Historia do opowiedzenia w przypadku tego tytoniu jest dosyć skomplikowana. Nie chodzi tu nawet o niezwykłe niuanse związane z powstaniem mieszanki, ale raczej mojego z nią i do niej stosunku. Obecnie RY jest jedyną produkowaną aromatyzowaną mieszanką pod firmą Dunhill, i chociażby z tego względu domaga się uwagi. Gdy w latach 90. odwiedziłem sklep Dunhilla na Duke Street St.James, wśród oferowanej tam setki mieszanek bardzo wiele było tzw. aromatów, niektóre wręcz budzące sprzeciw nieprzywykłego organizmu. O ile jednak pamiętam, mieszanki te były specyficzne, tzn. nie mające nic wspólnego zarówno zapachowo, jak i pod względem konsystencji z popularnymi mieszankami „dla początkujących” typu duńskiego/niemieckiego. Miały swoisty charakter Dunhilla. Z tego bogactwa został dzisiaj tylko Royal Yacht, skomponowany w 1912 roku.
Pierwszy raz spróbowałem tego tytoniu mniej więcej 15 lat temu, gdy moje preferencje tytoniowe nie wykluczały jeszcze całkowicie tytoniu o konsystencji słodzonego kitu do okien (ach, Don Pablo od Lane Limited!), a za najlepszą uważałem Erinmore Mixture. Z tej perspektywy RY wydał mi się dziwny. Ciemnobrązowy shag o osobliwym mocnym zapachu nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia, raczej utwierdził w przekonaniu, że na Dunhilla muszę jeszcze poczekać. Jak się okazuje, czekałem niemal zbyt długo. Pamięć podpowiada mi, że ówczesny Royal Yacht (był to prawdopodobnie produkt Murray’s) był wyraźnie ciemny, o mocnym aromacie, suchawy i wybitnie cienko krajany. Nie bez powodu określiłem go jako shag.
Z tytoniami Dunhilla problemem są daty. Nie wiem dokładnie, w którym roku D. zaprzestał produkcji własnych mieszanek i przekazał robotę Ulsterczykom. Nie wiem też, czy w epoce Murray’s Dunhill oferował jeszcze „sklepowe” mieszanki, czy już wówczas się z tego wycofał.O ile pamiętam, ostatni raz odwiedziłem ich sklep w pierwszej poowie lat 2000., i tytoń tam jeszcze sprzedawano. Następnie Murray sam z kolei padł lub też tylko pozbył się produkcji tytoniu, i niektóre mieszanki Dunhilla przejął Orlik, przy czym podobno istniały dwie wersje RY produkcji Orlika – wczesna i późniejsza (tak twierdzą niektórzy fajczarze na tobaccoreviews). Jednak potem nastąpiła ponowna zapaść i tytonie Dunhilla zniknęły z rynku, aby znowu pojawić się w zeszłym roku, w ograniczonym wyborze, produkcji – no właśnie, czyjej? Zetknąłem się z poglądem że jest to ponownie Orlik, ale także, że to Altadis. Na razie nie jestem w stanie rozstrzygnąć tej wątpliwości, może ktoś z kolegów dopomoże. Również skład budzi pewne wątpliwości, znałem go jako virginię, a obecnie można spotkać informacje, że jest to virginia-burley.
Jaki jest Royal Yacht dzisiaj? W porównaniu z zapamiętanym przeze mnie, jest minimalnie jaśniejszy i z pewnością nieco grubiej cięty. O ile wcześniej był to shag, dzisiaj określiłbym go jako specyficzny, krótki ribbon cut. Zresztą nadal świetnie pakuje się do fajki. Aromat wydaje mi się (podkreślam: wydaje) nieco mniej intensywny. Ogólnie jednak, wydaje mi się że tytoń zmienił się niewiele, być może jego charakter uległ lekkiemu „rozwodnieniu”, ale nadal jest to Royal Yacht, ten sam, który tak lubił Josif W. Dżugaszwili. Co ciekawe, przez pewien czas kupowałem w sklepie Dunhilla ich Alan Ladd Mixture, określaną jako wynik zmieszania RY z Mixture No.10 (klasyczną, z latakią) plus jakiś aromatyczny dodatek. Otóż smak był podobny do RY, natomiast rodzaj cięcia był znacznie bardziej podobny do współczesnego RY niż do ówczesnego, był to bowiem typowy ribbon cut.
Jak zatem smakuje współczesny Royal Yacht, już nie w malowanej puszce, lecz ze zwyczajną naklejką? Dla mnie dzisiejszego, jest to kwintesencja klasycznej mieszanki aromatycznej. O specyficznym tin note, lekko figowo-kawowym z niemal chemiczą (mydlaną?) nutą, RY smakuje lepiej, niż pachnie. Dym jest niezwykle łagodny, bez szczypania w język (virginie muszą być tam porzadnie przefermentowane), ale mimo to z niezłą zawartością nikotyny. Cięcie ułatwia nabijanie fajki, niezbyt duża wilgotność ułatwia rozpalanie. Tytoń pali się równo, bez skłonności do wygasania. Aromat w ustach a także jako room note odbieram jako bardzo przyjemny, nienarzucający się, klasyczny, leciutkim posmakiem kawy i generalnie „aromatów” Dunhilla. Długo palony tylko zyskuje, nie staje się gorzki i agresywny, gładkość do samego końca. Bardzo starannie skomponowana mieszanka, elegancka, określiłbym ją jako edwardiańską, pasuje do niewielkich długich fajek typu apple, billiard lub yachtsman, modnych w latach 10.-30. Obecnie kończę trzecią puszkę nowego wydania tego tytoniu, w tej chwili jest to dla mnie mieszanka aromatyczna numer jeden, podobnie jak C&D Epiphany jest dla mnie pierwszą z wyboru mieszanką amerykańską. Mam nadzieję, ze uda mi się zdobyć gdzieś puszkę „starego” RY (przynajmniej z ery Murray’s, ciekaw jestem, jak wypadłoby bezpośrednie porównanie.
:)
Klasyka, Bożesz Ty mój…
Na temat klasyki jest dający wiele do myślenia artykuł Pease’a (dotarłem przez jego stronę). Poświęcony jest „dawno zaginionym” mieszankom, na przykładzie białego Balkan Sobranie. Pisze między innymi, że ta kultowa mieszanka pierwszą przemianę przeszła, gdy House of Sobranie scedował ją na Gallahera (ze składu zniknął Yenidje), a potem miały miejsce dwa-trzy podobne ciosy, czego ukoronowaniem było przełożenie tytoniu do plastikowych saszetek. W efekcie tytoń, który ostatecznie zniknął z rynku, i który jest tak opłakiwany, i tak nie miał niemal nic wspólnego z popularną prawdziwą mieszanką Sobranie. Autor przypomina też, że Balkan Sobranie to był mass-market swoich czasów…
Z tego co mi wiadomo znaki towarowe takie jak: Dunhill Nightcap, Early Morning, Royal Yacht, My Mixture 965 oraz Standard Mixture Mild należą do spółki Dunhill Tobacco of London Limited którą wchłonął koncern British American Tobacco. BAT chyba udostępnia licencję na produkcję wyżej wymienionych tytoni firmom takim jak scandinavian tobacco group (Orlik) czy Altadis ale mogę się co do tego mylić. Najlepiej było by uzyskać informację od jakiegoś zagranicznego importera.
Dzisiaj zapalilem go w ramach przerwania dosc nudnej monotonii spowodowanej przez Virginie Zaire. Bardzo dobrze sie spala, kondensatu niewiele, a smak…kawa, to na pewno. I jakby jakas gorzka czekolada. W ogole Royal Yacht troche przypomina mi 1792 Flake od Gawitha, taka wersja beta – lzejsze aromatyzowanie, mniejsza moc (choc koncowka jakby nabierala powera), ale wciaz czuje sie klasyke.
Od siebie dodam, że jak jakiś czas temu wróciłem do fajki (po wielu latach palenia papierosów) to właśnie ten tytoń od samego początku mnie urzekł.
Ze swoją mocą, a przede wszystkim dawką nikotyny, stał się swego rodzajem pomostem do świata fajki. Dodatkowo jet bardzo tolerancyjny dla niewprawnych czy początkujących fajczarzy.
Nadal jest to jeden z moich ulubionych tytoni.
Pasuje świetnie do mocnej, czarnej kawy (ale nie tylko).
Niestety ma też wadę – dostępność tego tytoniu w Polsce.
BTW
Zaglądam na ten portal już od jakiegoś czasu, a nie przywitałem się
jeszcze z szacownym towarzystwem – co niniejszym komentarzem czynię.
Pozdrawiam.
Witamy Cię Karolu i liczymy skrycie na więcej komentarzy, a może nawet jakiś artykulik ;)
UkłonY,
Witam.
Obawiam się, że artykuł na tej stronie to dla mnie za wysokie progi, ale mniejszy format? Czemu nie? :)
My tu nie mamy wysokich wymagań. Piszesz po polsku? To dasz radę :>
Jesteś człowiekiem dużej wiary. ;)
Ale OK. Zostałem zachęcony.
Cieszę się. Serio ;)
Ten tytoń posiada jedną potworną wadę. Spala się zdecydowanie za szybko… i nie piszę tu bynajmniej o zbyt szybkim wypaleniu fajki. Tempo w jakim opróżniłem natomiast puszkę, czyni ten tytoń numerem jeden na liście kolejnych zakupów. mniam!
Pełny, bogaty, świeży, dostojny. Końcówki się boję bo moc potrafi skosić ;)
Moim zdaniem mocno przecietna rzecz. Nie jest zly, co to, to nie. Ale (przynajmniej mnie) absolutnie niczym nie urzeka w kwestii smaku. Pali się bardzo latwo, elegancko spopiela, do polecenia poczatkujacym (sam nim jestem zreszta). Mocniejszej koncowki nie odczulem, w ogole moc jest na srednim poziomie. Jest to tyton od ktorego zaczynam dzien, popijajac kawe i czytajac poranna prase. Do takich celow jest dobry w 100% – latwo się pali, nie absorbuje uwagi, nie trzeba się wsmakowywac, bo wszystie smaczki – ktorych znow za wiele nie ma – podane od razu. Dobrze smakuje z kawa, pali się dosc szybko. Jak na takie parametry cena nieco przesadzona. Nie mozna powiedziec, ze RY jest zly, ale dla mnie to tzw. ‚Srednia polka’.
Cześć. Według mnie wszystkie obecnie produkowane tytonie Dunhill są jakby te same, jakby bo ich smak, ten który pamiętam jest jakby schowany, wsunięty na drugi bądź nawet trzeci plan. Pierwszym jaki zapaliłem po ponad 10 latach był EMP i szok, szok bo smak tej mieszanki jaki zapamiętałem niczym nie przypominał tej mieszanki która tliła się w fajce… Obecna nie jest absolutnie zła, skądże znowu, bardzo fajny, lekki angielski blend, który przypomina EMP sprzed lat. Inne blendy z obecnej produkcji opatrzonej logo Dunhill są wg mnie zdecydowanie bardziej zbliżone do swoich pierwowzorów, ale jakoś tak dziwnie się czuje paląc np London Mixture, czuje się jakbym palił kopię o tej samej nazwie. Dobrze, nawet bardzo dobrze zrobioną kopię. Ale jednak kopię. Pozdrawiam serdecznie.