Palenie tytoniu nie jest modnym zajęciem wśród sportowców. Powody są oczywiste – trzeba utrzymać wysoką fizyczną formę, a tytoń osłabia organizm. Niewielu zawodowców pozwala więc sobie na dymną przyjemność, zdając sobie sprawę, jak może to wpłynąć na wyniki. Na szczęście są sporty, które nie wymagają takiego rygoru.
Jedną z takich dyscyplin są szachy. Tam liczą się przede wszystkim władze umysłu – umiejętność chłodnej kalkulacji, wyobraźnia przestrzenna, przewidywanie kolejnych ruchów przeciwnika. Istotne jest, aby utrzymać wysoki poziom mentalny, więc często mamy okazję widzieć szachistów rozluźniających się cygarem, bądź papierosem. Zatrzymują się na chwilę, by się zaciągnąć, by odświeżyć myśli, by spojrzeć na rzecz z innej perspektywy. Chwila zadumy przy nikotynie może w szachach zdziałać cuda.
Pomimo tego bardzo ciężko było znaleźć wśród tych sportowców fajczarza. Nie wiem, dlaczego? Gdy wpadłem na pomysł tego artykułu, rozpocząłem prywatne śledztwo – bez sukcesów.Wydawało mi się oczywistym, że w tym gronie odnajdę wielu miłośników fajki. Wierzyłem wręcz, że fajka JEST atrybutem szachisty, jako rzecz w jakiś sposób dostojna (a przynajmniej – bardziej dostojna niż papieros), kojarząca się z wieloma słynnymi myślicielami. Bez problemu potrafię wskazać wielu fajczących pisarzy, filozofów, naukowców, muzyków, czy innych indywidualności i nie sądziłem, że nie będzie żadnego fajczarza wśród szachistów.
Zniechęcony, porzuciłem temat. Z tym wiąże się prywatna anegdota. Otóż los doświadcza mnie w sposób dość zabawny. Gdy szukam, nie znajduję. Kiedy odpuszczam, coś czego szukałem, po prostu spada mi pod nogi. Nie zliczę, ile w ten sposób zdobyłem… Tak też było i tym razem. Badając historię szachów, co czynię z przyjemności, ale też obowiązku, przygotowuję bowiem serię opowiadań z królewską grą w tle, natknąłem się na gracza do tej pory mi nieznanego (do czego zresztą wstyd się przyznać…). Na fotografii, którą zamieszczam powyżej, dzierży (jakżeby inaczej) fajkę.
Szmul Chaim Rzeszewski, czyli Samuel Herman Reshevsky, to jeden z najwybitniejszych graczy zeszłego stulecia. Urodzony w 1911 roku w Ozorkowie, w polskiej rodzinie żydowskiej, nauczył się gry w szachy w wieku lat czterech. Będąc sześcioletnim chłopcem już rozgrywał partie z najlepszymi polskimi zawodnikami, w tym legendarnym Akibą Rubinsteinem. Mając lat osiem uczestniczył w symultanach, czyli pokazach gry jednoczesnej na wielu szachownicach. W 1920 roku jego rodzice wyemigrowali z Polski do Stanów Zjednoczonych, nie mogąc znieść życia w niespokojnym, nadwiślańskim kraju. Był to też rok, kiedy mały Szmul został zawodowym graczem symultan. Rozegrał jednocześnie dwadzieścia partii na militarnej, prestiżowej uczelni West Point, gdzie przyszło mu zmierzyć się z najlepszymi szachistami wśród kadry oficerskiej oraz spośród kadetów. Dziewiętnaście gier wygrał, jedną zremisował.
Od tego czasu zaczął podróżować z rodzicami po Stanach (choć nie tylko, powyższe zdjęcie prezentuje dziewięcioletniego Szmula na symultanie we Francji) – by grać i zarabiać dla nich pieniądze. Był typowym szachowym dzieckiem-geniuszem, o niebywałej inteligencji do gry. Rozegrał łącznie ponad tysiąc pięćset partii (liczebnie: 1500), z czego przegrał… osiem (liczebnie: 8).
Występy te doprowadziły rodziców Rzeszewskiego przed Manhattański Sąd Rodzicielski, gdzie oskarżono ich o niewłaściwe zajmowanie się dzieckiem, a także przydzielono kuratora.
W 1924 roku oficjalnie zostało mu zmienione nazwisko na Samuel Herman Reshevsky. Po epizodzie sądowniczym Sam opuścił świat szachów, by zdobyć wykształcenie. Zdarzało mu się dalej grywać, jednak nie z taką częstotliwością, jak niegdyś. W 1933 uzyskał tytuł na Uniwersytecie Chicagowskim i zaczął pracować jako ekonomista. Jednak już trzy lata później objawił się na turnieju o Mistrzostwo Stanów Zjednoczonych i… wygrał! Później powtórzył to pięciokrotnie, a od 1936 wygrywał cztery razy z rzędu. Rok wcześniej pokonał byłego Mistrza Świata Jose Raula Capablankę w turnieju w Margate. Od tamtej pory toczył boje o najwyższe stawki z najwybitniejszymi szachistami swojej epoki – Alechinem, Euwe, Botwinnikiem, czy Laskerem (każdym z nich był Mistrzem Świata). Na przestrzeni sześciu lat ustanowił niebywały rekord – w kolejnych edycjach Mistrzostw Stanów Zjednoczonych rozegrał następujących po sobie 75 partii bez porażki.
W 1948 roku, po śmierci Aleksandra Alechina, organizacja szachowa FIDE po raz pierwszy zorganizowała bezpośredni turniej o koronę Mistrza Świata. Reshevsky uczestniczył w tym wydarzeniu, zajmując trzecie miejsce z wynikiem 10,5 punkta (zwycięzca Botwinnik miał 14), wygrywając sześć partii, przegrywając cztery i remisując dziewięć. Wtedy był najbliżej tytułu. Wielokrotnie jednak rozgrywał mecze z panującymi i byłymi zdobywcami najwyższych laurów szachowych. Był on jednym z trójki zawodników zdolnych do wygrania z Robertem Jamesem Fischerem, słynnym „Bobbim”, którego zwykło się uważać (słusznie) za najwybitniejszego geniusza szachowego jaki kiedykolwiek żył. Jego długa kariera pozwoliła mu toczyć boje zarówno z Emanuelem Laskerem (chronologicznie drugim oficjalnym Mistrzem), a także z Anatolijem Karpowem (dwunastym). Można powiedzieć, że królowie umierali, Reshevsky trwał.
Umarł w 1992 roku w Nowym Jorku. Nie dożył rozłamu w federacjach szachowych, jednoczesnego panowania dwóch różnych Mistrzów Świata oraz porażki człowieka z komputerem Deeper Blue. Do końca życia pozostał aktywnym zawodnikiem, dalej potrafiącym wygrywać z najlepszymi, o czym świadczy jego partia ze Smysłowem z 1991 roku.
O jego fajczarskich upodobaniach wiadomo praktycznie nic. Ot, jedno zachowane zdjęcie z fajką w ustach. Być może nawet po prostu przystawioną do twarzy, nie odpaloną, nie nabitą. Jeśli był miłośnikiem fajczarstwa, to niewiadomo, jaki tytoń lubił, jakie fajkarskie firmy go interesowały. Niemniej jednak jest – prawdopodobnie jedyny fajczarz szachista, sportowiec, któremu nie przeszkadzała fajka.
A ja znalezłem go tuż po tym, jak przestałem szukać.
Zdjęcia pochodzą ze stron:
http://www.chessgames.com/perl/chessplayer?pid=11209 oraz http://www.chess-theory.com/images_links/202m_samuel_rzeschewski.jpg
Srutututu ciach.
To taka anegdota odnośnie Fischera – owszem, trenował on boks oraz pragnął jak najwięcej wzmocnić siłę swoich dłoni, bo jak powiedział kołczowi: „Chcę, żeby ci Ruscy poczuli, jak miażdżę ich dłonie przy powitaniu” :)
Witam,
Pragnę zauważyć, że fajczarzem był także Gombrowicz który w Argentynie okresowo parał się graniem w szachy za pieniądze – więc nie był szachistą sportowym ale trochę jakby profesjonalnym :-)
Hazardzistą bardziej ;)
Alexandre Deschapelles – drugi nieoficjalny mistrz świata również bardziej pasuje do profilu hazardzisty – http://pl.wikipedia.org/wiki/Alexandre_Deschapelles.
Gombro się nie azardował on to za kawę i dla towarzystwa uskuteczniał. Inna rzecz, że ta kawa to było nieraz jedyne co miał w ustach przez dzień cały. Bardziej bym to trzeba nazwać że był płatnym partnerem szachowym, szachistą do towarzystwa za pieniądze ale nie hazardzistą. Na to za bardzo jednak pieniądze szanował i w zbyt wielkiej żył biedzie.
Na zdjęciach widać go z biliardem i taki ma profil na fejsie:
http://pl-pl.facebook.com/pages/Witold-Gombrowicz/34507576784
Choć są też zdjęcia z bentem.
a w ten sposób. Dziękuję za naprostowanie.
UkłonY,
Żeby nie było, że w ogóle tutaj już nie zaglądam :-)
Max Pavey – amerykański mistrz szachowy również palił fajkę.
Jak chcesz zdjęcie to napisz a wyślę na e-mail (niestety nie pamiętam źródła). Mogę wysłać również zdjęcia innych sportowców z fajką.
Maciej
A to zdziwienie, bo postać Paveya znam. Pokonał słynnego Paula Keresa w meczu ZSRR-USA i dał nauczkę bardzo młodemu Fischerowi. Nie wiedziałem jednak, że palił fajkę. Poproszę o fotkę (chętnie też innych sportowców), bo na Sieci nie znalazłem.
podaj mi proszę swój e-mail
Poszło trochę zdjęć. Mam nadzieję, że wysmażysz Emilu jakiś fajkowo-sportowy tekst :-)
Z pewnością zdjęcia się przydadzą, a mnie czeka trochę szperania, co zresztą bardzo lubię :). Dzięki!
Emilu, wyhaczyłem taką stronkę:
Forum dyskusyjne Grupy Rekonstrukcji Historycznej Panzer-Lehr
Watek o fajce.
http://panzerlehr.mojeforum.net/viewtopic.php?t=214
przejrzyj, warto
Marku! Jak się obrobię z robotą, to zgłębię temat, bo ciekawy :)
Tym artykułem tylko utwierdziłeś mnie w przekonaniu – pisz książkę.
Panowie gra w szachy to nie tylko pieniadze,ale przyjemnosc jak palenie fajki
Oczywiście, że tak :). Swoją drogą – w przyszłym roku mecz o Mistrzostwo Świata Anand-Gelfand. Sądzę, że Gelfand nie ma szans. Co prawda Vishy ostatnio się rozmnożył, co odbiło się na jego grze i widać, że jest rozkojarzony, ale Gelfand to dalej nie jego liga.
zupełnie bez echa przeszedł fakt zajęcia przez Polki drużynowego wicemistrzostwa Europy. Wszystkie partie można prześledzić tu
http://www.pzszach.org.pl/index.php?idm=1&idm2=39
O właśnie! Dzięki za info, bo zatrzymałem się w kibicowaniu Polkom przed meczem z Rosjankami (świetny wynik – 2:2 z takim przeciwnikiem, miodzio!), a potem nie mogłem odszukać linków do informacji z meczu. Szkoda trochę meczu z Armenią. No, ale mogły już czuć zmęczenie. Tak czy siak srebro jest nasze :)
A propos Fischera i Reschevskyego – http://www.chessgames.com/perl/chessgame?gid=1008402