W końcu! Nareszcie! Zainaugurowałem fajczarskie upodobanie! Przepraszam, może uznacie, że niepotrzebnie to piszę ale musiałem się podzielić.
Parę dni temu odebrałem przesyłkę z fajkowo.pl, znalazłem odpowiednie miejsce, czas i spokój aby w końcu rozpalić pierwszą po 11 latach przerwy fajkę! Zakupiłem dwie fajki, jedną z wrzośca, a drugą gruszankę. Na pierwszy raz przeznaczyłem gruszankę i Virginie NO1 MCBarena. Nabiłem dość ostrożnie, pamiętając o młodzieńczych błędach z nabijaniem jak muszkiet starym stemplem. I PANOWIE I PANIE jestem cholernie uradowany i zadowolony!!!
Paliło się równo, sucho i prawie bez obsługowo. Virginia zdecydowana z lekką wyczuwalną słodycz.
Zafundowałem sobie godzinkę i dziesięć minut czystego relaksu!
Oczywiście było parę błędów – nie potrafiłem zrobić porządnego kopczyka, nie mam wprawy w odsypywaniu popiołu i za ostatnim razem niestety przyczyniło się to do zakończenia palenia z odrobiną niedopalonego tytoniu:-( Ale ale – fajka mi nie przygasała, potrafiłem się opanować i tylko na moment temperatura była zbyt wysoka… Jestem zadowolony!
Następna w kolejce wrzościówka i university flake!
Życzcie powodzenia i smacznego!
Ja powróciłem po 26 latach i miałem ….wyrzuty sumienia …..bo to szkodzi ..itp. , itd.. ..ale nie żałuję , no to już będzie z rok a może i więcej ..pozdrawiam
Te jedenaście lat sporo zmieniło, bo wtedy nie było internetu z poradami ani dobrego tytoniu do palenia. Spaliłem wtedy jedną kopertę tytoniu „CHYBA” się nazywał Black&Gold (był okropny) i spaliłem fajkę parząc sobie niesamowicie język.
Ja uznaję to jako swój pierwszy raz!
Kłaniam się! :-)
W końcu zdecydowałem się na kupno fajki i…
Jakieś trzydzieści minut temu sfajczyłem pierwszą porcję tytoniu w życiu… O ile w innych formach miałem już wcześniej okazję palić to w fajce był to pierwszy raz.
Było… słodko. Podejrzewam, że to za sprawą tytoniu: Mac Baren Virginia No 1 (skrót Vo1?). Co prawda słodycz była wyczuwalna w przedniej części jamy ustnej… Na języku, ale było przyjemnie. Czasami wydawało się, że delikatnie szczypie.
Tytoń wsadziłem prosto z puchy – bez suszenia, itp.
Zeszło mi około godziny. Bez skwierczenia i bulgotania, czy innych takich rzeczy. Nie nasyciłem się nikotyną – przynajmniej nie pochłonąłem jej więcej, niż może zafundować nam tabaka.
Główka była ciepła… Ja wiem? 40-45 stopni celcjusza… Sprawdzone organoleptycznie, więc… niedokładnie.
„Filter”… Nie był raczej obecny. Chyba wraz z fajką dostałem skraplacz. Nie był on ani brudny, ani mokry. Wnętrze fajki też się specjalnie nie zabrudziło.
Tytoń paliłem w fajce Bróg 85 (mam też gruszę, która miała posłużyć do nauki, ale polecono mi od razu wrzośćca).
Problem był jeden. W pewnym momencie, pod koniec palenia „ssałem” powietrze – jakby dym gdzieś „wsiąkł”. Słyszałem świszczenie, a z ust wydobywało się niewiele.
Trochę merdania i… W końcu wysypałem nieco popiołu z… Żarem. Trudno – było fajnie. Okazało się, że pod czarną warstwą (jednolitą kolorystycznie ze ściankami komina) jest niedopalony tytoń.
Czy była to „zasługa” kondensatu, czy może czegoś innego?
Fajka była czysta – niewiele z niej „wywyciorzyłem”, a sporo tytoniu było czarnego, ale było też i sporo popiołu.
Byłbym bardzo wdzięczny za wskazówki i uwagi. :)
Skraplacz wyjmij, nie jest to dobre urządzenie.
Va no 1 da się palić wprost z puszki, ale lubi wysychać w tej i po jakimś czasie może być za sucha do palenia, warto zapamiętać tą pierwszą wilgotność i przy połowie puszki sobie wsadzić do środka nawilżacz- np kawałek czerwonej doniczki glinianej, moczony kilka dni w wodzie.
Co do końcówki- przegrzałeś stąd „ciepłe powietrze” zamiast dymu. Jak się tak zaczyna dziać, szczególnie na końcu wywalić niedopałek…
Dzięki. Czyli powinno być chłodniej… A jeżeli się rozgrzewa? Zablokować dostęp tlenu, czy co?
Po upływie doby będę mógł znów wziąć się za palenie, tak?
Odłóż fajkę. Odczekaj troszkę. Jeśli przygaśnie odpal na nowo.
Dlaczego skraplacz nie jest dobrym urządzeniem?
Ponieważ zaburza przepływ płynu w przewodzie dymowym. Który winien być możliwie spokojny (czyli zbliżony do laminarnego), a skraplacz powoduje, że staje się on turbulentny ;)
A co za tym idzie stanowi potencjalne miejsce, gdzie będzie się wytrącał kondensat.
Dlatego też wielu ludzi mając do wyboru palenie ze skraplaczem i bez – wybiera palenie bez.
Podobny problem i ograniczenie stanowi filtr.
Dodatkowym ograniczeniem jest brak możliwości wyciorowania w trakcie palenia, co doskonale poprawia jego komfort.
Dzięki! Jesteś Waść krynicą wiedzy potrzebnej….Wywalam tedy skraplacze!
Ja zazwyczaj mawiam, że jest to wiedza doskonale zbędna, dlatego tak łatwo przyswajalna ;)
Ale – żeby nie było tak łatwo – powiem, że wcale niekoniecznie musi być tak, że wywalenie skraplacza sprawi cuda (choć może ;))
Trzeba się przyzwyczaić do lżejszego ciągnięcia, może ciut mocniej nabić. W każdym razie – przetestuj i powiedz, jak poszło.
Jeden zysk jest niewątpliwie natychmiastowy – jedna rzecz do czyszczenia mniej ;)
W zasadzie po powrocie do fajek (po prawie 30-letniej absencji) dość szybko stare nawyki powróciły i nie mam większych problemów ze „spopielaniem”,więc cudów nie oczekuję. Ale każda Wasza uwaga jest cenna i podnosi mnie na wyższy „level”.
Jeszcze tylko leży mi na wątrobie „no name”`owość moich fajek (kupionych w latach 80-tych):jeden Kulpiński,jeden Filar i reszta bezimienna! Ale smaczne diablice, więc może z dobrych gruszek były wyrżnięte?
Jak smaczne – to czym tu się przejmować? ;)
Przetestowałem i…precz ze skraplaczami! Faktycznie, może to efekt „placebo” niemniej pali się jeszcze bardziej komfortowo. Dziękuję!