Dzisiaj trochę od Sasa do Lasa, ale niekiedy redakcja „Przekroju” z nieprzesadną troską traktowała felietony dla fajczarzy. Jakby sekretarzowi redakcji poplątały się w teczce maszynopisy cyklu. Innym razem zdarzały się jakieś, jak to się dziś mówi, „eventy” wydarzenia w fajkowym świecie, które trzeba było odnotować…
I tradycyjne podziękowania dla Marka Milczka za setki skanów oraz dla redakcji „Przekroju” za zezwolenie na ich publikację w naszym niszowym portaliku.
O ile Alfred Dunhill samemu dokonywał ostatecznej inspekcji każdego egzemplarza, o tyle nie wiadomo mi, czy p. Dunhill własnoręcznie wykonywał/rzeźbił fajki, czy raczej od zawsze „miał do tego ludzi” (pierwsze Dunhille miały główki toczone przez Charatana). Warto wspomnieć, iż mianem „fajki dżentelmena” zwano nie tyle Dunhille a fajki kształtu Billiard. Natomiast z całym moim oddaniem Dunhillom – w czasach zwłaszcza Dunhilla Seniora fajki z bialą kropką dość długo walczyły o palmę pierwszeństwa z takimi markami jak nie wspominany przez Autora Charatan.
Pamiętam stan zaopatrzenia PeWeXu od pierwszej połowy lat ’60. No i notuję iż Autor zwraca uwagę na tytonie zapachowe z nieśmiertelną Amforą i Clanem na czele. Owszem , wspomina też amerykańskiego Prince Alberta czy Edgeworth; fajnie że wylicza znakomitą Va Capstana i Three Nuns ale już nie podaje iż jest to typowy blend Va/Pq. Nie wspomina wogóle o oferownym Erinmore Flake, o będących w stałej ofercie PeWeXu Dunhillach z Latakią w puszeczkach 4 uncjowych oraz o innych, też z tych droższych ale istniejących blendach Va jak np. od dawna nie istniejący Legation Willis’a. To nie jest krytyka, to jest żal iż nie podano szerszego spektrum ówcześnie z trudem bo z trudem ale jednak jakoś tam osiągalnych tytoni, co powoduje taką generalizację: tytonie w PRL to jakieś dla oszczędności mieszanki Amphory z Neptunem czy Najprzedniejszym. Może zdecydował o tym fakt, iż to Amphora i Clan były dostępne za złotówki w kilku malutkich sklepikach z artykułami zagranicznymi w Warszawie ?