Zakończyliśmy kolejną edycję akcji recenzja. Edycję latakiową. Edycję „ekstraordynaryjną” bo pisaną przez dwukrotnie większą niż normalnie grupę recenzentów.
Winniśmy jesteśmy jednak pewne wyjaśnienie. Otóż akcja zawierała dodatkowo mały haczyk, o którym nie poinformowałem we wstępniaku. Mianowicie recenzenci nie dostali do testowania jednego tytoniu.
Dostali ich pięć. Dlaczego pięć? Prosta sprawa – dziesięć* tekstów na ten sam temat – no zlitujcie się, kto to przeczyta. A dwa porównawcze teksty o każdym z pięciu latakiowców? To mokry sen każdego wielbiciela „anglików” ;)
Mało tego – nie obiecujemy, że któregoś z recenzowanych w bieżącej edycji tytoni nie zrecenzujemy raz jeszcze.
A zatem – przepraszając recenzentów za ten mały psikus, którego jestem, nie bójmy się tego przyznać, pomysłodawcą – zapraszam do przeczytania recenzji:
Peterson Old Dublina, którego recenzowali dla nas
@bak_zlosnik
oraz
@Qwerty
Solani English Luxury Mixture, recenzowanego przez
@Scorpio
Robert Lewis No. Tree Mixture autorstwa
@martino
oraz
@Noone
Rattray’s Accountants Mixture, który zrecenzowali
@Julian
i
@Lolek
i – last but not least –
Robert Lewis No. 123 Mixture recenzowanego przez
@Krzywego
i
@Lemura
Recenzenci – dziękuję za wkład i zaangażowanie. Good job. Teraz przygotujcie się jak zawsze na krytykę i komentarze. Kto ma miękkie serca ten ma twarde inne części ciała, nieprawdaż.
Koniec dziesiątej edycji akcji recenzja skłania – ba, zmusza! – do podsumowań. I dlatego… ich nie będzie. Cele akcji są znane, jak się akcja toczy – mniej więcej widać. Dlatego powściągnę swoje publicystyczne zapędy, nieustająco wszakże zachęcając do brania udziału w kolejnych edycjach, oraz publikacji własnych tekstów.
*ostatecznie powstało dziewięć tekstów. Jeden z kolegów nie mógł napisać tekstu, z powodu okoliczności życiowo-rodzinnych, które są niestety dość dramatyczne. Trzymam kciuki, żeby wszystko skończyło się pozytywnie.
Komentarz organizacyjny: ponieważ tekstów było dużo, a chciałem je opublikować zbiorczo, to może się okazać, że coś jest pokopane – a to z linkiem, a to z edycją. W razie czego prosiłbym o sygnał.
I oczywiście zapraszam do czytania :)
Bardzo dziękuję, że mogłem wziąć udział w tym szarlatańskim przedsięwzięciu:) Takie palenie „po omacku” to na prawdę wyzwanie. Bo choć pokory mi nie brakuje, wiem jednak, że jeszcze dużo jako palacz muszę się nauczyć.
Ja również dziękuję za możliwość wzięcia udziału w zabawie ;)
Korzystając z okazji – czy mógłbym prosić o zmianę kolejności zdjęć w recenzji? Są do nich odniesienia w tekście, a w tym momencie ich układ jest odwrócony.
Przepraszam, faktycznie opisałeś lokalizację zdjęć. Tak to jest, jak się wkleja dużo i szybko. Poprawiłem; spojrzyj proszę, czy jest ok.
Dziękuję :)
Chciałem pochwalić zmianę konwencji. Teksty przeczytane jeden po drugim pokazują ogólna ideę „czym mieszanka typu anglik może być” i Jest to szczególnie cenne dla tych co drapią się po głowie i rozmyślają czy przekroczyć bramę „latakiowego Tartaru”. Trochę się boją, trochę w uprzedzeniach trwają… bo może nie wiedzą ,że może być także słodko ale bez budyniu, że może być ciekawie ale bez sosu,że jest duża gama smaków w samym tytoniu i że takie mieszanki są wręcz nieprzyzwoicie łatwe w paleniu …itd
Zmiana jest chwilowa, pomyślana głównie pod kątem tego małego jubileuszu. Kolejne edycje będą już „normalne”, bo – mimo wszystko – myślę, że formuła pięciu recenzji na tytoń sprawdza się nie najgorzej.
Co do przekraczania ciemnej strony mocy ;) to sądzę, że jest to jednak mocno indywidualna kwestia. Smutna prawda jest taka, że anglik anglikowi nierówny. Ponadto są tacy fajczarze, którzy mimo prób w latakii nie zasmakują i trudno im to mieć za złe. Choć mimo wszystko sądzę, że te dwie-trzy próby z różnymi tytoniami z La każdy świadomy fajczarz ;) powinien podjąć. Niezaprzeczalnym plusem jest kultura palenia takich tytoni.
Zresztą to całe odkrywanie, że jeden typ tytoniu (czy to angliki, czy scentedy czy aromaty, czy VaPer-y, czy czyste Va) może smakować totalnie różnie, w zależności od producenta, cięcia, dodatków, czy wreszcie konkretnej fajki, albo nabicia jest IMHO jedną z większych radości fajczarstwa w ogóle.
(Napisał Krzyś po spaleniu amerykańskiej mieszanki RedVa w pocie, co smakowało inaczej niż w niedużym billiardzie i diametralnie inaczej niż w sporym bulldogu).
Niezaprzeczalnym urokiem tej edycji jest właśnie „totalna różność” ;)czyli opinii różnorodność.