz sprawę. Ja na razie nie mam możliwości, żeby wejść w interes.
Wielka szkoda, że Kolega toto wywalił…mozna było sie wymienić.
U mnie by się nie zmarnował, a i znajomi mogliby więcej popróbować, bom sknera przy dzieleniu się tym akurat McBr-enem.
Pozdrawiam,
TomaszG
Chętnych na próbkę / wymianę napewno by nie zabrakło :)
Zapewne… Miło,że był jakiś odzew. Ciekawe, czy tak będąc z ewnątrz i nie znającnikogo, można jakoś nawiązać współpracę z Portalem? I to w dodatku lubiąc tytoń da Vinci… Choic aku\rat kończe druga puszkę Chocolate Flake od Samuela Gawitha i nie moge wyjść z zachwytu…
Chocolate Flkake?? No,to jest nas dwóch , a zapewniam Cię ,że tu znajdziesz jeszcze wielu amatorów tego specyfiku :)
trzech :)
A bo jest DaVinci i DaVinci… Jeden to zdaje się jakieś lepiszcze z czarnym Cavendishem (Dan Tobacco), a drugi to 50% latakia od C&D. Ten, co mu nie leży jeden, zawsze może uznać, że była mowa o drugim :-) Co do mnie to obawiam się, ze żaden by mi nie podszedł, więc mogę oberwać z obu stron na raz.
Fajkanet jest otwarty na wszystkich i jak najbardziej zapraszamy do współpracy. Każdy zarejestrowany użytkownik mam możliwość publikowania swoich artykułów, lub czegokolwiek innego co tylko zapragnie.
Pozdrawiam !
Ps. Latakię się uwielbia, albo nienawidzi – choć spotykane są z rzadka stany przejściowe :)
No ,to ja jestem stan przejściowy :)
Pozdrawiam
Krzysztof
Kiedyś pewna moja uczennica opowiadała mi o sposobach jakimi dziewczyny podrywają chłopaków. Jednym z wymienionych było to, iż trzeba najpierw zrobić takiemu chłopakowi awanturę z byle powodu. A to po to by zaczął myśleć o owej dziewczynie.
Myślę, że bardzo podobnie jest z HH Vintage Syrian.
Mac Barena znam z aromatów. Kiedyś zachwycałem się jego wiśniówkami by po próbie wypalenia Velvetów zdecydować się na całkowitą zmianę smaków – na Latakię. Tak skutecznie wyleczyły mnie Velvety z aromatów.
Z pewnym zdziwieniem odkryłem wówczas, że Mac Baren ma też tytoń z Latakią – HH Vintage Syrian. Nabywszy go musiał swoje odleżeć nie ruszany – za karę po Velvetach.
W końcu nastała ta chwila, ze puszka została otwarta. Z drżeniem rąk, pewną dozą ciekawości (cóż to będzie?) i zniecierpliwienia – Czym mnie zaskoczy?
Nabija się bardzo łatwo i bez problemów. Kołków nie dostrzegłem ani nie wyczułem. Odpalam więc niecierpliwie fajkę..pykam..pykam…pykam i …nic.
Kompletnie nic. To znaczy tytoń pali się bez problemowo – dym idzie i z komina i z ust, ale… nic nie czuję. Żadnego smaków znanej mi Latakii. Po prostu się pali. Ani smaku ani mocy ani żadnego szczypania. Po prostu…się pali.
Wchodzi bardzo łatwo – tak jak domowe wino mego Taty, które pije się a potem nie wiadomo kiedy wstać na nogi człowiek juz nie potrafi. I myślę, że bardzo podobnie jest z tym tytoniem. Podczas palenia niby nic ale jak się skończy palić.. jak się odłoży fajkę pojawia się smak i moc i człowiek zaczyna myśleć tylko o tym, kiedy będzie znów miał chwilę czasu by nabić fajkę HH Vintage Syrian, usiąść i popykać. I zaczyna tęsknić za tym.
Cóż…widać sposób na chłopaka zadziałał u mnie i odnośnie tego tytoniu :)
Zachęcająca brzmi ta recenzja i większość opinii. Chciałbym się jednak upewnić. Od jakiegoś czasu eksperymentuje z latakiami i bardziej skłaniam się ku Dunhilowskiemu Nightcupowi czy Early Morning Pipowi (ach ta polska odmiana:) natomiast ze wstrętem wręcz podchodzę do mieszanek ze stajni Samuela Gawitha, Petersonowskiego Old Dublina czy w końcy Balkan Blend od Mac Barena. Wszystko by było fajnie gdyby nie cena Dunhilla. Tak czytam i czytam i okazuje się że we wszystkich wspomnianych przeze mnie mieszankach (tych wstrętnych) mamy do czynienia z latakią z cypru. Dunhill natomiast stosuje syryjską latakię. Pytanie czy w przypadku Vintage Syrian nie spotka mnie kolejne rozczarowanie? Może ktoś z Was mógłby porównać Dunhilowskie Latakie z omawianą tutaj mieszanką?
Gdzie przeczytałeś, że Dunhill stosuje syryjską latakię?
O ile pamiętam, to oni już w latach 60 zmieniali receptury na cypryjską. O, nawet znalazłem odpowiednie cytaty z J. C. Loringa:
„It’s difficult to opine a rationale for many of the deleted ‘name’ blends after the late 1960s since they include blends that were particular favorites of pipe smokers. The answer however, probably lies in substantial part in a changing blending environment generally and equally important, Dunhill’s efforts to rationalize its own specific business.
Beginning in the 1960s there were major, adverse, developments in the supply of Oriental tobaccos. The complexities of some of Dunhill’s blends depended upon being able to source individual Oriental sub-varieties, but beginning in the 1960’s there was an increasing tendency for leaf from various localities to be bulked and sold together. Better known, the Syrian government banned production of Latakia in that country in order to preserve what remained of its forests (the production of Syrian Latakia involves large log fires). As a consequence blenders were forced to turn to Cypriot and Turkish Latakia which has distinctly different characteristics and results in a different tasting blend.”
„One immediate consequence was that the Murrays Dunhill ‘name’ blends did not ‘stink’ when opened, most likely reflecting a sharp curtailments of the traditional Dunhill aging processes. I suspect another consequence was that some ‘name’ Dunhill blends were discontinued because they were too complex to be produced efficiently. The net effect in any case was that not only were blends discontinued but equally, there were distinct changes in all of the continuing blends, in some cases undoubtedly due to recipe changes, e.g. substitution of Cypriot Latakia for Syrian, in other cases due to changes in blending technique, and in all cases due to significantly less aging. (In all fairness problems in leaf supply and economic realities would probably have led to at least some of the same results even had Dunhill ‘name’ blends not been transferred to Murrays. I suspect for instance that by the 1981 transfer, Dunhill had very little aged leaf left on hand.)”
Całość tekstu jest na stronie J. C. Loringa (nie mogę zwalczyć odnośnika :()
Nie chciałbym powielać błędnych opinii ale jakiś czas temu czytałem o tych sławetnych pożarach z syryjskimi zapasami latakii i zniknięciem w związku z tym niektórych blendów z rynku. Na zasadzie domysłów uznałem że być może w tej Syrii zdążyli już w międzyczasie coś wyhodować. Dunhilla jakiś czas na rynku nie było. Teraz jest. No ale to były tylko moje domysły. Jak kupowałem tytoń w sklepie pana Piotra, w krótkim opisie pod Nightcap można wyczytać:
>>Jeden z najsłynniejszych blendów dunhillowskich, nawiązujący do „grzesznej filiżanki” przed snem angielskich panów domu, czyli gorącego mleka, do którego mężczyźni ukradkowo wlewali setkę rumu. Potem dodatkowo dodawano do takiego pucharka odrobinę czekolady i kawy. Przekładając grzeszek na wieczorną fajkę – wirginia, orientale, syryjska latakia z odrobiną perique. Coś wymarzonego dla statecznego faceta.<<
Stąd moje przekonanie.
Znam opis u Piotrka, wiem również, że jego Autor raczej wie, o czym pisze, ale myślałem, że masz jakieś dodatkowe źródło – bo sieciowe są niejednoznaczne, a ja nie nauczyłem się do tej pory rozróżniać La po smaku (niektórzy potrafią). Dzięki za informację w każdym razie.
Jak lubisz Nightcapa a nie przepadasz za latakią SG to polecam Gawith Hogarth Balkan Mix. Co prawda nieco inny tytoń od Dunhilla, ale mi smakuje dużo bardziej niż latakiowe SG(chociaż je też lubię)
No właśnie z GH miałem przyjemność zapalić w formie poczęstunku No 12 Mixture. I faktycznie aromatycznie niezbyt nachalnie jak w przypadku SG ale jednak trochę zbyt gęsto. Chociaż w zasadzie całkiem przyjemnie się spaliło tę fajkę. Następnym razem spróbuję tego Balkana, tym bardziej że cena dość przyzwoita. A jednak kusi ten Vintage Syrian, tymbardziej że od MB palę często czystą VA No 1 i jestem na prawdę zadowolony.
Jak „dwunastka” była za gęsto, to Balkan Mixture prawdopodobnie też będzie nie dla ciebie. Balkan jest bardziej w stronę Squadron Leadera od SG niż Dunhilli. Niestety.
„Bardziej skłaniam się ku Dunhilowskiemu Nightcupowi czy Early Morning Pipowi (ach ta polska odmiana:)”
Early Morning Pipie, bez wątpienia.
a to dobre:) chociaż męska forma pipy też brzmi ciekawie
Jakoś ten tytoń był ciągle poza moim zasięgiem – zawsze znajdowałem coś z wyższym priorytetem. I tak odwiedzając co jakiś czas pewnego częstochowianina na wrocławskiej emigracji studenckiej, udało mi się w końcu zapalić Syriana. I powiem, że to nie jest zły tytoń. Rzekłbym że dobry, a nawet bardzo. Nie jest to SG czy Dunhill, ale ciężko to porównywać, bo to jednak jakby inna myśl jest, ale wciąż zbieżna z pojęciem dobrej jakościowo mieszanki.
Będę polecać.
A częstochowianin (dokładnie sub) na wrocławskiej emigracji całkiem popiera. I wręcz smakuje mu Syrian bardziej, niż niektóre SG, choćby Squadron. Jest dymna, chłodna, słodka. Tania, nie bez znaczenia po kropce. I tym tytoniem MacBaren udowadnia, że też potrafi być classy jak brytyjski gentleman w dobrze skrojonej tweedowej dwurzędówce w kratę księcia Walii.