Gdyby porównać naturę pewnych tytoni do stylów muzycznych, wyszłyby ciekawe rzeczy. SG Black XX to ekstremalny death metal. Peterson Irish Flake to heavy metal. Rattray’s Marlin Flake – hard rock. TNN – synthpop, zaś Alsbo najbliżej do muzyki Justina Biebera. Jak zaś zakwalifikować Sherlocka Holmesa?
Jak to zwykle z produktami Petersona bywa – skład jest małą niewiadomą. To znaczy z pewnością wiemy, iż to głównie mieszanka jasnych virginii oraz burleya (niektóre źródła podają, że brazylijskiego), przy czym bazą oraz dominantą jest zdecydowanie Va. Można przeczytać również o obecności jakiegoś orientala, aczkolwiek nie byłbym tego taki pewien. Chyba, że pod pojęciem tytoniu orientalnego kryje się osławiona już u nas Virginia z Mysore. Bo ta jest jednym z głównych składników, co widać, wyniuchać i wysmakować się da.
Z tym składem to w ogóle nie jest prosta sprawa. Komponenty Sherlocka Holmesa zmieniały się na przestrzeni lat. Można zaryzykować tezę, że zmiana designu naklejki na puszce pociągała za sobą również korekty blenderskie. Jeśli wierzyć internetowym recenzjom (a w ogóle nie należy wierzyć recenzjom – recenzje to zło!), wcześniej niezbyt wyczuwalny był burley. Korzenne nuty ustąpiły miejsca orzechowym posmakom i co tam jeszcze…
Tak siedzę sobie i palę tego Sherlocka i się zastanawiam, jak bardzo trzeba mieć wyrobione podniebienie, aby wyczuć wszelkie niuanse smakowe w tym tytoniu? Owszem, w mieszance, którą ćmię, wyczuwam burleya, jednak w żadnym wypadku pod postacią orzechów. Uwidacznia się on raczej w prostocie palenia. To spoiwo całego produktu. Dzięki burleyowi można nabić fajkę Sherlockiem Holmesem, a potem zapomnieć o ubijaniu i odsypywaniu popiołu. Ponadto – PSH to tytoń, który bywa czasem kapryśny, ale nie na tyle, aby nie smakował. Kaprysy wynikające z różnych technik palenia jednak mocno definiują przyszłe wrażenia na podniebieniu. Palony bardzo wolno, SH to wcielenie słodyczy, ale nie tej uparcie cukierkowej, tandetnie lepiącej usta i ściekającej po brodzie. Ma w sobie owa słodkość pewien spokój i wytrawność. Palony szybko, niechlujnie – dalej jest smaczny, ale mocniejszy, bardziej nikotynowy, sycący. To taki tytoniowy kameleon – dostosowuje się w smaku do oczekiwań palacza. Głównie dzięki burleyowi, którego może nie czuć, ale który wyrównuje wszystko do pewnego, wysokiego dodajmy, poziomu.
To jak na razie jedyny tytoń, którego nie rozgryzłem. Uważam, że po dziesięciu latach palenia również nie będę w stanie tego zrobić. Każda nuta smakowa, jaką wydobywa się podczas palenia, jest inna i choć świetnie wkomponowana w całość, to mocno zmieniająca tejże całości wydźwięk. Wyobraźcie sobie proszę SH jako nieustanną muzyczną improwizację w ramach pewnego tematu. Jak w jazzie, czy w rocku progresywnym. To chyba najbliższe porównanie. Ten, kto mówi, że rozumie smak Sherlocka Holmesa, to tak, jakby powiedział, że słyszał już wszystko w wyżej wymienionej muzyce. Jest po prostu kłamcą.
Co do room note, bo to też ważne – Sherlock Holmes posiada najpiękniejszy zapach na świecie. Nie ma nic lepszego. Po prostu brak i kropka. Żadnych dyskusji, żadnych ale. Wsadzam nos i wącham. Nawet nie trzeba palić. Można rozdrobnić, zmielić i tabaczyć. Jest to woń tak cudowna, że każdy powinien ją poznać. Jeśli komuś się zaś ona nie spodoba, to prawdopodobnie jest to człowiek niezbyt godny zaufania, bez gustu oraz należy do masonerii, jest lewakiem, bądź ultraprawicowcem, a z pewnością jest cyklistą. Zadaniem palacza SH jest wtedy nawrócić go na jedną właściwą drogę pojmowania rzeczywistości (w ramach szerzenia wiedzy i niesienia światła nieoświeconym, oczywiście). Jak się nie uda – żaden problem. Więcej SH dla nas.
Ostatnim problemem jest pytanie, czy to tytoń dla początkujących? Sądzę, że mógłby się sprawdzić głównie za sprawą mocnej tolerancji na przegrzewanie podczas palenia. Nie odda co prawda wtedy pełni smaku, ale nie straci mocno na jakości. Jest prosty w obsłudze, a jedyną jego wadą może być moc, która oscyluje w przedziale „silna”-„średnia plus”. Dla ostrożności można spróbować go w małej fajce, a potem dać sobie czas na przyzwyczajenie się. Efekt może być zadowalający. To produkt zarówno do wsmakowywania się oraz odpoczynku, jak i do pracy.
Wyjaśniając kwestię ze wstępu – jak zakwalifikować omawiany tytoń? Najbliżej mu do stylów muzycznych, w których owa wspominana powyżej improwizacja jest ważnym elementem. Jednocześnie jest to w pewnych granicach, co daje mocne poczucie formy. Przede wszystkim SH to zbilansowane proporcje, zrozumiałe i słuszne. Ale czy trzeba koniecznie aż tak klasyfikować?
Przecież lepiej po prostu palić.
Może połaczyć go z Pink Floyd i Ac/Dc?
Może nie dużo tego tytoniu do tej pory wypaliłem ale jeżeli miałbym go sklasyfikować jako jakiś konkretny utwór muzyczny to moim zdaniem byłby to ” Blind Faith – Do What You Like ”
Jest to utwór w którym niewiele słów ale za to 12 minut cudownych improwizacji muzycznych. I z tym tytoniem jest tak samo. Paląc go spokojnie jest odpowiednio słodki i cichy jak organki , a przeciągnięty robi się hałaśliwą perkusją która mimo mocnych uderzeń dalej jest balsamem dla ucha :D
U mnie gości w Petersonie System Standard 301 i mimo początkowych problemów ( był dość wilgotny) teraz jest jednym z moich ulubieńców.
Co do Alsbo to jest to tytoń jak Justin Bieber do sześcianu :D
Wiem, bo trułem się tym przez na moje szczęście nie długi okres czasu :)
Pozdrawiam
Damian
Świetna, humorystyczna recenzja. Przekonałeś mnie do tego tytoniu :)
Spróbuj bo naprawdę warto :)
Cykliści byli ostatecznym argumentem za :)
Poleciałeś Emilku, poleciałeś. Ale wolno Ci – boś artysta ;)
Nie wiem, czy artysta, ale bezczelnie korzystam z pewnych przywilejów ;)
Alsbo przyrównałbym raczej do Abby; a Sherlock, hmmm.. –> Deep Purple; Perfect Plug natomiast kojarzy mi się z The Dark Side of the Moon; Poniatowski Vanilla –> Krzysztof Krawczyk…
Jeśli Alsbo wg. Ciebie to Abba to ja zaczynam od dziś Alsbo palić.
Jakaś profanacja moim skromnym aczkolwiek subiektywnym zdaniem…
Panowie , dla jednego ALSBO to będzie „piątka” Beethovena , a dla kogoś innego Bayer Full.
To ,że ktoś lubi ten , czy inny gatunek tytoniu , który zebrał np. na TR świetne opinie , to jeszcze nie znaczy ,że to jest jedynie słuszny tytoń.
Może jednak nieco tolerancji dla czyichś gustów…
To ja tylko dodam, że również Bayer Full może komuś bardziej odpowiadać niż „piątka” Beethovena. No, ale jednak…
Ha , są gusta i guściki…niekoniecznie kawior musi wszystkim smakować – niektórzy wolą śledzika…
Zawsze są gusta i o gustach rozmowa. Nie należy się jej bać, ani jej unikać. Znaczy się – ja staram się takowej nie unikać. Są lepsze i gorsze gusta, ale nie ma to wpływu na wartość tych, którym te gusta przysługują.
A śledzik w oleju do flaszeczki to jest o wiele lepszy niż kawior na chlebie ;)
DOPISEK: a najlepszy gust ma oczywiście Yopas, na co są pisemne dowody ;)
A ja uwielbiam oliwki – tak off topic…) A Sherlock to dla mnie takie oliwki od dziadka z pola na Cyprze – naj naj naj)
Hm.. dla mnie SH to wspomniany mój ukochany prog rock – a w tym przypadku Flower Kings. Zarówno mocny i imprwizatorski, a z drugiej liryczny. niebo w gębie, melodyczny i arystokratyczny , ale nie pozbawiony rockowej surowosci.
Mimo żem młody, mimo żen nowy i mimo, że to pierwszy post to zacznę tu! Ot co! ;)
Przede wszystkim WITAM WSZYSTKICH ;)
A co do tytoniu…
Dla mnie ten tytoń zostanie na zawsze małym objawieniem, bo:
To moja pierwsza porządniejsza mieszanka po McLintocku Wild Cherry
Do tego to moja pierwsza mieszanka, którą zapaliłem we wrzościu po przerzuceniu się z Brógowej gruszki, w której paliłem w/w McLintocka…
smak-> węgiel + świeczka + bliżej nieokreślony kwasek + kapeć dziadka Zdzicha…
czyli po tej masakrze teoretycznie jakbym zaciągnął się dymem z palonej opony to też bym był zachwycony…ale! ;)
Uważam, że jest to pięknie pachnąca mieszanka, która nawiązując do swojej nazwy zalatuje nutką tajemnicy ;]
Mimo, że palić się dopiero uczę to już, o dziwo, daje mi z rzadka o sobie znać subtelny smaczek i zapach wypuszczanego dymka – kiedy tylko uda mi się wyluzować i zwolnić podczas palenia ;)
Porównałbym go do tego z czym mi się skojarzył od pierwszego wejrzenia – spokojnego soulu ;)
ale może to też dlatego, że wszystko mi się takie soulowe wydaje kiedy już sobie fajkę zapale… ;)
Jedynym problemem jest dla mnie kondensat, który daje wyraźnie o sobie znać w końcowym etapie palenia, kiedy palę bez „filtra”,
ale zdaję sobie sprawę, że w dużej mierze to kwestia pośpiechu ;)
zostawiam swój ślad ;)
choćby po to aby skonfrontować tę opinię za X paleń X różnych mieszanek ;)
Tytoń oscylujący pomiędzy określeniami „bardzo dobry”, a „wybitny”. Co ciekawe, wszyscy podkreślają jego nieposkromioną naturę, spontaniczny temperament, w dyskusji użyto określeń takich jak: „improwizacja”, „jazz”, „nutka tajemnicy”, „soul” oraz… „śledzik”. Pomijając ostatnie określenie, chciałbym zwrócić uwagę, że mieszkaniec Baker Street 221b jednak improwizował mało lub wcale – gdzie tu spontan, gdzie serce, Sherlock to ikona rozumu, dedukcji, żelaznej, wittgensteinowskiej logiki. A zatem…?
Guy Ritchie miał inny punkt widzenia na postać Holmesa, dzięki temu zrobił jeden z najlepszych filmów 2009 roku. Jeśli nie widziałeś – polecam.
Ot, taki mały off-topick.
Pozdrawiam
Widziałem. Czyżby małżeństwo z Madonną aż tak destrukcyjnie wpłynęło na psychikę reżysera? Postać Holmesa-Bonda jakoś do mnie średnio przemawia. Ale film dobry.
Film dobry, a to że Holmes jest inny niż w książkach – to dobrze.
Może to oduczy ludzi porównywania książek do filmów :)
Pozdrawiam.
Bądź jak Sherlock. Palenie fajki temu sprzyja niewspółmiernie. Wycisza, z lekka podnosi ciśnienie, co sprzyja ukrwieniu muzgu a tym samym przyśpiesza myślenie,odpręża. Wystarczy uruchomić nasze czujniki, redukcję i możemy rozwikłać tą zagadkę. Przecież o to chodziło z pewnością w tej nazwie?
Przepraszam za redukcję. Miała być dedukcja.
Smakuj, próbuj i konfrontuj, miło Cię czytać i powitać :)
Właśnie spróbowałem i to chyba będzie mój ulubiony tytoń codzienny. Ze wszystkich aromatów, tutaj jest ich najmniej. W smaku wyczuwana virginia, virginia i burley.
Room note neutralny. Tytoń spala się do samego końca, na idealny popiół.
Serdecznie polecam.
Czy SH to lekki aromat czy tyton w czystej postaci ? Czy moge go palic w fajce po SK?
Umówmy się: po każdym tytoniu można palić każdy inny tytoń. Bo i kto komu zabroni?
Chodzi tu tylko o to, że każdy tytoń zostawia w fajce ślad po sobie. Te nie(mniej)aromatyzwoane zostawiają ślad mniejzauważalny, te bardziej – bardziej (call me Einstein). Odpowiednio długie palenie następnego tytoniu skutecznie wypiera ducha poprzednio palonego.
Podejrzewam, że SK może być czuć dość dłuuuugo.
Rozumiem:)Przyznam ze na razie tylko raz paliłem w Churchwardenie Filara SK może lepiej kupić SH lu IO Petersona, na razie powracam do fajki po 10 latach i na nowo się uczę…wiec pierwsze palenie trochę bulgotało parę razy przygrzało ale mam wrażenie że z aromatów trochę wyrosłem i wolałbym coś co się bardziej sucho pali i jest bardziej wytrawne (taki odpowiednik yerba mate wśród tytoni);) Ogólnie planowałem zakupić drugą fajkę do nie aromatów w tym samym typie a z czasem jakieś 2 małe fajeczki wyjściowe od Worobca:)
Z Petersonów? Irish Flake.
Taki tytoniowy odpowiednik Cruz De Malta Despalada ;)
Jeśli chodzi o dobrze palące się i naturalne mieszanki to polecam Rattray’s Old Gowrie lub Rattray’s Hal’ o the Wynd.
UkłonY,
A Full Virginia Flake?
jest bardzo dobrym tytoniem, ale nie zaliczył bym jej do łatwo palących się
jeśli chodzi o łatwą w paleniu virginię to osobiście polecił bym Virginię Mysore z Dan Tobacco, jest w łatwiejszej do nabijania postaci rr, ale nie wszystkim smakuje tak jak mi
No ale Virginia Mystore też nie należy do najłatwiejszych tytoni. Można bez kompleksów FVF zmieszać z Va nr 1 – może to będzie najlepsze wyjście dla początkującego virginowca:)
To już lepiej samą Va 1 palić
No niby tak, ale ja czasami zmieszam sobie BBF albo FVF z Va nr 1 i myślę, że może być to dobry sposób na drodze z bardziej wymagającymi tytoniami, choć dla kogoś może to jest i herezja
Tytoń rzeczywiście znakomity, bodaj najlepszy jaki paliłem w ciągu tych moich paru lat fajczenia. Pamiętam gdy zaszedłem do poznańskiej trafiki na Sczanieckiej 9pozdrowienia dla wszystkich wielkopolskich fajczarzy) i poprosiłem o coś podobnego do PSH, to usłyszałem, iż nic takiego nie ma – PSH jest jedyny w swoim rodzaju. Zaś co do porównań muzycznych, to – drodzy Koledzy wybaczą – ale dziwi ich jednorodność. Toć przecież wszystko jednakowe – z dziedziny muzyki rozrywkowej, potomków jazzu, czyli (wedle słów nieocenionego Tuwima) zemsty murzynów za lata niewolnictwa… Może sięgnijmy do naszego, europejskiego dziedzictwa. I wtedy np. SG XX – to Wagner, SG Black Forest – Czajkowski, SG Westmorland – środkowy Beethoven, SG Chocolate Flake – dojrzały Mozart, a Sherlock Holmes – no właśnie?
Offenbach, Gray, Lehar, Straussy równiez (a może przede wszystkim) te „noworoczne”.
W kwestii instrumentalnej: Hummel, Czerny i…
Nie.
Bisy Moszkowskiego, to zdecydowanie wyżej.
Wypaliłem kilka fajek Sherlocka, pachnie i smakuje brzoskwinia, ale nie podchodzi mi, jest jednostajny i gryzący. Przynajmniej dla mnie.