Nie można cały czas jeść kawioru. Nie tyle, że za drogi, ale po prostu na dłuższą metę by zbrzydł. Co za dużo, to niezdrowo. Nie należy przesadzać. I choć czasem kusi, żeby opychać się smakołykami, trzeba dozować. Zróżnicowanie jest potrzebne.
Najchętniej paliłbym Dunhill Standard Mixture (niech każdy wstawi sobie tutaj swój ulubiony tytoń). Fajka za fajką, cały czas, od rana, do wieczora. Moje szczęście, że nie jest dostępny w Polsce. Modlę się, by nigdy nie został wprowadzony na nasz rynek. Paląc go bezustannie zrobiłbym bowiem sobie największą z krzywd. Wreszcie bowiem doszłoby do tego, że znudziłby mi się DSM doszczętnie i pewnie kolejny raz bym na niego nawet nie spojrzał. To dla mnie taki metaforyczny kawior, symbol pełni smaku, doskonałości, zbilansowania, tytoniowej myśli. No, ale przecież jest jeszcze cała masa innych pyszności, może nie tak intensywnych, ale także smacznych. Żongluję więc różnymi propozycjami, od latakii po aromaty.
Tordenskjold Virginia Slices to zaś taka kiełbasa zwyczajna. Dobra, pasuje prawie do wszystkiego, choć nie jest specjalnie wykwintna oraz dość powszechna. Czy to oznacza, że gorsza od kawioru? Nie powiedziałbym – to po prostu inna klasa, jednak mimo wszystko niższa, ale nie może być tak, że wszystko jest sobie równe. Nazbyt daleko posunięta równość jest równości brakiem. Głównie z powodu poszkodowania tego, co z natury rzeczy powinno być lepsze (bo jest tego mało, bo jest znakomite jakościowo, bo lepiej spełnia zapotrzebowania, itp.) i zrównania niższego z wyższym. Aż przypomina się pewne opowiadanie Kurta Vonneguta (kto zgadnie – jakie?).
Producentem wyżej wymienionego tytoniu jest Dan Tobacco. Warto dodać, że nie istnieje tylko jeden Tordenskjold. W rodzinie znajdziemy, oprócz Virginia Slices, także bardzo klasycznego anglika Old London, a także papierosowy shag oparty na burleyu i cavendishu – Classic Cut. Virginia Slices zaś to złota va z niewielkim, praktycznie niewyczuwalnym dodatkiem perique. Jak podaje Dan Tobacco – dodatkowo fermentowana. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo poziom cukru w tych va jest znaczny. Choć po prawdzie – mam lekkie wątpliwości.
Wydaje mi się, że Virginia Slice w jakimś stopniu poddany został sztucznemu dosmaczaniu. Jego aromat, w pierwszej chwili bardzo tytoniowy, po chwili ujawnia pewne perfumowane nieczystości. Konkretnie – wanilię przemysłową. W smaku tego nie czuć, ale za to pozostaje jakiś posmak, który nie do końca wydaje mi się naturalnego charakteru. Jednak – nie przeszkadza mi to. Znam taką historię, nie pytajcie skąd, że do pewnej kiełbasy dodawano zwykłego papieru. Wszyscy to jedli, nikt nie narzekał, a wręcz chwalono pod niebiosa. Aż tu nagle wpadł sanepid, wykrył makulaturę, nałożył kary, kazał zmienić proceder. I od tamtego czasu pewna kiełbasa straciła swoje walory smakowe.
Smutne, że wszędzie otacza nas chemia, ale jeśli nie można tego zmienić, niech będzie ona przynajmniej przyzwoitej jakości. Virginia Slices takową posiada. Choć głowy nie dam, że z pewnością płatki są perfumowane. Być może się mylę. W końcu nie jestem pewny, posiadam tylko jakieś podejrzenie. Tak czy siak, nie powinno to dyskwalifikować tego tytoniu. No i faktycznie – nie dyskwalifikuje.
Najbliżej tego Tordenskjold do Virginii nr 1 MacBarena. Cenowo wychodzi prawie to samo, a i smakowo jest podobnie. Va nr 1 ma jednak tą przewagę, że jednak mniej wyczuwalna jest w niej chemia. No i jest w mniejszych kopertach. Virginia Slices za to nawet wygląda zjawiskowo. Tak długich i plastycznych płatków nigdy wcześniej nie widziałem. Ot, dodatek dla estetów.
Jeśli ktoś lubi niezwykłe smaki zwyczajnych smakołyków – to produkt w sam raz. Nie zastąpi kawioru, ale i kawior nie zastąpi jego.
Mam tak samo z Mysore. Zastępuje mi FVF, którą mógłbym palić na okrągło, ale jej cenę mógłbym przeboleć gdybym miał dostęp do wersji bulk – a puszkowo już jest trochę gorzej.
Paliłem raz tego Tordenskjolda – perika tyle co kot napłakał, sama va zaś faktycznie niezła, ale nic interesującego w niej nie wyczułem (tych chemicznych posmaków też nie, choć może mnie pamięć zawodzi). Ot, zwyklak…wolę Myszę ;)
Mój codzienny, FVF od święta, Myszy jeszcze nie próbowałem choc puszka czeka :-)
Wszak kawior można przeplatać truflami i szafranem i popijac jakims high gradowym Bourdeaux,
ale są fakt tytonie, które jeśli czasem…. to niezastapione. ja tak mam z House of Smoke nr 5- czasem nawet pale jak smok dzien w dzień. I ta kudłata miłosć już trwa i trwa..i niech…
Dosyć ciekawy tekst. Właśnie przymierzam się do napisania własnego o najsmaczniejszym dla mnie aromacie od DT – Jolly Joker.
A tak ogólnie to witam wszystkich bo jeszcze się nie zdążyłem przedstawić :)
Intersujący tytoń. Tak po pierwszym paleniu. Dużo ciekawszy, imo, niż Va Mysore.
UkłonY,
A ja tylko przypomnę, że do tej pory nikt nie zgadł o które opowiadanie Vonneguta mi chodziło :>
Rheged czy chodziło o „Syreny z Tytana” ? tak jakoś mi się skojarzyło.
„Syreny z Tytana” to powieść, więc nie :)
Harrison Bergeron?
Jak to mawiają – szef ma zawsze rację :)
Vonnegut jest kochany przez wielu zawodowych filozofów, bo tłumaczy w prześmieszny sposób wszystkie znienawidzone przez nich nadęte wypociny klasyków filozofii.
Choć równie wielu profesjonalnych filozofów nienawidzi Vonneguta dokładnie za to samo.
pieknie powiedziane…. uklony
Ci z filozofów, którzy nienawidzą Vonneguta, chcieliby mieć jego oko do oglądu wielu spraw i jego słowa do ich opisu.
Genialna proza :)
Doskonala…. jego geniusz pióra do prostego rozjasnienia zdawaloby sieę trudnych mechanizmow, wrecz pisany ” do prostego czlowieka” i wszystko z tym wisielczym humorem…. i wrazliwoscia dziecka – oswiecony ateista dla mnie
Kończąc palić wielką torbę tytułowego tytoniu, mogę powiedzieć, że sporo racji miał Emil w swojej recenzji. Jednak sporo, nie znaczy – całkiem.
Sprawa pierwsza: zawartość „dosmaczania” lub chemii. Ha! Może i jest – chemikiem nie jestem i nie umiem tego ze składu choćby w laboratorium wyodrębnić; Ale… będąc (tak się sam sobie nazywam) więcej niż amatorem Va produkowanej przez Gawitha Hoggartha, mogę powiedzieć, że to jest ten sam posmak. Nawet jeśli nie identyczny, to ta właśnie nuta. A to że w czystych VA produkcji G&H chemii nie ma – to wiem.
Sprawa druga – wynikająca z pierwszej – mając uraz do MacBarena za „kwaśność” lub po prostu „kwaśną nutę” ich tytoni (i paleniu i w samym zapachu z puszki) powiem tak – cenowo może być podobnie, ale jakościowo – to dwa światy; nie znaczy to, że któryś jest światem gorszym; ale czysta VA – nie do porównania; tu próżno szukać kwaśności. Słodycz – a i owszem. I najbliżej mi tym tytoniem (i tu aboslutna zaleta, cenowa, rzecz jasna) do Scotch Flake.
A już marginesem sunąc powoli do końca, długość płatka, to jest pełna długość brytu, w jakim ten tytoń jest produkowany.
Reasumując i dzieląc się MYM odczuciem – tytoń BARDZO smaczny; co ważne – aż do ostatniego pyknięcia pozostaje stały w smaku; brak kwasu. Może ciut sporo kondensatu. Nic więcej mu zarzucić nie potrafię.
Nie chcąc więc zamawiać VA od GH z Synjeco – spokojnie można po to sięgnąć bez obawy, że będzie skucha. Posmak VA od GH – gwarantowany!
Oj Tomek, taka rekomendacja z Twojej strony… Aż się zastanawiam czy nie spróbować tego specyfiku.
Gdyby ktoś miał ok 15-20 gram na zbyciu to chętnie bym odkupił i spróbował tego tytoniu.
posłuchaj – nie to, że namawiam, ale śmiało kup torbę – jak się nie wsmakujesz – na bank znajdziesz amatorów co odkupią;
choć wątpię, byś popełnił pudło ;) kupując…
Ja zawsze mam problem, czy kupić tytoń firmy, co do której wiem, że ma w ofercie tytonie wprost okropne, a Dan jest tutaj przykładem wrecz klinicznym. Niby ludzie, co się znają, piszą o tej czy owej mieszance dobrze, a z drugiej strony zaraz przypominam sobie jakieś ‚Skarby Irlandii” czy inne kleje do tapet zrobione z budżetowego tytoniu, i mi się odechceiwa. Słyszałem np. parę razy, ze Hamborger Veermaster to bardzo dobry flake, co z tego jednak, skoro nie dość, ze w katalogu leży koło niedobrych wyrobów, to jeszcze na dodatek kosztuje tyle samo co one? I jak tu wierzyć, że ten sam producent produkuje dobre i złe, i w dodatku za te same pieniądze?
Czy produkuje za te same pieniądze? Dobre pytanie. W końcu cena, którą my płacimy jest z akcyza, marżą itp. Może też producent „dotuje” lepsze tytonie tymi gorszymi, uśredniając cenę. A może cenę uśredniają pośrednicy – nie wiem, ale wiem że Va Mysore, czy też BBBB tej firmy są bardzo dobre :)
Palę dzisiaj ten tytoń w przerwach między zajęciami i pierwsze wrażenia są pozytywne. Smak znacznie pełniejszy niż w Mysore czy Zaire, tę wanilię niespecjalnie czuć, ale jakaś kremowość w smaku jest, coś podobnego jak w FVF (tyle że tam może to być skutek dłuższej fermentacji). Na razie pewny kandydat do tytoniu codziennego: świetny stosunek jakości do ceny, mój ulubiony sposób konfekcjonowania (dłuuugie poskładane flejki) i akuratnia wilgotność prosto z torby. Zobaczymy jak to będzie później.
Właśnie zakończyłem pierwsze spopielenie ww towaru i…pełen pozytyw!Smaczny do bólu,spokojny w paleniu, „room note” zaskakująco miły…cóż chcieć więcej? I faktycznie stosunek ceny do jakości perfekcyjny!
Taki był dobry do codziennego palenia i…całkowicie zniknął z fajkowa! Szkoda…
zniknął chwilowo, pojawi się szybko.
Dzięki za szybkie info,pomoże mi zaplanować najbliższe zakupy.
Ja tam czuję smak migdałów/marcepanu. Sympatyczny tytuń.