“None but the Piper…
Keeps up with the Dancer”
Z początku zupełnie nie rozumiałem, co powyższy zwrot (nadrukowany na etykiecie puszki) miałby oznaczać. Próbowałem zrozumieć przez grę słów, podobieństwo z innymi wyrazami – nic. Dopiero przy koncówce drugiej puszki zorientowałem się, o co chodzi. Ale po kolei…
Jest to mieszanka virginii aromatyzowana, jak podaje producent, czarną porzeczką, brandy oraz wanilią. Suszona nawiewem ciepłego powietrza, a następnie cięta w płatki, które – co w przypadku Gawithów nieczęste – rzadko bywaja połamane czy sklejone ze sobą na amen.
Pierwszy raz skosztowałem Fire Dance Flake po wymianie próbek z jednym z forumowiczów – było to niespełna rok temu. Pamiętam, że tytoń ów wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Gdy niedługo po tym kupiłem całą puszkę, wciąż zachwycałem się jego aromatem, łatwością spalania i zapachem, jaki wokół siebie roztaczał.
W puszce, jak już wspomniałem, nienaganne płatki. Wilgotność trochę za duża, należy więc podsuszać – przy rozdrobnieniu wystarczy kilkanaście minut, w przeciwnym razie nawet godzinę. Unikać przesuszania, bo podczas palenia szybko zdrętwieje nam język – FD potrafi dotkliwie uszczypnąć.
Palony w snopkach daje dość nikły aromat. Lepiej jest w wersji rozdrobnionej – smak jest pełniejszy, „gęstszy”, wyraźnie ujawniają się te waniliowo-alkoholowe smaczki. Wyczuć można również porzeczkowe/jeżynowe kwaski, które mogą się palaczowi spodobać lub nie – jest to bowiem silna dominanta. Niektórym ten tytoń może się wydawać po prostu zbyt kwaśny, cierpki.
Spala się bardzo równo, jednak trzeba być ostrożnym – i tu moja interpretacja hasła oraz nazwy Fire Dance Flake – palenie tego tytoniu jest jak igranie z ogniem: chwila nieuwagi i jest się sparzonym. Bardzo nie lubi przeciągania, gdyż szybko gorzknieje i potrafi dać mnóstwo parzącego kondensatu. Wspomniana kwaskowość staje się ordynarna i szczypie po języku jakbyśmy przeżuwali garść igieł. Albo zaciągali się żywym ogniem…
Moc owego specyfiku nie powala – zaprawieni nikotyniści ledwo poczują, że coś palili.
Nie należy palić tego tytoniu zbyt często – potrafi się szybko znudzić, przesłodzić palacza. Już drugą puszkę męczyłem kilka miesięcy i ucieszyłem się niepomiernie, gdy w puszce zobaczyłem tylko dno.
Dla miłośników aromatów Fire Dance Flake jest pozycją obowiązkową. Wprawdzie wymaga pewnej wprawy, ale odwzajemnia się bardzo ciekawym smakiem utrzymującym się niemal do dna.
Do niego kcem mieć stanwella!
Janek na FMS dobrze go określił: cukierkowy tandem z BBF. Ale że Tobie się go zachciało…zacząłeś częściej palić czy jak? :)
Nie, mam kaprysy ;+)
Hm…lubię ten tytoń. Za co? Nie wiem. Ale go lubię…
Paliłem próbkę – 2 średnie fajeczki.
Uwielbiam czarna porzeczkę, a tu ją wyczuć się dało.
Jak ktoś poczęstuje, nie odmówię :) Na listę zakupów nie dodałem… i chyba nie dodam.
Również na próbke się piszę)
Fajnie, przekonałeś mnie do kupna tego tytoniu, bo już od jakichś 2 miesięcy się na niego czaję, a że właśnie zaczynają mi się tytonie kończyć i mam ochotę na jakiś aromat, to sobie sprawię fajerdensa ;)
Jakiś czas temu skusiłem się na zakup puszeczki… Nie powiem, bardzo dobry tytoń – jak dla mnie oczywiście ;) Ale ja jestem inny – lubię aromaty i słodkości.
o zgrozo paliłem- fire dance flake… ale…
Nie był to tyton prosto z puszki, kolega ktory podarowal mi kilkadziesiat gram tegoz tytoniu kupil go w paczce 250g i przez ponad pol roku przekladajac z opakowania do opakowania, trzymajac z va no 1 rozdzielone ale w jedny pojemniku, pozbawil ten tyton tego co w nim najbardziej mi przeszkadza: aromatu. Pale wiec sobie nieco przeslodzona wirginie pelna niuansow z kazda fajka doszukujac sie nowych. Troche zal ze tyton ten nie polezal dluzej, ale coz…
Raz przy mnie otwarto puszkę tych ziółek. Spadłem z krzesła, z czego wniosek, że w stanie surowym razi przynajmniej na dwa metry.
Jestem po pierwszej wypalonej fajce – a jak to mówią, nie ma drugiej szansy na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Szczęśliwie FD drugiej szansy nie potrzebuje, bo wrażenie zrobił niezłe. Należy brać poprawkę na niezbyt długi staż w moim paleniu tytoni „z wyższej ligi” – bo to dopiero początek poszukiwań, ale początek wielce obiecujący. Pachnie faktycznie intensywnie, ale smakuje już nieco wytrawniej. Pali się dość sucho – ale co prawda po lekkim podsuszeniu. Nie paskudzi dna fajki i kanału jak Ultimum komentowany gdzieś tam wcześniej. Smakuje nieźle, jest trochę aromatycznie,jest odrobinę wytrawnie. Na razie – podoba mi się.
Porzeczki czuć w moim przypadku pięknie mniej więcej w połowie fajki. Przegrzany traci cały urok ale jeśli popalimy ostrożnie to smakuje świetnie, nie chemicznie broń boże. Natomiast flejki w puszce zmasakrowane, nie przypomina to niczego.
A jak wypada FR trochę wyleżakowany? Będzie dobrze nabierał charakteru niczym tytonie scented od GH, czy jako tytoń aromatyzowany straci na smaku lub przynajmniej nic nie zyska? Podzieli się ktoś doświadczeniem?
oczywiście nie „FR”, tylko „FD”. literówka.
W mojej opinii leżakowanie tego tytoniu może spowodować,że : sama Va wygładzi się nieco w smaku ,
aromat może nieco stracić na intensywności.
Zapal teraz a potem w lecie. To dobry tytoń na lato.
IMO każda puszka smakuje trochę inaczej.
Dzięki. Pytam, bo zrobiłem sobie prezent świąteczny, że tak powiem, i kupiłem go. Mam zamiar w całości włożyć go w szczelny słoik, nie ma szans, by podczas leżakowania coś z niego wywietrzało. w związku z tym, że aromat jest dość intensywnym, więc jak ciut go ubędzie (jeśli w szczelnym słoiku to możliwe), to pewnie wyjdzie to na plus.
Grimar, Ty to kupiłeś? :D Kogo jak kogo ale Ciebie o to nie podejrzewałem! Co Cię tak naszło?
U mnie FD w czołówce ulubionych.
A no skusiłem się. Nawet smaczny, ale cholernie ciężko mi się go odpala.
Grimar; musisz dłużej suszyć. Zmasakrowane flejki, jak pisał Dexter, potrzebują świeżego powietrza. Muszę spróbować go skruszyć, bo w snopkach rzeczywiście ciężko się pali. Ale zaiste smaczny on jest wielce.
Co racja to racja, wymaga dłuższego leżakowania na kartce. W przeciwieństwie do tego co pisał Dexter, moja flejki są równiutko cięte i całe. Ale to już cały Samuel Gawith, co puszka to inne cięcie. Choć FD w smaku przyjemny, to – muszę się zgodzić z Alanem – na dłuższą metę wydaje się nużący (mimo, iż tylko kilkakrotnie go wypaliłem). Rzadko będę do niego wracał, nie nabiera werwy w uszczelnionym słoiku.
Oczywiście „niech nabiera”, a nie „nie nabiera”. Taka errata.
kupiłem próbkę i powiem tyle tytoń miło mnie zaskoczył. nie za mocny a treściwy do tego ten aromat porzeczek myślę że w najbliższym czasie kupie sobie puszeczkę albo dwie ;)
Na zasadzie rztutu na taśmę, kierowany chęcią zapoznania się, zanim wyjdzie z produkcji kupiłem kopertę w „Fajce” na Kruczej i – co zdarza mi się nader rzadko – niezwłocznie zapaliłem. Mało, że nowy tytoń, to jeszcze fajka świeżo odebrana z poczty, new old stock billiard Civica (009, z tych większych).
Wrażenie na oko – całkiem ladne, cienkie, o dziwo nawet niespecjalnie rozpirzone płatki. Wilgotność w zasadzie do palenia. Jedno, co mi się nie zgadza, to informacja, że bazą jest BBF. To tak nie wygląda i nie pachnie (spod tych całych porzeczek oczywiście).
Tytoń jest jasny, jak, ja wiem, GH Bright CR Flake?
Ładnie się rozdrabnia, elegancko ładuje do fajki.
Rozpalenie – trochę kombinacji, ale już po rozpalenie ładnie się pali i bez problemu utrzymałem żar do końca palenia. Czyli pali się jakby bardziej jak GH, niż SG, z którym zazwyczaj miewałem problemy (albo dawno nie paliłem BBF i w międzyczasie jednak technika się poprawiła, ale jakoś nie wierzę, bo paliłem od niechcenia, oglądając film).
Smak przypomina zapach, czyli te porzeczki są dość wyraźnie wyczuwalne, ale nie traumatyczne. Popijałem kwaskowym cytrusowym witbierem, który też wnosił swoje. Baza przyzwoita, ale jakoś szczególnie przez tę porzeczkę nie przebija; to jednak bardziej aromat, niż scented. No i wcale mi jakoś szczególnie BBF-em nie daje, ale może po prostu dawno go nie paliłem. Ot, jasna, przyzwoitej klasy Virginia.
Kondensaci mało, jak na skład i dość ciepłe palenie.
Nikotyny mało. Popiół ładny, suchy, koreczek tez był suchy (wytrzepałem, bo się mocno późno zrobiło, a ja miałem dziś budzenie zdecydowanie ze świtem).
Wnioski: brak. Nabrałem ochoty na wypalenie BBF, więc w sumie wrażenia pozytywne 😉
„Jedno, co mi się nie zgadza, to informacja, że bazą jest BBF. […] Tytoń jest jasny”.
A kupowałaś już Krzysiu BBFa po przeniesieniu produkcji do GH? Bo jakiś czas temu kupiłem 10g próbkę BBFa i był jaśniutki jak słoneczko. Chyba tak już teraz bedzie wyglądać.
Tam nie wyczuwa się czarnej porzeczki, bo jej najzwyczajniej w świecie…nie ma. Jest aromat jeżynowy, tego jestem pewny. Zresztą sam producent tak opisuje tytoń:
„(…)subtly flavoured with a combination of blackberry, brandy and vanilla”. Czyli subtelnie aromatyzowana kombinacja jeżyny (blackberry nie blackcurrant), brandy i wanilii.
http://www.tobaccoreviews.com/blend/1965/samuel-gawith-firedance-flake
Pisać to sobie można dużo, ale – jeśli to faktycznie jeżynowy aromat – to liche mają w Kendal jeżyny ;) Kwaśne i niesłodkie. Jak porzeczki :P
Wyczuwa się to, co się wyczuwa… ;)
W wirdżiniach też w składzie nie podają ani wanilii, ani cytrusów. Ani torfu. Ale się wyczuwa. Tytoń jak wino.
Pozdrawiam!