Biorąc pod uwagę, iż zgodnie z założeniami redakcji Trafiki pismo miało być kwartalnikiem, jest to recenzja tworu dawno zmarłego. Pary starczyło tylko na trzy numery, a w tym roku wyszedł jeden. Ciekawe jak bardzo przyczyniła się do tego nowa ustawa antynikotynowa? Czy najzwyczajniej w świecie wydawanie Trafiki nie stało się zbyt ryzykowne w czasach tytoniowego orwellizmu?
Wolałbym myśleć, że to właśnie ten czynnik przyczynił się do śmierci pisma, bo jeśli zawiniły inne czynniki, to może się okazać, że najzwyczajniej w świecie nie opłaca się wydawać pisma dla nikotynistów. A przypomnijmy, że nakład wynosił 3000 egzemplarzy. To mogłoby wydawać się mało przy tak zaludnionym kraju jak Polska, ale znowuż jest to dość dużo jeśli chodzi o magazyn niszowy, przeznaczony tylko dla wąskiej grupy odbiorców jakimi są świadomi swoich nałogów afficionados i fajczarze. Tacy ludzie zwykle poszukują informacji o interesujących ich rzeczach, a przez to trafiali na przykład na stronę Trafiki, która reklamy nie miała prawie wcale, a na dodatek dostępna była tylko w prenumeracie i na witrynach nielicznych sieciowych trafik. To bardzo zawęża krąg dystrybucyjny. Nawet czasopisma szachowe są w księgarniach. Trafiki nie było. Trzy tysiące egzemplarzy to moim zdaniem zbyt wygórowany nakład, który w całości z pewnością nie schodził. Bo ilu z niewielkiego grona wyżej wymienionych odbiorców zakupi około 40-stronicowe pismo za cenę bliską dziesięciu złotych? Nie dość tego – sporą ilość stron magazynu zajmują reklamy. Mnie to osobiście cieszyło, bo zapewniało to pewien dochód przedsięwzięciu, a przez to można było łudzić się, że przygoda będzie trwała dłużej. Czas pokazał, że i to nie poskutkowało.
A szkoda, bo z numeru na numer Trafika stawała się coraz lepsza. Po zapoznawczym numerze pierwszym przyszła pora na skorygowanie swoich błędów w kolejnej odsłonie. Nowa jakość jednak ujawniła się dopiero w trzecim wydaniu, o wiele bardziej soczystym od poprzednich. Trafika przynajmniej pożegnała się z czytelnikami w dobrym stylu.
Warto tutaj zasygnalizować, iż być może Trafika wcale nie umarła, ale na czas jakiś zawiesiła wydawanie nowych numerów. Kto wie, czy magazyn nie powróci w glorii i chwale? Choć zgoła nic na to nie wskazuje – o kolejnej odsłonie cisza, strona internetowa pisma dalej jest w budowie i poza szatą graficzną nie ma tam praktycznie nic więcej.
No dobrze – co znajdziemy w środku trójki? Pierwszym działem są „Aktualności i nowości”, który nazwałbym raczej „Ciekawostki” albo wręcz „Zobacz”, bo miejsce to zajmują krótkie opisy zapalniczek, fajek i cygar, do których dołączony newsy ze świata, a to o nowym taryfikatorze mandatów za palenie, a to o klubach palaczy w Stanach. Treści niewiele, za to można zawiesić oko na zdjęciach. Idealne, lekkie rozpoczęcie numeru, wprowadza w nastrój, choć spokojnie dałoby się upchnąć na mniejszej ilości stron. Puste przestrzenie rażą oczy. Dalej – idąc za ciosem – redakcja zamieściła krótki opis targów EuroTab, będący zaproszeniem na imprezę. Jest fotka płci żeńskiej, wyjątkowo kiepska, zdradzająca jednak, że trzy hostessy nie mają wiele pracy, bo też nie ma tłumów. Wyjątkowo mało ciekawa reklama interesującej inicjatywy.
Prawdziwe smaczki zaczynają się już od następnej strony. Pierwszym jest tekst Boba Tate’a o Balkan Blend. To próba odpowiedzi na pytanie, czym są tak zwane „balkany”? Jak się okazuje, rozwiązanie nie jest proste i nawet sami wytwórcy Balkan Blendów nie są zgodni co do definicji. Artykuł wsadza kij w mrowisko, dzięki czemu jest frapujący od pierwszego akapitu. Brawo. Kolejnym mocnym uderzeniem jest opowieść Krzysztofa Najsztuba o wytwórni cygar Chess Cigar Company. O samej historii firmy jest niewiele, jednak sporo miejsca poświęcono jej produktom. Tekst trąci „biznesowym żargonem”, aczkolwiek czytelnik od razu dowiaduje się konkretów, co zaliczam na plus. Danie główne stanowi jednak opracowanie o kształtach cygar pióra Krzysztofa Goślińskiego. To co prawda rzecz dla kompletnych cygarowych laików (czyli dla mnie), a bardziej doświadczeni afficionados raczej niczego nowego się z niego nie nauczą, ale Trafika po raz kolejny udowadnia, że na rynku cygarowym zna się najlepiej i potrafi wyszukać dobrych autorów, by przedstawić temat.
Z dalszych punktów programu warto odnotować przedstawienie sylwetki Luciano Pavarottiego. Artykuł rozwija się długo, ma ciekawą formę quasi-gawędy, ale niestety urywa się nagle, jakby przycięty nadmiernie. To chyba najdłuższy tekst numeru, co widać chociażby porównując rozmiary czcionki z tej strony oraz dwóch stron wcześniej…
Dla fajczarzy jest rozkładówka ciekawych egzemplarzy fajek ze świata, a także wywiad z fajkarzem z topu światowego (trochę bez ikry…). Trójka kończy się relacjami z zawodów fajczarskich oraz działem „W Internecie”, gdzie screeny stron sieciowych okraszone są jedno- lub dwuzdaniowym opisem.
Trafika.eu z pewnością mogła jeszcze wiele namieszać w tytoniowym światku. Poziom tekstów wzrastał, a redakcja zdawała się w końcu dojrzewać do stworzenia całościowej wizji pisma. Byliśmy na progu otrzymania dobrego produktu, ale wszystko uleciało z dymem. No cóż… Może powróci?
Ptaki śpiewały w Poznaniu, iż lada chwila pojawić się ma numer podwójny.
Jak na pismo dostępne według założeń redakcji w prenumeracie i tak nie wygląda to fair. Natomiast oczywiście trzymam kciuki i planuję zakup.
Mam wszystkie trzy numery i szczerze mówiąc żaden z nich mnie nie porwał, aczkolwiek dalej chętnie wspierał bym swoimi 10PLN tą inicjatywę, wszak rzeczywiście z numeru na numer było widać postęp.
Potrzeba nam takiego pisma i mam nadzieję, że jeszcze wróci ono na rynek korzystając z szerszych kanałów dystrybucji, bo tego zdecydowanie brakowało.
P.S. A jeśli chodzi o te nudzące się panny, to ich zdjęcie pojawia się już w numerze; 01-2010 w relacji z EuroTab, a to w numerze 01-2011 jest marnym fotomontażem dwóch zdjęć ze wspomnianej relacji… Słabo… ale wybaczam!
Panowie, wyszedł kolejny numer :-) Mogę powiedzieć tyle, że Trafika.eu rozwija się z „kwartału na kwartał”.
Na stronie wydawcy jest nr.4)