Doceniam kołeczki. O wiele lepiej kontroluje się nimi żar, aniżeli metalową stopką niezbędnika. Jeśli jeden z końców kołeczka przycięty jest ukośnie, to można nim bardzo wygodnie odsuwać rozpalony tytoń od ścianek komina. Palenie jest wówczas mniej gorące i bezpieczniejsze dla fajki.
Rzecz jasna, kupiłem sobie kołeczki – takie piękne, markowe, błyszczące – z wrzośca i czarnego dębu. Mam jednak pewien problem – szkoda mi je wkładać do rozpalonego komina. O ile „na miasto” zawsze zabieram ten najładniejszy, to w domu jest mi tych ślicznych po prostu żal. Głównie tego pracochłonnego, do bólu palców, woskowania i polerowania, od którego trzeszczą stawy. Efekt jest porażający, ale właśnie ten wysoki połysk działa na mnie paraliżująco.
No to od miesięcy robiłem sobie kołeczki – wybierałem się do lasu kłusować drewienko i albo jakąś gałązkę głogu, albo dębowy patyk, albo kawałeczek bzu ze starej posady leśnej… Tak z cicha, nożykiem, rezu-rez. Ale kołeczki z gałązki bywają bardzo nietrwałe – rdzeń jest o wiele bardziej miękki i łatwopalny od warstwy pod korą. Za łatwo wypala się środek takiego kołeczka.
Rozwiązanie znalazłem w szufladzie kuchennej. Leżała tam sobie potężna drewniana łyżka, którą kiedyś kupiłem przy okazji piastowania funkcji kucharza na jakimś gremialnym wypadzie na ryby. Z pół metra długości. Poszła na kołeczki – wyszły mi cztery o różnej średnicy.
Dobre, odporne, twarde drewno bukowe. Niekiedy takie łyżki wycinane są z równie wytrzymałej grabiny. Ba, kiedy dzisiaj przeglądałem internet przed pisaniem tej notatki, to natknąłem się nawet na łyżki z czereśni. A czereśnia to wszak marzenie fajczarza skazanego na brak wrzośca. Ceny śmieszne – od 2 do 4 zł.
Do wykonania kołeczka potrzebna jest drobno ząbkowana piłka, i trochę papieru ściernego. Do wykończenia jakaś rustykalna bejca i bryłka wosku carnauba. To wszystko się plącze po fajczarskich szufladach.
Wystarczą dwa rzazy piłką i zabawa papierami ściernymi. Ja używałem kolejno glanspapieru o gradacji 240, 500 i 800, pamiętając, że łatwiej nawoskować powierzchnię drobno szlifowaną. Potem bejca rustykalna koloru palisander i zatarcie kołeczka carnaubą. No i pucerka odrywkiem ze znoszonego t-shirta.
I tak kilka razy. Efektem są naprawdę bardzo eleganckie kołeczki. Z jednego z nich korzystam na co dzień i i zar go się nie ima. jeden podarowałem, a dwa nawoskowałem do takiego stopnia, że… No kto zgadnie?
Jasne, szkoda mi je wkładać do rozpalonego komina fajki.
Pomysł sam w sobie zacny) Nic tylko do sklepu skoczyć i łopatki do jajek zakupić czas zacząć)
Do kołeczka przekonałem się w ciągu dzisiejszego dnia – faktycznie palenie z nim jest dokładniejsze i spokojniejsze. Niestety nie ma szpikulca, którego czasem używam do „udrożnienia”, a pospolicie mówiąc – do przetkania – przewodu dymnego. Nie powiem, bo łyżeczka metalowego niezbędnika też mi się przydaje… Chyba wybiorę jakieś multi rozwiązanie. Jakieś combo.
takim combo może być mały upgrade stopki niezbędnika – po prostu przyklejasz do niej mały kawałek drewna
Kulpiński robi kołeczki ze szpikulcem. Mam, używam… znaczy szpikulca nie, no ale…
WIesz, kiedyś też tak myślałem. Nawet chciałem kupić kołeczek ascorti z przepychaczem za jakieś 47 euro – z przesyłką pewnie z 250 zł by mnie kosztowało. Ale… zrobiłem kilka kołeczków, kilka dostałem – zawsze bez szpilki. Nosiłem zawsze w pokrocu więc kołeczek i niezbędnik. Do czasu aż… zgubiłem to drugie.
Od tego czasu, w razie potrzeby przepchania, używam po prostu … wyciora, który zawsze musi przy fajce być.
A łyżeczka – cóż, jako, że używam tylko kołeczków ściętych – ale nie tak jak u Jalensa a ściętych półkoliście (z wgłębieniem), które robię po prostu przykłądając wałek dremela – to łyżeczka jest zbędna.
Uważam, podobnie jak Jalens – że jedna strona skośna w kołeczku to jest „niezbędnik”, w sensie aż tak niezbędna.
A jak już musisz mieć kołeczek ze szpilką – zawsze pozostaje konktakt do kol. Kaudiusza z forum; on takowe robi.
to jest prototyp końcówki kołeczka do czyszczenie główki falcona. Ale sprawdza się świetnie jeśli trzeba trochę poskrobać w fajce, spokojnie zastępuję łyżeczkę, z drugiej strony jest to normalny płaski kołeczek.
Jak powiem żonie że mam mi kupić 2 łyżki drewniane, papier ścierny i szlifierkę do palenia fajki to mnie albo zatłucze patelnią albo wyśmieje… muszę się z sąsiadem dogadać :D
Wczoraj żona dostała ode mnie telefon, gdy była na zakupach w jednym z marketów: „… kochanie, kum mi 2 łyżki drewniane, te takie, których używamy do robienia jajecznicy…” po kilku wymownych sekundach ciszy „.. a po co ci one…???” ja jej na to, że do fajki palenia :)…. żona na to: „aaaaa, no tak…” i przywiozła grzecznie 3 sztuki, jakby mi mało było 2, które zamówiłem :)Gdy zobaczyła co z tych łyżek zaczynam „wyciachciwać” to dopiero wydała oświadczenie, że nie śmiała wcześniej zapytać po co konkretnie mi one…
Takie komentarze mnie uszczęśliwiają. Zapewne producentów łyżek nieco mniej. Niestety, w moim pobliżu są łyżki z kanciastymi trzonami – jak pojawią się okrągłe, to pomyślę, czy nie da się zrobić z części „nabiorczej” miłej podstawki nabiurkowej do odkładania na chwilkę palonej właśnie fajeczki. Poprzednią wyrzuciłem bezmyślnie – i to był chyba błąd. A dziadek mnie uczył, że jeśli coś się przerabia na tamtoś, to warto wykorzystać surowiec w jak największym procencie.
Ja szlifowałem kołeczek z synkiem (3lata) i szlifujemy razem fajkę z podłego lakieru. Po chwili Julek przytargał plastelinę i zrobiliśmy podstawkę – prowizorka, nadaje się do sporej Worobcówki, ale ile zabawy przy tym było :)
Czy używałeś kołeczka do tej pory, czy raczej niezbędnika? Jeśli to drugie, to jestem bardzo ciekaw odczuć po przesiadce na drewniaczka.
Od samego początku używałem kołeczka – tak mi doradzono przy pierwszych zakupach. Niezbędnik tylko w aucie. Natomiast zrobiłem sobie wczoraj kołeczek z ukośną końcówką i powiem tak: BOMBA!!! że ja głupi sam na to nie wpadłem….
Tym bardziej się cieszę, że mikroartykulik się przydał – fakt, ta skośność bywa odkryciem na miarę „eureki”.
Plastelina jest tłusta, no i ciepła fajka ją rozpuści… kupcie modeline i z niej lepcie podstawki, potem je wygotowując masz fajną podstawkę przede wszystkim nie rozpuszczającą się od ciepła.
Spróbuje zrobić parę kołeczków z rożnych gatunków drzewa może coś mi wyjdzie:P :)
Koniecznie sfotografuj i się pochwal. Nie zapomnij o wosku carnauba.
Dziś przygotowałem sobie dwie gałązki śliwki teraz się susza na strychu myślę że za 2 miesiące będą dobre do obróbki
Jeśli ich nie okorowałeś, możesz je suszyć na grzejniku lub piecu. Będą ok już po kilku dniach.
Niestety już je okorowałem żeby później łatwiej szło i chciałem zobaczyć czy niema pod korom defektów. Jak dobrze pójdzie to znajomy mi załatwi jeszcze materiał w postaci dębu.
Dziś po długotrwałym wyczekiwaniu aż drewno wyschnie, zabrałem się za robienie kołeczków. Jak na razie jakieś niechlujstwo mi wychodzi:P Pozdrawiam:)
Jak wyjdzie „takchlujstwo”, to się koniecznie pochwal. Jakkolwiek by jednak wyglądało, to będzie i tak lepsze niż żaden kołeczek.
Przed chwilą gotowałem obiad. Przy przewracaniu kotleta ułamała mi się cała ta łopatka, a w ręku zostałoa tylko rękojeść http://img176.imageshack.us/img176/3845/p1050124e.jpg – niemal gotowy kołeczek. Wiertłem możnaby pogłębić otwór i dorobić przepychacz.
Niedługo chyba powstanie tutorial „jak zrobić niezbędnik z widelca i łyżki”, a partnerki pogonią nas w diabły…
I oczywiście przybiłeś kotleta, żeby się lepiej palił? Tego… Smażył? :P
no w sobotę postaram wrzuci foty jak skończę:) pierwszy raz z drewnem pracowałem:P
Kołeczki to świetny pomysł na ten moment kiedy człowiek skazany na myślenie ma ochotę się odmóżdżyć a nie pała miłością do piłki nożnej.
Ja co jakiś czasu robie takie właśnie w tym celu.
piersze zdjęcie
drugie zdjęcie
to banda kołeczkowa
kolejny
a to jeden z pierwszych
Jeśli chodzi o łyżki to takie uproszczenie sprawy, jak się robi z konara jest więcej frajdy :d ale dla leniwych w sklepach stolarskich i supermarketach budowlanych są wałki różnych średnic, polecam 12-15mm
Przepraszam, może pytanie wyda się dziwne, ale… pod jakim kątem (orintacyjnie) powinna być ścięta jedna z końcówek? Też chętnie pomajsterkuję w domu :).
Dokładnie pod takim, jakim chcesz. Zakończenie może być też półokrągłe, zeszlifowane np. na tarczy ściernej. Ja zazwyczaj robię skos na ok. ok 45 st. Generalnie to ścięcie służy do odsuwania żaru od ścian komina, a także zapobiega „kraterowi”, czyli wypalaniu się wyłącznie środka tytoniu i pozostawaniu niespalonego przy ścianach komina. Co jakiś czas po prostu – po odsypaniu popiołu – wzruszam i „przerzucam” na środek niewypalony tytoń, przyklepuję (płaską stroną kołeczka) i nieco „przycieram…
Ja mam takie drobne pytanie, bo właśnie zrobiłem 3 takie kołeczki tylko zastanawia mnie jeden fakt. Czy bejca którą mam w domu nadaje się do ich pomalowania gdyż jest to „lakierobejca” sadolin – http://www.sadolin.pl/?q=pages/products/woods/12693 dokładnie taka, w kolorze drewna wiśniowego.
Ps.
Niezłym materiałem na kołeczki mogą być także pałeczki do perkusji. Cena za komplet (2 pałeczki) 11 zł a mamy możliwość zrobienia kilku grubości kołeczków ;)
lakiero bejca nie, bo warstwa wierzchnia bedzie sie reagowac na zar w fajce i moze byc nawet toksyczna. chyba zebt nie bejcowac samej koncowki
Tak też sądziłem, dziękuję za potwierdzenie moich obaw ;)
…zajrzałem do szuflady kuchennej… znalazłem drewnianą łyżkę… Rewelacyjny pomysł i jeszcze to skośne cięcie :)
Jeśli znacie jakiegoś perkusistę to niszczenie łyżek jest zbędne.
Ja wczoraj znalazłem w domu starą pałeczkę do perkusji.
Półfabrykat idealny.
Pozdrawiam
Dokładnie. Prawie wszystkie moje kołeczki są właśnie z pałeczek do perkusji. Jako, że dużo różnych rzeczy się gra to i zna się wielu różnych perkusistów którzy łamią dużo różnych pałek o różnych średnicach :-)
A mi wpadł do głowy pomysł, co by zrobić taki awaryjny – ok 5 cm kołeczek, przewiercić cienkim wiertłem, przełożyć metalowe kółko i nosić przy kluczach, bo nigdy nie wiadomo kiedy ‚właściwego’ może zabraknąć ;)
Taki… kołeczek-kubotan. I do fajki, i do kluczy, i do samoobrony!
Pozdrawiam.
He he też o takim do samoobrony do kluczy myślałem, jak już coś takiego nosić przy sobie, to niech będzie możliwie funkcjonalne :)